środa, 31 marca 2010

Pamięć

I nocia na Ai no Tenshi, jak ja się ładnie w tym miesiącu wyrobiłam.


29 stycznia
Wierzyłem Syriuszowi w sprawie nauczycielki, która zabrała mi go na te kilka chwil, wierzyłem mu, że załatwił wszystko z Wavele, jednak nadal uważałem to za nazbyt podejrzane. Seed nie można było ufać, była dorosłą kobietą, w dodatku niesamowicie atrakcyjną, a takim się nie wierzyło. Na pewno miała ochotę na młodego, niedoświadczonego uczniaka, w dodatku wyjątkowo rozwiniętego. Widać od teraz to ja musiałem bronić swojego terytorium. Jeszcze wczoraj dorwałem Syriusza wieczorem i zostawiłem na jego obojczykach i torsie po kilka czerwonych plamek znacząc go, jako swojego. Planowałem dodać dziś z dwie na szyi, by każdy widział z daleka, iż Black jest już zajęty i ma bardzo zaborczego kochanka! Nie mogłem oddać go bez walki.
Specjalnie siedziałem przy stole zaraz obok niego i kontrolowałem, co je, nakładałem mu więcej na talerz przy obiedzie i dolewałem soku. Musiałem w końcu przejąć inicjatywę. Chłopak nie wiedział, o co chodzi i to było moją największą przewagą.
Przyjaciele nie przejmowali się tym w ogóle. Potter był zbyt zajęty planowaniem swojego napadu na dwóch nieznajomych, by nabijać się z niańczonego przeze mnie Syriusza.
- Remusie, jesteś niewinny i wyglądasz nawet na takiego niedorajdę, ty będziesz działał. – James rysował w ziemniakach plan, który wymyślił. – Wpadniesz najpierw na Dariusa, sprawdzisz, jaki jest, może zdołasz się z nim zaprzyjaźnić. To nie jest chyba takie złe. Na pewno zdołasz go skusić na swoje ładne oczka. Im więcej informacji z niego wyciągniesz tym lepiej...
- Nie ma mowy. – od razu odmówiłem. – Sam rób z siebie ofiarę losu. Mi nie zależy aż tak bardzo na poznaniu prawdy o nauczycielach, a już na pewno nie bez ich woli. To, na czym mi zależy mam po swojej lewej ręce. – pokazałem mu Syriusza, który chyba w końcu zaczął dostrzegać mój typowo dominujący nastrój. Uśmiechnąłem się do niego ciepło i znowu spojrzałem poważnie na okularnika. – Ja umywam ręce, sam musisz się tym zająć. Poza tym każdy chyba wie, że jesteś największym cielakiem Gryffindoru. Nikt się nie zdziwi, jeśli zrobisz z siebie ofiarę, którą i tak jesteś. – wzruszyłem ramionami. Mówiłem prawdę. Nie ważne, że J. nie potrafił się z tym pogodzić.
Prychnął na mnie i wpakował do ust spory kawałek pieczeni.
- Miałem opracowany cały plan. Kiedy zobaczysz, że się zbiera wtedy szybko wyjdziesz z Wielkiej Sali...
- Tak, James. Kiedy zobaczysz, że się zbiera, wtedy szybko wyjdziesz z Wielkiej Sali. – powtórzyłem po nim. – I co dalej zrobisz? – ponownie mnie ofukał. Uniósł dumnie głowę i zmrużył groźnie oczy.
- Chodzi o to żeby na niego wpaść i to dosyć ostro. Im mocniej oberwie tym lepiej cię zapamięta, a wtedy sprawdzisz od razu, jaki ma charakter i podejście do innych. Muszę wiedzieć wszystko. – napalił się niesamowicie. Nawet nie zauważył Gabriela, który uderzył go lekko pięścią czubek głowy uśmiechając się przyjemnie, jak miał w zwyczaju. Ostatnimi czasy nie mieliśmy czasu rozmawiać. Wystarczało nam zwyczajne skinienie głową podczas posiłków, lub na korytarzach. Szczerze powiedziawszy to Michael i jego chłopak ciągle o czymś dyskutowali, więc nikt nie chciał im przeszkadzać. Teraz długowłosy Ślizgon stając z kochankiem objął go w pasie, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Coście tacy żywi ostatnimi czasy, co? – Michael wyszczerzył się jak dziecko.
- Żywi? – James odwrócił się do niech kalkulując każde słowo. – Zawsze jesteśmy żywi, a aktualnie pracujemy nad pewną sprawą wielkiej wagi. Nie zdradzam szczegółów, ponieważ to tajne, a nie chcemy by ktoś pokrzyżował nam plany. – nakręcał się powoli. Gabriel położył dłoń na jego głowie i poklepał go po niej, żeby trochę ochłonął. Był jak dobra, kochająca matka. Wydawał mi się doprawdy zabawny.
- Twoje wielkie przedsięwzięcie chyba zbyt mocno cię pochłania. Powinieneś się zająć swoją „Małą Sprawą”. – Nedved znowu suszył zęby. Nie specjalnie wiedzieliśmy, o co mu chodzi. Nie ważne, że mówił to Potterowi. Okularnik wyglądał na zdeterminowanego by zrozumieć sens tych słów. Niestety nie szło mu zbyt dobrze, z resztą mi także. Byłem równie pochłonięty myśleniem, co sam główny zainteresowany.
Ślizgoni westchnęli głośno, ciężko. Obaj lekko przekrzywili głowę na bok, wyraźnie chcąc tym zwrócić na coś uwagę Pottera. Chłopak spojrzał w bok, a ja podążyłem wzrokiem w tym samym kierunku. Z początku nie specjalnie rzuciło mi się coś w oczy, a jednak po chwili zauważyłem jak Kinn lekko przechyla głowę i patrzył na Jamesa. Speszył się dostrzegając wzrok chłopaka i szybko zajął się swoim talerzem. J. musiał zaniedbać ostatnimi czasy swojego chłopaka i to tłumaczyło wszystko. Mógł się wstydzić skoro dostrzegli to inni, zaś on sam nie miał o tym zielonego pojęcia.
- Acha... – zdecydowanie do Pottera dotarło wszystko, co powinno ze zdwojoną siłą. Musiał czuć się głupio i nieswojo. – Dobra, zrozumiałem. – spuścił wzrok i wyrysował stopą kilka kółeczek na posadzce. – Będę grzeczny, mamusiu. Zmienię się, obiecuję. – wyszczerzył się nagle. – Mam na głowie sporą sprawę, więc zapomniałem o mojej „Małej Sprawie”, ale naprawię to. – Przechylił niewinnie głowę w bok, co w wykonaniu Jamesa wydawało się dziwne. Ślizgoni dali sobie z nim spokój. Nie wiem czy mu uwierzyli, jednak najwyraźniej spełnili swoje zadanie. Pomachali nam tylko na odchodne i szybko zniknęli za drzwiami Wielkie Sal. Zdecydowanie coś między nimi się zmieniło od czasu ich odległej wielkiej sprzeczki. Nie byłem pewien, co, ale jednak z pewnością coś.
Biorąc serwetkę wytarłem Syriuszowi kąciki ust, w których miał odrobinę sosu. Uniósł jedną brew i posłał mi spojrzenie typowe dla siebie, kiedy uważał coś za lekko irytujące. Zignorowałem to na całej linii. Podałem mu do ust soku. Prosił o litość milczący, ale ja nie byłem aż tak miłosierny. Planowałem go trochę poniańczyć, jednak tylko przez chwilę. Nie mógłbym go zadręczać cały czas.
Uśmiechnąłem się do niego i pokazałem mu język.
- Ja tylko potrzebuję odrobiny czułości, więc muszę o ciebie zadbać. – może brzmiało to dziwnie, jednak czułem się rozpieszczany, kiedy mogłem sam zajmować się Syriuszem. To było nietypowe, ale prawdziwe. Ta potrzeba wydawała się mnie wypełniać, tym bardziej, kiedy wiedziałem, że jeśli nie zacznę tego robić, ktoś może przyjść i zwabić mojego Blacka do siebie.
- Ja idę! – James nagle zerwał się z miejsca i wybiegł z Wielkiej Sali. Minęła chwila zanim dostrzegając ciemnowłosego chłopaka, który był jednym z celów okularnika, zrozumiałem, o co chodzi. Biedny Kinn musiał poczekać na swoją kolej. Na pewno było mu trudno, kiedy Potter całkowicie o nim zapomniał pochłonięty swoją nową obsesją. Spoglądając na Niholasa widziałem, że był trochę przygnębiony. Miałem wielką nadzieję, iż okularnik to naprawi. W przeciwnym razie sam postaram się coś zrobić. Nie lubiłem, gdy ludzie cierpieli, gdy było im źle. To zasmucało także mnie.
Kiedy mój wzrok spotkał się ze spojrzeniem młodszego kolegi uśmiechnąłem się do niego szczerze i wesoło. Odpowiedział mi tym samym jakby poczuł się dzięki temu lepiej. Miałem nadzieję, że naprawdę tak jest. Przywołałem go palcem. Był zdziwiony i lekko zawstydzony, jednak podszedł i usiadł naprzeciwko, na miejscu wcześniej zajmowanym przez Jamesa.
- Może wpadniesz do nas dziś wieczorem? – zaproponowałem na poczekaniu wymyślając to wszystko. – Takie małe posiedzenie, żeby nas tyłki bardziej bolały od jednej pozycji. – mrugnąłem i zrobiło mi się głupio, kiedy uświadomiłem sobie, że może to brzmieć dziwnie, jednak Kinn tego nie zauważył. Skinął chętnie głową po chwili namysłu.
- Dobrze. – rzucił śmiało. Zabawne jak wiele sprzecznych cech w sobie krył. Widać Potter nie wykorzystał jeszcze ich wszystkich. Głupek powinien to szybko zmienić.
- Możesz wracać do swoich. Zostałeś oficjalnie zaproszony i będziemy oczekiwać twojego przyjścia. – zapowiedziałem dumnie i nałożyłem sobie jeszcze jeden kawałek piklowanej pieczeni. Miałem na nią ochotę i musiałem spełnić swoją zachciankę. Tym czasem Kinn naprawdę szczęśliwy poszedł do kolegów. Syriusz pogłaskał mnie po udzie i dołożył mi jeszcze więcej mięsa.
- Zasłużyłeś. – roześmiał się i nie zabrał już dłoni do końca posiłku.

4 komentarze:

  1. Remiś zazdrosny o Syriusza ... I dobrze *^^*Oj Potter, Potter... nie ładnie tak Kinna zaniedbywać !To teraz na tym posiedzeniu będziesz musiał to odpracować ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Remi niańczy Syriusza :) Może być ciekawie... Jak Potter może zapominać o Kinnie? O tym mały, słodkim chłopczyku? Ja się nei zgadzam na takie coś....życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ujawnione uczucia, które wypełniają Remiego... Uwielbiam to. No i tak sobie wyobraziłam minę Shevy, gdy Remi prosił Kinna aby do nich podszedł.. taki wzrok"ojj, Syri, jakbym nie miał faceta, to musiałbyś ze mną ciężko walczyć o Lupina" xD Dobrze, że się tak przejmują chłopakiem, a J. to kurcze takie dziecko, że nie dostrzega piękna wokół siebie. ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, ocho Remi znaczy teren, niech Syri się tak nie irytuje, och I biedny Kinn zaniedbywany....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń