piątek, 19 marca 2010

Spacer

24 stycznia
Pogoda była sprzyjająca, Potter czatował dziś pod drzwiami gabinety nauczyciela astronomii wraz z Peterem i Shevą. Uznał, że dzięki temu ma większe szanse na znalezienie czegoś ciekawego. Największym plusem tej sytuacji było to, iż miałem Blacka tylko dla siebie. Jako że chłopak zaproponował mi mały spacer po błoniach, nie byłem nawet w stanie mu odmówić. Słońce niosło ze sobą przyjemne ciepło i radość. Czułem się naprawdę dobrze właśnie ze względu na światło, które nam dawało. Tego potrzebowałem.
Syriusz wyciągnął mnie w te rejony błoni, gdzie rzadko można było kogoś spotkać. Zazwyczaj wszyscy skupiali się przed zamkiem, lub nad wodą. Chłopak wybrał zupełnie inne miejsc – okolice Zakazanego Lasu i chatki Hagrida. Nie trudno było się tam ukryć przed ciekawskim wzrokiem, który mógłby nas śledzić, chociaż szczerze powiedziawszy, nie wiedziałem, czego tak naprawdę Black ode mnie chce. Z pewnością miał mi coś do powiedzenia, o czym świadczyło to, iż milczał przez całą drogę do wybranego przez siebie miejsca. Byłem bardzo ciekaw, co takiego przeskrobał, że wydawał się tak spięty i niepewny. Oczywiście, w jego przypadku łatwo było o przewinienie, jednak nie przypominałem sobie by ostatnimi czasy zrobił coś niewłaściwego, a to oznaczało tylko jedno – Chłopak miał na sumieniu coś, o czym nie wiedziałem, a co wydarzyło się pod moją nieobecność u jego boku.
Usilnie starałem się wpaść na jakiś pomysł, który byłby jakąkolwiek podpowiedzią, niestety nie miałem żadnych poszlak, które naprowadziłyby mnie na aktualny problem.
Syriusz westchnął głośno, ciężko i uśmiechnął się do mnie lekko, chociaż bynajmniej nie było w tym radości, ani czułości, raczej przepełniał go niepokój i wyczekiwanie. Coś musiało dręczyć chłopaka, a on nie potrafił się zebrać i wyznać mi wszystkiego od razu. Nurtowało mnie to niesamowicie i liczyłem na jego szczerość, jak również szybkie przejście do konkretów. Nie mógł przecież ciągle trzymać mnie w niepewności.
Kiedy uznał, że doszliśmy na miejsce, jak wnioskowałem z jego zachowania, zatrzymał mnie i położył dłonie na moich ramionach. Patrzył mi nieprzerwanie w oczy, po czym z głębokim westchnieniem spuścił głowę patrząc na mokrą trawę pod naszymi butami.
- Widzisz, Remusie. – zaczął cicho, jednak wyraźnie. – Od jakiegoś czasu chcę ci coś powiedzieć, ale nie specjalnie miałem na to czas. Reszta już o tym wie i jest w to częściowo zamieszana. – przełknął ślinę i spojrzał na mnie. Byłem zmieszany, zupełnie nic nie rozumiałem. Wiedziałem tylko, że jestem ostatnim, który miał się dowiedzieć, o jakiejś tajemnicy Blacka, co niezmiernie mnie irytowało. – Szczerze powiedziawszy to ukrywaliśmy to przed tobą...
- Strasznie kręcisz. – skarciłem go ostro krzyżując ramiona na piersi i tupałem nogą przez pewien czas, by wymusić tym na chłopaku szybszą reakcję.
- Wiemy o twoich dolegliwościach od dawna. Sam z resztą wiesz, że prawda była nam znana, zanim ją ujawniliśmy. Dlatego, żeby jakoś ci pomóc i ugłaskać jakoś tę bestię, którą w sobie masz, wpadłem na mały pomysł. Taki mały, malutki, ciuteńki. – wiedziałem już, że właśnie ponownie zaczyna owijać w bawełnę, więc posłałem mu naprawdę ostre spojrzenie. -  Ćwiczymy animagię.
Wpatrywałem się w niego nie rozumiejąc w pierwszej chwili, co powiedział, a później nie byłem już pewien, czy aby na pewno dobrze usłyszałem. Nie mam pojęcia, dlaczego ta informacja tak długo do mnie docierała, jednak, kiedy w końcu połączyła się z moim mózgiem, szczęka opadła mi na dół.
- Że co robicie?! – wybuchnąłem. Wiedziałem przecież jak bardzo jest to niebezpieczne, a w szczególności dla tych, którzy się na tym w ogóle nie znali. Oni musieli oszaleć!
- Wiedziałem, że się wściekniesz, dlatego zwlekałem z wyznaniem prawdy. – Syriusz mruknął pod nosem. Oczywiście, że byłem wściekły. Co za idioci mogli wpaść na tak nieodpowiedzialny pomysł. Animagia ograniczona była nie tylko przedziałem wiekowym, ale wymagała także odpowiednich kursów i opieki osoby doświadczonej. Delikwent, który nie mając pojęcia o tym temacie zacząłby bawić się tą dziedziną magii mógł skończyć, jako zwierzę, nie potrafiąc odzyskać swojej dawnej postaci, lub nawet na stałe zniekształcić swoje ciało tworząc tym samym hybrydę ze samego siebie.
- Przecież wy ledwie odrastacie od ziemi?! – warczałem na chłopaka. – Nie wspominając o waszych miernych wynikach z transmutacji...
- To akuratnie wina lenistwa, a nie braku umiejętności... – Black zamilkł, kiedy tylko posłałem mu mordercze spojrzenie. Westchnąłem i przeczesałem dłonią włosy czując, iż w każdej chwili może zacząć boleć mnie głowa. Milczałem, więc Syriusz ponownie podjął przerwany wątek. – Zacząłem przed chłopakami i potrafię się już przemieniać, chociaż czasami wychodzi mi nie do końca to, czego oczekiwałem.
Miałem zamiar upomnieć go po raz kolejny, znowu skarcić, jednak to, co zobaczyłem odebrało mi mowę. Black miał na głowie czarne uszka, a z boku merdał puchaty, psi ogonek.
- Hę?
- No, właśnie o tym mówię. Czasami zamiast w pełni przemieniam się częściowo, ale to raczej kwestia małej wprawy niż błędów. Chyba się aż tak bardzo nie gniewasz? – lekko psi Syriusz podszedł do mnie bliżej bardzo powoli, jakby się czaił na ofiarę i robiąc wielkie, maślane oczy zaskamlał. – Gniewasz się na mnie? Chcę ci tylko ulżyć w cierpieniu.
- Aj! – pisnąłem, kiedy dotknął nagle mojej dłoni ogonem. Aż ciarki przeszły mi po plecach. Złapałem mu go i ścisnąłem, by wiedział, że mu nie wolno, ale moje palce natrafiły na przyjemne futerko. Delikatne, miękkie i naprawdę rozkoszne. Stanąłem na palcach i dotknąłem jego uszu, były aksamitne, a kiedy podrapałem chłopaka za jednym, ten zamruczał odczuwając pieszczotę.
A jednak pozbył się zarówno ogona jak i uszu stojąc przede mną całkowicie normalny.
- Masz słabość do pieseczków, prawda? – oczy mu rozbłysły. – A raczej do jednego pieseczka, który czasami nadal jest w ludzkim ciele, mimo pewnych zmian. Wiem o tym. – mówił pewnym siebie tonem. – I już się nie gniewasz.
- Ha! – urażony tym odwróciłem się do niego tyłem. Nie ulegało wątpliwości, iż Syriusz był moim oczkiem w głowie, a z psimi atrybutami wyglądał wręcz uroczo, jednak nie musiał od razu pokazywać, jak wiele zdołał wyczytać w zaledwie kilka chwil.
Objął mnie mocno od tyłu i przytulił całkiem ciepły policzek do mojego. Nadal usiłowałem być opanowany i zły, a jednak miałem zbyt wielką słabość do tego mojego prywatnego idioty. On tym czasem złapał mnie za rękę, odsunął się i zaciągnął mnie szybko za dom gajowego, w którego pobliżu i tak byliśmy. Nie wiedziałem, po co to robi, ale miałem się niebawem przekonać, jako że chłopak naparł na mnie swoim ciałem i uśmiechnął się perfidnie. Poczułem jego udo przy moim kroczu i wytrzeszczyłem oczy. Co on planował?
Zaczął lekko i płynnie ocierać się o mnie. Widziałem jego uśmiech, czułem zapach, a to gorące ciało pobudzało mnie podobnie jak robiło z sobą.
- O... Oszalałeś? Na dworze, tutaj? – pisnąłem mu w ucho skrępowany, a jednak odczuwałem płynącą z tego przyjemność.
- Tak, właśnie tutaj. – odparł szeptem i ukąsił moje ucho. Nie tylko jego ciało twardniało od tych zabiegów, ale także moje zaczynało się prężyć. Kiedy jego jeansy ocierały się o moje wywoływało to dziwne drżenie, które rozpieszczało mnie podobnie jak sama świadomość tego, iż to męskość Syriusza prężąc się napierała na moją. Wstydziłem się tego, byłem rumiany, jednak jęczałbym niezadowolony, gdyby przyszło nam teraz przerwać. Już się na niego nie boczyłem, chwilowo przeszło mi to całkowicie.
Zacisnąłem dłonie na jego ramionach i sam pozwoliłem swoim biodrom na powolne ruszy, które przepełniały mnie podnieceniem i przyjemnymi dreszczami. Nie liczyło się to, iż jesteśmy na dworze, za chatą Hagrida, chociaż miało to znaczenie i zawstydzało mnie niebanalnie.
Syriusz złapał moje usta w gorącym pocałunku. Zachłannie przyjąłem to, co mi dał i lizałem jego język, kiedy tylko przekroczył barierę moich warg. To było nadto przyjemne i czułem, że będę musiał zmieniać zarówno bieliznę, jak i spodnie, gdy wrócimy do zamku z naszego niepozornego spaceru.


  

5 komentarzy:

  1. A więc o to chodziło xD Z początku myślałam, że Syri chce mu wyznać sprawy ze świąt xD A tutaj proszę... Remi słusznie mówił/myślał... W sumie jakby coś się stało tym trzpiotom, to by sobie tego nie wybaczył, szczególnie, że robili to dla niego... Ale Syri ma uszka i ogonem i jest cudownie miękki...i może tym ogonkiem robić wiele różnych rzeczy ;> xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też myślałam, że chce mu opowiedzieć o świętach. A tu proszę xDSyriusz z ogonkiem i uszkami! Ach!On to wie jak tego Remusa poskromić...A ta końcówka... no, o xD

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Lunitari~Luni-chan20 marca 2010 23:02

    Tez myślałam że będzie chodzić o sprawę ze świąt a tu taka niespodzianka xDxD Psi Syriuszek, to musiał być przesłodki widok xD Mrrrr mam ochotę na więcej takich akcji :D:D:D No i mam nadzieje że się Syriusz w końcu przyzna do romansu z Wavele'm,w sumie chciałabym aby Victor zaczął się znowu do niego przystawiać :D:D:D mogło by być ciekawie :D:D Ale to tylko moje skromne marzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. A już myślałam, że Syriusz powie mu o nauczycielu od run ^^ Ale takie zakończenie spaceru też było niczego sobie xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, oj Remus trochę się wściekł, ale ma słabość do swojego prywatnego idioty, choć zastanawia mnie w co zamienia sie Sheva...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń