piątek, 11 czerwca 2010

Malowanie

Zmarszczyłem czoło nie specjalnie wiedząc, co takiego mogła ode mnie chcieć Zardi. Pamiętałem, że dla niektórych jest teraz moją dziewczyną, ale nie spotykaliśmy się zbyt często. Mijaliśmy się witając zwyczajnym „część” i uśmiechaliśmy. Wiedziałem jednak, iż dziewczyna wie lepiej ode mnie, kiedy powinniśmy się spotkać i w jakich okolicznościach.
Westchnąłem głośno niechętnie schodząc z łóżka Syriusza.
- Nie mówiła, czego chce? – zapytałem z nadzieją, chociaż dobrze znałem odpowiedź. Potter pokręcił głową nie siląc się nawet na wypowiedzenie jednego słowa. Ziewnął przeciągle kładąc się na pościeli i zamknął oczy, najwyraźniej planując odespać poranne wstawanie. Mi nie było to dane. Postanowiłem później wpaść na chwilę do biblioteki, by upewnić się, co do kilku punktów w moim wypracowaniu, a póki, co musiałem zaakceptować fakt, iż czekał mnie niemiły obowiązek udawania chłopaka Zardi. Jej zapewne również się to nie podobało.
- Więc idę. - machnąłem im ręką i opuściłem pokuj.
Nie trudno było znaleźć Zardi. Dziewczyna siedziała przy kominku z kuzynką. Zastanawiałem się jak powinienem to rozegrać. Czy tylko podejść, czy ją przytulić. Na samą myśl o tym przeszły mnie dreszcze. To nie był najlepszy pomysł i peszyłem się dodatkowo z tego powodu.
Podchodząc do dziewczyn usiadłem obok nich.
- Remi! – Zardi posłała mi ogromny uśmiech i wcisnęła coś w rękę. – To dla ciebie, prezent, widzisz? Mam takie samo. – mówiła jak nakręcona i pokazała mi wiszący na jej szyi wisiorek z wróżką trzymającą maleńki koszyczek, w którym spoczywał miniaturowy flakonik z jakimś płynem w środku.
- D... Dziękuję... – zająknąłem się, a ona przewróciła oczyma. Rozejrzała się, by mieć pewność, czy nikt nie jest zbyt blisko nas.
- We flakoniku masz eliksir senności. – rzuciła bardzo cicho. – W razie potrzeby rozbij go przed osobą, którą chcesz uśpić. Będzie myślała, że ze zmęczenia zasnęła na stojąco, a wszystko, co stało się w przeciągu godziny od zaśnięcia było snem. – wyszczerzyła się. – Zapewniam, że działa idealnie. Nie ja go robiłam. A przy okazji, każdy będzie myślał, że to prawdziwy prezent dla ciebie. Tyle chciałam. Teraz możesz spokojnie powiedzieć mi, że masz jakieś zadania, lub cokolwiek innego i zmyć się.
Roześmiałem się cicho i skinąłem. Dziewczyna naprawdę była niesamowita i nawet nie chciałem wiedzieć, za jakiego okropnego chłopaka miały mnie inne dziewczęta, skoro Zardi musiała umawiać się na krótkie spotkania, jako że ciągle byłem zajęty. Mimo wszystko była niesamowita.
- Dziękuję, jeszcze raz! – podjąłem. – Niestety mam kilka rzeczy do sprawdzenia w bibliotece, więc jeśli nie masz nic przeciwko...
- Jasne, i tak wiem, że nie potrafisz bez niej żyć. Idź, idź. – wygoniła mnie i zrobiła zasmuconą minę. Machnąłem jej ręką widząc, jak mrugnęła porozumiewawczo. Dostrzegłem Evans gdzieś z boku i domyśliłem się, po co było to całe przedstawienie.
Jeszcze przed wyjściem z Pokoju Wspólnego zawiesiłem na szyi wisiorek z eliksirem, by Lily widziała jak to robię i domyśliła się skąd go wziąłem. Zadowolony z takiego obrotu spraw postanowiłem naprawdę skorzystać z uroków szkolnej biblioteki. Nie zwlekając skręciłem w odpowiedni korytarz.
Chociaż nie spodziewałem się spotkać kogoś znajomego po drodze, wybrałem tę częściej uczęszczaną. Zaskoczył mnie widok chłopaka, który chlapał czymś na boki przy drzwiach gabinetu nauczyciela wróżbiarstwa. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy rozpoznałem Ryo. Nie wiedziałem go od dawna, a przynajmniej nie zwracałem na niego szczególnej uwagi od pewnego czasu. Chłopak zdążył się przez ten czas zmienić. Był wyższy ode mnie o pół głowy, poważniejszy.
On również mnie zauważył i rozpoznał. Uśmiechnął się odkładając pędzel do kubełka z farbą, co zauważyłem dopiero, kiedy zbliżyłem się do niego na dwa metry. To, co widziałem na wewnętrznej stronie drzwi gabinetu profesora nie było zachwycające.
- Cóż cię sprowadza w te strony? – zagadnął uśmiechając się przyjaźnie. Wydawał się trochę inny, jakby spokojniejszy i bardziej ułożony, ale także ubrudzony brązową farbą niemal w każdym miejscu.
- Malujesz? – nie odpowiedziałem na jego pytanie uznając, iż moje jest bardziej na miejscu. Poza tym byłem niesamowicie zainteresowany poznaniem odpowiedzi na to pytanie.
- Powiedzmy, że coś przeskrobałem dosłownie i w przenośni. – mruknął spoglądając z wyraźną niechęcią na kubełek farby. – A że Namida ma dosyć specyficzne pomysły na szlabany, sam widzisz. Kazał mu ręcznie wymalować te głupie drzwi! – wskazał mu pobazgrane dziwnie wejście.
Skinąłem mu głową w zrozumieniu.
- Tu malowałeś młynek. – zauważyłem pokazując mu wyraźny ślad kręcenia pędzlem w kółko. Chłopak zaklął pod nosem i sięgnął po pędzel usiłując zamalować wskazane przeze mnie miejsce.
- A serduszko tutaj widać? – tym razem to on wypunktował kilka miejsc w górze drzwi. Pokręciłem głową, jako że tam musiał nałożyć niesamowitą ilość farby, by zakryć swoje poprzednie malunki. – Tu był kwiatek.
- A to akurat widzę. – podrapałem się po czole. Znowu klął i paprał farbą wszystko, co tylko był w stanie. Był zabawny, a ja zastanawiałem się, jak to jest malować. – Mógłbym jakoś pomóc? – zapytałem patrząc na niego niewinnie. Pewnie dostrzegł, jak bardzo jestem chętny, gdyż od razu momentalnie podał mi pędzel. Odebrałem go od niego i jęknąłem łapiąc go obiema dłońmi. – Ciężki! – japończyk kiwał głową z wielkim bólem wypisanym na twarzy.
- Założę się, że ten idiota zaklęciem dodał z kilogram temu pędzlowi. Męczę się z nim już od trzech godzin i mam dosyć. Musze wymalować to dziadostwo, póki go nie ma, w przeciwnym razie zapowiedział mi malowanie wszystkich drzwi w zamku! Znam go na tyle, by stwierdzić, że mówił prawdę. To wariat, a nie nauczyciel.
- Ja chętnie pomogę mimo wszystko. – było mi żal Ryo i na pewno nie chciałem, by wszystkie drzwi w szkole wyglądały tak jak te. Po minie chłopaka spostrzegłem, iż chce zapytać, czy aby na pewno mówię prawdę, więc tylko pokiwałem głową zapewniając go w milczeniu o podjętej przez siebie decyzji. Klasnął w dłonie uradowany.
- Więc wskakuj mi na plecy! – pochylił się lekko. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, że chłopak nie mógł dostać do samej góry drzwi, więc domyśliłem się, jaka była w tym wszystkim moja rola. Wspiąłem się na niego i kiedy podał mi ten ciężki pędzel stęknąłem, ale zabrałem się za malowanie. Pochlapałem się przy tym i przekreśliłem możliwość spędzenia w bibliotece chociażby kilku chwil. A jednak malowanie było całkiem przyjemne. Bawiłem się świetnie mimo odpadających rąk. Głowa Ryo przypominała jedną wielką kulkę farby i zapewne moja byłaby taka sama, gdybym to ja znajdował się na dole.
Po moim zamalowaniu góry chłopak opuścił mnie na ziemię i obaj trzymaliśmy obaj pędzel malując dalej. Śmialiśmy się przy tym, jako że obowiązek zamienił się w zabawę. We dwójkę było raźniej i czułem, że mięśnie mojej twarzy zaczynają się odkształcać od ciągłego, wielkiego uśmiechu.
Wspólnymi siłami zamalowaliśmy wszystko. W prawdzie dalekie było to od perfekcji, jednak zdecydowanie lepsze, niż pierwsze bohomazy Ryo. Byłem z siebie dumny i zmęczony. Ręce odpadały mi od ciągłego nimi poruszania, wiedziałem, że jestem cały upaprany, chociaż się nie widziałem.
Byliśmy wielcy mimo bezsensowności tego wszystkiego. Duma była chyba aż nadto widoczna, kiedy się na nas patrzyło. Pokazałem język chłopakowi, a on zrobił mi to samo. Objął mnie mocno i pocałował w policzek.
- Jesteś małym wielkim czarodziejem! – śmiał się, jak jeszcze nigdy, a ja jak dotąd nie miałem okazji usłyszeć u niego podobnego śmiechu. Był naprawdę słodki, chociaż to określenie już do niego nie pasowało. – Musimy się teraz umyć, wyglądamy strasznie. – przytaknąłem mu i znowu się uściskaliśmy. Kopnął wiadereczko z farbą i uciekł, czym prędzej spod gabinetu nauczyciela. Postanowiłem zrobić to samo, by przypadkiem nie przyłapano mnie na tym, iż pomagałem w szlabanie koledze. Nie potrzebowałem kłopotów.

5 komentarzy:

  1. Jak miło ze strony Remusa^^ I ciekawi mnie co Ryo przeskrobał, bo jakoś nie pamiętam by była o tym wzmianka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cofam wcześniejszą prośbę - proszę teraz o przebieg wydarzeń od strony Ryo i Namidy xDD Ryo - jak do tego doszło i Namidy, co zrobił gdy zobaczył później Ryo xDDD Albo odwrotnie, no xDMalowanie... Czasami myślę, że naprawdę czytamy sobie w myślach... Będziesz wiedziała o co chodzi za jakieś 8/9 notek, czy to, co piszę na bieżąco u siebie w zeszycie xDMmm, fajny eliksir ;3 Szkoda, że Remi nie miał go, gdy spotkał się z Cornelem i Evans... xD

    OdpowiedzUsuń
  3. wiecej reijiela! chce reijiela! XD bo bede plakac!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww, stesknilam sie za Ryo X'D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, Namida na szlabany ma pomysły, Remi pomógł trochę w tym Ryo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń