piątek, 12 lutego 2010

Kartka z pamiętnika LXII - Eric Lair

Slughorn, jako pierwszy wyszedł z sali po uprzednim dokładnym posprzątaniu biurka. Spieszył się, to nie ulegało wątpliwości. Z tego, co mi wiadomo dziś miał otrzymać nową dostawę likierów do swojej słynnej kolekcji alkoholi, które trzymał pod kluczem i w większości nawet nie tykał. Wygonił nas z sali niespakowanych, ze swoimi rzeczami w rękach i szybko, niedokładnie zamknął drzwi. Jego wielkie ciało kołysało się na boki, kiedy truchtał w stronę schodów. Westchnąłem tylko do siebie chowając podręcznik do torby.
Skrzywiłem się widząc czekającego w pobliżu wysokiego, długowłosego chłopaka. Jego płomienne włosy nie zmieniły się nadto, a jasne pasemko wydawało się tylko bardziej białe. Nie miałem najmniejszego zamiaru z nim rozmawiać. Wcisnąłem się w grupę kolegów i minąłem tego idiotę ignorując całkowicie to jego elektryzujące spojrzenie. Byłem na niego wściekły i już on powinien wiedzieć, o co.
Szarpnęło mną, kiedy mocny uścisk niemal miażdżył mój nadgarstek. Odwróciłem się gwałtownie w stronę trzymającego mnie natręta. Zmierzyłem go z dezaprobatą wzrokiem, po czym udałem wielkie zdziwienie.
- Och, Cornelius. Nie poznałem cię, dawno się nie widzieliśmy! – skrzywił się subtelnie najwyraźniej dostrzegając nutę ironii wypływającą z moich słów. I słusznie, gdyż o to mi chodziło. Niech wie, że mam do niego żal, jednak ja nie planowałem pokazać mu tego jednoznacznie. Musi się domyślać i to naprawdę sporo, skoro już i tak mi podpadł.
- Jesteś na mnie zły? – zapytał głupio. Oczywiście, że byłem zły! Czy musiał pytać?!
- Oszalałeś? Dlaczego miałbym? – wzruszyłem ramionami i zadbałem by moja mina była całkowicie obojętna. – Najpierw przychodziłeś po seks kilka razy w tygodniu, później unikałeś mnie przez miesiąc, a teraz znowu czegoś chcesz, więc przychodzisz do mnie z tym głupkowatym uśmieszkiem na twarzy. Nie mam, o co się złościć. – wyrwałem rękę z jego uścisku. – Z łaski swojej odczep się, mam sporo na głowie.
Prychnął i kiedy chciałem odejść jego palce werżnęły się w moje ramię. Patrzył na mnie poważnie, jakby był wściekły, a nagle uśmiechnął się lekceważąco. Miałem ochotę wbić mu w czoło różdżkę, by, jako jednorożec nauczył się czegoś o ludziach. Samolubny osioł!
- Gniewasz się na mnie. – stwierdził wyraźnie zadowolony. – Pościłeś przez cały miesiąc beze mnie. – szeptał to mówiąc przez zęby, jakby chciał wsączyć tym we mnie cały swój jad. – Zostawiłem cię bez zaspokojenia i to tak bardzo ci przeszkadza. Masz na to ochotę. – moje oczy rozjarzyły się z wściekłości.
- Nic nie wiesz! – syknąłem. – Myślisz, że czekałem na ciebie przez ten miesiąc? – roześmiałem się głośno. – Za kogo ty mnie masz? Miałem nie jednego i byli o wiele lepsi od ciebie. – kłamałem. Nie miałem nikogo poza nim. Moje ciało miało ochotę na coś ostrego, na tamte intymne orgie, którymi zaspokajaliśmy się przez tak długi czas zanim mnie nie wystawił. Każdy na moim miejscu byłby zdenerwowany, a on uśmiechał się tak niesamowicie wrednie. Chciałem zrobić mu krzywdę!
Przysunął się bliżej mnie, jego usta były tak blisko, a on posłał mi jeden ze swoich najbardziej znienawidzonych przeze mnie uśmiechów.
- Powiem ci coś ciekawego o tym miesiącu bez ciebie. – zacisnąłem mocno pięści i odpowiadałem wyzywającym spojrzeniem na jego pełne satysfakcji podsumowującej te słowa. Brzmiał tak jakby za chwilę miał wymienić mi wszystkich, których miał w łóżku przez ten czas i nawet nie chciałem tego słuchać. On jednak postąpił krok bliżej, jego udo przywarło do mojego krocza, ciepłe powietrze muskało ucho. Wymruczał mi w nie zmysłowo, ale ciągle z wyraźną zimną satysfakcją. – Cały ten miesiąc, kiedy ty pościłeś ja robiłem to samo. – przygryzł moją muszelkę. – Myślisz, że wystarczyłaby mi chwila, niewielki seks? – jego noga zaczęła delikatnie się poruszać, a głos hipnotyzował. – Wyobraź sobie, jaki jestem głodny o tym czasie. Chcę żebyś mnie brał, a później to ja posiądę ciebie. Odlecimy. – flirtował ze mną, a ja nie potrafiłem już się opierać. Moje ciało stało się niekomfortowo napięte w każdym miejscu, a w szczególności krocze, miejsce, które Cornel rozpieszczał subtelnie.
- Zdecydowanie nie dojdziemy do pokoi. – chłopak złapał mnie delikatniej za dłoń i pociągnął do sali eliksirów. Otworzył ją zaklęciem bez najmniejszego problemu. Profesor był tak przejęty innymi sprawami, że zostawił klasę niemal bez ochrony. Cornelius zamknął drzwi używając zaklęcia i usiadł od razu na biurku. Jego ciało również było spragnione, podniecone i gotowe. Uśmiechał się przebiegle pokazując, że mam do niego podejść. Na szybkiego spiął włosy wysoko by mu nie przeszkadzały. Sięgnąłem do jego spodni, jednak odtrącił moje ręce.
- Ustami, kochanie. Zapomnij o dłoniach, masz mnie rozebrać zębami.
Prychnąłem, ale pochylając się zrobiłem to. Byłem podniecony, widziałem jak jego erekcja wypycha spodnie, a jednak mimo to musiałem znaleźć w sobie na tyle sił, by uporać się z materiałem zagradzającym mi drogę do jego ciała. Zupełnie niespodziewanie zapomniałem o tym miesiącu czekania, o tym jak niesamowicie byłem wściekły. Mogłem myśleć tylko o przyjemności, jaka mnie czeka za kilka chwil.
Pozbyłem się jeansów chłopaka, jego bielizny, podwinąłem koszulkę do góry odsłaniając kuszący, jasny brzuch. Wejście Corneliusa było gotowe do działania. Wilgotne, lśniące od środków, jakie w nie zaaplikował by nie bawić się w grę wstępną. Przez moje ciało przeszedł dreszcz jeszcze większej podniety, a on przymknął oczy, czekał.
- Nie dam ci tego. – teraz to na moich ustach pojawił się wyraz skrajnego zadowolenia. – Nie dostaniesz niczego tak łatwo. – był zdziwiony, nieprzytomny z podniety nagle zmagał się ze smutną prawdą. Podobała mi się jego twarz, kiedy wydawał się zagubiony w swoim pożądaniu. – Musisz ładnie poprosić, jeśli czegoś chcesz. Językiem. – sprostowałem, a w jego oczach rozbłysła pasja. Zsunął się z biurka na ziemię, uklęknął i rozpiął moje spodnie. Zsunął je do samych kolan zanim nie zabrał się za zachłanne lizanie. Jego język dobrze wiedział, co i gdzie ma robić. Uwielbiałem te zabiegi. Palce chłopaka ściskały i masowały moje jądra, wargi pieściły czubek penisa. To było doprawdy fantastyczne. Zatracałem się w tym z każdą chwilą i musiałem odepchnąć gwałtownie Corneliusa by nie przesadził z pieszczotami. Wiedział, co to oznacza. Wskoczył na biurko i eksponując się zachęcał mnie do szybkiej akcji.
Przykładając członek do jego wejścia czułem, że rozszerza się bez najmniejszych oporów. Czekało na mnie. Mocnym pchnięciem sięgnąłem najgłębszych miejsc w jego wnętrzu. Odchyliłem głowę do tyłu, a on krzyknął z rozkoszy i wygiął się w łuk.
- Chcesz zaalarmować cały zamek?! – skarciłem go, gdy moje biodra same poruszały się pragnąc jak najwięcej.
- Nic nie poradzę, chcę ostrej jazdy a to wiąże się z konsekwencjami. – mruczał dokładając wszelkich starań by rozkosz rozkwitała z każdą nową chwilą. Musiałem jednak zadbać o to by nikt nie zjawił się w sali, nie zastał nas w trakcie. Z trudem mogłem jednak powstrzymywać kipiące pragnienie. Wygiąłem się starając sięgnąć różdżki w kieszeni spodni. Cor syczał, że mam się uspokoić i starać, nie miałem jednak ochoty by go słuchać. Wysunąłem się z niego niemal całkiem i wtedy dosięgając różdżki rzuciłem zaklęcia wyciszające. Pozbyłem się zbędnego w tej chwili kawałka magicznego drewna. Cor objął mnie mocno ramionami i pocałował. Jego usta miażdżyły moje, język boleśnie wpijał się we wnętrze moich warg. To było niemożliwie przyjemne. Gorąco rozeszło się po moim ciele z jeszcze większą intensywnością, zaś chłopak jakby wiedząc o tym odsunął się. Sięgając do szuflady wyjął z niej mały flakonik.
- To Felix Felicis, co ty chcesz... – jego uśmiech nie zwiastował nic dobrego. Widziałem jak zębami pozbył się koreczka i przytulił do mnie mocno. Nie odpowiedział na niezadane do końca pytanie, którego mógł się przecież domyślić. Poczułem jak coś wślizguje się w moje wejście. Wygiąłem się zdziwiony wbijając mocniej w ciało Corneliusa, chłodna, łaskocząca wilgoć wypełniła mnie. Przecież on...
- Aplikuję ci płynne szczęście w najlepszy możliwy sposób. – jego palec wsunął się do środka zamiast niewielkiej buteleczki, Cor poruszał nim sprawnie, a ja czując to, słysząc jego słowa pchnąłem biodrami gwałtownie i z głośnym stęknięciem wytrysnąłem w niego. Moje mięśnie zacisnęły się na drażniącym mnie palcu, mocno uderzyłem w czuły punkcik w ciele chłopaka, który krzyknął zadowolony z bólu i rozkoszy. Czułem się dziwnie, ze świadomością, że tak cenny eliksir właśnie znajduje się w moim wejściu, że stanowi środek uprzyjemniający tarcie.

5 komentarzy:

  1. Mmm... Jak miło poczytać sobie o tej parze..Tym bardziej, że dawno nic o nich nie było xDJak zwykle... doskonale ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po raz kolejny czytasz w moich myślach xD Wyposzczony Cornelius, to doskonałe pragnienie i drapieżność, upchnięte w małej buteleczce. Gotowe do działania, wybuchu, eksplozji. Cor pościł? Albo mu coś się z główką stało, albo chciał protestować, czy wytrzyma bez Erica i sprawdzić, czy są lepsi, albo... zauważył u siebie pewne symptomy, który, niczym hormony, zaczynają mocniej się wydzielać w pewnym sytuacjach.. tutaj na przykład związane z niedzielnym świętem xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Krótko m~mówiąc to jest to co tygryski lubią najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mm^^ świetne:D będę zaglądać częściej xD[spiky-r]

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, ciekawe co robił Cor przez ten miesiąc, Erick czuje się że ten go wystawił...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń