środa, 10 lutego 2010

Zabawa

Syriusz był naprawdę zdeterminowany i walczył dzielnie o stolik dla nas. Szczerze powiedziawszy mieliśmy wielkie szczęście, ponieważ kiedy my zjawiliśmy się w Herbaciarni jakaś para właśnie ją opuszczała. Zajęliśmy jej miejsce bardzo blisko okna. Nie przeszkadzało mi to specjalnie. Byłem zadowolony, że siedząc w tym przytulnym miejscu mogłem także oglądać topniejący za oknem śnieg.
Syri zamówił specjalnie dla mnie wyśmienite ciasta. Sam wybrał kilka i pozwolił bym sam dołożył do listy jeszcze kolejne. Obawiałem się, że nie zdołam wyjść ze tego sklepiku, jeśli zjem wszystko, co zamówiliśmy. Kruczowłosy chciał wyłącznie herbatę, więc cała reszta była już moim małym słodkim rajem.
Pod stolikiem Syriusz trzymał moją rękę, gładził ją kciukiem, bawił się nią i czułem, iż rozpieszcza mnie tymi z pozoru mało znaczącymi gestami. Nie puścił mnie nawet, kiedy przyniesiono moje pięć kawałków ciasta. Oczy mi rozbłysły na ich widok. Były zachwycające, wspaniale ozdobione, pachniały rozkoszną słodkością i czułem swędzenie w ustach, ślina zaczęła się w nich zbierać. Naprawdę miałem ochotę na te wszystkie delicje.
- Jedz, jedz. – zachęcił mnie chłopak z uśmiechem obserwując moje reakcje. Zawstydziłem się przez to. Zazwyczaj potrafiłem zachowywać się zwyczajnie, jednak dziś miałem niebanalną ochotę na takie małe cudeńka. Zawsze miałem słabość do słodyczy, a zwłaszcza w dniach przemiany. Moja słabość do łakoci zaczęła się właśnie od czekolady, która pomagała mi zregenerować siły po pełni.
Nie czekałem dłużej. Chociaż miałem dostępną tylko jedną rękę, to porwałem za łyżeczkę i zabrałem się z największą rozkoszą za pierwsze ciasto. Miało w środku czekoladową polewę. Byłem nim zachwycony, jak wszystkim tego dnia. Sam siebie nie poznawałem. Było mi głupio, że naciągam Syriusza na te wszystkie wydatki. Oczywiście, dobrze było mieć bogatego chłopaka, jednak było to niemożliwie krępujące. Musiałem mu się jakoś za to później odwdzięczyć i chociaż nic nie przychodziło mi do głowy wiedziałem, że w końcu będę musiał wysilić się na tyle, by jakaś myśl okazała się wystarczająco kusząca i zrehabilitowała kruczowłosemu to jak wiele musi na mnie wydawać.
Rozejrzałem się szybko po wnętrzu herbaciarni. Każdy był zajęty sobą i nie specjalnie interesował się kimś innym. Ośmieliło mnie to znacznie.
- Syriuszu, spróbuj. – wystawiłem w kierunku chłopaka nad stołem łyżeczkę z najlepszym kawałkiem ciasta i uśmiechnąłem się zmieszany. Pomysł z karmieniem chyba niesamowicie mu się spodobał, ponieważ jego usta momentalnie wygięły się w szeroki łuk.
- Jesteś taki niegrzeczny, Remi. – rzucił figlarnie i nachylił się biorąc do ust słodką porcję. Przymrużył oczy i zamruczał cicho. – Mm... Pychota, ale jestem pewny, że lepiej smakowałoby mi z twoich ust.
Prychnąłem lekko rumiany na twarzy i wpatrywałem się w ostatnie ciacho, jakie mi zostało. Od razu przeszedłem do delektowania się nim. To pomogło mi zapomnieć o chwilowym wstydzie i samym Syriuszu. Z herbatą uporałem się w zaskakującym tempie. Po tylu łakociach jej smak był dziwny, jednak nadal bardzo mi smakowała. Byłem pełny i czułem, że ruch sprawiać mi będzie trudność, jednak całe moje usta pełne były słodkiego smaku.
Popatrzyłem zadowolony przez okno. Czułem się tak jakbym był tym słońcem, które rozsyłało ciepło i światło do wszystkich zakątków świata, chociaż ja raczej emanowałem łakociami, które właśnie zjadłem.
W samym dole okna dostrzegłem wpatrzone we mnie trzy pary oczu, zaciekawione spojrzenia i bujne czupryny. Trzy gnomy kucały w śniegu i podglądały mnie i Syriusza. Popatrzyłem na Syriusza, który zaraz podążył za moim wzrokiem skupiając go na podglądających nas przyjaciołach.
- Ja ich zaraz zabiję. – syknął wściekle. Potter pomachał do nas niewinnie, jakbyśmy spotkali się w takich okolicznościach zupełnie przypadkowo.
- Nie, Syriuszu. Zapłać rachunek i pójdziemy na mały spacer w stronę zamku. – zaproponowałem, a ten ponownie szeroko uśmiechnięty skinął głową i odszedł w stronę właścicielki Herbaciarni, pani Puddifoot.
Skorzystałem z okazji i rzuciłem ciekawskim przyjaciołom mordercze spojrzenie. Chyba nie miałem do tej pory okazji im go pokazywać, jednak teraz nadarzyła się idealna okazja. Uniosłem subtelnie bok wargi odsłaniając kieł, zmarszczyłem czoło, zwęziłem oczy i obrzuciłem ich naprawdę chłodnym spojrzeniem. Wydawali się zdziwieni. Od tej strony chyba póki, co mnie nie znali, więc nadchodziła pora, by wiedzieli, że czasami jestem niedobrym Remusem.
Kruczowłosy wrócił akurat w chwili, kiedy odwróciłem głowę od okna. Był zaskoczony nie widząc nikogo przy oknie, ale nie chciałem zdradzać mu sekretu, w jaki sposób to osiągnąłem. W ogóle nie musiał wiedzieć, iż przyłożyłem do tego rękę.
Ubraliśmy się i wyszliśmy na zewnątrz. Znowu otulił nas chłód i rozgrzewające promienie. Żałowałem, że nie mogę złapać ciasno dłoni Blacka. Moja ręka wydawała się taka osamotniona ukryta w kieszeni. Syri chyba czytał w moich myślach.
- Bycie chłopakiem jednak jest ciężkie. – rzucił zamyślony. – Dziewczyny mogą robić, co chcą i zawsze wydaje się to wiązać z przyjaźnią, a z nami jest już całkowicie inaczej. Nie mogę cię przytulić, ani pocałować. – westchnął ciężko. – Ale zaczekaj chwilę, jest coś, co mogę zrobić. – poklepał mnie po ramieniu i odbiegł kawałek. Zobaczyłem, że nabiera śniegu w ręce i nagle jedna kulka rozbiła się o moją kurtkę. Black właśnie zaczął małą wojnę na śnieżki, a ja nie planowałem łatwo pozwolić się osaczyć. Schylając się ulepiłem niezgrabną kulkę i wymierzyłem rzucając nią prosto w udo chłopaka. Byłem niewątpliwie zadowolony z tego, że moje wilcze zdolności dawały mi w takiej sytuacji znaczną przewagę. Kruczowłosy nie podzielał mojej radości płynącej z tego, jednak nie pozostawał mi dłużny. Unikałem większej części jego ataków uśmiechając się do niego może trochę nazbyt irytująco. Biedny Syri był w gorszej sytuacji i jego kurtka szybko zapełniła się białymi śladami. Śnieg naprawdę dobrze się lepił, a kulki były całkiem wytrzymałe.
Krzycząc, że to niesprawiedliwe i to ja powinienem więcej obrywać, podbiegł do mnie mając w ręce garść śniegu i naprószył mi nim na głowę. Jego ramię objęło mnie, a Black korzystając z okazji przyłożył swoje ciepłe usta do mojego policzka. Czułem jak różne są ich temperatury i to sprawiło, że dreszcze przebiegły po całym moim ciele.
- Wygrałem, bo skradłem ci buziaka. – powiedział dumny z siebie. – Nie musiałeś znać zasad gry, ważne, że ja je znałem. – otrzepał się ze śniegu i złapał mnie za rękę. Rozejrzał jeszcze dookoła i pociągnął za sobą.
Sam szybko rzuciłem okiem na otoczenie. W pobliżu nie było nikogo, kto mógłby nas widzieć, chociaż... Palce Syriusza splotły się z moimi niesamowicie ciasno, już czułem ciepło, jakie przez nie przepływało. Czułem, że jestem czerwony. Chyba zdążyłem odzwyczaić się od tych małych przyjemności przez czas świąt.
- Uważasz, że to dobry pomysł? – mruknąłem pod nosem patrząc na topniejący śnieg. – Chłopcy nadal nas śledzą. Peter musiałby wciągnąć brzuch żeby nie wystawał zza drzewa. – lekko skinąłem głową we właściwym kierunku. Niestety Trzech chłopaków nie mogło pomieścić się za jednym drzewkiem, a już z pewnością nie niski, lekko pulchny Pettigrew. Byłem pewny, iż chodzenie za nami było pomysłem Pottera, ale bawiło mnie to i przyznawałem, że naprawdę mi się to podobało.
- Nie zwracaj na nich uwagi, niech myślą, że się im udało. Z resztą wiesz, jaką nam James zrobi wojnę, kiedy mu powiem, że zdradził ich jego długi nochal, który mógłby uchodzić za gałąź gdyby nie intensywnie czerwony kolor? – Syri roześmiał się i wiedziałem już, iż planuje to powiedzieć okularnikowi. On zdecydowanie nie był w stanie odpuścić sobie chwili zgryźliwych uwag wymienianych między nim, a Potterem. Poniekąd właśnie za to uwielbiałem ich wszystkich. Za te czułości przekazywane sobie w całej masie kąśliwych żartów, za przywiązanie odznaczające się nadmierną uciążliwością. Byliśmy doprawdy dziwną grupą, to nie ulegało wątpliwości, jednak wiedziałem, że zawsze mogę na nich liczyć i przetrwamy każdą kłótnię, jak bardzo nie byłaby ona poważna, chociaż miałem nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli tego sprawdzać.
Trzymając się z Syriuszem za ręce ruszyliśmy naprawdę bardzo powoli w stronę zamku. Nie tyle by dokuczyć przyjaciołom, co dla samych siebie, by jak najdłużej być razem w takiej właśnie formie.


  

4 komentarze:

  1. Mmm, narysowane w Wigilię ;PRemusowe pieszczoty są chyba najlepszą nagrodą za to wykosztowywanie się. Chłopaki jak zawsze, na tropie jakiegoś ciekawego tematu xD A te kąśliwe uwagi... Po tym idzie poznać prawdziwych przyjaciół xD Że wybaczają sobie takie coś.. ba! Nawet się nie przejmują, bo wiedzą, że to nie jest na serio ;)Kiedy będzie kartka z pamiętnika? XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak. Nie dokuczaliby swoim kolegom. Szczególnie jeśli ci ich śledzą. *ironia*. A obrazek śliczny. Aż sie chce święta i żeby było wolne... Ech. Brutalna rzeczywistośc.

    OdpowiedzUsuń
  3. fajne :* Czekam na następną i w między czasie zapraszam na www.przygody-zabawy-klopoty.blog.onet.pl jedynie prolog ale będzie już niedługo następna nocia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, Remi pokazał że czasami jest zlym Remim, a Syriusz zrekompensował się tymi ciastkami, trójka podglądaczy ich trochę  zdenerwowała, a jak wcześniej przeszkadzali to było dobrze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń