niedziela, 21 marca 2010

Siii

Tak... Akcja z czasów mojej wycieczki z klasą z LO do kopalni soli xP Vip przebił wszsytko i wszystkich!

 

 

25 styczeń
Było jeszcze stosunkowo wcześnie, jednak mieliśmy sporo do zrobienia z winy jednego wielkiego głupka, który zawsze sprawiał największe problemy. Szczerze powiedziawszy to obudził mnie pewnym incydentem w środku nocy, przez co byłem niewyspany i doprawdy zdegustowany. Przynajmniej Sheva miał niebywały ubaw, co było widać, gdy tarzał się ze śmiechu po łóżku. Wyglądał wtedy naprawdę słodko, chociaż histeryczny śmiech stał się z czasem bardzo głośny. O dziwno nie zdołał tym obudzić Syriusza, który spał jak gdyby nic się nie działo. Podziwiałem go za to. Niewiele rzeczy mogło go obudzić z samego rana, nie mówiąc już o środku nocy. Wtedy zapewne bez względu na to, co by się działo Syriusz spałby jak zabity.
Musiałem go jakoś obudzić, nie mógł byczyć się cały dzień, tym bardziej, że pewne sprawy były naglące i powinien wiedzieć o nich wcześniej. Podchodząc do jego łóżka wołałem go cicho po imieniu, nie chcąc drażnić jego uszu.
- Wstawaj, śpiochu! – szeptałem mu do ucha. – Bo cię zostawimy w pokoju sam na sam z Jamesem. – nie reagował. Z zaciętą miną zacząłem pukać go w ramię palcem, a później w czoło. Nie wiem czy to poskutkowało, czy też chłopak obudził się wcześniej, ale się ze mną drażnił. Złapał mnie szybko i mocno przyciskając moją głowę do swojej piersi i śmiał się ciepło.
- Dlaczego nie wejdziesz pod moja kołdrę, Remusie? Jest tu dosyć miejsca dla nas dwoje. – mruczał, a ja dusiłem się niemal przyszpilony do chłopaka. Bełkotałem coś w jego pierś, nie mogąc wydobyć z siebie nawet jednego normalnego słowa. Nie było wyjścia, musiałem odpychać się od jego ciała, co było niebywale uciążliwe i chociaż podobał mi się uścisk Blacka, to nie było czasu na słodkie pieszczoty.
W końcu udało mi się wyswobodzić na tyle by spojrzeć na jego rozanieloną twarz. Jak zwykle uśmiechał się dziecięco rozkosznie, mimo coraz to poważniejszych rysów.
- Musisz mnie puścić, niedopieszczony pluszaku. – wygarnąłem mu mało poważnie. Nadto bawiła mnie jego pełna zadowolenia mina. – Mamy stan alarmowy, więc radzę ci słuchać uważnie. – pogroziłem mu palcem. Nie wiedział, o czym mówię, przez co na czole pojawiła mu się mała, rozkoszna zmarszczka. Lubiłem, kiedy był skołowany i nieświadomy niczego.
- O czym ty mówisz?
- Widzisz, pieszczochu. Wczoraj Potter, podczas ich czuwania przy drzwiach, zakradł się do kuchni i zabrał kilka piw kremowych. Andrew powiedział mi wszystko. James wypił najwięcej i lekko go złapało. – nie mogłem powstrzymać śmiechu, kiedy podchodziłem do najzabawniejszego momentu. Musiałem przerwać by się wychichotać i opowiadałem dalej. – Widzisz, wrócili spać, ale J. w środku nocy musiał wyjść do ubikacji. I dochodzimy do sedna sprawy. – znowu się śmiałem, Andrew słysząc to również niesamowicie głośno chichotał, nawet Peter turlał się przy swoim łóżku, i tylko James nadąsany zajmował się swoimi sprawami. – Bo widzisz, myślał, że jest w łazience i... – znowu przerywałem. – I zrobił to na środku pokoju! – padłem na Blacka maltretując go swoim ciałem. Nie wytrzymałem. Śmiałem się równie głośno, co Sheva. Nie miałem już sił powiedzieć, że obudziłem się właśnie w tamtym momencie, jako że chłopak kręcił się po pokoju, a później usłyszałem jak sika na nasz dywan. Kiedy się zerwałem zaskoczony zobaczyłem w niewyraźnym świetle księżyca, co właściwie się działo. J. nucił pod nosem i wrócił do snu. Musiałem go obudzić całkowicie i zapalić światło. Wtedy wszystko stało się jasne. Obudziliśmy tym wszystkich, poza Blackiem, który musiał poczekać do rana bym mu o tym opowiedział.
- Że co?! – nagle wszystko dotarło do Syriusza. Zerwał się zrzucając mnie z siebie na bok swojego łóżka i klękając na pościeli patrzył wielkimi oczyma na to, co się właśnie działo. James obsypywał czerwonym proszkiem „Uważaj” plamę swojej nocnej potrzeby. – O, Merlinie! To prawda! Naszczał na dywan! I to przed moim łóżkiem! – Black padł na poduszkę jak nieprzytomny, łapiąc się za czoło. – Tylko cudem uniknąłem tego na sobie, gdyby mu odbiło mógłby mi nasikać na twarz! – aż przeszły go dreszcze, a ja nadal zanosiłem się śmiechem. Dokładnie pamiętałem swoje zdziwienie, gdy to wszystko miało miejsce.
- Nie przesadzaj! – Potter warknął na chłopaka przy okazji rzucając całej reszcie nieprzyjazne spojrzenia. – Każdemu może się zdarzyć, kiedy wypije za dużo piwa. Dzisiaj Skrzaty się tym zajmą i będzie po sprawie! – oj, był zdenerwowany, jednak, kto na jego miejscu potrafiłby się opanować, gdy przyjaciele zrywają boki z jego małego wypadku?
- Potter, masz zakaz picia, póki szkoły nie skończymy! Albo wynieś się do innego pokoju, gdzieś gdzie będziesz mógł sikać i nikomu nie będzie to przeszkadzać! – biedny Syri nie mógł tego przeboleć. Był blady i przerażony. Chyba nadal miał wrażenie, że to jego łóżko mogło być dywanem w tamtej chwili. A jednak i on nie opierał się długo. Wybuch śmiechu, jaki nastąpił niemal zatrząsł całym pokojem.
James nadal chodził w koło swojej plamy i znaczył okrąg, który miał chronić nas przed wdepnięciem, a Skrzatom – sygnalizować, w którym miejscu zdarzył się ten nieszczęśliwy wypadek.
Otarłem łzy z oczu i wypychając Syriusza z łóżka pospieszyłem go, by zbierał się do wyjścia na śniadanie. Śmiech z całą pewnością miał nam towarzyszyć przez cały dzień, jednak nie mogliśmy zaniedbać szkoły z powodu pięknej akcji Pottera, która właśnie przebijała wszystkie inne.
- Potter może ty się kładź spać w wannie, co? – zgięty w pół Black wyszedł do łazienki niezdolny do normalnego poruszania się. To było za wiele dla nas wszystkich.
Czerwony proszek zaczął świecić jasno, kiedy powoli umacniało się jego działanie. Wielki napis określał rodzaj zagrożenia, co dodatkowo przypominało nam scenę z nocy, która tak nas rozbroiła. Zdecydowanie wolałem pozbyć się tego wszystkiego od razu, by nie groził mi przypadkowy wybuch śmiechu na zajęciach. Nie zapowiadało się jednak na spokojny dzień, nie po czymś takim.
Mimo wszystko zdołałem pomóc Syriuszowi z ubraniami. Potrzebował pomocy, jako że nadal był rozbawiony. Dwóch nie do końca zdolnych do funkcjonowania chłopaków, na pewno prędzej poradzi sobie z krawatem, niż gdyby jeden miał robić to sam. Szczerze powiedziawszy nie sprawdziło się to w praktyce, ponieważ krawat Blacka był krzywo zawiązany, a nikt nie potrafił tego poprawić.
- Może poprosimy o zwolnienie z zajęć, bo nie jesteśmy w stanie się na niczym skupić? – pomysł Petera nie był zły, chociaż raczej chciał uniknąć odpytywania, niż rzeczywiście coś więcej tym zdziałać. Nie ulegało wątpliwości, że nikt nie dałby nam tego luksusu za wymówkę typu: „Potter zasikał nam pokój i mamy ataki śmiechu.” Nie było na to szans.
- Zapomnij. – Syriusz przeczesał dłonią włosy. Chyba właśnie przypomniał sobie, że tego nie zrobił i zaczął się gorączkowo poprawiać. Wyglądał naprawdę dobrze, kiedy to robił. Dziewczyny z pewnością chciałyby oglądać go takim. Lekko zaspany, nie do końca pozbierany Black, w sam raz do molestowania. Takie myśli błąkały się przynajmniej po mojej głowie. Miałem wyjątkowo dobry dzień. Dziwny, ale dobry.
- Odwalcie się! – czerwony na twarzy okularnik wściekał się na nas w dalszym ciągu. Nie dziwiłem się, że było mu wstyd. Nie codziennie ktoś myli pokój z łazienką i załatwia swoje sprawy na jego środku. – Macie siedzieć cicho i nikomu o tym nie mówić! – nie specjalnie ktokolwiek chciał go słuchać, jednak miał nad nami przewagę, co podkreślił w chwile później. – Bo następnym razem zrobię to w wasze łóżka! – to zdecydowanie ukróciło ogólną wesołość. Dobrze wiedzieliśmy, że był do tego zdolny i chociaż nadal z trudem mogliśmy wytrzymać, to jednak staraliśmy się to robić. Żadne z nas nie chciało obudzić się w zmoczonej pościeli, a tym bardziej w zmoczonej przez kogoś innego. James potrafił być radykalnym dyktatorem, kiedy się postarał.
Z czasem nie mieliśmy już sił by chichotać, twarz bolała mnie niemiłosiernie, wszystkie mięśnie zostały na niej poruszone, nie licząc już tych na brzuchu, które także pękały nawet podczas oddychania. Śmiech był dobry, ale w za dużych ilościach potrafił wyczerpać siły każdego człowieka. W głowie mi się kręciło od tego wszystkiego. To było niesamowite, jak wiele potrafi jeden James Potter, będąc po prostu sobą.

 


  

6 komentarzy:

  1. Już po samym tytule coś mi się wydawało, że będzie ciekawie xD Hah, Potter potrafi xD Opił się biedaczek... Ale jaki on musiał być uległy w tamtym momencie, ojj niech Kinn żałuje xD J. potrafi poprawić humor każdemu xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hah ! Potter jak zwykle coś musi odwalić xDTeraz i ja sie przyłączyłam do grona osób z bolącym od śmiechu brzuchem ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. kinia1313@poczta.onet.pl21 marca 2010 19:10

    Uprzedzać mnie przed rozdziałem, że mam do krzesła się przywiązać! Dopiero przed chwilą pozbierałam się z podłogi i przestałam jako tako śmiać...rozdział świetny!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, u mnie nowa notka xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawie turlałam się po podłodze ze śmiechu xD Potter jest naprawdę niezdarny w tym co robi xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    świetnie, ale szczęście mial Syriusz, a Potter to jak zwykle...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń