niedziela, 23 maja 2010

Plan bitwy

9 lutego
Udało nam się umówić na spotkanie z Gabrielem, bez jego żywiołowego kochanka, który mógłby nas tylko rozpraszać i przeszkadzać. Nie pamiętałem nawet, czy już wcześniej zdarzyło nam się porozmawiać z nastolatkiem sam na sam. To mogło oznaczać, że jak dotąd nie było okazji, by tak się stało, nie mniej jednak teraz była ona wręcz idealna. Miałem wielką nadzieję, iż będzie to owocne spotkanie, chociaż miało miejsce na jednym z większych korytarzy, gdzie dane nam było usiąść na wyniesionych z klasy krzesłach.
Gabriel był przed czasem. Uśmiechał się szeroko, kiedy podchodziliśmy. W prawdzie atmosfera była dosyć specyficzna, ale pasowała mi niezmiernie. Miałem pewność, że nikt nas nie będzie słuchał, ponieważ widzieliśmy całą długość korytarza, a najbliższy zakręt mieścił się stosunkowo daleko. Nasze głosy nie mogły być słyszane z takiej odległości.
To Syriusz był tym, który opowiedział Ślizgonowi o naszym problemie. Ja poniekąd zbyt się wstydziłem, by mówić komuś, poza przyjaciółmi, o tym, co mnie spotkało. Dlatego też cieszyłem się, że Syri przejął ten przykry obowiązek. Gabriel przez cały ten czas milczał pozwalając kruczowłosemu skończyć, by wtedy też przeanalizować całą sytuację. Oczywiście informacje o tym, kim jest nasz wróg, kto mnie napastował i inne tego typu szczegóły zostały pominięte, czy też zatajone. Nie mniej jednak Ricardo miał okazję by dowiedzieć się wszystkiego tego, co wiedzieć musiał, by później móc nam pomóc, lub odesłać nas dalej.
- Nie wygląda to dobrze, ale nie wygląda także źle. – chłopak odezwał się w końcu niczym profesjonalny doradca, lub strateg wojenny. Cieszyłem się, że go mamy i, że podchodzi do tego tak poważnie. Mieliśmy w nim oparcie i mogliśmy liczyć na pomoc, byłem tego teraz pewny.
- Czyli? Co masz na myśli? – Black również wydawał się tym bez reszty pochłonięty. Aż miło się na nich patrzyło, nawet, jeśli nie były to najmilsze tematy, jakie chciałbym poruszać w takiej chwili.
- Jakiś plan macie, jako że powiedziane zostało, że ty Remusie, masz kogoś, a Syriusz szuka. To dobry początek. Jeśli chodzi o mnie to proponowałbym unikanie sytuacji, kiedy pokazujecie, co was łączy, jak blisko jesteście. O wiele lepszym rozwiązaniem będzie ukrywanie waszych prawdziwych charakterów. W przypadku Lupina nie będzie to problem. Ty nawet nie musisz wiele robić, a będzie idealnie. Black, ty masz problem. – puknął kruczowłosego lekko w pierś. – Pasujesz mi na dumnego podrywacza i tak też proponuję się pobawić. – odgarnął włosy trochę do tyłu, odsłaniając czoło, po czym westchnął. Chyba uważał, iż musi nam wszystko dobrze wytłumaczyć. Wczuwał się w swoją rolę, a to mnie cieszyło.
Wpatrywałem się w niego, słuchałem każdego słowa, obserwowałem gesty i mimikę, wszystko mogło nam jakoś pomóc, a my bardzo potrzebowaliśmy pomocy. Byliśmy w dobrych rękach, chociaż niewykluczone, że były to pierwsze, ale nie ostatnie pomocne ramiona, które ktoś do nas wyciągał.
Chłopak zmienił pozycję zakładając prawą nogę na lewą i splótł ręce na kolanach.
- Chodzi o to, że jeśli charakter jest wadliwy to nie trzeba go bynajmniej ukrywać. Najlepszy przykład, Michael. Każdy wie, że to skończony idiota, a tym samym nikt nie chce się pakować w opiekę nad wielkim dzieckiem. Tym samym mam go tylko dla siebie. – uśmiechnął się czarująco. – A jeśli chodzi o mnie, to widzę was następująco. Syriuszu, ty musisz nauczyć się jak być dystyngowanym, a jednak zwyczajnym podrywaczem. Musisz przebierać, wybierać, ale zawsze być miłym i dawać nadzieję każdej dziewczynie. Remus musi wrócić do swoich dawnych nawyków przebywania w bibliotece niemal bez przerwy, zmuszania was do nauki. Musisz trzymać się jakby na uboczu. – zwrócił się bezpośrednio do mnie. – Z torbą pełną książek, ciągle zaczytany, niewidzący niemal nic poza nauką. To nie będzie trudne, prawda? – roześmiał się.
Oczywiście, że to nie miało być dla mnie wyzwaniem. Zaczynałem właśnie w taki sposób, by później przywiązać się do przyjaciół i odpuścić sobie odrobinę, teraz miałem wrócić do starego stylu bycia, chociaż tylko przy innych. Żałowałem, iż muszę odsunąć się odrobinę od tak drogich mi kolegów, ale wiedziałem, że zadbają o mnie, bym nie czuł się samotny.
- Ćwiczenie czyni mistrza, więc musicie powoli się w to wkręcać. Powodzenia. Oczywiście to tylko mój pomysł, wydaje mi się, że skuteczny. Nie ma większego absurdu, a tym samym większej oczywistości, niż kiedy wielki podrywacz chodzi ukradkiem z największym kujonem w grupie, prawda? – chyba także to przerabiał już kiedyś z Michaelem, ponieważ jego uśmiech krył w sobie coś specyficznego. – Moje zadanie wykonane, reszta należy do was, jeśli przystaniecie na tę wersję. A teraz muszę was opuścić, bo moje dziecko zacznie mnie szukać po całym zamku i narobi zamieszania. – mrugnął wstając. – W razie, czego zawsze możecie do mnie podejść. Pomogę, gdy tylko będę w stanie. Powodzenia. – położył dłonie na naszych głowach i odbiegł zostawiając nas tam, jednak lepszych, wzbogaconych.
Syriusz jednak wydawał się być trochę zmartwiony. Nie wiedziałem, z czym miało to związek, jednak był nieswój przez pierwsze kilka chwil. Objąłem go lekko i pogłaskałem. Planowałem wykorzystać daną nam ostatnią chwilę normalnego związku. Spojrzał na mnie zamyślony, po czym odetchnął głośno, ciężko.
- Jest jedna osoba, która może nauczyć mnie, jak być dumnym podrywaczem, takim, jakiego przedstawił Gabriel. – pocałował mnie szybko w policzek i odsunął się. To oznaczało, iż od teraz powoli wdrażamy w życie naszą wojenną taktykę. Zgadzałem się z nim, chociaż nic nie mówił o tym. Im wcześniej tym lepiej. – Będę więcej czasu spędzał z Wavele... Ale on idealnie nadaje się na nauczyciela takiego sposobu bycia. – patrzył na mnie niepewnie, z wahaniem, jakby oczekiwał, że zaprotestuję, lub będę dziwnie na to reagował. Nie miałem zamiaru robić niczego podobnego.
- Nie mam zamiaru być o niego zazdrosny. – uśmiechnąłem się szeroko i pokazałem mu język. – Przez tak długi czas byłeś przeciwko niemu, cieszę się, że teraz jest już dobrze i go lubisz. Skoro uważasz go za idealnego nauczyciela, to ja tym bardziej cię popieram. Tylko nie spędzaj z nim zbyt wiele czasu. W pokoju możemy już sobie pozwalać na pieszczoty i całowanie. – byłem rumiany, kiedy to mówiłem, jednak musiałem zaznaczyć, iż pragnę tego. Chciałem by Syriusz wiedział jak bardzo mi na nim zależy mimo naszych chwilowych problemów. Jego wcześniej spięte ciało teraz rozluźniło się, a na wargach chłopaka pojawił się subtelny uśmieszek. Wydawał mi się słodki.
- Bez obaw, będę do niego wpadał, kiedy ty będziesz w bibliotece.
Nie wiem, dlaczego, ale mniej już przejmowałem się tym wszystkim. Było mi lżej, widziałem wyjście z niespecjalnie komfortowej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy zaledwie przedwczoraj. Mając na tyle opracowany plan czułem się zdecydowanie lepiej, mogłem rozwinąć skrzydła, mogłem robić, co tylko chciałem, chociaż zwracając szczególną uwagę na to jak postrzegać mieli mnie inni. Remus Lupin, kujon i wybitny uczeń, miał powrócić by znowu odstawać od reszty, by moralizować i ustawiać przyjaciół. Ale tym samym musieliśmy osaczyć Lily, musieliśmy dać jej nauczkę, nauczyć ją czegoś, sprawić by nie mieszała się więcej w nasze sprawy. Nie chciałem by ją skrzywdzono, chodziło tu raczej pokojowe rozwiązanie opierające się na okłamywaniu jej we wszystkim.
Byłem ciekaw, co takiego mogli wymyślić jeszcze Potter i Sheva, by pomagać nam w tych chwilach. Peter nie specjalnie mógł nam się na coś przydać, a znając jego opóźnione czasami reakcje nie doczekalibyśmy się od niego jakiegokolwiek pomysłu.
- Muszę wpaść do biblioteki po kilka książek. – rzuciłem bezpośrednio. – Chodź, pójdziesz ze mną, a później odwiedzisz Wavele’a i zapytasz czy cię podszkoli z podrywu. Nie ma się, co obijać, musimy działać.
Black skinął, zgodził się ze mną nic nie mówiąc, ale widziałem po nim, jak dalece chce mieć za sobą te pierwsze próby i etapy naszego nowego życia. Od teraz wszystko miało być inne, a tym samym nieróżniące się od poprzednich chwil. Chciałem już znać uczucia, jakie to we mnie wywoła, wszystkie emocje, które się pojawią. Podchodziłem do tego bardzo entuzjastycznie, chociaż to mogło się zmienić w zaledwie kilka minut później. Nie wiedziałem, co się stanie, co będzie dalej. Musiałem tylko czekać na dalszy rozwój wypadków.

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie opowiadasz. doskonale opisujesz uczucia bohaterów. błędów nie Zauwazylam. opowiadanie genialne.

    OdpowiedzUsuń
  2. To będą ciężkie dni, oj tak. Może nawet tygodnie - zależy od Ciebie XD No właśnie... czy oni (no.. muszą xD) wrócą do siebie tak... Całkowicie, nie obawiając się publiki? Byłoby miło XD Camus też by się nadawał.. Połączenie Victora (szlachecki, dystyngowany) i Marcela (pełny miłości, obcujący w oczach, że kocha).. ajj **

    OdpowiedzUsuń
  3. Obiecaj, obiecaj, że się nie rozstaną, że będą żyli długo i szczęśliwie (nie piszę, że bezproblemowo). Że będą razem. Jak ja kocham szczęśliwe zakończenia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam szanownego kotka xD U mnie nowa notka xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Co ukrywają?... W sumie Subaru sam się dowie, o co chodzi. Powinien się domyślić, ale załóżmy, że był bardzo zdziwiony i nie zwrócił uwagi na kilka szczegółów... XDD Czemu był w śpiączce dowiesz się za... Moment... zerkam do zeszytu... Ooo, już w następnej notce XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, no jakiś plan mają, no nawet to można porównać do tego co chciał kiedyś Syriusz że są tylko przyjaciółmi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń