piątek, 14 maja 2010

Kartka z pamiętnika LXXIV - Severus Snape

Każdy wiedział o zaręczynach Lucjusza i Narcyzy. Teraz już nie było nikogo, kto mógłby o tym nie wiedzieć. Ja sam dowiedziałem się o tym właśnie z plotek. Zabolało. Niesamowicie zabolało. Do tej pory miałem nadzieję, iż Lucjusz traktuje mnie, chociaż w połowie tak poważnie jak swój związek z dziewczyną, a jednak dowiadując się o jego zaręczynach od innych moje dotychczasowe złudzenia rozprysły się, jak bańka mydlana. Na drobniuteńkie kropelki, niczym te mgiełki. To było okropne, a przynajmniej przez chwilę tak właśnie uważałem. Te wiadomości ukłuły mnie w piersi na tyle mocno, że łzy spłynęły mi po policzkach. Skarciłem samego siebie za tę słabość wbijając paznokcie bardzo mocno w skórę dłoni. Udając obojętnego oddaliłem się od tłumu Ślizgonów dyskutujących na ten temat. Byłem dla nich niewidzialny to też moje chwilowe łzy zostały niezauważone. Miałem ochotę płakać głośno, by ulżyć swojemu cierpieniu, jednak wiedziałem, iż takie jednorazowe pobłażanie samemu sobie zmiękczy mnie tylko. Nie mogłem płakać, musiałem być silny, zamknąć się na wszystko, zapomnieć, nie myśleć o tym, po prostu potraktować to jak obojętną mi informację, która nie dotyczy mnie w żadnym stopniu. To było trudne, ale możliwe. Od początku wiedziałem przecież, że jestem zabawką w rękach wysoko postawionych Ślizgonów. Lucjusz dzielił się mną z Rudolfem, zabawiał się mną, kiedy miał ochotę, a ja pozwalałem mu na to, jak skończony kretyn. Szczerze powiedziawszy to musiałem być niespełna rozumu, kiedy w ogóle pozwoliłem sobie na przywiązanie do Lucjusza. Nigdy nie powinienem zawierać żadnych znajomości, powinienem polegać na samym sobie. Należało mi się, teraz z pewnością miałem być już rozsądniejszy i zmienić całą resztę mojego życia w Hogwarcie. To była drogą, którą musiałem i chciałem podążać.
Niestety przeliczyłem się. Ból nie zelżał wcale, a jedynie pogłębiał pustkę w sercu. Czułem, jak wypełnia je nicość, nie było tam nawet wolnej przestrzeni do wypełnienia czymś innym. Tylko nicość pochłaniająca powoli coraz większe obszary mojego serca, powoli je likwidująca. To mogło być jeszcze bardziej przydatne niż zwyczajne zamykanie się na świat, czy pieczętowanie uczuć w lodzie, który kiedyś przypadkiem mógłby stopnieć. Skupiłem się przez ten czas na nauce. Całymi godzinami siedziałem w najdalszych zakątkach biblioteki, pośród najnudniejszych książek, wiedząc, iż nikt mi tam nie przeszkodzi. Kolejne cenne godziny zajmowała mi nauka w sypialni, podobnie jak ponad połowę nocy. Niewyspanie i zmęczenie pomagały mi dodatkowo zapomnieć o całym bólu, jaki na mnie zesłano. Powoli zająłem się zgłębianiem czarnej magii. Nie miałem problemu z dostępem do materiałów. Nauczyciele mi ufali, byłem dobrym uczniem. To pozwoliło mi na zdobycie podpisu pod pozwoleniem na korzystanie z Działu Ksiąg Zakazanych. Moje zainteresowanie skupiły się głównie na eliksirach i zaklęciach Niewybaczalnych. Coraz bardziej zagłębiałem się w to wszystko, ratowałem samego siebie przed cierpieniem.
Nie widywałem Lucjusza. Zadbałem o to by nie wiedział gdzie jestem. Wychodząc z sypialni wybierałem pory jego spotkań z Narcyzą. Skoro tak mu się podobała i tak bardzo chciał ogłosić to światu, niech sobie nie przeszkadza. Wątpiłem nawet w to, czy w ogóle o mnie pamiętał i mnie szukał. Raczej nie zawracał sobie mną głowy i nie zauważył mojego braku w żaden sposób.
Odrzucałem te myśli, kiedy tylko mogłem, kiedy tylko byłem w stanie. To zaskakujące jak szybko potrafiłem się zmieniać. W przeciągu tygodnia byłem kimś innym. Nie miałem pojęcia czy na trwałe zmieniłem siebie, ale z czasem na pewno byłem w stanie umocnić swoje nowe oblicze. Czułem wypełniającą mnie moc, wspaniałą i kojącą. Czułem, że mrok ogarnia mnie coraz bardziej, zamyka w swoich opiekuńczych ramionach. Zaczynałem żyć na nowo, jako ktoś zupełnie inny.
Ale spotkanie z Lucjuszem było nieuniknione. Do tej pory wierzyłem, że mogę unikać go w nieskończoność, póki nie skończy nauki, nie wyniesie się stąd na stałe. Ale niesprawiedliwy los chciał inaczej. Natknąłem się na niego niespodziewanie. Powinien być wtedy z Narcyzą, zabawiać ją spacerem po szkole, lub flirtować w swoim pokoju, do którego jak dobrze wiedziałem zapraszał ją stosunkowo często. Nawet nie fantazjowałem o tym, dlaczego może to robić. Świadomość, że robił to z nią na tym samym łóżku, co ze mną była zbyt dołująca, wręcz obrzydliwa.
W chwili, gdy najmniej spodziewałem się tego, co nastąpić miało byłem w drodze do biblioteki. Przechodziłem Pokojem Wspólnym szybkim krokiem, ze spuszczoną głową, by jak najmniejsza ilość osób zauważyła moja obecność. Ściskałem książki, które miałem oddać, by wypożyczyć następne. Wtedy też poczułem zaciskające się na moim przedramieniu palce, ich silnemu uściskowi towarzyszyło szarpnięcie. Zdecydowane, niemalże bolesne. Moje spojrzenie napotkało lodowaty błękit tęczówek Lucjusza. Książki wypadły mi z rąk, uchyliłem usta nie wiedząc, co powiedzieć. Nie powinno go tam być, nie powinienem się z nim spotkać.
- Unikasz mnie. – wysyczał wściekle i zaciągnął do swojego pokoju. Nienawidziłem tego pomieszczenia jeszcze bardziej, od kiedy dowiedziałem się o jego zaręczynach. Czy on nie mógł wybrać zwyczajnego korytarza? Nie odezwałem się jednak ani słowem. Pozwoliłem się ciągnąć. Miałem tylko nadzieję, że nikt nie poniszczy książek, które zostały na podłodze. Tylko o tym wydawałem się myśleć. Oczywiście moje serce znowu wypełniło się dominująca pustką, która pożerała wszystkie uczucia, jakie mogły pojawić się w moim sercu w tamtej chwili.
- Co się dzieje, dlaczego mnie unikasz?! – chłopak pchnął mnie na łóżko i patrzył rozgniewany. Na jego czole pojawiły się niewielkie zmarszczki. Spuściłem głowę nie patrząc na niego. Nie chciałem widzieć jego pięknej twarzy wykrzywionej wściekłością. W ogóle nie chciałem jej widzieć. Uświadamiała mi tylko, że nadal coś czuję, nawet, jeśli było to ukryte głęboko pod powłoką pochłaniającego mnie mroku.
- Powiedź coś do cholery! – wydawało mi się, że zaraz mnie uderzy by dać upust targającym nim uczuciom.
- Co miałbym powiedzieć? – zapytałem cicho, może niepewnie. Sam nie wiem. Po prostu się odezwałem, przecież tego chciał.
- Nie denerwuj mnie, Severusie! – tylko bardziej się rozsierdził. – Powiedz mi, dlaczego mnie unikałeś! Co ci zrobiłem, nie rozumiem!
- Jesteś zajęty. – odpowiedziałem w taki sposób, jaki uznałem za najlepszy. – Masz na głowie narzeczoną, nie jestem ci potrzebny, nie chcę zabierać ci czasu. – zsunąłem się z łóżka, chciałem go minąć i odejść, ale nie pozwolił mi na to. Odwrócił mnie brutalnie do siebie i uderzył w twarz. Bardzo mocno, aż poczułem jak łzy zebrały się pod moimi powiekami i spłynęły wymuszone jego atakiem.
- Popieprzyło cię?! Przecież ustaliliśmy, że muszę z nią chodzić! Jestem jedynym synem, nie mogę tego zignorować, a ty zgodziłeś się na to! – wrzeszczał nie martwiąc się tym, iż jego głos może być dobrze słyszany poza pokojem. Nie wyciszył sypialni, jeśli się nie myliłem. Mogłem tylko wpatrywać się w podłogę, by go bardziej nie zdenerwować, o ile było to jeszcze możliwe. – O co ci tak naprawdę chodzi, co?! – nagle zamilkł. Zaskoczyło mnie to i uniosłem nieznacznie wzrok. Chłopak wpatrywał się we mnie jakby lekko zszokowany czymś. – To możliwe, że jesteś zazdrosny? – rzucił nagle całkowicie pozbawiając mnie tym stwierdzeniem sił. Nogi się pode mną ugięły, ale on złapał mnie i pomógł ustać. – O to chodziło, prawda? Byłeś... Jesteś! Zazdrosny o Narcyzę o to, że się jej oświadczyłem i wściekasz się, bo niczego ci o tym nie powiedziałem, prawda? – nie wiedziałem, co miałbym mu powiedzieć. Nie pytał mnie o to do końca, raczej zaczął stwierdzać fakty, które uznał za najwłaściwsze. – Zaręczyłem się z nią, to prawda. Chciałem ci o tym powiedzieć, ale wtedy ona rozpętała to piekło w szkole i musiałem się tym zająć. A później ty mnie unikałeś. Na początku myślałem, ze się mylę, jednak później domyśliłem się jak to robisz. Nic się nie zmieniło Severusie. Nadal chcę być z tobą i czarować Narcyzę, ponieważ muszę, to mój obowiązek. – jego dłoń dotknęła mojego policzka. Podniósł moją twarz ku sobie. – Cieszę się, że byłeś o mnie zazdrosny. – rzucił nagle z uśmiechem. – To znak, że ci na mnie zależy, więc kontynuujmy nasz związek, nie martwmy się niczym. Wiesz przecież, że zależy mi na tobie bardziej niż na kimkolwiek innym. Dasz mi szansę? Chcesz mnie w dalszym ciągu? – musiałem na niego patrzeć, wiedziałem, że zmusiłby mnie do tego, gdybym tylko odwrócił twarz od jego oblicza. W mojej głowie plątały się wtedy setki myśli. Czy ciemność odejdzie, jeśli nadal z nim będę? Czy jestem w stanie z niej zrezygnować? Czy nie będę nadal cierpiał przez to wszystko? Czy mogę oddać mu jeszcze całego siebie, a tym samym zamknąć się na ból? Byłem przecież silny, zmieniłem się i byłem władcą samego siebie. Mogłem to zrobić, chciałem by było to prawdą.
- Chcę cię, Lucjuszu. – powiedziałem wyciągając ramiona. Objąłem go za szyję, pocałowałem, a on oddał pieszczotę. Nie posunęliśmy się dalej. Wydawał się wiedzieć, że tego nie chcę. Wystarczyło, że znowu wszystko wracało do normy, chociaż zmienionej, innej, nowej.

6 komentarzy:

  1. To chyba jedna z najlepszych kartek z pamiętnika i nie, nie chodzi tutaj o to, że było momentami mrocznie, smutno, a nawet lekko boleśnie. Wbrew pozorom nie jestem psychopatką xDD Po prostu świetnie oddałaś uczucia. Było pięknie, a Sev, pod którym ugięły się kolana... Obrałaś to w takie słowa, że widziałam ten moment, miałam go przed oczyma. Boskości, cudowne boskości.

    OdpowiedzUsuń
  2. czy mój komentarz został przeczytany?

    OdpowiedzUsuń
  3. "Wybieram ciebie ponad wszystkich innych."W przeciwieństwie do zwierząt człowiek nie jest niewolnikiem swych instynktów, nie musi być także niewolnikiem swoich pragnień, czy też lęków. Może wybierać między różnymi perspektywami. Ta możliwość wyboru jest siłą człowieka, ale jednocześnie jest jego słabym punktem. Ponieważ swoje wybory człowiek opiera na poznaniu, które jest zawsze bardzo ograniczone, wybór może być błędny, a jego wynik sprzeczny z zamierzeniami lub oczekiwaniami.Pragnienie czegoś jest wyrazem przekonania, że to coś jest dobre lub konieczne dla mnie, ale człowiek bardzo często myli się w swoich osądach i nie zawsze to, co jawi się mu jako dobro, rzeczywiście nim jest. Z tego powodu nierzadko przedmiot naszych pragnień jest całkowicie bezużyteczny, a czasami wręcz szkodliwy. Gdy uważamy za niezbędne coś, co takim nie jest, wtedy, w razie utraty, wpadamy w rozpacz. Rozpacz niesłuszną, niewłaściwą, obnażającą nasze uzależnienie od tego obiektu. Można powiedzieć: jest to cierpienie zbyteczne, niepotrzebne.Od dawna ludzie próbowali unikać cierpień. Tworzyli teorie obojętności i spokoju, czyli apatii i ataraksji. Propagowali obojętność na dobra pozorne lub niedostępne. Uczyli, że człowiek może rozumnie ograniczyć swój ból, odróżnić zaangażowania i potrzeby istotne od nieistotnych, wyższe od niższych. Proponowali odsuwanie się od kłopotów i zgiełku tego świata. Uczyli niezaangażowania, bo zaangażowanie może nas przyprawić o roztrzęsienie duszy, o ból nie do zniesienia. Alternatywą jest egoistyczna izolacja, zerwanie więzi łączących nas z rzeczywistością, wykarczowanie korzeni, bez których staniemy się samotnymi atomami, pogrążonymi w swoistym solipsyzmie. Nie bez powodu często obłęd zaczyna się od rozpadania się więzi z otaczającymi ludźmi.Coś już się stało i nie można czasu cofnąć. Nie ma istoty żywej, która nigdy nie cierpiałaby w jakiś sposób. Życie jest nierozerwalnie związane z cierpieniem fizycznym lub psychicznym.Cierpienia chcą nam coś powiedzieć. Kryją zawsze jakiś skarb. Cenne, a nieznane nam informacje o nas. Są nośnikami przemiany. Zawsze dają nam możliwość wzrastania. Im bardziej człowiek ucieka od cierpienia, tym szybciej ono go dogania. Od cierpienia tak naprawdę nie da się uciec. Nie można go też uśmierzyć, schować czy ominąć. Trud życia, cierpienia można jedynie umiejętnie, mądrze wycierpieć.

    OdpowiedzUsuń
  4. ostatnio mój stan psychiczny znajduje się poniżej poziomu morza ale mnie z tego wyciągnęłaś tą kartką z pamiętnika dziękuje ci uwielbiam twój blog

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój kochany Severus się zmienia. Taki melancholijny się zrobił i zamknięty w sobie. A jednak dalej zapatrzony w Lucjusza.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, mam nadzieję że Lucjusz naprawdę nie bawi się Severusem, bardzo go lubie, och zaczął uczyć tych mrocznych sztuk...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń