piątek, 30 lipca 2010

Kartka z pamiętnika LXXXV - Victor Wavele

Wczorajszego wieczora byłem naprawdę zmęczony. Nie sądziłem, że nauka niektórych delikwentów może być tak wyczerpująca i bezowocna. Oczywiście często zdarzali się mniej uzdolnieni uczniowie i podnoszenie ich poziomu z run był doprawdy satysfakcjonujący, jednak zdarzały się także wyjątkowe przypadki, kiedy to ani ciężka praca, ani nauka, nie przynosiły żadnego efektu. Wczoraj trafiła mi się bardzo długa sesja powtarzania materiału, przypominania, douczania na tych ostatnich i chyba tylko cudem zdołałem nie wyjść z siebie podczas tej harówki.
W takie dni zawsze spędzałem noc u Noela. Denerwował mnie po prawdzie kobiecy wystrój pokoju, jasne barwy, ale jego łóżko było wyjątkowo wygodne, pełne miękkich poduszek i jedwabnych narzut, poszewek, pościeli. Zapadałem się w całą tę delikatność i odpływałem będąc w stanie wypocząć tak, jakbym sobie tego życzył.
Mruknąłem coś do siebie czując drażniące łaskotanie na ciele. Niejasno zdawałem sobie sprawę z bliskiej obecności mężczyzny, a jednak byłem nadal śpiący i nie mogłem się podnieść. Uchyliłem tylko powieki, ale jasność panująca w pokoju poraziła mnie. Niewyraźny kształt siedział nade mną na moich udach. Nie musiałem być geniuszem, by wiedzieć, kim może być, lub czego chce. Udało mi się wyegzekwować od nauczyciela mugoloznawstwa, by przestał spać w koszulach nocnych i chociaż wtedy ubierał się jak mężczyzna. Skończyło się na szortach i koszulce, w której wyglądał jak dzieciak. Noel chyba nigdy nie ćwiczył, przez co jego ciało wydawało się być wątpliwej płci. Gdybym na własne oczy nie przekonał się, że jest mężczyzną, uznałbym, iż po prostu jest płaską kobietą, której Bóg poskąpił pewnych krągłości. Podobał mi się jednak w zbyt wielkim podkoszulku, który mu pożyczyłem. Nie mogłem niestety zdziałać nic, jeśli chodziło o jego codzienny ubiór, a przynajmniej jak długo byliśmy w szkole.
- Wstawaj, nie możesz tyle spać. – mruknął niezadowolony moją biernością, podczas gdy on już zdążył zdjąć moją koszulę. Nawet nie wiedziałem, kiedy to zrobił i bardzo prawdopodobnym było, iż przysnąłem, gdy to robił.
- Miałem ciężki wieczór, pozwól mi spać. – wymamrotałem, ale nie spodziewałem się jakiegokolwiek skutku. Takie wymówki zachęcały go tylko do większych starań. Gdybym wiedział wcześniej, że skończę u boku tak niesamowicie uciążliwego mężczyzny, który w dodatku uchodził za kobietę, zapewne trzymałbym się z daleka od takich kłopotów. Teraz było za późno by to zmienić. Nie ważne jak bardzo interesowałem się Syriuszem Blackiem, gdyż nieugięty Noel Seed wypełniał mój wolny czas do ostatniej minuty. Nawet odwiedziny młodego Gryfona i nauka podrywu, której mu udzielałem ograniczały się do niezbędnego minimum.
- Zrobię coś z tym. – nie pamiętałem, do czego odnosiła się jego wypowiedź. Cokolwiek mówiłem wcześniej, już mi umknęło i nie chciałem wracać pamięcią do tych kilku chwil, które odeszły bezpowrotnie w najdalsze zakamarki mojej pamięci. Poczułem przyjemny zapach cytrusów. Orzeźwiający, pobudzający i przede wszystkim lubiany przeze mnie. Nie odkryłem jak dotąd, w jaki sposób Noel sporządza swoje specyfiki do wszystkiego, ale byłem zadowolony z tego, iż miałem go przy sobie, gdy padałem ze zmęczenia. Rozpracował mnie do tego stopnia, iż wiedział, kiedy i jakim środkiem powinien się posłużyć.
Nie czułem wilgoci na piersi aż do chwili, kiedy jego dłonie zaczęły rozcierać po niej wonności. Miał naprawdę magiczne dłonie, kiedy to robił. Zaczynał niewinnie od wcierania w moją skórę pachnącego płynu, zaś później rozmyślnie krążył palcami wokół moich erogennych punktów. Rzadko nie przynosiło to żadnego efektu, o ile kiedykolwiek tak się zdarzyło.
- Nie pozwolisz mi spać, co? -  zaciągnąłem się tym wspaniałym zapachem i otworzyłem oczy przecierając je dłońmi. Noel był wyraźnie zadowolony moją uwagą, którą na nim w końcu skupiłem. Zachowywał się jak rozkapryszony dzieciak, lub pewna siebie kokietka, którą był zawsze poza sypialnią. Sam na sam ze mną stawał się po prostu wyjątkowo pięknym młodym mężczyzną, który lubi przebieranki.
Podniosłem dłoń i pogładziłem jego policzek. Uśmiechnął się szeroko i uchylił usta z zamiarem zadania jakiegoś pytania. Zawsze wtedy jego brwi wędrowały lekko w górę. Nauczyłem się już tego, podobnie jak i kilku innych gestów, które ostrzegały mnie przed niechcianymi zachowaniami. Przyciągnąłem go, więc bliżej siebie i pocałowałem. Jeszcze zanim skupiłem całą uwagę na jego ustach dostrzegłem, że jest podniecony, że potrzebuje mojego zainteresowania bardziej, niż mi się zdawało. Chciał uzależnić mnie od siebie, a tym czasem pozwolił bym to ja pochłonął go w całości. Jak kameleon, który przerzucił się z much na motyla i nie dał się omamić zachwycającym kolorom.
Na stoliku obok łóżka leżał niewielki flakonik w połowie wypełniony ciemnożółtym płynem, z drobnym plasterkiem suszonej pomarańczy w środku. Afrodyzjaki, którymi posługiwał się Noel zawsze nie tylko ładnie pachniały, ale także wyglądały niebywale zachęcająco. On dbał o szczegóły, co wcale mnie nie dziwiło zważywszy na jego dziwny nawyk udawania kobiety.
Wsunąłem dłonie pod jego koszulkę czując jedwabiście gładką, wypielęgnowaną skórę, która mogłaby się zniszczyć pod moimi palcami, gdybym tylko nie był wystarczająco delikatny. Denerwowało mnie to, chociaż z każdą chwilą coraz mniej. Nie miałem w końcu innego wyjścia, jak tylko przyzwyczajać się do tego. O dziwo kochanek, o ile mogłem już go tak nazywać, nie oddał mi się całkowicie. Ciągle tysiącem wymówek migał się od poddania się i poświęcenia swojego ciała w całości tylko mnie.
Zdjąłem górną część jego garderoby, zacząłem pieścić obojczyki, palcami jego plecy. Lubił te zabawy i nigdy ich nie przerywał. Podziwiałem jego silną wolę, skoro tak je lubił, podobały mi się, zapewne podniecały, a on nie sięgał po więcej, a wyłącznie oddawał się tym kilku drobnym pieszczotom.
Siedząc, już całkowicie rozbudzony miałem dostęp do całego jego ciała. Wystarczyło mi zsunąć dłonie nisko, najniżej, jak było to możliwe, a sięgałem jego pośladków i mogłem rozkoszować się ich dotykiem czując swoje własne podniecenie.
- Tutaj. – Noel złapał mnie za nadgarstek, nakierował moją rękę na wybrzuszenie swoich spodenek. Świdrował mnie przy tym wzrokiem do tego stopnia, iż nie byłem mu w stanie odmówić. Objąłem jego męskość masując powoli, a wargami nieustannie całowałem jego drobną, jak na mężczyznę, pierś. Kiedy czułem, że jego ciało robi się gorące i wilgotne w mojej dłoni podniosłem głowę, zaś zaczerwieniony kochanek z jękami na ustach pocałował mnie mocno i zachłannie. Te zabawy z nim były całkiem przyjemne, tym bardziej, że tylko wtedy miałem okazję zbliżyć palce do jego wejścia na tyle by móc go dotykać, nieznacznie wsuwać w opuszek. Tym razem też tak zrobiłem, a on spiął się, wysunął biodra do przodu i wylał się zatrzymując w płucach całe powietrze, póki nie rozluźnił się spełniony.
Pragnąłem w końcu go posiąść, chciałem odnaleźć zaspokojenie w miejscu, które jak dotąd pozostawało dla mnie niezbadane. Szybko zrzuciłem Noela z siebie i pocałowałem go zdejmując z niego liche, krótkie spodenki. Byłem rozpalony i chciałem w końcu zaspokoić swoją żądzę. On jednak uśmiechał się ciepło, lekko przebiegle, kiedy dotykałem jego pośladków, pragnąc ich szalenie.
- Za pół godziny zaczynasz zajęcia. – szepnął mi na ucho i pokazał zegarek. Nie mogłem skupić na nim uwagi myśląc o czymś zupełnie innym, a jednak udało mi się to i jego słowa dotarły do mnie ze zdwojoną siłą. Całe podniecenie opadło i zniknęło bezpowrotnie.
- Cholera! – syknąłem podrywając się z łóżka. – Specjalnie to zrobiłeś, dorwę cię po zajęciach! – zabrałem szybko swoje rzeczy i zniknąłem w jego łazience. Musiałem się umyć, ogolić, a czasu było niewiele, jeśli wezmę pod uwagę śniadanie, bez którego nie specjalnie zacznę ten dzień. Nie wiem, jakim cudem mogłem dać się tak zrobić, ale miałem zamiar dać popalić kochankowi, który powoli mnie irytował i stanowczo pogrywał ze mną.
Biorąc szybki prysznic musiałem ochłonąć jak najszybciej. Nie chciałem później zacinać się przy goleniu, co kilka milimetrów tylko, dlatego, że nie dostałem tego, czego chciałem. Postanowiłem w duchu, że nie zostawię tego w taki sposób i tym razem osiągnę swój cel nie pozwalając by Noel robił ze mną, co chciał. Wiedziałem już nawet jak to zrobić.

3 komentarze:

  1. O rany jedyne xD Co ten Noel z nim robi XD Biedaczysko nie dość, że w dyrastyczny dla niego sposób musi ochłonąć (nawet sam się nie może zaspokoić), to jeszcze musi się panować przy Syriuszu, aby na nim nie zastosować tego, co zabrania mu Noel. Chociaż teraz... teraz chyba by tego nie zrobił. Noel zbyt bardzo go do siebie "uwiązał" przyciągnął. Szczególnie to, że mu się nie oddaje musi być strasznie denerwujące dla Victora i jeszcze bardziej wzmaga jego zainteresowanie... oby tylko nie zostawił Noela, gdy wreszcie osiągnie swój cel.. eee. Noel zawsze ma coś w zanadrzu xD Oj,, chciałabym zobaczyć, czy Victorowi się uda xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Noel rządzi xD uwielbiam go i strasznie lubię jak znęca się nad Wavele xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka,
    wspaniale, podoba mi się to że Victor intetsuje się Noelem... a ten wie jak go podejść...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń