wtorek, 9 listopada 2010

Syriuszowe 'ojć!'

Kirhan szuka książek poświęconych literaturze dziecięcej i młodzieżowej w języku angielskim do swojej pracy licencjackiej. Dajcie mi znać, jeśli ktoś z Was miałby coś zahomikowane.


4 czerwca
Od jutra zaczynały się egzaminy, o których nadto często myślałem, a które wpłynęły przecież na życie całej szkoły. Poniekąd nie było na pewno osoby, która nie odczułaby stresu związanego z tym wydarzeniem, czy też takiej, która nie odczuwałabym potrzeby wyżalenia się z powodu nadchodzących stresujących dni. To zabawne, że chociaż moje testy zostały odłożone na później, to odczuwałem ogromne zmęczenie psychiczne z powodu bezustannego myślenia o nauce. Na to chyba nie było już lekarstwa i zawsze miałem tak przeżywać koniec każdego roku, a przecież wiedziałem, że ucząc się na bieżąco nie miałem większych zaległości i jakkolwiek trudne byłoby zadanie zdołałbym sobie z nim poradzić na tyle dobrze, by zdać, a mało tego może nawet otrzymać całkiem zadowalającą ocenę. Już przyjaciele na pewno zajmą się kiedyś moją nadmierną ambicją pod tym względem.
- Ostatnia dostawa dla naszego wiernego klienta! – z tymi słowami Syriusz wszedł do sali pokazując mi notatki, które dla mnie przyniósł. Zastanawiałem się, dlaczego jest w takim dobrym humorze, ale nie chciałem pytać. Czasami lepiej było wiedzieć mniej, niż zbyt wiele, co w moim wypadku kończyło się załamaniem. Nie rzadko miałem wrażenie, że jestem jedynym normalnym w naszej grupce, co mijało się z prawdą pod wieloma względami.
Syri położył mi notatki na kolanach i raczył mnie słodkimi uśmiechami, co jednoznacznie wskazywało na nieczyste zamiary. Przeskrobał coś, albo planował coś przeskrobać, ale ani jedna, ani druga opcja wcale mi się nie podobała.
- Czyje to? – zapytałem nagle, kiedy spostrzegłem nieznajome pismo na jednym z pergaminów.
- Od cichego wielbiciela. – rzucił wymijająco chłopak, a jego uśmiech jeszcze się powiększył. Było jasne, że kręci i kombinuje bym nie wiedział, co się święci, a przecież w tym wypadku nie potrafił kłamać. Stawał się w tym coraz gorszy, albo to ja coraz lepiej potrafiłem go rozpracować, w co cicho wątpiłem. Spojrzałem, więc na Blacka ostrzegawczo. – Dobra, dobra! – syknął pod nosem. – Snape ci je dał, prawda, że zabawne? – tłumaczył ponownie mając na twarzy słodkie zadowolenie.
- Kłamiesz. – przerwałem mu oszczędzając sobie całej litanii wymysłów, z których zapewne nic nie byłoby prawdą. – Nie próbuj się obrażać, widzę przecież, że kantujesz. Ten głupi uśmiech jest wymowniejszy niżby się zdawało. – wpatrywałem się, więc przenikliwie w chłopaka oczekując wyjaśnień i tym razem prawdziwych, jeśli mogłem na nie w ogóle liczyć.
- Uh! Wcale nie jesteś słodki! – nadąsał się. – Powiedzmy, że trochę zmusiliśmy Snape żeby oddał ci te notatki. Wiesz przecież, że on jest najlepszy z eliksirów, a ty masz z nimi problemy. Powinieneś się cieszyć, a nie gniewać na mnie...
- Zmusiliście? – powtórzyłem, co zdenerwowało trochę kruczowłosego, który zaczął oglądać pokój wyjątkowo nim zainteresowany. Ostatnimi czasy wyrobił sobie nawyk patrzenia po bokach, kiedy był niespokojny, a to zdradzało go całkowicie. Mogłem z całkowitą pewnością stwierdzić, że nawet to „zmuszanie” miało w sobie coś więcej niż zwyczajne groźby. Miałem tylko nadzieję, że biedny, Snape wyszedł z tego cało i zdrowo. Miałem za złe przyjaciołom, iż wykorzystują bezbronnego Ślizgona do swoich celów, ale przede wszystkim powinien wstydzić się James, który przecież interesował się Severusem i okazywał mu to w dziwny sposób. Przy takiej subtelności słonia morskiego mógł zapomnieć o udanym związku z kimkolwiek, czego nie chciałem mu tłumaczyć. Zdecydowanie bezpieczniej było pozostawić go samemu sobie, niż męczyć się z tłumaczeniem czegoś, co chociaż wydawało się oczywiste, nie docierało do świadomości Pottera, jakby napotykało barierę nie do przejścia.
- Pójdziecie go przeprosić. – zarządziłem, jakby było to naprawdę w mojej mocy i może rzeczywiście tak właśnie było, ale Black żywiący urazę do Ślizgona nie był osobą łatwą do przekonania.
- Nigdy za nic nie będę go przepraszał. – intensywne spojrzenie szarych oczu świdrowało mnie na wylot. Nie miałem z nim szans, chociaż mogłem walczyć o prawa Snape, których według Syriusza zapewne wcale nie było. Miałem wrażenie, że chłopak zaraz prychnie, odwróci się i wyjdzie nadąsany nie planując mi przebaczać, a nawet użyje argumentu przemawiającego za tym, bym został odizolowany od społeczeństwa, jako niebezpieczna, ponieważ łatwowierna ofiara całego świata. Nie wiedziałem, co mam z nim zrobić.
Ktoś inny za to wiedział. Gwałtownie otworzone drzwi niemal uderzyły o ścianę, kiedy Snape wpadł do środka dysząc ciężko, a jego ciemne oczy płonęły żądzą mordu.
- Oddawaj moje eliksiry, Black! – wysyczał, a kiedy Syri uśmiechnął się kpiąco było za późno by powstrzymać to, co nastąpiło. Severus musiał być na to przygotowany, gdyż wyjął szybko różdżkę i rzucił zaklęcie zanim zdążyłem krzyknąć, lub sam sięgnąć po swoją. Kruczowłosy był równie zaskoczony tak szybkim atakiem, a teraz stał ogłuszony z głową w kształcie dyniowej latarni Jack’a. Byłem tym tak przerażony i zaskoczony, że wcale nie wydało mi się to śmieszne, a przecież mój chłopak zamiast urodziwej twarzy miał na szyi wydrążoną dynię.
Ślizgon pewnym krokiem podszedł do mnie, rzucił mi spojrzenie pełne żalu i wyrwał z moich rąk swoje notatki. Odwrócił się zamaszyście i uderzając cicho drobnymi obcasami swoich butów ruszył w kierunku drzwi. Oprzytomniałem na chwilę, by móc go zawołać.
- Severusie! – zwolnił minimalnie. – Przepraszam za nich, naprawdę. – w trzy sekundy po moich słowach zatrzasnął za sobą drzwi, co wywabiło z gabinetu panią Pomfrey. Nie miałem pojęcia, czy chłopak mi wierzył, ani jak odebrał moje słowa, jednak póki byłem uziemiony w Skrzydle Szpitalnym nic więcej nie mogłem zrobić.
Pielęgniarka nie spodziewała się widoku, jaki się jej ukazał. Musiała poznać Syriusza po posturze, ale jego obecna twarz na pewno nie dawała jej pewności, iż się nie myli.
- Co to jest? – zapytała z trudem zachowanym spokojem. – Co to za dynia?
- To Syriusz, miał drobny wypadek... – wyjaśniłem widząc, że chłopak nie jest w stanie mówić.
- Drobny? Zasłużył sobie na to, ktokolwiek mu to zrobił! – rzuciła ostro kobieta. Już i tak wąskie oczy dyniowej latarni stały się jeszcze mniejsze, kiedy Syriusz wyzywającym spojrzeniem obdarzył niesprawiedliwą, bądź, co bądź, czarownicę. – Powinnam cię takim zostawić. – jego wzrok zdawał się mówić „tylko spróbuj, a pożałujesz”. Pomfrey nie chciała się chyba nad nim znęcać, więc wróciła do swojego gabineciku, skąd wróciła z niewielkim flakonikiem fioletowego płynu.
- Ale nic mu nie będzie? – zapytałem niepewnie. Ten rodzaj transmutacji nie był łatwy i Severus na pewno planował zamienić Syriusza w coś innego, chociaż efekt jego starań był taki, jaki był, a więc miałem przy sobie dyniowego ukochanego, który naprawdę zasłużył sobie na karę, choć może nie tak surową. Zachowanie Snape zwróciło jednak moją uwagę na to, że chłopak nie oddał swoich eliksirów po dobroci, ani nawet świadomie. Musieli, więc wykraść mu pergamin i teraz widziałem przed oczyma scenę, w której Potter zajmuje chłopaka sobą, zaś Black wykrada powód całego zamieszania.
Pani Pomfrey machnęła różdżką, a głowa Syriusza powoli wróciła do normalnego stanu, chociaż Syri był blady i wydawał się trochę nieobecny. Dała mu, więc łyk napoju, który przyniosła i mimo niezbyt dobrego stanu kruczowłosego wcisnęła mu flakonik w rękę.
- Przez najbliższe godziny będzie ci się kręcić w głowie, więc pij to, co pół godziny. I ciesz się, że to nieudolne zaklęcie, bo inaczej mógłbyś skończyć zdecydowanie gorzej. – nie okazała ani grama współczucia. – A teraz wynocha, już i tak zbyt dużo kłopotów sprawiłeś. – wypchała nastolatka za drzwi, zaś on nie stawiał oporu. Miałem nadzieję, że dojdzie do siebie szybko i nic mu się więcej nie stanie. Wydawał się przecież być w opłakanym stanie, a więc wiele mogło się stać i mógł zrobić sobie krzywdę przez nieostrożność.
Pielęgniarka sprawdziła czy nie mam gorączki, czy dobrze się czuję, czy nic mnie nie boli, a następnie uspokoiła mnie.
- Ucierpiała jego duma, nic więcej. Nie martw się, wyjdzie szybko z szoku, ale nie wiem jak poradzi sobie ze swoim książęcym przekonaniem o swojej wyższości nad innymi. Dał się przemienić po części w dynię, a wy, chłopcy, nie jesteście przyzwyczajeni do takich przegranych. Powinieneś bardziej przejmować się sobą niż nim, naprawdę. – i odeszła jakby myślała, że naprawdę jej słowa załatwiły wszystko i przestanę się przejmować, co było przecież niemożliwe. Żałowałem, że przywiązany do łóżka nie mogłem być z Blackiem podczas tego trudnego dla niego okresu, jaki właśnie nastąpił.

3 komentarze:

  1. Uuuu, no to Syri będzie musiał wymyślić ciekawa formę odwetu i ciekawe, po której stronie stanie Potter. No i nie ma przebacz - teraz nienawiść do Seva zwiększyła się o kilka stopni wzwyż. Heh, gdyby tylko Rami wyzdrowiał, to pewnie starałby się przeprosić Seva, choć nie doświadczył od niego niczego przyjemnego (a tutaj z kolei mielibyśmy wściekłego Blacka, który nie darowałby słów "przepraszam". W ogóle, skoro usłyszał słowa skruchy od Remiego, pewnie nie był tym zadowolonym.) Co do książek, to takowych nie posiadam, ale:http://tradebooks.pl/index.php/s/karta/id/2245/ksiazki/anne-of-green-gables-and-anne-of-avonlea.htm Chyba jeszcze można kupić.A tutaj masz chomika z książkami jakimiś, ale nie mam pojęcia, które to jest młodzieżowe xD http://chomikuj.pl/kuszaba/r*c3*b3*c5*bcne+ksi*c4*85*c5*bcki+po+angielsku

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Snape... jak Syri dojdzie do pełnej świadomości to rozpęta istny armagedon (taką mam nadzieję).Ale Ślizgon sobie na to zasłużył - nie musiał tego aż tak ostro rozgrywać. To tylko notatki >.>

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniale, przykre to że tak Severusa traktuja, ha Syriuszowi się całkowicie należało...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń