piątek, 30 kwietnia 2010

Coś więcej...

Kochani, dziś chcę wam polecić dwa fantastyczne RPG! Prawdziwe delicje dla fanów KUROSHITSUJI oraz DURARARA! Zapraszam Was serdecznie do wzięcia udziału w zabawie!

http://www.kuroshitsujirpg.mojeforum.net

http://www.drrr.mojeforum.net

Adresy znajdziecie także w linkach z boku!


Na Ai no Tenshi pojawia się notka!


2 lutego
Dziś wyjątkowo James postanowił zabrać całą naszą paczkę pod drzwi nauczyciela astronomii. Z jego obliczeń wynikało, iż właśnie dziś w gabinecie nauczyciela pojawią się dwaj niezbyt nam znani chłopcy. Jako że od pełni dzieliły mnie dni moje zmysły były niesłychanie wrażliwe, J. postanowił to wykorzystać i wcisnął mi w rękę pelerynę niewidkę. Nie specjalnie podobało mi się, że musiałem siedzieć pod nią sam zaraz przy wejściu do pokoju, podczas gdy oni razem ściskali się w miejscu, gdzie wszystko było dobrze widać, a tylko zwracając szczególną uwagę na tamto tylko miejsce można było kogokolwiek dostrzec. Wykorzystany w ten sposób opierałem się niesamowicie znudzony o ścianę.
W gabinecie ktoś był. Słyszałem kroki, cichy stukot porcelany, łyżeczek, wyczuwałem nawet subtelny zapach czarnej herbaty, którą najwidoczniej właśnie przygotował. Miał ludzką formę. Kimkolwiek był człowiek w gabinecie, nie krył się pod postacią motyla. To sprawiło, iż czułem łaskotanie w żołądku. Nie wiedziałem ani kim, ani jaki jest. Uczył mnie, a jednak nigdy nie pojawiła się nawet najmniejsza wskazówka określające, kim naprawdę mógłby być. Nie było pewne, iż jest mężczyzną. Takie było nasze założenie, ale przecież nie mieliśmy pewności. Nie wpadłem na to wcześniej. Dopiero teraz przyszło mi do głowy, jak dalece mógł nas wyprowadzić w pole. Zmiana głosu, dla czarodzieja pokroju profesora w Hogwarcie to dziecięca zabawa. Starałem się wsłuchać w jego ruchy. Były zagłuszone przez ciężkie drzwi, masywne ściany, a jednak miałem nadzieję wydobyć z nich, chociaż informację o płci profesora. Zastanawiałem się, dlaczego nagle zwątpiłem w męskość nauczyciela, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Może po prostu chciałem by coś się działo. To było przecież bardzo możliwe.
Wsłuchując się w odgłosy wewnątrz nie zwracałem najmniejszej uwagi na te dochodzące z korytarza. Dopiero, kiedy kroki stały się wyraźne i naprawdę głośne przebiły się przez zasłonę ciekawości sprowadzając mnie na ziemię. Wstałem szybko z ziemi i odsunąłem się od drzwi. Blondyn i ciemnowłosy nie wydawali się przyjaźnie do siebie nastawieni, jak zawsze, a jednak teraz przybyli tu razem. James miał rację spodziewając się ich dzisiaj. Przeciętnie raz w tygodniu musieli się zjawić, a więc i teraz tak się stało. Byli dobrze ubrani, eleganccy i pachnęli perfumami, które nie kłóciły się ze sobą mimo innej marki.
Stanęli przed drzwiami i zapukali. Równocześnie jak wiele razy wcześniej sądząc po każdym zapisku Jamesa na ich temat. Drzwi otworzyły się same, a oni przepychali się by wejść do środka, choć zdecydowanie mniej niż w chwili, kiedy ja i Sheva widzieliśmy to po raz pierwszy. Nie miałem miejsca i możliwości, by zbliżyć się do wejścia i zajrzeć do gabinetu. Musiałem pozwolić im wejść i zamknąć drzwi, a później mogłem już tylko starać się podsłuchiwać, chociaż nie miałem pewności, czy cokolwiek usłyszę. Jeśli domyślali się z jakiegoś powodu, że są śledzeni, lub zajmowali się czymś istotnym mogli wyciszyć wnętrze. Tak też chyba się stało, gdyż nie usłyszałem nawet strzępku rozmów. Może po prostu nauczyciel nie chciał by ktoś słyszał jego prawdziwy głos i tym samym odkrył, kim jest? To wydawało mi się rozsądne.
- Auć, auć, auć? – James, zachowywał się zbyt głośno. Odwróciłem się, by go upomnieć, jednak wtedy zdałem sobie sprawę z tego, iż nie był sam. Zarówno Potter, jak i Syriusz mieli męczeńskie miny, a ich uszy maltretowane były przez Slughorna, który wyrósł jak spod ziemi, właśnie w ich kryjówce. Musiał kręcić się gdzieś ukradkiem, ponieważ nie był osobą, którą łatwo przegapić.
- A co wy tu robicie, co? – zapytał swoim żartobliwym tonem, chociaż był całkowicie poważny. Rozejrzał się dookoła. – Hm, szpiegujecie nauczycieli? A może coś kombinujecie? Zaraz dowiemy się coście takiego robili, ruszać się, już. – pchnął lekko dwójkę trzymanych, a Sheva i Peter wyprzedzili ich szybko, by przypadkiem to ich uszy nie ucierpiały, jako kolejne.
Slughorn podprowadził ich pod drzwi nauczyciela astronomii, po czym zapukał. Potter rozglądał się szukając wzrokiem jakiejś wskazówki gdzie jestem. Złapałem go, więc za rękaw. Wzdrygnął się, jednak uśmiechnął lekko. Wiedziałem, co ma na myśli. To była idealna okazja by dowiedzieć się czegoś więcej.
Przez chwilę nie działo się nic, ale usłyszeliśmy wypowiedziane męskim głosem: „Proszę”.
- No, wchodzić, wchodzić. – nauczyciel eliksirów ponaglał, jednak przyjaciele ociągali się. Syri nacisnął klamkę i dali mi pole manewru. Wsunąłem się do środka od razu stając z boku, a po kilkunastu sekundach dopiero znaleźli się tam także koledzy.
Gabinet nie był wielki, za to bardzo ładny, z licznymi mapami i globusami nieba, układami słonecznymi w najróżniejszej postaci. Biurko było stojące pod oknem było duże, z ciemnego drewna, uporządkowane. Stała na nim gruba książka, zaś na skórzanej oprawie siedział motyl. Taki, jakim widzieliśmy go kiedyś wcześniej. Był śliczny i delikatny. Zaskoczył Slughorna, który spodziewał się kogoś innego. Dwójki chłopaków, którzy powinni tam być nie było. Zupełnie jakby zapadli się pod ziemię. Przyjaciele również szukali ich wzrokiem. Byłem chyba jedyną ich nadzieją, by odkryć cokolwiek.
- Chłopcy urządzili sobie piknik przed pańskimi drzwiami. – zaczął tęgi mężczyzna. – Nie wiem, co dokładnie kombinowali, więc wolałem panu o tym powiedzieć. – był zmieszany postacią astronoma, jednak próbował to ukryć. Motyl podleciał bliżej moich przyjaciół i krążył w ich pobliżu. Najciszej jak tylko potrafiłem spróbowałem zakraść się w głąb gabinetu. Tamci chłopcy nie mogli się rozpłynąć, gdzieś musieli się kryć, a biurko wydawało mi się najlepszym rozwiązaniem. Nie byłem pewien, czy profesor astronomii mnie wyczuje, jednak zaryzykowałem. Powoli, drobnymi krokami przesunąłem się. Motyl zatańczył w powietrzu nerwowo, mimo wszystko starałem się iść dalej. Oni musieli tam być, byłem niemal pewien.
Minąłem liczne ozdoby nie dotykając ich nawet skrawkiem peleryny. Było trudno, jednak się udało. Uklęknąłem i na czworaka przesunąłem się dalej w stronę mebla. Czas wydawał mi się nieubłaganie dłużyć. Motyl przefrunął ponad moimi plecami i ponownie usiadł na książce. Usłyszałem skrzypienie i omal nie umarłem ze strachu. Pióro na biurku zaczęło się poruszać, mężczyzna musiał pisać zaklęciem wiadomość dla Slughorna. Ulżyło mi i ruszyłem dalej. Starając się nie zdradzić swojej obecności niczym.
W końcu osiągnąłem swój cel. Wyjrzałem zza biurka i pierwszym, co przykuło moją uwagę była ręka. Nie myliłem się, ktoś siedział ukryty, cicho. Zbliżając się jeszcze bardziej rozpoznałem tamtą dwójkę. Siedzieli ściśnięci, widać było, iż kryli się w biegu. Włosy mieli poczochrane, ubrania pomięte i poprzekręcane z powodu ciasnoty, w jakiej siedzieli. Wyglądali jak zabłąkane dzieci i chyba prosili wszystkich wielkich magów by ich tam nie odkryto. Mieli coś na sumieniu, coś kombinowali wraz z nauczycielem. To było już dla mnie pewne. Byłem usatysfakcjonowany zdobytymi informacjami i mogłem w spokoju sunąć na klęczkach pod drzwi.
- Rozumiem. – Slughorn skłonił się lekko. – W takim razie przepraszam za problem. Zadbam by otrzymali za to odpowiednią karę. Idziemy chłopcy, jazda! – profesor już otworzył drzwi. Musiałem się pospieszyć. To było dopiero trudne. Jeśli chociaż czubek buta się pokaże, wtedy będę martwy. Byłem roztrzęsiony, ale musiałem działać od razu. Przyjaciele wiedzieli, co się dzieje, niecierpliwie czekali na jakiś znak. Profesor eliksirów wydawał się zdziwiony i poirytowany ich zachowaniem.
Wziąłem głęboki oddech, skupiłem się i wstałem szybko, by było mi lepiej się poruszać. Szybko, ile sił w nogach pognałem ostrożnie do drzwi. Dopiero znajdując się za nimi mogłem dać przyjaciołom jakiś znak, tylko, że teraz nie miałem ku temu możliwości. Improwizując uszczypnąłem Slughorna w ramie. Pisnął i rozmasował je. Nie wiedziałem, czy to wystarczy kolegom, jednak musiało. Rozglądali się na boki, wpatrywali w miejsce obok mnie, nie wiedząc, czy to był znak.
- To my wyjdziemy. – rzucił głośno James i powoli, morderczo powoli, zaczął przesuwać się w stronę drzwi. Czekałem, aż wyjdą. Byli niepewni. Nasz plan nie był do końca obmyślany. Szczerze mówiąc zupełnie nie miał nóg i rąk. Raczej ciężko było to nazwać jakimkolwiek planem. To była nasza wielka improwizacja wynikająca z potrzeby chwili. Chociaż tyle, że mi się upiekło i nie zapowiadało się bym miał dostać szlaban za pozorną niewinność i nieobecność. Szczęście w nieszczęściu. Nowe informacje i zbliżająca się kara dla przyjaciół.


3 komentarze:

  1. Remi w przyszłości to tajnym agentem zostanie. No jestem tego pewna ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Taa, CBŚ, FBI xD No, no, no kara? Czyżby dodatkowe lekcje z profesorem astronomii? xD Hah, chłopaki mogą szantażować tamtą dwójkę, aby ujawnili jak wygląda profesor.. bo wątpię, aby im też pokazywał swoją motylą postać xD Nakręcasz, Kirhan, nakręcasz xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniale, coś więcej wiedzą, ale remus mógł zostać w pokoju wiedział by co tamci robili...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń