piątek, 25 czerwca 2010

Kartka z pamiętnika LXXXI - Alen Neren

Opisy kolejnych postaci pojawią się z czasem, zapewniam.


Wydawało mi się, że większość osób, kiedy śpi wygląda słodko, niewinnie i spokojnie. Przeliczyłem się jednak, jeśli chodziło o Blooda. Jego uśpiona twarz daleka była od delikatnej ekspresji śpiącego chłopca. Nie myślałem, że potrafi marszczyć gniewnie brwi nawet podczas snu. Chociaż z początku byłem tym zawiedziony teraz bawiło mnie to trochę. Widać chłopak nie pozbywał się pewnych nawyków nawet w chwili, kiedy powinien się odprężyć. Może, dlatego zawsze miał złe dni i ciągle był naburmuszony.
Wsunąłem dłoń w jego włosy i powoli, lekko masowałem skórę jego głowy. Wydawało mi się, że to przyjemne i może nawet pozwoli mu to spać odrobinę spokojniej przez te kilka chwil. Byłem ciekaw, czy kiedykolwiek Blood będzie spał nie marszcząc czoła. Na pewno wyglądałby wtedy niesamowicie, a jeśli tylko dla mnie, tym lepiej. Nikt by mi go wtedy nie zabrał, chociaż chyba nikt nie był szczególnie chętny, by to zrobić. Chłopak raził innych chłodem, który był nierozłącznym elementem jego życia.
Uśmiechnąłem się lekko, kiedy Denny zaczął się budzić. Specjalnie na tę chwilę miałem przygotowane coś specjalnego. Wsunąłem mu do ust śliwkę w czekoladzie. Wiedziałem, że je uwielbia, chociaż nikomu się nie przyznał. Zauważyłem jak w Hogsmeade chował przed nami zakupioną w Miodowym Królestwie paczuszkę i postanowiłem kiedyś wykorzystać zdobytą przypadkowo wiedzę.
Znowu ściągnął brwi, chociaż wiedziałem dobrze, jak bardzo musi mu smakować ten łakoć. Ledwie przełknął wszystko, a otworzył oczy rozglądając się nieprzytomnie.
- Alen. – mruknął niezadowolony. Nadąłem policzki wypełniając je powietrzem i skrzyżowałem ręce na piersi.
- To ja cię karmię śliwkami, a ty tak mnie witasz? – nie wziąłem tego do siebie. Blood zawsze tak właśnie na mnie reagował, więc uznawałem to już za przejaw sympatii. W końcu zawsze mógł mnie ignorować, a tego nie robił. Wsunąłem mu w usta kolejną śliwkę w czekoladzie, a on rozgryzł ją i usiłował wstać.
- Co u licha? – nie był w stanie. Prawdę powiedziawszy obawiałem się jego reakcji na wiadomość o tym, co mu się stało i jakie były tego konsekwencje. Uniósł lekko głowę z głośnym stęknięciem i otworzył szeroko oczy wpatrując się w wiążące go pasy. Nie był w stanie poruszyć tułowiem, nogami, czy rękoma. Tylko głowa była w stanie wykonywać wszelkie ruchy, o ile nie bolała go nadto. – Co to jest?! – syknął wściekle i próbował poruszyć się jakoś. Łóżko zaklekotało. Wstałem z niego patrząc smutno na chłopaka.
- Przestań. – poprosiłem kładąc dłoń na jego ramieniu. Rzucił mi wściekłe spojrzenie i znowu rzucał się w więzach poruszając całym łóżkiem, ale jego ciało ani drgnęło, nie mówiąc już o pasach.
- Co to ma znaczyć?! – na chwilę zaprzestał swoich starań i gromił mnie spojrzeniem. Zawahałem się, ale musiałem mu powiedzieć.
- Kiedy byliśmy na błoniach dostałeś tłuczkiem w głowę. Straciłeś przytomność, a że dostałeś mocno musisz zostać kilka dni tutaj... – nie skończyłem nawet dobrze, a on znowu starał się jakoś wydostać. Robił przy tym sporo hałasu, toteż wywabił z niewielkiego pokoiku panią Pomfrey.
- Co tu się dzieje? – zapytała, jednak widząc, o co chodzi westchnęła ze zrozumieniem. – Obudziła się królewna. – postąpiła kilka kroków w przód. – Otóż słyszałam kilka rzeczy na twój temat i nie życzę sobie problemów. Dlatego zostałeś związany. Poza tym Alen powiedział, że zaopiekuje się tobą, jeśli to zrobię, więc nie rzucaj się, ale bądź mu wdzięczny. Z resztą mi też, bo wątpię czy nie uciekłbyś, gdybym cię nie przywiązała. Ach, i zapięłam pasy zaklęciem, więc nie ważne ile będziesz się szarpał, nic ci to nie da. A teraz ma być spokój! – warknęła i wróciła do swojego gabineciku. Blood wcale nie wziął sobie jej słów do serca. Jego łóżko nadal skakało w miejscu, kiedy cały chłopak wprawiał je w ruch. Widziałem, jak krzywi się przy tym. Głowa musiała go boleć, ale nie robił sobie nic z tego.
- Przestań, proszę. – powiedziałem po raz kolejny, a on popatrzył na mnie, jak na zdrajcę. Zrobiło mi się przykro, ale przecież mogłem go zrozumieć. – Ja... Nie miałem innego wyjścia. – zacząłem się tłumaczyć. – Ona i tak by cię związała, a tak przynajmniej mogę się tobą opiekować, kiedy jesteś uziemiony. – Blood, proszę. – przysunąłem się do niego, ale on odwrócił głowę w bok i nadal rzucał się w miejscu. Syknął, kiedy uderzył głową o poduszkę stroną, na której miał przyklejony spory opatrunek. Odwrócił, więc głowę w inną stronę i wpatrywał się wściekle w jakiś punkt daleko z boku.
Usiadłem z boku łóżka i położyłem dłoń na jego ręce. Poruszył palcami chcąc ją zrzucić. Dobrze o tym wiedziałem.
- Ja nie miałem wyjścia, a ona wie, że sprawiałeś problemy dawniej. Ona wie o twoich próbach samobójczych, więc i tak by cię związała. – znowu zacząłem płaczliwym tonem. Nie chciałem by mnie nienawidził. – Ja... – odwrócił gwałtownie głowę w moją stronę i spojrzał na mnie wzrokiem wyrażającym pogardę. Rozpłakałem się zanim w ogóle to do mnie dotarło. Po moich policzkach spłynęły łzy, których nie mogłem nawet zatamować. – Ja nie chciałem. – wydukałem kładąc głowę na jego piersi. Związany nie mógł mnie odrzucić, mógł tylko leżeć, ale i to wystarczająco mnie dołowało. Starałem się powstrzymać łzy, jednak nie potrafiłem. Nie mogłem już nawet mówić, by się tłumaczyć. Ślina stała się lepka, a moja krtań ścisnęła się do tego stopnia, że wydobywałem z siebie tylko jakieś nieartykułowane dźwięki. Nawet gdybym chciał pomóc chłopakowi, to nie miałem najmniejszej okazji. Blood nigdy nie zostałby trzech dni w Skrzydle Szpitalnym z własnej woli. Wiedziałem o tym, i kobieta również zdawała sobie z tego sprawę. To, dlatego go związała, a ja mogłem jedynie dbać o niego, kiedy był w takim stanie. Może jednak miał rację, chociaż nie powiedział nawet słowa, a zamiast tego przemawiały jego oczy. Miał mi to za złe, uważał, że go zdradziłem i mógł mieć rację. Przecież mogłem zapewniać, że nie ucieknie, mogłem sam zadbać jakoś o to, by został te kilka dni i był spokojny, ale sam obawiałem się, że to niemożliwe. Nie wierzyłem by chłopak był na tyle rozsądny. W końcu to Blood. Z niezadowoleniem stwierdziłem, że zapłakałem i zasmarkałem mu piżamę. Jakby mało było tego, co już zrobiłem.
Poczułem na głowie dotyk. Nie widząc niemal nic przez zamglone łzami oczy usiłowałem jednak przeniknąć rozmazane kształty i dowiedzieć się, o co chodzi. Nie wydawało mi się by ktoś stał obok, a przecież Blood był przywiązany. Usłyszałem trzaśnięcie drzwi. Otarłem oczy czując pieczenie na policzkach. Musiałem już do tej pory podrażnić skórę słonymi łzami, a teraz pewnie zostawiłem na niej czerwone ślady.
- Przestań ryczeć. – poirytowanym głosem Blood wydawał mi polecenia. – Jesteś facetem, a nie babą, więc zachowuj się jak facet, idioto. – karcił mnie. Nie moje palce otarły mi oczy. Widziałem już trochę lepiej i ze zdziwieniem stwierdziłem, że chłopak ma wolne ręce. Złapał mnie mocno za policzki i naciągnął je boleśnie. Aż syknąłem, ale on poklepał je teraz i wytarł mi twarz pościelą. Teraz także ona musiała zostać wyprana. Zabrudziłem już chyba wszystko, co tylko mogłem.
- Ja naprawdę... – zacząłem.
 - Mało mnie obchodzi, co chciałeś. Ważne jak wyszło. – rzucił ponownie ostro. – Wyszło okropnie, jesteś beksa i w dodatku muszę pozwolić by ktoś się mną zajmował. Ale ty i tak byś się mnie uczepił, więc chyba niewiele to zmienia. Przestań, już płakać, bo i tak jestem cały mokry. – wymusiłem uśmiech, jako że nadal było mi źle. A jednak odważyłem się przysunąć do chłopaka i pocałować go lekko. Wtuliłem się znowu w jego pierś i ściskałem go mocno. – Przestań już. Ona zaraz wróci i znowu zwiąże mi ręce, więc lepiej nie dawał mi kolejnych powodów do złości. – Blood starał się zmusić mnie do opanowania emocji, a ja nie mogłem się od niego odczepić. Kolejny trzask drzwi nastąpił po pewnym czasie i Denny był znowu całkowicie uziemiony. Odzyskałem już ostrość widzenia i mogłem stwierdzić z całą powagą, iż złość mu nie przeszła, ale jego spojrzenie złagodniało.
Na stoliczku obok pojawił się obiad. Chłopak zaklął głośno chyba zdając sobie sprawę z tego, iż teraz będzie nawet karmiony. Ale ja planowałem robić to dobrze i ostrożnie by go nie poparzyć. Musiałem o niego zadbać, tak jak planowałem. Znowu chciało mi się płakać, chociaż czułem się zdecydowanie lepiej.

4 komentarze:

  1. Podziwiam chłopaka... martwi się, opiekuje, znosi te wszystkie skargi, spojrzenie, a nadal nie przestaje.. .No a Blood zdaje sobie z tego sprawę, w głębi serka kocha go i wiem, że tylko Neren jest w stanie to wszystko wytrzymać... tylko on mu pomoże, choć tak naprawdę znalazłoby się kilku, jednak do Alen jest tym... na pierwszym miejscu. Jestem ciekawa, czy Blood się kiedyś przełamie xDNo a gnębiło mnie w nocy pytanie, czy i Victor wyjawi Noelowi swoją tajemnicę... i czy będzie nią to, że "spotyka się" z Syrim xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ją kocham ta parę! Alen jest taki kochany i opiekuńczy. Po prostu sweet.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zły Blood=obrażony Blood=płaczący Alen=Blood, który na swój dziwny sposób próbuje pocieszyć Alena. Tego mi brakowało, normalnie kocham tę parę. Ari, za spełnienie prośby

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, Danny nie bądź zły, on chciał dobrze, już sobie wyobrażam to karmienie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń