niedziela, 14 lutego 2010

Kartka z pamiętnika LXIII - Cornelius Lowitt

Felix Felicis – szczerze powiedziawszy z początku nie planowałem tak umilać Eric’owi naszej zabawy, kiedy jednak wyobraziłem sobie jak wlewam to w niego, jak eliksir zaczyna działać, byłem już pewien, że tak właśnie ma być. Mięśnie, które zaciskały się na moim palcu musiały odczuwać niemałą przyjemność. Podobno ‘ta’ droga była najlepszą do aplikowania wszelkiego rodzaju środków, więc czyż nie miało nam być wspaniale? Po miesiącu, przez który trzymałem chłopaka daleko wiedziałem dobrze, czego mu potrzeba, a to oznaczało, że jego Płynne Szczęście zadziała także na mnie.
Ostrożnie odsunąłem go od siebie, by mój palec nie wyślizgnął się z jego dziurki. Oj, to byłaby niesamowicie wielka strata. Ukąsiłem go po ucho, possałem płatek.
- Ustaw się tak bym miał do ciebie dostęp, a ty w tym czasie zajmij się moim „panem szczęśliwym”. – ruchem głowy wskazałem na swoje krocze. Ono zdecydowanie wymagało zainteresowanie ust Eric’a. Rumiany z podniecenia chłopak z największą rozkoszą wydawał się wykonywać każde polecenie. Pochylił się koło biurka udostępniając mi całkowicie swój tyłeczek. Poczułem, jak jego delikatne palce zaczynają bawić się moim członkiem. To było doprawdy niesamowite uczucie. Masował mi go, podszczypywał i by ukoić nieznośny ból tych pieszczot wziął do ust. Wydawał się dodatkowo bardziej pobudzony, a moje palce głębiej wniknęły w jego wejście.
Niemal odpłynąłem czując jak sunie wargami w górę, jak opada w dół masując językiem nabrzmiałe żyły. Moja dłoń poruszała się w tym samym tempie rozpieszczając, rozciągając jego tyłeczek. Kiedy myślałem o tym teraz, zupełnie nie wiedziałem, po co był mi tym miesiąc postu. Czułem jak pożądanie rozrywa mnie, a równocześnie pragnie zostać całkowicie zaspokojone. Miałem ochotę na ostry seks, a jednak musiałem jak najdłużej bawi się z chłopakiem, by moje ciało poczuło pełną satysfakcję.
Eric zaczął kąsać moje jądra, opuszkiem masował dziurkę na końcu penisa. Zdecydowanie nie mogłem już dłużej czekać. Pragnąłem go już teraz!
- Właź na biurko! – rozkazałem, a on z ociąganiem odsunął się od mojego krocza, zamruczał przeciągle, oblizał się. Zdjął zupełnie spodnie i naprawdę szybko znalazł się na blacie, nade mną. Złapałem go mocno za pośladki, a on wygiął się, gdy wbijałem w nie palce. Rozsunąłem je drażniąc dziurkę, zaś chłopak ujął w dłoń mój członek. Naprowadził go na siebie i usiadł gwałtownie pochłaniając go całego. Był nieobecny, pogrążony w przyjemnościach, a ten zdecydowany ruch sprawił, że obaj z jękiem kontemplowaliśmy tak cudowne połączenie.
Zaraz potem nastąpiły pewne ruchy. Eric unosił się i opadał, a ja wypychałem w górę biodra by sięgnąć głębiej w jego ciało, by uraczyć swoim zainteresowaniem jego magiczny punkcik. Użyczyłem mu swoich dłoni, by podpierając się na nich mógł bez większych przeszkód ujeżdżać mnie. Jęczał i wzdychał podniecająco. Felix Felicis musiało zacząć działać, widziałem to w jego przymglonych oczach. Usiadłem gwałtownie całując go mocno.
Pamiętałem jeszcze chwile, kiedy mnie irytował, kiedy nie mogłem pozwolić sobie na przegraną z nim. Wtedy nagle zapragnąłem go posiąść, pokazać, na co mnie stać. Niespodziewanie z wroga stał się obiektem moich erotycznych fantazji. Był idealnym męczennikiem. Jęczał głośno, że nie chce, a jednak jego ciało mówiło coś zupełnie innego, moje zachcianki pobudzały go tak jak teraz sam seks.
- Zejdź ze mnie. Chcę cię mieć przed biurkiem. – syknąłem mu w ucho. – Będziesz moim profesorem, a ja twoim niegrzecznym uczniem. – musiałem zmusić go by przestał podskakiwać na moim ciele, ale jego twarz wyrażała głębokie zadowolenie z takiego obrotu spraw.
Chłopak rozsunął szeroko nogi, oparł się o blat jakby naprawdę był do tego zmuszany i wygiął plecy w łuk nie mogąc doczekać się chwili, kiedy znowu będę w nim. Wyglądał zniewalająco i gdybym rzeczywiście miał być jego uczniem brałbym go przed zajęciami i po nich, byleby tylko widzieć tę jego wspaniałą minę biednego, gwałconego mężczyzny.
- Jęcz, mów do mnie. – kolejny rozkaz z mojej strony i wtedy wbiłem się gwałtownie w to wspaniałe ciało. Chłopak krzyknął cicho, złapał się mocniej biurka. Ująłem w dłoń jego na nowo pobudzony członek. Twardniał dodatkowo z każdym pchnięciem i był niemożliwie nabrzmiały, gdy usłyszał swoje własne słowa:
- N... Nie! Jeśli... ktoś wejdzie... Nie wolno! Ach! – miał doprawdy seksowny głos. Żałowałem, że nie był starszy, że mnie nie uczył, chociaż to pragnienie wypływało niewątpliwie z pozycji, w jakiej się znajdowaliśmy.
- Nikt nie wiedzie, profesorze. – wysyczałem przez zęby. Eric zaczął ociekać na moje palce. To było bardzo ciekawe odkrycie skoro samo tylko brzmienie mojego głosu potrafiło doprowadzić go do takiego stanu. – Rozumiem, że właśnie zaliczam jutrzejszy test? – zmuszałem go do mówienia.
- N... Nie! – i kolejne namiętne westchnienie, kiedy uderzyłem w prostatę.
- Nie zaliczę? Och, jaki pan profesor jest pożądliwy. – kpiłem. – Ten jeden raz to za mało by dostać pozytywną ocenę? Więc będę to robił całą noc. – ponownie trafiłem w magiczne miejsce w ciele chłopaka.
- Tak, tak! – uległ całkowicie, chyba nawet nie wiedząc, co mówi.  Chciałem osiągnąć szczyt, chciałem odnaleźć zaspokojenie, chociaż nie planowałem poprzestawać tylko na tym jednym razie. Mój pokój był pusty, przygotowany na to by Eric przyszedł i oddał mi się całkowicie.
Przymknąłem oczy wsłuchując się w jego namiętne jęki. Sam nie wiedział, czego chce był zmęczony i spocony. Jego ciało płonęło podobnie jak moje. Obsypałem jego prostatę pocałunkami mojego członka. Kochanek wił się i krzyczał, chyba cudem był nadal przytomny. Jego ciało poddawało się mojej woli, drżało. Penis, którego trzymałem w dłoni nie potrzebował jej ruchów by wytrysnąć. Chłopak opadł na blat, jego mięśnie były ciasno zaciśnięte. Odwrócił głowę w tył spoglądając na mnie w miarę swoich możliwości. Ten niemożliwie podniecający wzrok sprawił, że sam wypełniłem go swoim nasieniem, nie mogąc się powstrzymać. Zanim oprzytomniałem już było po wszystkim. Mogłem tylko przeć się o jego plecy i całować kark.
- Jesteś zboczony. – syknął do mnie zachrypnięty, sapiąc głośno.
- Tak, jestem. – zgodziłem się, a moje usta wygięły się w zadowolonym uśmiechu. – Tylko ciekawe, dlaczego tak cię to kręci, panie idealny? – nagle wpadłem na perfidny pomysł. – Żal by moje soczki wypłynęły z ciebie razem z eliksirem. – chłopak drgnął najwyraźniej wyczuwając jak wiele ironii było w moim głosie.
Wysunąłem się z niego, ale zamknąłem jego ciało palcem. Pochyliłem się zabierając z podłogi koreczek, który wcześniej zamykał buteleczkę z Płynnym Szczęściem. Oblizałem ją, by nie była brudna, jak matka oczyszcza smoczek dziecka i wepchnąłem go do połowy w dziurkę Eric’a.
- Co Ty...?! – sięgnął ręką w tył, ale odtrąciłem mu ją pospiesznie.
- Ma tak zostać. – rozkazałem, uwielbiałem to robić. – Pozwolę ci wyjąc korek dopiero w pokoju, kiedy będę miał zamiar posiąść cię po raz kolejny. Do tego czasu zabraniam ci uronić chociażby jednej kropli tego, co w ciebie zaaplikowałem.
Chłopak zaczerwienił się nawet na karku. Zdecydowanie przesadziłem i byłem z tego powodu niebywale szczęśliwy. Tego było mi trzeba, o to mi chodziło.
- Moje Felix Felicis jest o niebo lepsze, nie sądzisz? – zacząłem się ubierać i szybko sprzątać po tym pierwszym etapie naszej zabawy. Slughorn może i był nierozgarnięty, ale nie całkowicie głupi. Wszystko musiało być jak wcześniej, a eliksirem bynajmniej nie musiałem się martwić. Uzna, że gdzieś go posiał i szybko o tym zapomni. Byłem zadowolony z siebie. Sam zabrałem się za ubieranie kochanka. Wymęczyłem go trochę i nie mogłem dopuścić, by przez przypadek wypchnął z siebie koreczek. To byłoby niewybaczalne.
Jego twarz cały czas przypominała mi o tym jak bardzo niekomfortowy jest jego stan. Wydawał się wręcz nieprzyzwoicie tym zasmucony, a przecież widziałem po nim, że ma na to ochotę, że uwielbia moją perwersję i dlatego czekał cały ten miesiąc, dlatego się złościł.
Wyszliśmy na korytarz zamykając drzwi równie nieporadnie, jak wcześniej zrobił to profesor. Zapach naszej orgii musiał się ulotnić, a byle jak rzucone zaklęcie było wręcz idealnym rozwiązaniem.
Zaprosiłem Eric’a do mojego dormitorium obiecując mu rozkosze jeszcze większe niż poprzednia, a on ofukał mnie i stwierdził, że przecież musi pozbyć się koreczka. Zdecydowanie chciał ode mnie więcej.

7 komentarzy:

  1. Mrrrrauu. Vexy lubic. Dobrze że to Slughorn a nie Snape ^ ^ ale to dopiero za pare lat Jesteś wielka

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja lubię tą parkę xD Oboje zboczeni, jeden lepszy od drugiego xD Ale żeby aż tak? Oj Cor, Cor, niewyżyty. To się nazywa nałóg, ale że miesiąc wytrzymał... XD Ciekawi mnie, czy kiedykolwiek powiedzą sobie słowa "Kocham Cię" w sposób taki... no oficjalny, poważny xD

    OdpowiedzUsuń
  3. ksenia666@op.pl15 lutego 2010 15:41

    U mnie nowy rozdział ;PAkemi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam ich!!! Są, jakby to powiedzieć, eee... orginalni! ( czytaj " zboczeni") Mi się podoba * skacze z entuzjazmem* !

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie, moja ulubiona para. Wcześniej miałam opory przed czytaniem yaoi związanego z HP. Na szczęście wcześniej, bo teraz się uzależniłam. Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam perwersje Cornela xD jest z niego wielki zboczuch, który działa na moje zmysły xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, z Corneliusa to wielki perwers, bardzo miło się czyta o nich...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń