niedziela, 21 lutego 2010

Ktoś jednak wie...

18 stycznia
Mimo niedawnej odwilży i ciepła śnieg znowu zaczął padać. Chmury zasłoniły niebo. Nie były to wielkie, ciężkie obłoki, a jedynie niepewne smugi, z których jednak prószyły maleńkie śnieżynki i topniały szybko, przez co wszędzie było pełno wody, trawa unosiła się w wielkich kałużach, a całe błonia były jednym wielkim bagnem błota i nie stopniałego jeszcze śniegu. Żałowałem tylko, iż zajęcia astronomii nie będą opierały się na praktycznej nauce, a jedynie na teorii. Zdecydowanie lubiłem uczyć się czegoś nowego patrząc w niebo, nie zaś na mapę przed sobą, gdzie gwiazdy były gwiazdami wyłącznie z nazwy. Mimo wszystko byłem bardzo ciekaw, co takiego przygotował dla nas tajemniczy i nieznany nam dotąd z wyglądu nauczyciel. Prawdę powiedziawszy w dalszym ciągu wiele osób przychodząc na zajęcia miało nadzieję, iż w końcu zobaczą twarz, którą będą mogli przypisać do tego niesamowitego głosu, którym zachwycałem się za każdym razem na nowo.
Nie z małą trudnością dostaliśmy się na szczyt wieży astronomicznej. Nie ważne jak wiele razy musiałem pokonywać tę drogę, nadal miałem zadyszkę będąc na szczycie, a wiele osób sapało i dyszało starając się złapać powietrze. Nawet nie chciałem wiedzieć, co by się działo gdybym nie miał w sobie zmutowanych wilczych genów. Zapewne już w połowie drogi Syriusz byłby zmuszony ciągnąć mnie za sobą, tak jak teraz wciągaliśmy na górę Petera. Dostanie się na szczyt było niemałym osiągnięciem i ogromną ulgą.
Chociaż spodziewałem się wieczornego chłodu było tu całkiem ciepło, śnieg wcale nie padał i temperatura był doprawdy idealna. Chociaż znajdowaliśmy się niezmiennie pod gołym niebem ktoś musiał rzucić jakieś zaklęcie by uchronić nas przed trudami zimowych nocy i kiepskiej pogody. Byłem pewien, że maczał w tym ręce nauczyciel astronomii, jednak nie zmieniało to niczego. Nadal był jedną wielką niewiadomą.
Pociągnąłem nosem czując nieznany mi dotąd zapach i kiedy odwróciłem się chcąc poszukać jego źródła dowiedziałem się, czym był. Przy wejściu, za drzwiami siedziało dwóch chłopaków. To, co czułem musiało być ostrym zapachem ich perfum mieszających się ze sobą. Jednego z nich chyba nawet kojarzyłem. O ile dobrze pamiętałem spotkałem go jakiś czas temu pod wierzą. Naturalnie mogło mi się wydawać, a jednak jego twarz zdawała mi się znajoma. Ciemne włosy, krótko ścięte odsłaniały czoło, lekko zaokrąglały jego twarz, a ciemne oczy wydawały się wielkie i pełne ciepła. Jak gorąca czekolada, w którą można się było zanurzyć. Był wyższy od towarzysza, widziałem to, mimo iż siedzieli. Różnica między ich kolanami, które podkulali wynosiła może z pięć centymetrów. Drugi chłopak, ten, którego nigdy nie widziałem na oczy, lub po prostu nie kojarzyłem był blondynem. Wydawał się poważny, miał w sobie coś majestatycznego. Jego niebieskie oczy były niesamowite, w kształcie migdałów, pełne życia, uważnie śledziły wszystko, co działo się wokół. Byłem ciekaw, co mogli tam robić, ale uznałem to za nieistotne, jako że nikt inny nie zwrócił na nich szczególnej uwagi.
Nad nami przeleciały dwa świetliste motyle, zawisły nad dwoma nieznajomymi i nagle ich skrzydełka urosły znacznie. Śliczne magiczne owady uderzyły skrzydłami w głowy gości z dosyć dużą siłą.
- Powiedziałem, że nie chcę was tu dzisiaj widzieć? – głos z nikąd, przeciągający końcówki słów, wibrujący przy końcu zdania. Nauczyciel astronomii zwracał się właśnie do tej dwójki, która podniosła się do siadu masując głowy.
- Mamy coś do załatwienia z panem! – ciemnowłosy chłopak rzucił te słowa w ciemność.
- Ostrzegaliśmy, że przyjdziemy. – odezwał się drugi, ale obaj zostali już zignorowani na kilka chwil.
- Wyjdźcie stąd i poczekajcie na schodach! – tym razem był to ostry rozkaz, a jednak na twarzach tamtej dwójki pojawiły się wyraźne uśmiechy. Oddalili się zamykając za sobą drzwi. Teraz każdy szeptał między sobą chcąc wiedzieć, czy to możliwe by tamci chłopcy znali nauczyciela na tyle dobrze by wiedzieć jak wygląda. Wątpiłem, by ktokolwiek był w stanie skupić się teraz na zajęciach. – Uspokójcie się! – kolejny ostry nakaz. – Przez najbliższe trzy tygodnie będziecie pracować w grupach dwuosobowych. Znacie już niebo i konstelacje na tyle, by przy pomocy mapy móc je nazwać, lub znaleźć. Chcę byście stworzyli wierszyki, bajki, piosenki, co tylko chcecie, tak byście zapamiętali nazwy i położenie gwiazdozbiorów na pamięć. Szczerze powiedziawszy nie ważne, co to będzie, byleby tylko pomogło zarówno wam, jak i innym w rozeznaniu się na niebie bez pomocy map. Każdemu z was przydzielony zostanie inny rejon nieba. Aby było sprawiedliwie wylosujcie sobie swoją część z map, które znajdziecie na stoliku.
Syriusz złapał mnie mocno za rękę, co znaczyło, że właśnie znalazłem sobie swoją parę do zadania. W niektórych przypadkach słyszałem chichot osób rozbawionych takim zadaniem na najbliższy czas, a jednak było niezaprzeczalnie bardzo sensowne.
- Dobierzcie się w pary i losujcie karty. – kolejny motylek wystrzelił ponad nami z ciemności i usiadł na stoliku przy złożonych w szklanej kuli kartkach. Z boku rozległy się kroki, a uwaga wszystkich skupiła się na postaci w ciemnym płaszczu z kapturem na głowie, która nagle zniknęła, a jej miejsce zajął motyl. W panującym w tamtym miejscu mroku nie mogłem dostrzec go dokładnie. Wiedziałem tylko, że w przeciwieństwie do świetlistych wytworów, jakimi się posługiwał, ten motyl był jak najbardziej prawdziwy. Stworzenie wyfrunęło przez szparę między framugą, a drzwiami, które zamknęły się za nim całkowicie. Wyglądało na to, że nasz profesor był animagiem, a forma, jaką przyjmował zachwyciła dziewczyny. Nie mieliśmy pewności, czy rzeczywiście był to profesor, ale wszystko na to wskazywało. Tamci dwaj niewątpliwie musieli znać prawdziwą twarz nauczyciela i może nawet byli jedynymi, którzy posiadali taką wiedzę.
Pchnąłem Syriusza w stronę stolika z kartami, na których wyrysowane były kawałki map nieba.
- Nie stój tak tylko wylosuj jakąś. – upomniałem go, jednak w odpowiedzi otrzymałem prychnięcie.
- W takiej chwili myślisz o nauce? – Black pokręcił głową z dezaprobatą, a stojący przy nim Potter przytakiwał mu zaciekle. – Nie jesteś ciekaw, co on ukrywa? Dlaczego nie chce się nam pokazać? Przecież to jasne, że jeśli nauczyciel się chowa to znaczy, że są pewne tajemnice, które nie powinny zostać odkryte, ale w utrudnieniu tego mają pomagać uczniowie, tacy jak my.
- Dokładnie, dokładnie! – James oparł się ramieniem o Syriusza. – Nasza Specjalna Grupa Dochodzeniowo Śledcza musi odkryć, co kryje się za całym tym unikaniem uczniów.
- Założę się, że jest zabójczo przystojny i dlatego nie chce się pokazać. – ku mojemu załamaniu Sheva stanął po stronie chłopaków. – Żebyśmy zajęli się nauką, a nie nim woli się ukrywać.
- A może to ktoś sławny i dlatego się kryje. – kiedy usłyszałem, że i Peter wypowiedział się w tej sprawie byłem pewien, iż właśnie inni podjęli decyzję za mnie. Oni naprawdę chcieli się tym zająć i chociaż nie miałem najmniejszej ochoty się w to mieszać i tak oni zadbają bym nie miał czystych rąk i działał razem z nimi. Przewróciłem oczyma i wskazałem na nietkniętą jeszcze kulę z mapami.
- Nie będę o tym rozmawiał póki nie dostanę swojego zadania. – rzuciłem ostro. Skoro nie miałem wyjścia, to, chociaż mogłem unikać tego tematu, ale moje zastrzeżenie podziałało na Blacka momentalnie. Rzucił się niemal do stolika i zamieszał ostro mapami w środku. Wylosował jedną z zamkniętymi oczyma. To zapoczątkowało całą serię losowań, zaś kruczowłosy przyniósł mi naszą część. W środkowej części mapki znajdował się gwiazdozbiór Łabędzia. Mogłem tylko skinąć głową, to zdecydowanie był dobry zestaw.
Drzwi skrzypnęły i profesor pod postacią motyla znalazł się blisko nas, by po chwili zniknąć w mroku, ale jego głos świadczył o tym, że był obecny.
- Chcę byście zajęli się pracą już teraz. W razie kłopotów wystarczy, że wspomnicie o tym motylowi. – świetliste, wyczarowane żyjątko zatrzepotało skrzydełkami, a srebrny pyłek opadł na ziemię. Owad zaczął krążyć wokół nas, jakby był oczyma nauczyciela. Ponownie to właśnie dziewczęce głosy dało się słyszeć najczęściej, to one były najgłośniejsze. Nie ważne jak wyglądał profesor, gdyż im już zdołał zaimponować samą przemianą i słodkimi magicznymi owadami, których używał.

6 komentarzy:

  1. Oj.....ciekawe kim jest ten nasz profesor....Świetna nota :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Lunitari~Luni-chan21 lutego 2010 17:19

    Tak, tak jak ja lubię kiedy wspominamy o naszym tajemniczym nauczycielu astronomii xD Znając Pottera i Syriusza to już czuje kataklizm, jeszcze zarobią szlabany . . . Ale ja tam uważam że będzie warto :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Chłopcy nie mogą mu dać spokoju xD Chociaż po tym obrazku, jaki kiedyś zaserwowałaś, a miał być on częścią twarzy profesora, wcale się nie dziwię.Nawet Peter? Oni mają na niego zły wpływ XDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam do mnie na notkę ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. ~deepenergy@op.pl24 lutego 2010 14:27

    Jezu biedny Peter oni go ściągną na ścieżkę yaoi =]Moja ciekawość względem nauczyciela wzrosła do 99,9% xDMoootylki ^^U mnie NN

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    wspaniale, no ciekawe do czego dojdzie grupa odkrywcza, ciekawe co chca ci upierdliwcy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń