niedziela, 14 marca 2010

Kartka z pamiętnika LXV - Victor Wavele

Wróciłam!


Niesamowicie żałowałem, iż Święta musiały skończyć się tak szybko, a ja powracałem do pracy zaprzestając tym samym napastowania mojego ulubionego ucznia. Szczerze powiedziawszy, nie spodziewałem się po Syriuszu tak wielkiej dawki niewinności, jaką okazał się dysponować podczas tych krótkich dni molestowania. Niestety zaskoczył mnie także w ujemnym stopniu, kiedy to podstępem oddał mnie Noeli. Chociaż kobieta z całą pewnością nie wiedziała o tym, co robiłem chłopcu, to jednak wykorzystała nikłe, zdobyte przez siebie informacje, by mnie pogrążyć. Od tamtego dnia spotykałem ją stanowczo nazbyt często i musiałem mieć się na baczności. Nie wiedziałem, kiedy, a ni czy w ogóle, będzie miała zamiar zaatakować ponownie.
Jako że wraz z powrotem do szkoły uczniów musiałem zaniechać swoich zabaw, stosunek Syriusza do mnie zmienił się znacznie. Zupełnie jakby zapomniał o tym, co było i teraz uważał mnie wyłącznie za normalnego nauczyciela przedmiotu, który wydawał się lubić. Żałowałem, iż tak się działo. Lubiłem to jego niepewne spojrzenie, rozedrgane usta, jakby zaraz miał się z jakiegoś powodu rozpłakać. Może to obecność przyjaciół sprawiała, że nie chciał pokazywać tej jakże rozkosznej strony siebie. Podobało mi się jego ciało, było dobrze zbudowane, co zapewne zawdzięczał genom, nie zaś swojemu wysiłkowi, w jego oczach była spora dawka ironii i dziecięcej chęci psot, a jednak często mocno zaciśnięte usta wydawały się nadzwyczajnie poważne. Zazwyczaj nie gustowałem w dzieciakach, a jednak w tym jednym wypadku nie mogłem się powstrzymać. Odczuwałem przyjemne motylki w brzuchu, kiedy miałem do czynienia z Blackiem. Doprawdy niesamowicie mi się podobał, chociaż o niczym więcej nie można było w tych okolicznościach mówić.
- Jak zawsze zamyślony? – doszedł mnie głos za pleców. Aż nazbyt dobrze znany i nie specjalnie wyczekiwany.
- A pani jak zwykle w pobliżu. – pozwoliłem sobie na lekko uszczypliwy komentarz, na który odpowiedziała cichym śmiechem. Wydawała mi się trochę dziwna. Czasami bardzo kobieca, innym razem zadziorna, ale zawsze piękna i wyzywająco ubrana. Nie dziwiłem się, że spora część uczniów oglądała się za nią na korytarzach, lub też uczęszczała na jej zajęcia tylko ze względu na nauczycielkę. Nie jeden chłopiec marzył by udzielała mu korepetycji, chociaż jej niewielki biust trochę mnie raził. Skoro już była kobietą wolałem by miała mi, co pokazać. Nawet ja byłem wrażliwy na jej urok osobisty, bez względu na to jak dalece mnie irytowała.
- Chyba nie sądzi pan, że go śledzę? – powiedziała jakby przejęta. Wiedziałem, że grała, chyba oboje bawiliśmy się ze sobą w ten dziwny sposób. – A może pan się mnie boi? – miałem ochotę prychnąć jej w twarz. Nigdy nie bałem się nikogo, a już z całą pewnością nie kobiety. Nie ważne jak przebiegła mogła być, jak bardzo upodabniała się do wiedźmy.
- Miałbym się bać gwałtu na własnej osobie? – uniosłem brew ironicznie. – Nie wyrządziłaby mi pani większej krzywdy.
- Tak, rzeczywiście. – podchodząc uśmiechała się słodko. Położyła wypielęgnowaną dłoń na mojej piersi i przesunęła paznokciami po koszuli. Złapała mnie nagle za krawat i pociągnęła brutalnie w dół. Poczułem jej usta na swoich, język wpełzający powoli między moje zęby, byleby dostać się do środka. Nie wiem, dlaczego jej na to pozwoliłem. Usłyszałem cichy zgrzyt i coś rozlało się w moich ustach wlewając prosto do gardła. Przełknąłem zanim zdołałem zrozumieć, że właśnie mnie czymś naszpikowała.
Kiedy nic nie rozumiejąc popatrzyłem na nią, mogłem z powodzeniem czytać w jej oczach. Była zadowolona z siebie, naprawdę coś mi podała. Szybko zacząłem odczuwać palące gorąco. Poluzowałem krawat, rozpiąłem kilka guzików koszuli, jednak niewiele to dało. Płonąłem od środka, oczy niemal zachodziły mi mgłą, a ona bezustannie się uśmiechała.
- Źle się pan czuje? – zapytała z udawanym przejęciem. – Musimy coś z tym zrobić, jest pan rozpalony! – przyłożyła mi dłoń do czoła i zaciągnęła bez trudu do pokoju. Była na to przygotowana. Całe pomieszczenie pachniało różami, wydawało się wypełnione lekko różowym dymem, wonnościami, które koiły moje ciało. Czysta pościel na łóżku miała lekko różowy kolor, zupełnie jakby kobieta czekała tu na mnie, pragnąc wprowadzić mnie do wnętrza pączka róży. Tak właśnie się czułem w tamtej chwili. Gdy powaliła mnie bez najmniejszych problemów na pachnącą pościel wydawała mi się wróżką. Zupełnie jakbym skurczył się do rozmiarów robaczka.
Co ona mi podała? Czego naprawdę chciała?
Sięgnęła moich spodni i zaczęła powoli rozpinać. Zdołałem tylko podnieść się na łokciach by patrzyć na to beznamiętnie. Widok jej palców, które sprawnie radziły sobie z moim guzikiem i rozporkiem wydawał się hipnotyzować, elektryzować.
- Nic dziwnego, że czułeś się tak kiepsko. Jest cały nabrzmiały. – mówiąc to z przejęciem uwolniła moją męskość od jakiegokolwiek kryjącego ją materiału. Chociaż tego nie czułem, to jednak mogłem zobaczyć, iż ma racje. Mój członek sterczał sztywny. Jakim cudem mogłem tego nie czuć?
Przysunęła się do mnie i na moich oczach rozgryzła niewielką kapsułkę, po czym podała mi jej zawartość w gorącym pocałunku. Czułem się jak szmaciana lalka, którą ona mogła się bawić w dowolny sposób. Naprawdę była niebezpieczna.
Zacisnęła palce na mojej erekcji i obserwowała mnie. Nagle poczułem, co robi, niespodziewany ból przeszedł przez moje ciało. Tym razem moje uśpione nerwy odpowiedziały na jej dotyk. Niespełnienie rozpłynęło się po moim podbrzuszu, a ona zaczęła mnie męczyć poruszając swoją dłonią. Była naprawdę podniecająca w tym, co robiła i jak do tego podchodziła. Afrodyzjaki, jakie mi podała musiały mieć wielki wpływ na moje myśli. Zdecydowanie zaczynałem doceniać Noelę i jej szatańskie sztuczki.
Chociaż jej usta znajdowały się tak blisko mojego ciała, ani razu go nie tknęły. Palce wykonywały całą robotę. Od pieszczot na czubku, po masowanie trzonu, pobudzający dotyk na całym kroczu. Nie ważne gdzie się tego nauczyła, ale wiedziała jak doprowadzić mnie do szaleństwa.
Opadłem gwałtownie na pościel i rozpływałem się w rozkoszy płatków kwiatów, które wydawały się otaczać mnie jak różany kielich. Czyżbym miał majaki? Moje runy wydawały się dziwnie toporne przy wyrafinowanym smaku jej magii.
Dlaczego rozkoszowała się mną nie sięgając po własną przyjemność ukrytą gdzieś pod fałdami jej eleganckiej sukni? O co właściwie jej chodziło? Chociaż chciałem znać odpowiedzi, z trudem mogłem myśleć o tym chociażby przez kilka sekund. Czy chciała mnie uczynić niewolnikiem swoich pieszczot?
Zamknąłem oczy oddychając głośno i ciężko ustami. Chociaż moje ciało leżało bezwładnie, przyjemność kumulowała się w kroczu. Nie byłem w stanie powiedzieć ani słowa. Mogłem tylko z jękiem dać upust swojej podniecie. Błogi spokój otoczył mnie niczym ciepły, delikatny kożuch. Jej usta błądziły kojąco po mojej szyi i piersi, opuszki palców dotykały skóry, a ja byłem tak niesamowicie senny, jakby wraz z orgazmem moje ciało opuściły wszystkie siły.
- Czego ty ode mnie chcesz? – zapytałem z największym trudem, ale jej głos przy moim uchu był niesamowicie cichy, chociaż wiedziałem, że nie szeptała.
- Chcę cię całego. – wydawała się mówić, jednak nie wiem czy rzeczywiście tak było, czy może sam w myślach odpowiedziałem sobie na to pytanie.
Wiedziałem tylko, że odpływam, że otacza mnie wspaniały zapach, że moje ciało jest subtelnie rozpieszczane, co zamykało nade mną wieko błogiego snu. Ona była jak modliszka. Wabiła mnie, by później pozbawić życia. Walczyłem, starałem się jej nie poddać, a jednak nadal miała nade mną przewagę. Byłem bezbronny niczym dziecko, gdy używała swoich niezliczonych sztuczek. Czym jeszcze dysponowała? Jakich tajemnic mi nie zdradzała, chcąc mną manipulować?
Opadłem z sił. Nie słyszałem już niczego, nie byłem świadomy, nie rozróżniałem zapachów. Zupełnie jakbym stracił przytomność, a jednak bynajmniej tak się nie stało. Sen, jaki mnie ogarniał nie był zwyczajny. Wywołały go środki, które we mnie wmuszono, to nie ulegało wątpliwości.

8 komentarzy:

  1. pierwsza...powiem Ci, że jest zaje...ste! Może w końcu Victor odczepi się od Syriusza...Ta kobieta mnie fascynuje. Ciekawe czy jest w stanie zmienić całkowicie Wavela...pozdrawiam! I zapraszam na www.przygody-zabawy-klopoty.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Z jednej strony podziwiam panią profesor, ale z drugiej... Chciałabym, że Victor wyjęczał imię Blaka, a ona wreszcie dała sobie z nim spokój xD Chociaż takie zabawy z jej strony pokazują, że z kobietami nie można zadzierać i lepiej mieć w nich przyjaciółki xDSuuper że wróciłaś ;3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wredna baba, nie lubię jej. Zgadzam się z Akemi... powinien zrobić jej na złość i wyjęczeć na koniec imię Blacka. xDD Niech je powie, że woli chłopców... i się od niego w końcu odczepi. =P

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog! Zgłoś się do oceny na oceny-angel-i-sylki.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, powiadamiam o nowej notce ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam tylko nadzieję, że pierwszy raz Syriego będzie z Remim, a napalony profesorek nie uwiedzie/przymusi Blacka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uh! Jak ja jej nie lubię!!!! Trochę żal mi biednego profesora, ale nie chciałabym, żeby dobrał sie do biednego Syriusza.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, choć zastanawiam się jakby zareagowała gdyby wiedziała że on intersuje się Blackiem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń