piątek, 1 stycznia 2010

Syriusz: Stało się

  
Kochani, życzę Wam naprawdę szczęśliwego Nowego Roku 2010 i mam nadzieję, że spędzimy go razem!
Tak, na Ai no Tenshi od wczoraj notka!

Wszystko działo się tak niespodziewanie szybko. Wydawało mi się, że ledwie wpadłem na pomysł i ułożyłem się z Seed, a teraz ona zdołała już wszystko załatwić. Musiało jej bardzo na tym zależeć. Ode mnie nie wymagało to póki, co żadnego wkładu. Jak sama mi powiedziała to ja miałem na swoich barkach największe wyzwanie udanej nocy. Poza tym ciągle mówiła, że mi się uda i nie muszę być taki spięty. Sam nie wiedziałem, czy powinienem jej pod tym względem wierzyć, czy też po prostu panikować.
Korytarz przy wieży był naprawdę idealny do tego typu spotkania, jakie miałem w planach. Dużo wielkich okien, pogoda za oknem była wręcz idealna, śnieg, gwiazdy, lekki wiatr i piękny księżyc. Musiałem dać z siebie wszystko. Mały stolik był nakryty obrusem i ozdobiony kwiatami, krzesła wygodne, całe miejsce oświetlone przez liczne kandelabry na ścianach. Musiało się udać, chociaż mogłem przypadkiem wszystko zniszczyć.
Nawet nie byłem do końca pewny, czy właściwie postępuje. Znowu miałem wątpliwości. To nie wróżyło dobrze, ale chyba mogłem czasami pozwolić sobie na mało optymistyczne myśli, a ta chwila była idealna. Przecież nie znałem nazbyt dobrze Seed, a jej chęć pomocy i pociąg do Wavele były trochę przerażające. Czy mogłem jej ufać? Powierzyć nieprzytomnego nauczyciela run? Naprawdę byłem cały przesiąknięty niepewnością, jak rodzynka w rumie.
- Syriuszu, nie martw się. Myślisz, że kobieta może zrobić coś takiemu silnemu i przebiegłemu mężczyźnie jak Victor? To ostatnia osoba, o jaką powinieneś się martwić. – Seed uśmiechnęła się poprawiając ostatni raz serwetki. Zupełnie jakby czytała w moich myślach, chociaż byłem pewien, że tego nie robiła. Przecież poczułbym coś, cokolwiek, wiedziałbym gdyby tak było. Skinąłem tylko głową, chociaż bynajmniej nie byłem przekonany.
- A jeśli się domyśli? – naprawdę zaczynałem już przesadzać. Co się stało z tym pewnym siebie Blackiem, który nie martwił się o nic i zgrywał twardziela przed swoim chłopakiem? Zaczynałem powoli mieć dosyć samego siebie. A powodem wszystkich moich nieszczęść był właśnie Wavele.
- Oczywiście Victor to osoba, którą ciężko oszukać, ale wątpię by domyślał się, że knujemy coś razem. Poza tym zraz stąd uciekam. Nie chcę by widział mnie w tych okolicach. – chciałem zapytać, kiedy się zjawi, ile mam czekać aż zacznie działać eliksir usypiający, ale i tym razem ona wiedziała, o czym myślę. – Zakładam, że najpierw trochę porozmawiacie, a dopiero później coś zjecie. Postaraj się jakoś go nakłonić by zjadł jak najwięcej, wtedy szybciej zaśnie. Będę w kuchni nadzorować pracę Skrzatów. Nie martw się, przyjdę na czas, a środek działa przez kilka godzin. Będzie idealnie. – kolejne zapewnienie. Ona była całkowicie pewna siebie. Chyba nawet nie mogła się doczekać. Pomachała mi dłonią i wybierając okrężną drogę do kuchni zniknęła mi z oczu.
Teraz mogłem spokojnie panikować będąc tam sam. Wszystko było gotowe, a ja musiałem zrobić, co do mnie należało. Byłem odpowiedzialny za powodzenie naszego planu, mojej zemsty, swoistej zdrady. Tylko ja i on. To między nami miało się wszystko rozegrać. Zupełnie jakbym czekał na rozpoczęcie się ostatniej bitwy kończącej wojnę. Ostatnie pozostałe oddziały szykowały się do starcia. Byłem potwornie zdenerwowany.
Teraz było już za późno na rezygnację. Musiałem jak najlepiej wykonać swoje zadanie, poczekać aż Wavele uśnie i oddać go w wypielęgnowane ręce nauczycielki mugoloznawstwa. Później już tylko wrócę do pokoju, może poczytam, może zajmę się czymś innym, lub tylko będę rozmyślał o moim ślicznym Remusie, który może w tamtej właśnie chwili myślał o mnie.
Powoli zaczynałem układać już dokładny plan. To mnie uspokajało. Nie skończyłem jednak, ponieważ na końcu korytarza pojawił się właśnie Wavele. Serce podeszło mi do gardła, a dłonie trzęsły się nieprzerwanie. Zaczynało się.
Profesor podszedł ze słodkim uśmiechem na twarzy. Tak jak się spodziewałem był elegancko ubrany, a zapach jego perfum roznosił się po korytarzu wabiąc potencjalne ofiary jego uroku. Dwa ostatnie guziki śliwkowej koszuli miał nonszalancko rozpięte, spodnie wyprasowane, buty wyczyszczone. Z całą pewnością nie traktował tego jak zwyczajnej kolacji na przeprosiny. I to był mój atut w tamtej chwili.
Oddałem uśmiech wstając i zbliżając się na dwa kroki do niego.
- Miło mi, że pan przyszedł. – rzuciłem zbierając w sobie wszystkie siły by tylko zachować całkowity spokój, nawet, jeśli pozorny. Usiedliśmy przy stole, a on oparł łokcie o blat i na splecionych palcach położył brodę przyglądając się mi.
- Cieszę się, że zorganizowałeś coś takiego. To nie mały wyczyn. Wiem, że to tylko miły gest z twojej strony, jednak chciałbym traktować to, jako randkę. Sam rozumiesz. Mężczyzna w moim wieku myśli o pewnych rzeczach w zupełnie inny sposób. Pozwolisz, że uznam to za mniej zwyczajne zaproszenie? – pytał, chociaż i tak nie liczyła się moja odpowiedź.
- Tak, proszę. – zacisnąłem pięści na spodniach mając ochotę go rozerwać na strzępy. Perfidnie wykorzystywał nawet moją dobrą wolę, by go przeprosić. Oczywiście był to podstęp, ale przecież nie musiał! Upewniłem się, iż postępuję jak najbardziej słusznie.
- To naprawdę wspaniale, Syriuszu. To pozwala mi wierzyć, że nie zależy ci na Noeli, a byłem naprawdę zaskoczony widząc cię u niej. – aż chciało się powiedzieć: „tak wiem, widziałem”, ale powstrzymałem się. – Nie lubię się dzielić, może to, dlatego. Czasami chyba jestem aż nadto samolubny, jak myślisz? – jego dłoń powędrowała pod stołem na moje kolano. Zdecydowanie mogłem poprosić Seed o dłuższy blat. Powstrzymałem się by nie odskoczyć do tyłu i ukryłem niechęć, jaką odczuwałem.
Całe szczęście wybawiło mnie jedzenie. Pojawił się Skrzat i położył przed nami talerze z zupą. Miałem nadzieję, że nauczycielka naprawdę dopilnowała wszystkiego i to nie ja dostałem w swojej porcji kilka kropel eliksiru. Byłbym wtedy w niemałych opałach. Teraz musiałem wykorzystać przewagę, jaką zyskiwałem za każdym razem, gdy profesor skupiał się na mnie i tym, że mu się podobałem. Powoli zdjąłem z kolana jego dłoń dotykając jego palców zdecydowanie i dokładnie. Uśmiech znowu pojawił się na moich ustach.
- Proszę spróbować. Sam wybierałem dania, jakie mają podać. Mam nadzieję, że pan je lubi. – byłem miły, aż zbyt miły, gdy wewnątrz wrzałem i tylko myślałem o tym by udławił się mięsem, lub nazbyt głęboko wsadził do ust łyżkę, lub później widelec. Nie mniej jednak to, co powiedziałem spodobało się Wavele’owi. Czułem satysfakcję patrząc jak je, podczas gdy ja niespiesznie sączyłem swoją zupę. Szkoda tylko, że nie były to talerze bez dna, gdyż zniknęły, kiedy tylko zostały opróżnione. Skrzat podał nam niewielkie porcje ziemniaków, sałatki i pieczeni. Widać mój urok osobisty był silniejszą bronią niż sądziłem, jako że profesor niczego nie podejrzewał.
- Uważam, że spodobałoby ci się ze mną. – zaczął swój ulubiony chyba temat, przez co ociągał się z jedzeniem. Naprawdę żałowałem, że nie wiem gdzie dokładnie Seed dodała eliksiru, a robiło się niebezpiecznie. – Byłbym delikatny i naturalnie nic bym ci nie zrobił. Poza dotykiem i buziakami nie ośmieliłbym się posunąć dalej. Mógłbym nawyknąć do mnie i zapewniam, że nie miałbyś, czego żałować. – zamilkł jakby czekając na moją odpowiedź. Wcale nie podobała mi się ta sytuacja. A może nauczycielka nie zdążyła nic dodać do tego posiłku? Znowu ogarniało mnie przerażenie, jednak szybko oddaliłem od siebie złe myśli.
- Wolałbym o tym teraz nie rozmawiać. – już niemal modliłem się by Wavele padł śpiący. Mój talent do prowadzenia tego typu rozmów nie był doskonały, więc stąpałem po cienkim lodzie.
- Ach, tak. Nie wypada rozmawiać o czymś takim, tym bardziej skoro o to właśnie nam poszło wcześniej. Wybacz... – zachwiał się lekko. Miałem zamiar powiedzieć mu, że nie musi przepraszać, ale w takiej sytuacji chyba nawet nie musiałem. Patrzyłem tylko jak powoli oczy zachodzą mu mgłą, głowa zaczyna ciążyć, a w chwilę później pada nosem w ziemniaki.
- Nic panu nie jest?! – udałem strach i zapytałem głośno. Chciałem mieć pewność, że naprawdę usnął. I jak najbardziej byłem usatysfakcjonowany. Spał jak dziecko z twarzą w jedzeniu. Czerpałem z tego pełną satysfakcję. Nie chciałem jednak by się udusił nie mając za bardzo jak oddychać. Podchodząc do niego złapałem go za włosy i odciągnąłem jego głowę w tył. Wytarłem mu twarz chusteczką. W końcu nadal był moim nauczycielem, więc jakiś szacunek mu się należał.
- Poszło łatwiej niż myślałam. – szczerze mówiąc wystraszyłem się słysząc za plecami głos Seed. – Dawno temu usnął?
- Przed chwilą. – odsunąłem się pokazując jej mężczyznę. Uśmiechnęła się zadowolona.
- Wspaniale. Możesz już iść, Syriuszu. Ja zajmę się resztą. Nie bój się. Nic mu nie będzie. – pogładziła mnie po głowie niemal jak matka. – Przecież kobieta nie może skrzywdzić kogoś takiego jak on. Nie zrobię mu nic złego. – znowu zapewniła uspokajając mnie. Nie miałem z resztą już wyjścia. Stało się.
Podziękowałem jej za wszystko, ostatni raz spojrzałem na śpiącego Wavele i po prostu odszedłem nie chcąc by wróciły wyrzuty sumienia. Tak miało być.

5 komentarzy:

  1. Tak, stało się. Wyrzuty sumienia może i nie powrócą, chyba, że Seed będzie taka, jak McGonagall xD A Victor miał tak dobre intencje. Chociaż.. jaki on pewny siebie, że Syri miałby u niego bardzo dobrze xD Skromniś ;PSzczęśliwego Nowego Roku. ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. To było świetne. ^__^ Chciałabym zobaczyć minę nauczyciela run kiedy się obudzi u tamtej laski. xD Czekam na nexta. =*

    OdpowiedzUsuń
  3. No dooobra... przez plan Syriusz przeszedł caaało... ale na pewno coś będzie nie tak... zawsze jest... coś się stanie... chyba... bo tego nie wiem... Ale notka była super ;D;D;D biedny Syri przeżywał takie katusze z tym Wavele... nie jestem pewna czy to się odmienia... ale jak bym dodała na końcu m to by wyszło Wavelem hihihi... wawel ;D;D;D chyba naprawdę jest ze mną źle... idę spać...

    OdpowiedzUsuń
  4. hah ! No to jak na razie plan poszedł dobrze ... Ale ciekawe czy po tym szystkim Wavele tak po prostu z Syriego zrezygnuje ... No ... cała nadzieja a Seed xDOooch ! I kiedy wraca nasz Remi ? Bo za nim tęsknię !

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, ciekawe jak zareaguje Wavle jak zorientuje się co się stało, cóż prawda jest taka że Seed nie ma żadnych szans...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń