niedziela, 18 lipca 2010

Królowa Kart...

20 marca
Dzień był przyjemnie ciepły, a jednak chyba nie dla każdego idealny. Kiedy ja rozkoszowałem się przyjemną temperaturą i luźniejszymi ubraniami pewna osoba miała na szyi cienki, fioletowy szalik, który zakrywał każdy skrawek skóry. Podejrzewałem, że nauczyciel wróżbiarstwa musiał przeziębić się, czego powodem mogła być zmiana temperatury z zimowej na wiosenną, lub po prostu jego organizm tak właśnie reagował na zmiany pór roku. Nie byłem pewny, które odpowiedź na pytanie o jego stan zdrowia byłaby właściwsza, jednak współczułem mu. Nie wyglądał najlepiej, a ja na pewno na jego miejscu gotowałbym się w szaliku. Tym bardziej chciałem by zajęcia szybko minęły, a profesor miał możliwość wypoczęcia i powrotu do zdrowia.
- Dziś zajmiecie się wróżeniem z kart. – powiedział, a głos miał normalny, więc może była jeszcze możliwość by doszedł szybko do siebie. – Pierwszy układ, jaki przećwiczycie nazywa się „Sercem” i zakładam, że wśród dziewcząt będzie się cieszył niemałą popularnością. Posłużymy się przy tym tylko kartami z małych arkan. Na stolikach leżą książki, skorzystajcie z nich i nie zapomnijcie robić notatek. – sięgnąłem od razu po podręcznik wyszukując bez trudu odpowiednich stronnic, które były oznaczone zakładką. Chciałem jak najszybciej zająć się pracą, by nie sprawiać nikomu kłopotu. Poza tym uważałem, że wróżenie z kart tarota może być całkiem przyjemne. Tym bardziej, kiedy miałem do dyspozycji wielkie karty z ładnymi obrazkami. Nie mogłem powstrzymać się, by nie przejrzeć wszystkich.
- Podczas tego typu wróżb najważniejszy jest spokój i czystość umysłu. To osoba, której wróżymy musi angażować się emocjonalnie. Nie będą nam potrzebne różdżki... – zaznaczył nagle profesor.
Mój wzrok spoczął na Peterze siedzącym niedaleko, który właśnie mruknął coś niewyraźnie i przypadkiem machnął różdżką, z której wyskoczyła iskra godząc w talię jego kart. Wszystkie uniosły się w powietrze i zaczęły szybko latać w każdą stronę nie zważając na to, o co się obijają.
- P... Przepraszam... – blondynek zrobił żałosną minę i schylił głowę, by nie dostać w głowę Wisielcem. Biedny profesor westchnął głośno marszcząc brwi. Zaraz koło jego ucha świsnęła karta i wbiła się głęboko w drzwi za nim. Usta nauczyciela uchyliły się lekko. Zdecydowanym ruchem dłoni pokazał nam, że mamy się natychmiast schylić. Szczerze powiedziawszy po tym, co właśnie zobaczyłem daleki byłem od chęci spotkania się z ostrym zakończeniem karty, która przeszłaby przez moją głowę, jak przez masło.
Namida także czmychnął pod stoliki i wyciągnął różdżkę. Trochę poirytowany zaistniałą sytuacją rzucił szybkie zaklęcie, a małe arkany Petera opadły na ziemię.
- Pettigrew, ty nawet nie wyciągaj różdżki podczas moich zajęć. – syknął, kiedy wszyscy mogliśmy się już podnieść z podłogi. – Nie planowałem i nadal nie chcę wpisywać przy swoim przedmiocie informacji „niebezpieczne”.
- T... Tak, przepraszam! – chłopak zaczął nerwowo chować swoje rzeczy do torby. Zbyt nerwowo jak zauważyłem. Różdżka wypadła mu z rąk, wyleciała z niej smuga jasnego światła, podleciała pod sufit i rozprysła się na wszystkie strony. Miałem wrażenie, iż nauczyciel ma ochotę przekląć głośno, jednak tylko zacisnął pięści, a jego usta zamieniły się w wąską linię.
Ku mojemu, i nie tylko mojemu, zaskoczeniu karty zaczęły się podnosić. Miały nóżki, rączki i zaczęły biegać po blatach. To nie zwiastowało niczego dobrego i nie łudziłem się, iż takie będzie. Kiedy tylko jedna talia była ożywiona zaczęła przeskakiwać z ławki na ławkę pod samego wystraszonego Petera. Nikt nie mógł się ruszyć zaskoczony tym wszystkim. Nawet nauczyciel nie wiedział jeszcze, czego się spodziewać. Tym czasem cała talia ukłoniła się blondynkowi krzycząc cicho.
- Za Królową Kart! – i rozbiegły się, gdy kolejne skakały by pokłonić się ich ożywicielowi.
To, co nastąpiło dalej było już zdecydowanie mniej przyjemne i nie byłem już skory do podziwiania dziwnych, ale fascynujących zjawisk wywołanych przypadkowo. Karty skoczyły na jedną z dziewczyn z naszego domu. Jedne zaczęły targać ją za włosy, inne szarpały szatę, a nawet ciąć po rękach i nogach. Piszczała i starała się je z siebie zdjąć, ale jak na zawołanie inne karty zaatakowały inne osoby. Nauczyciel zareagował momentalnie, jednak nawet on nie miał szans ze wszystkimi kartami ze wszystkich talii, które obskakiwały każdego poza samym Peterem. Profesor celował różdżką w każdą kartę osobno, dotykał jej i wtedy znowu stawała się ona normalna.
- Auć! – syknąłem czując ukłucie na kostce. Chciałem ją rozmasować i wtedy zauważyłem damę kier, która właśnie cięła mnie ostrą krawędzią samej siebie. Strzepnąłem ją z siebie szybko, jednak wtedy poczułem coś we włosach i kiedy zaczęło się mocne szarpanie, wiedziałem już, że teraz także ja zostałem zaatakowany.
- Postarajcie się ich pozbyć z siebie i szybko wyjdźcie z sali! – rozkazał krzykiem nauczyciel, by jego głos był w stanie przebić się przez donośne wrzaski uczniów i samych kart. Zrozumiałem już, iż powstrzymanie tego szaleństwa wymagało dotknięcia zaklęciem każdej karty z osobna. Przez ten czas mogłoby się nam coś stać, więc profesor musiał jakoś pozbyć się nas z sali. Nie było to proste. Sam byłem cały w kartach i z trudem wybierałem je z włosów, pozwalając by inne cięły moje ubrania, czy ciało. Całe szczęście nie miały wiele sił i mogły tylko kaleczyć nas płytko, chociaż i tak pozwalało to krwi wylecieć. Cieszyłem się, chociaż raz z mojej umiejętności szybkiej regeneracji. Współczułem jednak innym, którzy musieli się z tym wszystkim męczyć. Większość osób wiła się zasłaniając twarze w obawie przed tego typu atakiem, kręciły się w kółko, biegały bez celu, chcąc jakoś zrzucić z siebie karty. Nauczyciel właśnie pomógł pozbyć się natrętnych przedmiotów z dwóch dziewcząt, które wybiegły z klasy, tak jak im kazał. Sam nie wyglądał znakomicie, jak i każde z nas. Tylko Peter płakał, gdyż karty nie słuchały go wcale i nadal prowadziły swoją wojnę. Postanowiłem pomóc innym i ignorując uporczywe i dokuczliwe działanie pomieszanych talii zrywałem karty z koleżanek i kolegów. Mogłem się założyć, że James będzie żałował, iż odpuścił sobie lekcje wróżbiarstwa i zamiast tego wybrał mugoloznawstwo.
Minęło sporo czasu zanim zdołaliśmy wypuścić zaledwie połowę z nas bezpiecznie za drzwi. Profesor uznał, że nie ma sensu dłuższe bawienie się w ten sposób. Wyczarował ogromną falę wody, która oblała całą naszą grupkę. To pomogło i karty straciły siły, chociaż nadal nie dawały za wygraną. Mokre zaczynały tracić równowagę, same odpadały. W prawdzie byliśmy teraz mokrzy, jednak łatwiej pozbywaliśmy się atakującej „armii”.
W końcu Syriusz wypchnął mnie z sali zdejmując z moich pleców ostatnią kartę i zatrzasnął drzwi zostawiając je z nauczycielem, który musiał posprzątać po nieostrożnym Peterze. Biedny pulchny chłopiec siedział w kącie i łkał. Teraz mogłem go jakoś pocieszyć, chociaż nic nie przychodziło mi do głowy. Szczerze powiedziawszy Pet sam widział, do czego doszło, więc żadne słowa nie mogły mu chyba w tej chwili pomóc. Wymęczeni, poranieni uczniowie, połowa z nich cała mokra, a on cały i zdrowy, ale trzęsący się jak galareta.
- Już dobrze. – poklepałem go po ramieniu zostawiając na jego suchej szacie ślad swojego mokrego dotyku. – Namida zajmie się wszystkim.
- Wyrzucą mnie! – zawył blondynek i pociągnął głośno nosem. Teraz wiedziałem, czym tak strasznie się martwił. Pogłaskałem go, a Syri stanął przed nim i uśmiechnął się ścierając rękawem krew z policzka, gdyż przypadkowo rozmazał ją na nim, kiedy drapał.
- Nikt cię nie wyrzuci. – powiedział pewnie, a Peter podniósł zapłakaną twarz na niego. – Skoro Jamesa nie wyrzucili za akcję z bajkami, to ciebie nie mogliby za głupie karty. Namida się wścieknie, pewnie da ci taką karę, że zapamiętasz ją do końca życia, ale nie usuną cię ze szkoły.
- Na... prawdę? – Pettigrew otarł nos i zmusił się do uśmiechu, kiedy Black skwapliwie kiwał głową.
Czekaliśmy jeszcze kilkadziesiąt minut mając nadzieję, że profesor opanował sytuację i poradził sobie sam jeden z kartami. W końcu wyszedł naprawdę wściekły, z potarganymi, mokrymi włosami, poszarpanymi szatami. Rzucił na nas zaklęcie suszące i spojrzał ostro na Petera.
- Nie chcę cię widzieć na zajęciach przez najbliższy miesiąc! – warknął. – Możecie wejść i zabrać swoje rzeczy. – dodał do wszystkich, po czym sam wrócił do sali zapewne by zrobić porządek.
Nawet nie zwracałem uwagi na to jak wyglądała klasa, zabrałem szybko torbę i czmychnąłem, by nic więcej złego się nie zdarzyło.

9 komentarzy:

  1. Bardzo fajna lekcja wróżbiarstwa :D Ja to bym tym kartom powyrywała nóżki i rączki, hahaha *psychiczny śmiech* ... ^^" O, pierwsza?

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się Ryo wkurzy xD Hah, nie pozwoli, aby jego kochaniu działa się krzywda. Pewnie mu to jakoś wynagrodzi, ale Peter... ehh... biedaczysko, że też ma takiego pecha. Gorzej niż J. XD No i jeszcze do tego przeziębienia, czy też złego samopoczucia Namidy dojdzie przemoczenie... Ja poproszę relację ze spotkania Ryo i Namidy po ataku kart xD Ehh.. trzeba będzie jakos bez Ciebie wytrzymać... ale.. ale ... to może dodasz w środę dwie? XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Peter zawsze musi coż zrobić XDWojna kart *___*Rozumowanie Remusa rozbrają z tym szalikiem ^^. Tsunami w klasie, musiało być dziwne xD.

    OdpowiedzUsuń
  4. deepenergy@op.pl19 lipca 2010 03:03

    U mnie 10 rozdział Run This Heart

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej xD U mnie nowa notka xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Tenshi jest na studiach medycznych, ma przed sobą wielką przyszłość, a to, że wyszło na to, że jednak woli chłopaków mogłoby mu zaszkodzić... A Mizuki chciał dla niego dobrze. Co prawda myślał o tym, że Tenshi dorobi się dzieci (i w końcu nie będzie tylu związków męskich pod jednym dachem XD), ale sam powiedział"nie gadaj głupot". To Tenshi sobie ubzdurał, że zniszczy marzenia Mizu... w końcu to on się nim opiekował, był taką mamuśką xD W dodatku on jest nieco naiwny i stawia dobro innych ponad swoje, dlatego zerwanie.. to wielkie COŚ w jego wykonaniu xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Biedny chłopak xD Zwykle się nie wychyla, ale jak ma już coś zrobić to na pewno to zepsuje :D

    OdpowiedzUsuń
  8. O mój boże xD to było przezabawne xD chociaż Peter przesadził xD

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka,
    wspaniale, Namida się wściekł, oj biedny Peter nie pownien chyba nosić różdżki na jego zajęcia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń