środa, 12 maja 2010

Kartka z pamiętnika LXXIII - Niholas Kinn

Głupi, durny, beznadziejny James! W przypływie wściekłości maltretowałem poduszkę uderzając nią o ramę łóżka z całych sił. Nie martwiłem się, czy to przetrwa. Musiała, lub po prostu naprawią ją skrzaty domowe. Ja za to musiałem się wyżyć w jakiś odpowiedni dla siebie sposób, a ten był zdecydowanie najlepszym ze wszystkich. Poza tym James naprawdę był idiotą! Wielkim, głupim trolem!
Chociaż bardzo chciałem dać sobie z tym spokój, to nie byłem w stanie. Zależało mi na tym ślepym glonojadzie i nic na to nie mogłem poradzić. Oczywiście byłem niebotycznie wściekły za to, że o mnie zapomniał i gdybym tylko mógł na pewno zdewastowałbym ten jego pewny siebie uśmieszek. Jak mógł najpierw mnie sobą zainteresować, a później po prostu zapomnieć, że istnieję?!
Zostawiłem nieszczęsną poduchę, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi. Musiałem otworzyć, jako że koledzy wyszli i tylko ja zostałem w pokoju. Nie miałem pojęcia, kto to mógł być, chociaż miałem małą nadzieję, że to ten idiota w końcu się obudził. Sam nie wiem, co miałem w planach. Czy chciałem się z nim kłócić, zerwać, czy grzecznie pozwolić mu na zabawę sobą. Postanowiłem pozostawić wszystko losowi i zdolności improwizacji.
- Och, James. – rzuciłem mało przyjemnie udając zdziwienie na jego widok. Musiał wyczuć ironię i wściekłość w moich słowach. Wcześniej byłem smutny, że mnie zostawił z boku, a teraz złość przejmowała kontrolę nade mną.
- Chyba mam kłopoty, co? – mruknął głupio się uśmiechając.
- Nie, wcale, nie masz żadnych, żegnam! – trzasnąłem drzwiami, a przynajmniej takie było moje zamierzenie, które skończyło się fiaskiem. Potter wsadził nogę między drzwi a framugę i zajęczał z bólu. Na początku się tym trochę przejąłem, jednak szybko uznałem, że dobrze mu tak i nie warto się martwić niczym. – Powinieneś wsadzić tam łeb. – syknąłem odwracając się do niego. Marszczyłem brwi, moja górna warga unosiła się lekko, kiedy krzywiłem się okazując chłopakowi swoją niechęć. Zawahał się, ale wszedł do środka.
- Przychodzę przeprosić i w ogóle. – mruknął prosząco. – Miałem tak wiele na głowie... – uniosłem wymownie brew. Wiele idiotyzmów, przez co ja zostałem odsunięty na dalszy plan. Ale mi wymówka. – No, zrozum... – znowu źle zaczął.
- Nie rozumiem, James. Albo chcesz ze mną chodzić, albo bawisz się w herosa szkolnego. Zdecyduj się, bo naprawdę dziś mam zły dzień. A przynajmniej teraz jest to nieodpowiednia chwila i mogę powiedzieć za dużo. – wysyczałem. Nie wiem, co mnie napadło. Byłem zdenerwowany, jak jeszcze nigdy. Chciałem płakać, ale złość wysuszała łzy od razu. Naprawdę nie wiedziałem, co mam robić.
- Zachowałem się źle, wiem. Przepraszam, więcej juz tego nie zrobię...
- Zrobisz. – dalej byłem wściekły. – Zrobisz to jeszcze wiele razy. Poza tym daleki jesteś od uczynienia mnie swoim jedynym. Wiem, że lecisz na pewne osoby, więc nie wiem czy jest w tym wszystkim sens. James popatrzył na mnie smutno. Wiedział, że mówię prawdę. Wydawał się zmieszany i zakłopotany. Trudno, widziałem wielokrotnie jak patrzył na Snape, lub na nauczycielkę mugoloznawstwa, jak się dowiedziałem. Było jasne, że ja już się nie liczę.
- To nie tak... Jesteś moim chłopakiem, bo cię uwielbiam i w ogóle... – zaczął, ale nie skończył. Nie pozwoliłem mu. Podchodząc przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem mocno. Przynajmniej przestał się głupio tłumaczyć. Był zdziwiony i dobrze. Dziś miałem dziwny humor i byłem zdolny naprawdę do wszystkiego.
Odsunąłem się od niego i pewnie popatrzyłem mu w oczy. Nadal czułem irytacje, jednak trochę nagle zelżała, chociaż zapewne tylko po to by znowu powrócić.
- Nasz związek powinien być mniej zobowiązujący. – wpadłem na to dosłownie w chwili, kiedy wypowiadałem te słowa. – Będziemy razem, ale poza sobą możemy mieć jeszcze innego partnera. Co ty na to?
- Hę? – był zaskoczony. Zdecydowanie tego się nie spodziewał i nie przyszło mu to do głowy. Byłem jeden krok przed nim w planach, chociaż on miał już na oku opcjonalnych partnerów, a ja miałem tylko jego. Nagle oprzytomniał trochę i odezwał się nie będąc pewnym, czy dobrze mnie zrozumiał. – Chcesz chodzić ze mną i z kimś jeszcze, jeśli się nawinie?
- Dokładnie. – skinąłem. – Będziemy nadal razem, a ja nie będę tym głupszym od Pottera, który mógłby się łudzić, że ma szanse na coś normalnego. Nie masz wyjścia, albo się zgadzasz i jest dobrze, albo nie i się rozstaniemy. – to było jedyne rozwiązanie. Uzależnienie się od Jamesa byłoby wielkim błędem, musiałem wyleczyć się z mojego uwielbienia względem niego, a do tego potrzebowałem swobody.
- Więc nie mam wyjścia. – James usiadł na jednym z łóżek nie zwracając uwagi na to, czyje mogło ono być, ani jak zareagowałby jego właściciel. – Muszę się zgodzić nawet, jeśli nie chcę się dzielić. – mruczał pod nosem. Prychnąłem słysząc jego wywody. Nie planował się dzielić, ale i nie planował się mną przejmować. Wspaniałe połączenie, niesłychanie opłacalne, doprawdy.
- Masz wyjście. – usiadłem mu na kolanach. – Zawsze możemy zerwać, a wtedy ty uganiasz się za innymi, a ja będę miał święty spokój. Wybierz sobie odpowiednią opcję. – popatrzył na mnie ostro i klepnął w pośladek.
- Nie wygłupiaj się. Zawiniłem, ale żeby tak mnie karać? – przytulił się do mojej piersi. Nie planowałem traktować tego, jako kary, ale skoro on wolał tak to nazywać, to miał do tego pełne prawo. Postanowiłem wykorzystać możliwość, jaką teraz miałem. Skoro James raczej wolał się mną dzielić, niż ze mnie rezygnować, a ja już nie byłem na niego tak zły, mogłem się pobawić. Wsunąłem ręce pod jego koszulę na plecach i dotykałem ich powoli, drapałem paznokciami dosyć mocno i gryzłem jego szyję zostawiając na niej ślady zębów. Później maltretowałem jego ramię, znacznie mocniej niż skórę na szyi. To mogło uchodzić śmiało za karanie chłopaka za to, co mi zrobił.
James jednak nie protestował ani trochę. Wsunął ręce w moje spodnie i zaczął od dotyku na pośladkach. Nie byłem pewny, czy zdoła mnie tym podniecić, skoro byłem i tak zdenerwowany poprzednimi zajściami. Poddałem się jednak jego dotykowi. On również wydawał się zdawać sobie sprawę z problemów, jakie mogły wyniknąć, jednak starał się, tego byłem pewien.
Pociągnąłem go za włosy i pocałowałem mocno. Nie było mowy o przyjemności płynącej z tego wszystkiego. Oczywiście, było miło, jednak zbyt wiele myśli krążyło mi jeszcze po głowie. Nie potrafiłem się zatracić. James przytulił mnie do siebie i położył się ze mną na łóżku. Zrezygnowaliśmy z nieudanych i niemających sensu pieszczot. Obaj potrzebowaliśmy chwili by pomyśleć, poukładać sobie wszystko i zacząć na nowo. Nasz związek rozpadł się i teraz sklejaliśmy go na nowo wypełniając skrupulatnie każdą dziurę brakującym kawałkiem.
Jeśli wcześniej miałem jakieś plany względem chłopaka to teraz się rozpierzchły. Zupełnie nie wiedziałem, co mógłbym robić, nie wiedziałem, czy w tym wszystkim jest jeszcze sens. Moje nastroje zmieniały się tak szybko, iż sam za nimi nie nadążałem. Odsunąłem się od Jamesa i wstałem idąc na swoje łóżku. Nie czytałem mu w myślach, więc nie wiem, co wtedy mogło się pojawić w jego głowie.
- Powinieneś już iść. – rzuciłem spokojnie. – Musze odpocząć, bo jestem wykończony złością. – machnąłem na niego ręką, wyganiając go. Chyba zrozumiał, że nie chcę go dziś już oglądać. Wstał i uśmiechnął się zdecydowanie nieszczerze.
- Wymyślę coś i odpłacę ci się za to, że zapomniałem i tak cię traktowałem. – obiecał. Zniknął za drzwiami z westchnieniem, które słyszałem wyraźnie. To było jedyne rozwiązanie, a ja byłem spokojny. Nie chciało mi się już płakać, nie przejmowałem się tym, że nie jestem dla niego kimś wyjątkowym, jak się z początku mogło wydawać. Złość ukoiła początkowy ból i teraz pozostała już tylko obojętność. Odpoczynek fizyczny i psychiczny były mi bardzo potrzebny. Wypoczęty miałem być normalny, taki jak zawsze, chociaż w pewien sposób zmieniony. Miałem rozejrzeć się za kimś, kto by mnie przygarnął i otoczył prawdziwą opieką. Nie wydawało mi się, że znajdę taką osobę, jednak zawsze mogłem pozwolić sobie na trochę swobody. Nie musiałem znaleźć nikogo od razu. Mogłem się rozglądać i zdecydowanie musiałem znaleźć sobie jakiś obiekt westchnień by wyleczyć bolące mimo wszystko serce.

6 komentarzy:

  1. adkath@onet.eu12 maja 2010 16:21

    nawet 10 000 komentarzy do wygrania na blogu www.zmierzchocholik.blog.onet.pl zgłos sie juz teraz . a twój blog ma naprawdę duże szanse wygrać .

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie Chcialabym żeby coś się popsuło w ich związku. tego chyba nie zrobisz co? notka świetną! czekam na Nastepna. gdybym mogla prosić to napisz dla mnie adresy innych swoich blogow oprocz ai-no-tenshi bo ten już Czytalam. Czekam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Cię, Kirhan xD Za tą notkę bardzo dziękuję, bo ona ukoiła mnie psychicznie (po geografii xD) Szkoda mi chłopaków i ich związku. Mimo tego, że J. jest trolem, jak to ładnie określił Kinn, to w tym przypadku źle mu nie życzę i mam cichą nadzieję, że wszystko uda im się posklejać, a zazdrość podziała na Pottera jak płachta na byka i chłopak dostrzeże, co mu umykało ... byleby tylko Kinn się nie zaangażował w ten nowy związek O_o

    OdpowiedzUsuń
  4. Im mniej ma się źródeł ekscytacji i zadowolenia, tym większe prawdopodobieństwo silnego przywiązania do jednego z nich. Każdy nałóg zaczyna się niewinnie. Jesteśmy przekonani o pełnej kontroli nad sytuacją, aż w pewnym momencie okazuje się, że już za późno. Uzależnić się można praktycznie od wszystkiego, nie tylko od substancji psychoaktywnych.Ciągle usiłujemy odkryć, jakimi zasadami kieruje się ważna dla nas osoba, ale jej wewnętrzny świat nie rządzi się ustalonymi regułami, lecz podlega emocjonalnym impulsom. Kiedy drugi jest w złym nastroju, sfrustrowany, podniecony, wyładowuje energię na otoczeniu, daje upust swojemu złemu humorowi w nieobliczalny sposób. Zawsze musimy być gotowi na nie dające się przewidzieć wydarzenia.Człowiek jako istota żyjąca w społeczeństwie musi się komunikować, skazany jest na to, żeby wchodzić w interakcje z ludźmi. Związki międzyludzkie są irracjonalne, piękne i tragiczne zarazem. Jest tak wiele miłości, tak różnych, tak pomieszanych z nienawiścią, niechęcią, obowiązkiem, pogardą, że samo słowo "miłość" niewiele znaczy.Nikt nie jest w stanie w pełni odpowiedzieć na nasze oczekiwania. Kończy się czas zakochania, fascynacji i wtedy raz myślisz sobie: jest fajnie, a zaraz potem: jest fatalnie.Świat emocji jest podstawowym światem, w którym się obracamy każdego dnia. To emocje określają nasze stosunki z ludźmi, ułatwiają porozumienie lub je utrudniają. One wpływają na jakość naszego życia. Obojętność nie wywołuje ani uczuć pozytywnych, ani też negatywnych, nie skłania nas do refleksji, nie motywuje do żadnego działania. Człowiek obojętny nie czyni dobra ani zła. Stan doskonałej obojętności jest równoważny prawdziwej cnocie.

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu Kinn oprzytomniał ^^ Bardzo się cieszę, że stał się taki zdecydowany co do Pottera xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, nawet Kinn nazywa Pottera głupim trolem, a może to da Jamesowi zastrzk i będzie bardzo się starał o Kinna...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń