środa, 21 kwietnia 2010

Kartka z pamiętnika LXXI - Gabriel Ricardo

Doprawdy miałem już serdecznie dosyć wymysłów Michaela. Był jak rozpieszczone dziecko, które ubzdurało sobie coś niemożliwie głupiego i uznawało to za szczerą prawdę. Z początku naprawdę mnie to bawiło, jednak z czasem zaczynałem odczuwać wyraźny dyskomfort tej sytuacji. Ileż można znosić zdrową żywność i jego troskliwość? Ten chłopak nie nadawał się na czułego i rozkosznego kochanka. Zdecydowanie bardziej pasowały do niego niekonwencjonalne zagrania, zawadiacki uśmiech, głupota, którą codziennie emanował. Uwielbiałem go za to. Zawsze był wielki dzieckiem, które sprawiało wrażenie zagubionego w świecie. Dlatego potrzebował mnie bym prowadził go za rękę dalej, gdyż sam jeden zgubiłby się na pierwszym zakręcie szkoły. Taki się wydawał, w rzeczywistości był bardziej rozgarnięty, inteligentny, szalony. Nie potrafiłem go nie uwielbiać za to, że był sobą, jednak w denerwowaniu mnie był mistrzem, a teraz posunął się stanowczo za daleko.
Kiedy planował zdobyć dla mnie kolejną sukienkę „ciążową” czułem, że przesadził. Chciałem pozbyć się poprzednich, a on miał ochotę rozwijać swój fetysz coraz bardziej. Musiałem coś z tym zrobić, a rozwiązanie było tylko jedno. Ukrócić jego smycz i pilnować na każdym kroku.
Złapałem go za włosy, kiedy chciał wyjść z pokoju. Był to odruch niekontrolowany, ale konieczny, by uniemożliwić mu opuszczenie Pokoju Życzeń.
- Gdzie znowu? – skarciłem go samym tonem wypowiedzianych słów. Odwrócił się unosząc dumnie głowę.
- To oczywiste. – miałem ochotę sprać mu tyłek, jednak powstrzymałem się. Nie był przecież dzieckiem.
- Siedzisz na tyłku i nigdzie się stąd nie ruszasz. – miał ochotę protestować na te słowa, jednak jedno moje wymowne spojrzenie ostudziło jego zapał do kłótni. – Mamy do pogadania, kochanie. – nadal zaciskając pięść na jego włosach pociągnąłem go w stronę krzesła. Posadziłem go na nim, zaś sam stałem jak kat ze skrzyżowanymi teraz na piersi ramionami.
- O co chodzi? Mamusia ma gorszy dzień? – więcej nie mógł powiedzieć, jako że zakryłem jego usta dłonią, którą on zadowolony ucałował. Westchnąłem tylko kręcąc głową z rezygnacją.
- Mam już dosyć tej zabawy, denerwuje mnie, dlatego musisz z tym skończyć. – powiedziałem od razu, nie owijając w bawełnę. – Jego wzrok stał się poważniejszy, zmarszczył brwi i wpatrywał się we mnie intensywnie. Wiedziałem, co to oznacza. Chciał wymusić na mnie zmianę zdania, jednak nie miał, co na to liczyć. Nie reagowałem już nawet na robione przez niego maślane oczy, więc tym bardziej nie ruszyła mnie mina złego, zranionego chłopca. – Zapomnij o tym, a jeśli nie to mamusia więcej nie da ci najmniejszej przyjemności. – ja także miałem swoje asy w rękawach. Ograniczenie rozkoszy oznaczało dla Michaela brak zbliżeń, pieszczot i czułości, a tym samym post, którego by nie mógł znieść. Jego ciało było zbyt pożądliwe i niedopieszczone mimo moich usilnych starań. Miał niespożyte ilości energii w łóżku, przez co często to ja opadałem z sił, podczas gdy on chętnie zaliczyłby jeszcze kolejną rundę. Taki kochanek był zdecydowanie sporym problemem, który jednak łatwo było sobie podporządkować właśnie celibatem.
- Chyba się rozumiemy. – rzuciłem z pełną satysfakcją i zabrałem rękę z jego twarzy. – A teraz pójdziesz oddać wszystkie suknie, które zabrałeś Sprout. – to był zdecydowany rozkaz.
- Czekaj... Ale nadal mogę próbować dziecka, prawda? Gdyby nam się udało byłby to przełom... – chyba naprawdę mu na tym zależało, jednak to akurat nie stanowiło problemu dla mnie. I tak wiedziałem, że skończy się to porażką, chociaż przynajmniej nie próbował zmajstrować eliksiru na zmianę płci, jak robili to wcześniej Dumbledore i Potter.
- Niech będzie... – zacząłem, nie skończyłem.
- Chcę teraz! – wstał gwałtownie z krzesła i złapał mnie w objęcia. – Mogę? – zapytał wypychając lekko do przodu wargi. Mogłem mu odmówić, jednakże nie chciałem. Wolałem mieć go dla siebie, a zaspokajając ogromne potrzeby chłopaka zawsze wiedziałem, że będzie się przede mną płaszczył. Zupełnie jak nakarmiony mięsem piesek.
- Niech będzie. I tak byś nie dał za wygraną. – złapałem palcami jego policzki i przysunąłem go blisko siebie. Pocałowałem lekko. Czułem jak mięknie w moich ramionach. Może i zazwyczaj dominował, ale był bezbronny wobec mnie. Uwielbiałem w nim także tę niewielką cechę.
Byłem ciekaw jak chciał to tym razem zrobić. Słynął z dziwnych pomysłów w łóżku, dziwnych zabaw, które wywoływały u mnie wielkie rumieńce, mimo iż kręciły mnie nierzadko.
Specjalnie otarłem się o jego ciało, bardzo powoli. Złapałem za pośladki ściskając je mocno.
- Gdzie? – szepnąłem w jego ucho kąsając muszelkę i mrucząc zmysłowo. Przez te lata nauczyłem się na pamięć wszystkich zagrań, które doprowadzały go do szału, a to było jedno z nich. Z rozkoszą poczułem, że jego krocze drgnęło we właściwym kierunku.
- Uklęknij przy stoliku.- jego głos miał proszący ton. Zabawne, a jednak Michael bał się mnie, dlatego nie wydawał mi poleceń, chyba, że wymagała tego zabawa, bądź miał zły dzień, jednak wtedy to on lądował pode mną zdominowany.
Opadłem na kolana, chociaż bynajmniej nie odwróciłem się do stolika. Patrząc w górę pewny siebie rozpiąłem zębami jego spodnie. Poczułem na policzku, jak zachwycający przyniosło to efekt. Zaledwie lekko obciągnąłem jego bieliznę w dół, a członek Michaela wydostał się z niej stercząc, tak jak powinien. Polizałem go tylko raz, dla zasady, chociaż już samo to wywołało u niego westchnienie, i odwróciłem opierając o niewysoki stolik. Mój kochanek był bardzo wrażliwy, kiedy chodziło perwersyjne zachowania, lub gierki.
- Tak, jak chciałeś. – zamruczałem, chociaż byłem całkowicie ubrany, na szczęście w swoje spodnie, jako że uparłem się dziś nie zakładać żadnych sukni.
Michael uklęknął za mną i przytulił się do moich pleców. Ocierał się o nie policzkiem niewinnie, jednak dłonie robiły swoje dobierając się do moich jeansów. Szybko wylądowały nisko przy ziemi, a ja wypiąłem biodra do tyłu poruszając nimi, by moje pośladki drażniły członek kochanka, pobudzały go. Podobała mi się ta wzajemna egzystencja. Ja pieściłem chłopaka w ten sposób, a on palcami przynosił rozkosz mojemu wejściu. Nie tylko ja byłem zachwycony. Czułem na pośladku wilgoć pozostawianą przez erekcję Michaela. Moje ruchy musiały mi się bardzo podobać. Byłem przekonany, że nie może oderwać wzroku od tego, co właśnie działo się między nami. Znałem tego zboczeńca bardzo dobrze.
Kiedy w końcu nastąpiło połączenie, kiedy jego ciało wsunęło się w moje zmysłowym ruchem bioder westchnąłem bardzo głośno. Świadomość tego, że klęczę, a on jest zaraz za mną przynosiła mi niemałą rozkosz. Szkło stolika na pewno miało zostać zabrudzone. Żałowałem tylko, iż ja nie mogę zobaczyć, jak się łączymy, jak chłopak wnika we mnie raz po raz. Położyłem rozpaloną twarz na chłodnym szkle. Bez przerwy odpowiadałem na jego pchnięcia swoimi ruchami. Już samo penetrowanie sprawiało mi niebywałą rozkosz, a kiedy dłoń Michaela zajęła się moim kroczem jak należy było mi niesamowicie. Chłopak niewątpliwie wczuwał się w to, co robił. Wbijał się głęboko, chociaż z umiarkowaną szybkością. Specjalnie zacząłem jęczeć głośno, by nie mógł się powstrzymywać. Osiągnąłem swój cel, gdyż i on zajęczał, a ruchy stał się bardziej chaotyczne. Gorące palce na moim ciele pieściły mnie mocniej. Było nam naprawdę dobrze.
Michael podniósł nagle moje biodra, wstał i położył mnie niemal w rozkroku na tym niewielkim stoliczku. Mój członek leżał na szkle, a mocne pchnięcia spowodowały, że ocierał się o gładką powierzchnię. To była już ostateczność tym bardziej, iż kochanek trzymał moje uda, przez co stałem na palcach. Tak męcząca pozycja, była jednak niemożliwie podniecająca.
Bardzo szybko na szkle pojawiło się moje nasienie, a ciało spięło się mocno, tak jak lubił kończyć Ned.
- Ow, ow, ow! – wyrwało mu się z gardła, a następstwem tego był ciepły płyn jego ciała we mnie. To było równie przyjemnym uczuciem, co sam akt. Leżałem na stoliku mając nadzieję, iż zaraz się nie przewróci, lub nie rozwali. Zdecydowanie nie był on stworzony do kochania się na nim, ale jego małe rozmiary sprawdzały się znakomicie.
Michael dostał nagrodę i tego dnia już na pewno miał być posłuszny.

8 komentarzy:

  1. Garbiel jest twardy i nieustępliwy, choć czasami trudno odgadnąć, który z nich jest tym dominującym... raczej się zmieniają xD Choć zdecydowanie to Michael jest tym bardziej zboczonym xD Taak, teraz będzie musiał być posłuszny, a takie starania o robienie dziecka, Gabriel proponowałby chyba codziennie xD

    OdpowiedzUsuń
  2. No i Michael wyzdrowiał xD

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu Gabi wziął sprawy w swoje ręce, bo ile chłopak będzie chodził w sukienkach i to ''pożyczonych''. Hehe, jakoś Michaelowi po groźbie celibatu szybko przeszła ta ubzdurana ciąża^^" Ale mimo to, życzę im, aby w końcu ich starania się powiodły;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawo Gabriel! Ile można znosić tak paskudnie utrudniającą zabawę XD

    OdpowiedzUsuń
  5. deepenergy@op.pl24 kwietnia 2010 02:21

    Biedny stolik xPPU mnie na many-cookies VI rozdział ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  6. Kyuuuu, perwersyjnie ^^. Czyli to co lubię. Napiszesz coś o Cornelu i Ericu? Uwielbiam ich :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejo, hejo xD U mnie nowa notka ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, och Gabriel ma swoje sposoby aby ujarzmić Michaela i jego pomysły...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń