niedziela, 18 kwietnia 2010

Kartka z pamiętnika LXX - Noela Seed

Chyba czas was uświadomić... Nie planuję mówić Remusowi, o Syriuszu i Victorze. Chcę pokazać, że tajemnice wcale nie muszą wyjść na światło dzienne, jak w każdej telenoweli xP Nie liczcie na to, kochani.


Od samego początku wiadomym było, iż Victor nie czuł do mnie nic. Nie wiem, z jakich powodów zgodził się ze mną przebywać, flirtować, lub po prostu karmić mnie złudzeniami. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, taki był plan. Oczywistym było, iż ten mężczyzna podoła zadaniu i będzie idealnym kłamcą, by mnie zwabić, by sprawić mi przyjemność, mimo świadomości oszustwa i kłamstw. Mój interes w tym wszystkim był od początku widoczny. Victor miał być mój, nawet, jeśli tylko dla zabawy. Można być wymagającym, ale i tak z łatwością można oszukać siebie, a właśnie na tym polegał mój plan – omamić, związać zmysły, unieszkodliwić płaczące serce i łudzić się w nieskończoność.
Tym razem Victor zaprosił mnie do siebie. Jego gabinet był całkiem duży, można było wyczuć w nim zapach starych książek, świeżość deszczu, zapach słońca i drewna. Ta mieszanka była zupełnie inna niż te stosowane przeze mnie. Pochodzenie każdego zapachu było mi znane. Wystarczyło rozejrzeć się po pokoju. Półki z woluminami, kamienie i drewniane krążki z runami.
Mężczyzna zmienił wystrój pokoju mimo wszystko. Nie było biurka, ale stolik, dwa fotele osłonięte zwierzęcą skórą. Zupełnie jakby chciał kontrastować z moim wystrojem, z moim stylem.
- Usiądź, proszę. – wskazał mi jedno z miejsc. Musze przyznać, że skóry były delikatne i miękkie, sam fotel był niezwykle komfortowy. Wsuwając dłoń w długą sierść nieznanego mi zwierzęcia moje oczy same się zmrużyły z przyjemności.
- Jestem na twoim terenie, tak jak chciałeś. – mój głos był spokojny, lekko zabarwiony flirtem, jak zawsze. W końcu uwodzenie było dla mnie chlebem powszednim od wielu lat. Fascynowało mnie to, podobnie jak afrodyzjaki już w czasach szkolnych. Te mikstury zawsze wymagały idealnego wywarzenia składników, dobrania ich, przygotowania, a także samego przygotowania mieszanki. Wymagało to skupienia i znajomości ziół, owoców, wszystkiego, co w danej chwili miało się przydać. Pamiętam początki – dobieranie składników po zapachu, wyglądzie, kontraście, a później smaku. To właśnie dzięki temu teraz afrodyzjaki nie wywoływały u mnie żadnej reakcji, a jednak zapachy, jakie roznosiły się tutaj były niesamowite. Kojarzyły mi się z Victorem, z jego pochodzeniem i umiejętnościami. Moje ciało drżało delikatnie, płonęło w środku od tych wszystkich doznań, a jednak sytuacja wymagała zapanowania nad nim.
Victor położył przede mną filiżankę z herbatą, cukierniczkę. Usiadł naprzeciwko, jakby miał to być już jakiś rytuał w naszym wykonaniu. Założył nogę na nogę, podparł łokcie o fotel i przyglądał mi się, jakby czegoś szukał, może słabych punktów.
- O co chodzi? – mój wzrok spoczął na nim, brew powędrowała subtelnie ku górze. – Wpatrujesz się we mnie, to irytujące.
- Nie bardziej, niż kiedy ty mnie dotykałaś, nie sądzisz? – tym razem to on posyłał mi specyficzne spojrzenie, w którym odbijało się zadowolenie z siebie i satysfakcja.
- Nie narzekałeś, wręcz przeciwnie. Chyba nawet kilka razy jęknąłeś, prawda? – nie było możliwości, by czuł nawet mną przewagę przez cały czas. Ucieranie mu nosa było niemal równie przyjemne, co molestowanie go. Taki mężczyzna jak on nadawał się idealnie do wszystkiego. Zarówno by go dręczyć, jak i rozpieszczać. Oczywiście, nadawał się na osobę całkowicie dominującą w związkach i nie przeszkadzałaby mi jego pozycja, gdyby był ze mną, jednakże przyjemnie było myśleć o nim, jako o kimś uległym, gdyby naszła mnie ochota na uczynienie go kimś w rodzaju służącego. Tylko na chwilę i dla zabawy, nie wiem czy uznanie go za zwyczajną zabawkę byłoby aż tak łatwe.
Podobał mi się, nawet bardzo. Jego zaczepny styl, prawdziwa męskość, był przystojny i miał dziwny urok, zupełnie jakby sam zajmował się uwodzeniem, tak jak ja, chociaż robił to zupełnie inaczej. Ciężko mi nawet określić, kiedy to wszystko się zaczęło. Po prostu nagle pojawiło się jakieś uczucie i nie sposób się go pozbyć. Na pewno nie od razu.
Mężczyzna wstał i podszedł do mnie powoli. Tym razem to on bawił się w pana domu. Położył dłoń na moim ramieniu, ścisnął je lekko, przesunął palcami niemal pieszczotliwie w górę, jawnie ze mną flirtując. Wykonywał powierzone mu zadanie znakomicie.
- Chciałbym wiedzieć, co takiego cię do mnie przyciąga. – mruknął do mojego ucha. Bawiliśmy się teraz powoli, na jego zasadach, zupełnie inaczej niż wcześniej.
- Ty mi powiedz, co takiego w sobie masz. Ja tylko na to odpowiedziałam, to ty pociągasz za sznurki, to twój czar mną zawładnął. – uśmiechnął się na moje słowa i oddalił podchodząc pod półki z książkami.
- Więc to moja wina? – powoli odwrócił się w moją stronę. Bardzo subtelnie oblizał wargi końcówką języka. – Jaki ja jestem niewychowany. Skoro już o winie mowa... – wyjął dwa kieliszki i butelkę z niewielkiego barku. Nalewając szkarłatnego płynu podał mi kieliszek. – Zajęcia się skończyły, nie musimy pilnować korytarzy, myślę, że odrobina wina nam nie zaszkodzi. – wyglądał niemal jak książę, kiedy z dumą i specyficzną gracją usiadł w fotelu. Gdyby nie to dostojeństwo zdecydowanie przypominałby mi Normana siedzącego na skórach o wyraźnych rysach twarzy, przenikliwym spojrzeniu. Wydawał mi się idealny, prawdziwie w moim typie.
- Wolę wiedzieć, jaki jest twój interes w tym wszystkim. Nadal mnie to ciekawi, a wolałabym znać prawdę.
- To tajemnica. Każdy je ma, ty także, sama o tym wspominałaś? – kącik jego ust uniósł się delikatnie ku górze. – W przeciwieństwie do moich odwiedzin u ciebie, te są zdecydowanie inne, prawda? Nie planujesz się na mnie rzucać, uwodzić mnie. – oczy mu błyszczały. – Najprawdziwsza nuda dla kogoś takiego jak ty. – nie wiem, do czego zmierzał, ale nie dało się tego odebrać pozytywnie. Jedyne, co było w mojej mocy to zmierzyć go nieprzyjaznym spojrzeniem. Moje warunki i mój gabinet były odpowiedniejsze.
- Myślę, że nie mam tu, czego szukać. – fotel za mną odsunął się sami, kiedy tylko cały ciężar mojego ciała spoczął na stopach. Nie było sensu zostawać tam dłużej. I tak nic nadzwyczajnego się nie działo, jakby chciał mi pokazać, że potrafi być nudny i wcale mnie nie zadowoli. O cokolwiek mu chodziło odeszła mi ochota na spędzenie tego dnia z nim. Nie interesowała mnie jego mina, co o tym myślał, czy coś jego zdaniem poszło nie tak, lub się udało. To było tylko stratą czasu.
Opuszczenie tego gabinetu okazało się łatwiejsze niż mogło mi się początkowo wydawać. Wszelkie plany na spędzenie miłego wieczoru odpłynęły w przeciągu kilku chwil. Już nie było sensu by się z nim drażnić, czy bawić. Może to wina dnia, który nagle stał się kiepski, albo rany w sercu, która niespodziewanie się odezwała – nie wiem. Liczył się tylko powrót do gabinetu, zaszycie się w sypialni, zapomnienie wszystkiego, co się stało, najlepsza byłaby całkowita utrata pamięci. Ona przyniosłaby ukojenie i spokój, wspomnienia znikając zamknęłyby wszystkie rany w sercu. Tak, sen i zapomnienie. Zupełnie niczym śmierć.
Czy można było spodziewać się więcej po tym spotkaniu? Z całą pewnością, chociaż teraz pozostał tylko zawód.
Kiedy tylko moje oczy były zamknięte ciało chłonęło chłód korytarza, myśli płynęły wolniej, spokojniej, a uczucie to było zdecydowanie przyjemniejsze niż jakiekolwiek inne.
- Jesteś bezczelny, Victorze. – mój szept odbijał się od murów i był głośniejszy niż w rzeczywistości. – Żeby mnie dręczyć w dzień taki jak ten, masz tupet, książę. Dumny i zadufany w sobie, a jednak zniewalający i urodziwy. Tak trudno cię zdobyć, a przecież potrafiłabym to zrobić z każdym. Dlaczego musisz sprawiać mi tyle problemów? Powoli wątpię, że zbliżenie się do ciebie jest w ogóle możliwe. Jesteś strasznym głupcem, Victorze.
Moje plany na wieczór uległy właśnie całkowitej zmianie. Z przyjemności, na oddanie się pod władanie eliksirów usypiających. Tylko one mogły przynieść mi spokój, który był mi potrzebny. Dni takie jak ten lepiej przesypiać, by nie myśleć o przykrościach, by nie czekać aż wydarzy się coś nieprzyjemnego, co tym bardziej pogrąży człowieka w cieniach duszy. Pośród tego mroku łatwo było się zgubić i nie odnaleźć drogi powrotnej, niczym dziecko, które traci z oczu znajomą ścieżkę w lesie, a wtedy nie istnieje już coś takiego jak ratunek. Można tylko głębiej wnikać w ciemność, która otacza wszystko dookoła i nie odstępuje nawet na krok.

8 komentarzy:

  1. Ciekawe i intrygujące. Na prawdę podoba mi się. Może wejdziesz do nas i też oddasz szczerą opinię (hiszpanska-wisnia)

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemka masz bardzo fajnego bloga bardzo fajna szata graficzna bardzo mi się tu podoba bardzo fajnie pisze a jeśli lubisz blogi pamiętnikowe zapraszam cię wolnej chwili na http://luska-89.blog.onet.pl pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Wru, Ładniowo. A za swój urlop domagam się następnych notek dłuższych. I o Remim i Syrku. (poprzednia słodka była. tak sie fajowo rumieeeeeni)

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Lunitari~Luni-chan18 kwietnia 2010 17:03

    Kochana odebrałaś mi nadzieje odnośnie tej małej tajemnicy . . . No ale co zrobić, Noela się widać zawiodła bo woli konkrety. A Victor umiejętnie panuje nad sytuacją w jakiej się znalazł, tylko proszę nie odbieraj mi nadziei na ciąg dalszy cyklu "Jak to uprzykrzyć życie Syriusza Black" w jego wykonaniu :D:D:D No nic czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielka szkoda, że Remi się nie dowie myślałam że to on jest tym inteligentnym w tym związku i wpadnie na jakiś trop, albo po prostu ich nakryje... Mogłaby się wydarzyć jakaś akcja w końcu w każdym związku bywają kłótnie nie tak jak w telenowelach życie bez konfliktów słodkie i obrzydliwie nudne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hoho, no niech będą dzięki Victorowi, że tak postąpił xD jak ja zawsze w niego wierzę xD Co prawda jeszcze bardziej intryguje, ale utarcie nosa tej pięknej kobiecie - taj dla mych oczu xD Nie wyjawisz tajemnicy... może to i dobrze? Chociaż świadomość tego, że i Syriego trzeba mocno pilnować i że bardzo podoba się nauczycielowi, byłaby straszliwie ciekawa xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Kotek, u mnie nowa notka xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, czyli wie że Victor nie jest nią zainteresowany, może teraz wykorzysta runy aby dostac sie do jej snu i podręczyć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń