piątek, 12 listopada 2010

Kartka z pamiętnika XCIV - Gabriel Ricardo

Rozleniwiony leżałem na łóżku czytając słodkie strofy, które otrzymałem i z przyjemnością oddałem się ich lekturze. Była to pewna odskocznia od towarzyszących mi przez całe życie tekstów piosenek, które stanowiły wielką część mojego istnienia. Może nawet uśmiechałem się pod nosem dostrzegając naiwność przebijającą się przez poezję, która mnie aktualnie zajęła. Zapomniałem niemal o obecności Michaela, który położył się obok i wcisnął głowę pod kartkę. Zdołałem w prawdzie złożyć pergamin, jednak chłopak zabrał mi go i usiadł normalnie czytając moją własność. Nie było sensu ukrywać przed nim niczego w tej chwili, a jego twarz zmieniła swój wyraz z początkowej wesołości na zawziętość i złość.
- To jest przecież list miłosny. – syknął do siebie, a później popatrzył na mnie urażony. – Nie powiedziałeś mi, że dostałeś coś takiego.
- A musiałem ci mówić? – westchnąłem zabierając mu pergamin. Podobał mi się gest dziewczyny, która do mnie napisała. Lis był staranny, wszystko składało się w jedną spójną całość. Michael nigdy nie był romantyczny, nie mówiąc już o geście napisania kilku słodkich słów. Nie karciłem go za to, ponieważ nie wyobrażałem sobie tego chłopaka z sonetami na ustach. Prędzej cytowałby słowa ostrych piosenek metalowych, niż Szekspira, lub Keatsa. A czy mogło być coś słodszego niż jego uniesienie, gdy przy niektórych dźwiękach wzdychał i oddawał się niemal duchowej ekstazie, a jego ciało samo poruszało się w rytm wybijanej na perkusji melodii?
- Planujesz się z nią spotkać? – kontynuował pokazując tym, że zdołał doczytać list do końca. Dziewczyna, gdyż niewątpliwie było to widać po starannym piśmie, proponowała mi spotkanie dzisiejszego dnia wieczorem, bym wtedy mógł przyjąć lub odrzucić jej uczucia.
- Prawdę powiedziawszy nie planuję w ogóle się zjawiać. Będzie wiedziała, że to odmowa, a ja nie będę miał pojęcia, kto to, więc będzie czuła się swobodniej. – przyjrzałem się dokładniej chłopakowi, który myślał nad czymś, a ja nie musiałem czytać w myślach, bym wiedział, o co chodzi. – Ty także się z nią nie spotkasz. – zastrzegłem ostro. Kiedyś już miała miejsce podobna sytuacja i wtedy też Michael sam zjawił się w wyznaczonym miejscu, po czym zaznaczył wyraźnie, że nie planuje mnie oddawać nikomu, zaś biedna dziewczyna przeżywała ciężkie chwile, gdy rzucał jej wściekłe, ostrzegawcze spojrzenia gdziekolwiek ją widział.
Chociaż Michael i ja nie ukrywaliśmy swojego związku to nie każdy wierzył, że między nami naprawdę coś jest. Toteż nastolatka nie wiedziała, co ją czeka, a mi było wstyd, że zazdrosny chłopak tak dalece ją zaszczuł, że sama zaczęła nas unikać. Do tej pory trzyma się ode mnie z daleka, a ja nie chciałem dopuścić do podobnej sytuacji po raz kolejny.
- Ale ja muszę wiedzieć, kto to! – Michael wydął lekko wargi, zmarszczył gniewnie brwi i dąsał się jak dziecko. Całe szczęście nigdy mnie to nie poruszało, więc i tym razem byłem bezwzględny.
- Nie ma mowy, a jeśli mnie zmusisz przywiążę cię do łóżka i nigdzie się nie ruszysz. Daj spokój, przejdzie jej.
- Nie! – dobrze, że siedział, ponieważ zapewne tupnąłby, jak rozpieszczony dzieciak, by postawić na swoim. – Będzie się w ciebie wpatrywać z daleka, a ja nie będę wiedział, która to! Nie pozwalam. Tylko ja mogę na ciebie patrzeć.
- Oczywiście. Wydłubiesz jej oczy i będzie po sprawie. – zakpiłem. – Siedzisz na tyłku i koniec. Mam w nosie twoją zazdrość i jej uczucia...
- Phi! – skrzyżował dłonie na piersi i patrzył na mnie z żalem, smutkiem, złością. Te zabiegi także nie miały przynieść mu sukcesu, więc po prostu schowałem pergamin, co tym bardziej rozsierdziło mojego chłopaka. Rzucił się na mnie przygważdżając do łóżka i mocno przyssał się do mojej szyi. Wiedziałem, co robi i jakkolwiek nie podobało mi się to, to on zadbał by zaznaczyć mnie w widocznym miejscu, a tym samym odstraszyć innych. Pogłaskałem go po włosach zgadzając się na samolubne zachowanie, które zawsze odzywało się w nim, kiedy stawał się zazdrosny. Był z siebie dumny, kiedy skończył, ale w dalszym ciągu nieusatysfakcjonowany. Jakkolwiek wydawało mi się to nieodpowiednie to lubiłem go takim. Kiedy jego wewnętrzne dziecko dawało o sobie znać i chciał być władcą światła.
Dotknąłem palcami jego ust, gdy tak wpatrywał się we mnie ciemnymi oczyma spod zmarszczonych brwi. Spięte w kucyk włosy rozsypały się dwoma wodospadami po jego ramionach, kolczyki były bardziej widoczne, ale cała zadziorność ustąpiła widokowi żałosnego gówniarza, którym się stał.
- Idiota. – westchnąłem obejmując jego twarz dłońmi i przyciągnąłem ją bliżej by pocałować wargi, które tak zawzięcie wypychał do przodu w dąsie. Odpowiedź na mój gest świadczyła o tym, że się dostosuje i podda mojej woli.
Zdjąłem z niego ciemną koszulkę z piramidą, jej strażnikami oraz posążkiem smoka, którą uważał za swój boski atrybut ostatnimi czasy. Nawet się nie odezwał tylko usiadł na moich udach i patrzył na mnie z tak dziwną u niego niewinnością, że z trudem powstrzymywałem swoje pragnienia. Pocałowałem jego pierś po lewej stronie, gdzie znajdowało się jego zazdrosne serce i z zadowoleniem stwierdziłem, że spodobało mu się, a wcześniejsza złość zniknęła ustępując potulności. Pogładziłem jego lekko szorstki policzek, a wtedy Michael przejął inicjatywę nie tracąc jednak na słodyczy.
Położył mnie i zaczął mruczeć po kociemu ocierając się o moje ciało, jak przystało na dorosłego kocura. Lizał mnie przy tym po twarzy i szyi, przez co chichotałem, ale czułem pełnię przyjemności, jaką mi to dawało. Chłopak złapał zębami za moją koszulę i wyciągnął ją w górę byleby ją zdjąć w ten właśnie sposób. Pomogłem mu trochę, a on zamiauczał dumnie. Oblizał się lubieżnie i podjął wyzwanie, jakie stanowiły dla niego moje sutki. Przyssał się do nich, jakby czegoś oczekiwał i zawzięcie maltretował mnie swoimi pieszczotami, póki nie stały się tak wrażliwe, że niemal bolały.
Do zdjęcia moich spodni użył już rąk i z kota zamienił się w groźnego tygrysa. Warczał sunąc ustami po moich brzuchu, liżąc pępek, ocierając się policzkiem o moje przyrodzenie. Nigdy nie wiedziałem, co wpadnie mu do głowy, a zdołał mnie podniecić już wcześniej, kiedy jego zazdrość dawała mi się we znaki.
- Muarrr! – na wpół zawarczał, a wpół wymiauczał zanim nie dobrał się do mojego krocza. Mało go interesowało, że koledzy mogą wrócić nagle do pokoju, że ktoś może nas zobaczyć, lub usłyszeć. Poniekąd i ja przestawałem o tym myśleć. Zmusiłem go jednak gestem do zaciągnięcia zasłon łóżka i poddałem się jego dzikości.
Podkuliłem trochę nogi, rozsunąłem je szerzej by mógł pieścić mnie i wymuszać jęki, których nie mogłem powstrzymać. Patrzyłem to na niego, to na baldachim nade mną i poruszałem wolno biodrami, by nie wybić go z rytmu. Rozkoszowałem się zarówno zabiegami takimi jak ssanie, czy przyjemne, długie liźnięcia, jak i chwilami, gdy drażnił mnie zębami. Cieszyłem się wtedy, że nie jest prawdziwą bestią, ponieważ mógłbym nie wyjść cało z tej zabawy.
Wiele wysiłku kosztowało mnie powstrzymanie się od zaspokojenia moich pragnień samemu, gdy odsunął wargi od mojego członka i zajął się lizaniem mojej piersi. Teraz rozumiałem, że nie miał w planach nic więcej ponad te rozkoszne, podniecające przyjemności.
Usiadłem opierając się o wezgłowie łóżka, kiedy chłopak zsuwał swoje spodnie by zbliżyć się w końcu do mnie. Niemal położył się na moim ciele i zaczął o nie ocierać, a jego usta wypełniło mruczenie. Czułem gorącą skórę Michaela na swojej, jego podniecenie tak przyjemnie pobudzające moje i mogłem patrzeć w te rozjarzone rozkoszą oczy. Wygiąłem się by móc go pocałować i to sprawiło, że zadrżał, ale nie zaprzestał swoich wysiłków.
- Niedobry kot. – szepnąłem mu na ucho z jękiem przyjemności. – Co ty mi robisz? – to mu się spodobało i z większym zapałem zaczął sunąć biodrami po moich.
Tym razem to on był pierwszym, który osiągnął szczyt, a ja mogłem patrzeć jak zmęczony i spocony oddaje się błogości, gdy mógł nadal męczyć się dziwną pozycją, jaką obrał, by i mnie doprowadzić do końca tej rozkoszy. Nie dałem mu satysfakcji i powstrzymywałem się dłużej niż się tego spodziewałem, byleby wymęczyć go ostatecznie. Mój cel został osiągnięty, gdy wytrysnąłem, a Michael padł dyszący na pościel. Teraz nawet, gdyby chciał cichcem wymknąć się wieczorem z pokoju by spotkać się z moją wielbicielką, nie byłby w stanie zmusić swojego leniwego ciała do takiego wysiłku. Poza tym, on zawsze miał ochotę na więcej, tym samym, więc nie mógł opuścić mego boku przez najbliższe kilka godzin, póki nie odzyska sił na dalsze pieszczoty.
Pogładziłem jego wilgotne na czole włosy i uśmiechnąłem się do siebie. Naprawdę lubiłem go, kiedy był zazdrosny i przychodziły mu do głowy najróżniejsze pomysły, by swoją złość rozładować i pokazać mi, że jest w stanie mnie przy sobie zatrzymać, tak jak zrobił to teraz.

6 komentarzy:

  1. Mraau xD Misiek jest ponadprzeciętnie koci i pociągający, a Gabriel działa na niego, jak kocimiętka XD Zazdrosny z niego futrzak, no no xP Dobrze, że zamiast malinki nie było zadrapań XDTwoje kartki zawsze są warte przeczytania x3

    OdpowiedzUsuń
  2. Słodziaki *^^* Ale.. ja chce bliźniaków! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Miau... słodkie kiciaki :P fajone hehe...I like it ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Urocze i to przeurocze :3Pozwoliłam sobie dodać Twoje blogi u siebie w linkach, jeżeli Ci to przeszkadza to napisz, a wtedy je usunę.http://pamietnik-licealisty.blog.onet.pl/Pozdrawiam i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Hello, kotek xD U mnie nowa notka xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, ciekawe co to za dziewczyna napisała do Gabriela, a mlMichael jaki zazdrosny jest...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń