środa, 28 kwietnia 2010

Zaszczyt

Kochani, dziś chcę wam polecić dwa fantastyczne RPG! Prawdziwe delicje dla fanów KUROSHITSUJI oraz DURARARA! Zapraszam Was serdecznie do wzięcia udziału w zabawie!

http://www.kuroshitsujirpg.mojeforum.net

http://www.drrr.mojeforum.net

Adresy znajdziecie także w linkach z boku!


1 lutego
Dziś spotkał mnie niespotykany zaszczyt, jak określali to przyjaciele. Pierwszy raz miałem być obecny podczas ich ćwiczeń animagii. To zabawne, ponieważ wściekałem się na nich o to, że w ogóle próbowali czegoś podobnego, a z drugiej strony bardzo chciałem być świadkiem tego, jak to robili. Póki, co widziałem tylko animagów, ich przemiany, uczyłem się czegoś o tym, ale nie wiedziałem jak stać się jednym z nich. Oczywiście takie praktyki i tak wykraczały poza moje możliwości ze względu na posiadaną przeze mnie, niechcianą, umiejętność przemiany w wilkołaka. To mogłoby być dla mnie niebezpieczne to też nigdy nawet nie marzyłem o animagii. Tym bardziej cieszyłem się, iż przyjaciele mogą się kształcić pod tym względem, chociaż póki, co nielegalnie.
Miejscem ich ćwiczeń był Pokój Życzeń. Teraz wiedziałem, iż korzystali z niego o wiele częściej niż ja. Byłem ciekaw, jakim cudem mogłem tego nie zauważyć, ale odpowiedź była bardzo prosta. Korzystali z chwil, kiedy ja siedziałem w bibliotece. Cały czas podejrzewałem, że unikają nauki, jak tylko mogą, tym czasem oni w tajemnicy przede mną rozwijali swoje umiejętności. Uwielbiałem ich za to, nawet, jeśli byli nieodpowiedzialni.
Wprowadzili mnie do pokoju, który przypominał zwyczajną, opuszczoną klasę, jakich było wiele w szkole. Na niewielkiej półeczce z boku stały napoje i przekąski. Widocznie ich praktyki były męczące. Syriusz wskazał mi wielki fotel, w który zapadłem się, jakby był stworzony z miękkiej piany. Zwinąłem się na nim, bez najmniejszych trudności przypatrując się rozgrzewce przyjaciół.
Nie miałem pojęcia, po co się rozciągają, dlaczego wykonują skłony, czy podskoki. Najwidoczniej byłem zbyt niedouczony i musiałem przejrzeć książki, z których korzystali ucząc się podstaw animagii, a później zaawansowanych szczegółów.
- Zobaczysz jak nam świetnie idzie! – Black klasnął w dłonie. – Tym razem zobaczysz, że przemienię się cały. Chłopakom nie wychodzi, ale uśmiejesz się widząc efekty. Przygotuj się na świetną zabawę. – rzucił wstępnie, po czym napił odrobiny soku. Posłał mi jeden ze swoich zniewalających uśmiechów, roztarł dłonie i zamknął oczy. Moja obecność chyba trochę rozpraszała przyjaciół, jednak miałem szczerą nadzieję, iż jakoś zdołają o mnie zapomnieć.
Widziałem pełne skupienie na twarzy Syriusza, wydawał się oczyszczać umysł z niepotrzebnych myśli, chociaż nie wiedziałem tak naprawdę, co robił. Takie były tylko moje przypuszczenia. Cały ten stan trwał około dwóch minut, po których dostrzegłem pewne zmiany na ciele Blacka. Stał się odrobinę niższy, pojawiły się uszka i ogon wystrzelił z jego krzyży. Pierwsze zmiany odbywały się powoli, zupełnie jak podczas moich comiesięcznych przemian, a jednak reszta była już tylko mgnieniem oka. Na miejscu mojego chłopaka stał czarny, rozkoszny pies. Nie był szczeniakiem, nie był też dorosłym zwierzęciem. Idealnie dopasowywał się do wieku nastolatka. Byłem zszokowany. Oczywiście, spodziewałem się tego, ale teraz, kiedy było po wszystkim, nie mogłem w to uwierzyć. Uchyliłem usta zaskoczony, przez moje ciało przeszły dreszcze. Czarny pies o lśniącej sierści otworzył oczy. Obejrzał samego siebie, a warga uniosła mu się lekko, jakby w zadowolonym uśmiechu. To zdecydowanie musiał być Syriusz.
Podszedł do mnie wolnym, dumnym krokiem i położył łeb na moich kolanach wpatrując się we mnie.
- Syriuszu? – zapytałem głupio, chociaż nie musiałem mówić nic. Pies skinął głową i polizał moją rękę. Roześmiałem się głośno, kiedy napięcie opadło. Wydawał się tym urażony, ale położyłem dłoń na jego głowie i pogłaskałem. Sierść była niesłychanie miękka i przyjemna. Nie czułem od niego zapachu zwierzęcia, ale zwyczajny zapach perfum Syriego. To było zachwycające. Przytuliłem się do niego, chociaż był to pierwszy raz, kiedy mogłem zachowywać się tak w stosunku do zwierzaka, który w prawdzie nie był zwierzęciem, ale jednak... To było strasznie skomplikowane.
- Naprawdę to potrafisz! – westchnąłem śpiewnie. Miałem tylko nadzieję, że Syriusz zdoła wrócić do swojej poprzedniej postaci, nie chciałem później ukrywać w sypialni stada zwierząt, które nazywałbym przyjaciółmi.
Odwróciłem na chwilę wzrok od Blacka. Skupiony na nim niemal zapomniałem o reszcie mojej szalonej grupki. Szczerze powiedziawszy, byłem zaskoczony widząc to, co właśnie przed sobą miałem. Syriusz zdecydowanie dłużej ćwiczył swoją animagię, gdyż przemiana zajmowała mu więcej czasu, jednak nie groziła mu już cząstkowa przemiana. Co innego działo się w przypadku trójki odważnych. Najbardziej w oczy rzucał się teraz Sheva. Nie wiedziałem czy powinienem się śmiać, czy płakać. Stał na swoich nogach, a jednak od pasa w górę przypominał ślicznego puchacza. Machał skrzydłami niesprawnie i najwyraźniej nie wydawał się zachwycony efektem. Zasłoniłem usta dłonią by się nie śmiać. Z początku czułem strach, jednak niewątpliwie nie miałem się, czego bać. Biedny Andrew był wyprowadzony z równowagi elektem, to też nie mógł się uspokoić, by wrócić do poprzedniego kształtu od razu. Za nim jednak stał niemalże równie ciekawy okaz połączenia. W tym przypadku okularnik zamienił inną część swojego ciała. Miał swoje tułowie, ale cała reszta należała już do jelenia. Wywnioskowałem to z rogów, które miał na głowie. Majdał niewielkim ogonkiem i uderzał zdenerwowany przednim kopytkiem o kamienną podłogę.
- Nie tego chciałem, ale zawsze to lepsze niż Sheva. – rzucił z namysłem i dostał w głowę skrzydełkiem. Niestety musiałem przyznać mu rację. Sam wolałbym taką mutację, niż tę w wykonaniu Andrew.
- Wybaczcie, ale... – zawahałem się. – Gdzie jest Peter? – rozglądałem się za nim, jednak nie mogłem dostrzec. W co się zamienił, o ile się zamienił?
Na moje pytanie przyjaciele zareagowali śmiechem. Zrozumiałym tylko w przypadku Jamesa, który jako jedyny miał możliwość używania ludzkich strun głosowych.
Pies przede mną zaczął się ponownie przemieniać. Przybrał pierwotną postać Syriusza, jednak, kiedy przechyliłem się w bok widziałem merdający żwawo ogonek. Black zaklął i zwalił winę za to na swój poprzedni śmiech. Nie przeszkadzał mi z ogonem, chociaż wyglądał zabawnie. Zamknął oczy i po chwili z cichym „pyk” ogon zniknął, a kruczowłosy był w komplecie.
- Yyy, więc? – rozłożyłem ręce przyglądając się powoli wracającym do swojej postaci przyjaciołom. Albo specjalnie tak zwlekali z wyjawieniem mi, co się stało z Peterem, albo woleli być całkowicie normalni, kiedy w końcu ukoją mój niepokój. Na szczęście w końcu byli sobą i chichotali w najlepsze pokazując mi podłogę palcami. Nie rozumiałem, mimo wszystko spojrzałem w odpowiednie miejsce. Aż pisnąłem widząc miniaturowego Pettigrew z długimi wąsikami. Po raz kolejny byłem zszokowany. Uniosłem wzrok na śmiejących się do rozpuku kolegów.
- To... To jest... Peter! – ryczał James. – M... Mysz... – i kolejna salwa śmiechu. Trzymał się za brzuch.
- Peter? – niepewny pochyliłem się nad kolegą, który uniósł malutką głowę do góry. Coś do mnie mówił, jednak głos miał tak cichy, że nie słyszałem zupełnie nic, gdy reszta tak głośno się śmiała. Wydawało mi się, że Pet ma problem z przemienieniem się na nowo, ale moje domysły mogły mijać się z prawdą. – Możesz się odmienić? – zapytałem zatroskany głośno. Nie wiedziałem czy może mnie usłyszeć, przez ten harmider. Chłopak jednak pokręcił głową przecząco. To było chyba odpowiedzią na moje pytanie, taką miałem nadzieje, nawet, jeśli wolałem się mylić. – Przestańcie! – syknąłem na nich. Opanowali się na chwilę, ale szybko znowu roześmiali. Syriusz objął mnie ramieniem.
- Nie martw się o niego. Za jakąś godzinę mu się uda. Do dwóch godzin będzie już całkiem normalny. Nie myśl o tym. Niech się skupi. W końcu musi się tego nauczyć, my nic nie zrobimy. – miałem ochotę go jednak uderzyć. W ogóle się nie przejmował tym, iż jego przyjaciel ma kłopot. Tylko, że i ja nic nie mogłem z tym zrobić.
Black odciągnął mnie od miniaturowego kolegi, którego było mi strasznie żal. Posadził na swoich kolanach głaszcząc po pośladkach. Nie specjalnie to czułem, cały czas oglądając się za siebie. Bardzo chciałem pomóc Peterowi. Chyba irytowałem tym Syriusza, gdyż złapał mnie za policzki i skierował mój wzrok na siebie.
- Tutaj jestem. – powiedział dobitnie. – A tam są tylko starania, żeby zostać animagiem. Daj sobie z tym spokój, dobrze?
Wzruszyłem tylko ramionami opierając głowę o jego ramię, żeby dał mi chwilowo spokój i nie oczekiwał jasnej odpowiedzi.

5 komentarzy:

  1. Też bym chciała zobaczyć młodego Syriusza w postaci wilczka ;3 (ha, nie boję się wilczka xD). Biedny Pet... Ani szczęścia w miłości, ani w nauce xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Syri z czarnym ogonem i uszami *___*. Ja chcę takiego do domu ^ ^, załatwisz mi takiego, prooooooooooooooooszę xDD. Biedny Peter, ale mysz to mysz =). Sheva jako puchacz, w tym momencie śmiałem się na całego. Haha, a ja wilczy ogon i uszka kupię na Konecon'ie w wakacje

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Hitori-chaaaan28 kwietnia 2010 22:48

    Zaczepisty motyw z tymi przemianami! Nadal nie mogę powstrzymać śmiechu XDZwłaszcza przez sheve ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmm... Notki mogą wydawać się dłuższe przez to, że odpisuję na odpowiedzi i dodaję tą Zieloną Strefę ;P Zaraz zobaczę, ile było wyrazów teraz, a ile w poprzedniej notce... W ostatniej - 1402, w poprzedniej - 1358... no, a jeszcze wcześniejsza 1337. Fakt, trochę słów przybywa, ale nie jakoś strasznie dużo xD Mmm, moje zamiłowanie do sadyzmu przerosło granice xD Nie no, żartuję. To wszystko się wyjaśni i (haha xD) sama się zdziwiłam, że niektóre rzeczy tak jakoś same mi się poukładały w taki sposób, że przypasowały do dalszych części. Mimo tragizmu... mało w tym będzie dramatu i złości. Choć wszystko planowałam inaczej (a opowiadanie miało się zakończyć na tym, jak Isamu odzyskuje Akiego... haha xD), jestem zadowolona z efektu, ale już z tego, że nie mogę zebrać się na następne rozdziały - nie bardzo xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, czyli najlepiej to Syriusz się przemienia, naprawdę długo już musiał ćwiczyć, a Sheva okazał się puchaczem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń