piątek, 17 grudnia 2010

Kartka z pamiętnika C - Fabien Trezeguet

Akemi, bardzo Ci dziękuję za punktowanie moich literówek i wszystkiego. Do noworocznych postanowień dodam sprawdzanie swoich notek ^^"


Byłem bardzo roztargniony i dobrze znałem powód mojego stanu. Wczoraj wraz z końcem roku szkolnego Andrew wrócił do domu. Spodziewałem się ciepłego przyjęcia pełnego uścisków i buziaków, zamiast tego nie dostałem zupełnie nic. Chłopak po prostu wpadł do domu, krzyknął do rodziców, że jest zmęczony i idzie do siebie, po czym zamknął się w swoim pokoju i nie wyszedł z niego w ogóle. Obawiałem się, że oznaczać to będzie rozstanie, a on nie wiedział jak mi to powiedzieć, więc unikał spotkania. Martwiłem się, ale wiedziałem, że to niczego nie zmieni. Musiałem poczekać, aż Andrew będzie gotów by powiedzieć mi prosto w twarz, że ma mnie dosyć. W końcu nie mogło być żadnego innego powodu, by chłopak miał mnie unikać do tego stopnia, by nawet się nie przywitać. Ciężko powiedzieć, czy mnie to martwiło, smuciło, czy może złościło. Po prostu nie chciałem już dłużej czekać.
W nocy, kiedy Andrew już spał wszedłem do jego pokoju, by sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Wszystko wyglądało tak jakby przeszło tam tornado i powyciągało z jego szaf wszystkie ubrania. Pozbierałem je cicho i poukładałem. Wybrałem coś, co wydawało mi się dla niego odpowiednie na następny dzień.
Teraz musiałem czekać aż pojawi się w kuchni, o ile w ogóle chciał to zrobić. Robiąc śniadanie dla całej jego rodziny myślałem tylko o Andrew. Zabawne, że w moim wieku byłem zakochany jak dzieciak i niemal nie mogłem żyć bez obiektu moich westchnień. W sumie widywaliśmy się rzadko, jeśli wziąć pod uwagę czas, jaki spędzał w szkole. Tęskniłem za nim, choć ciągle powtarzałem sobie, że tak być nie powinno i musze zachowywać się jak przystało na poważnego dorosłego mężczyznę. Daleko było mi jednakże do doskonałości.
- Cześć. – usłyszałem za plecami i odwróciłem się niemal zrzucając z piecyka patelnię. Andrew ubrał się w to, co dla niego zostawiłem. Błękitne spodenki podwijane przy kolanach, białą koszulkę z bardzo cienkimi szarymi paskami i łańcuszkiem od ramienia do piersi. Nie wiem, czy każdy wyglądałby równie dobrze, jak teraz chłopak. Był zarumieniony i nie patrzył na mnie, wzrok jego utkwiony był w podłodze.
- Witaj. – odezwałem się zauroczony nim. Chyba podrósł o kilka centymetrów, lub wydawało mi się, że tak jest.
- Ja chciałbym... – zaczął, ale w tym samym czasie do kuchni weszła jego matka. To oznaczało koniec naszej nawet nie rozpoczętej rozmowy. Bardzo żałowałem, iż nie dała nam tej jednej chwili sam na sam. Uznałem, że znajdę jeszcze czas na rozmowy później, więc skupiłem się w pełni na swojej pracy. Za dach nad głową i utrzymanie pracowałem, jako kucharka i sprzątaczka, więc nie mogłem pozwalać sobie na zaniedbywanie obowiązków.
Niedługo później zjawił się także pan Sheva i wtedy wszyscy razem usiedliśmy do stołu. W głównej mierze rozmowa przy posiłku opierała się na wypytywaniu Andrew o czas spędzony w Hogwarcie. Co robił, jak się bawił, czego się nauczył? Chłopak nie wydawał się skłonny do współpracy z matką, która zmuszała go niemal do wyznań. Widziałem jak wkładał do ust jak największe kęsy jedzenia, dzięki czemu skończył przed nami. Podziękował, rzucił szybkie „wychodzę” i znikł za drzwiami. Nie mogłem spodziewać się zbyt wiele, skoro już go nie było, a na mnie czekały kolejne zajęcia. Byłem trochę bardziej przygnębiony niż wcześniej, co wydawało mi się skrajnie dziecinne.
Myłem właśnie okno w salonie, kiedy zobaczyłem przechadzającego się po ogrodzie Andrew. Chłopak kręcił się w koło tarasu i spoglądał ukradkiem na miejsce, w którym stałem. Zupełnie jakby chciał, bym do niego dołączył. Postanowiłem, więc szybko skończyć. Nawet nie podejrzewałem, że mam tyle wprawy, iż w przeciągu pięciu minut szyba lśniła, a dom wietrzył się dzięki otwartym drzwiom tarasu. Zostawiłem wszystko tak jak leżało i podążając za Andrew zostając zwabionym w bezpieczniejsze miejsce, gdzie nie było nas widać z okien domu.
- Chciałem porozmawiać. – zaczął momentalnie Andrew. Był spięty i jakby niepewny, co potwierdzało moje obawy. Zaraz powie, że to koniec i ma kogoś innego. – Bo widzisz, ja muszę przeprosić... Nie powinienem tak wczoraj uciekać, ale... Źle wyglądałem.
- Co?! – nie zrozumiałem.
- Wczoraj źle wyglądałem i dlatego nie chciałem się pokazywać. – nadal nie pojmowałem, co do mnie mówi. W prawdzie słowa wydawały mi się proste, ale ich sens zdecydowanie był strasznie zawiły. – No po prostu źle wyglądałem, no! – Andrew zmarszczył gniewnie brwi patrząc na mnie. – Najzwyczajniej w świecie, czego nie rozumiesz?! – tupnął.
- Jak źle wyglądałeś? – zadałem bezmyślne pytanie, a chłopak stracił panowanie nad sobą i podszedł do mnie kopiąc w łydkę.
- Jesteś głupi! – warknął. – Źle to źle! Wcale nie mam ochoty nawet cię całować! Zdenerwowałeś mnie i tyle! Idiota! – odwrócił się na pięcie i poszedł do domu urażony.
Prawdę powiedziawszy chyba miał rację. Powinienem uznać jego słowa za pewnik i pojąć ich znaczenie. Dlaczego więc z takim trudem mi to przychodziło? Co właściwie poszło nie tak? Może zbyt długie rozstanie poróżniło nas i nie pozwalało rozumieć siebie wzajemnie?
Czułem, że jesteśmy od siebie bardziej oddaleni, niż kiedykolwiek. Może zbyt dużo czasu spędziłem bezczynnie i powinienem wrócić do siebie? Poniekąd korciło mnie, by zagrać na nosie Ministerstwu Magii, by pokazać, że nadal mam się dobrze i problemy świata czarodziejów wcale się nie skończyły. Byłem w końcu przywódcą Upadłego Rodu, dlaczego więc zachowywałem się jak zwyczajna pokojówka, kucharka i ogółem, pani domu? Musiało mi odbić i to całkiem poważnie. Podjąłem decyzję w przeciągu kilku sekund. Musiałem wynieść się na jakiś czas z tego domu. Wakacje u Marcela na pewno dobrze mi zrobią, nie mówiąc już o tym, że będzie się wspaniale denerwował. Tak, właśnie tego mi teraz brakowało. Spokojne życie kuzyna musiało się skończyć, na czas mojego pobytu u niego.
Nie miałem, na co czekać. Od razu skierowałem się do pokoju państwa Sheva, w którym zazwyczaj pani Sheva spędzała kilka godzin po śniadaniu, przynajmniej w dni takie jak ten, kiedy to nie miała żadnych planów.
Zapukałem, a słysząc wyraźne pozwolenie wszedłem do środka. Kobieta zajęta była przeglądaniem gazety, więc odłożyła ją na bok z czarującym uśmiechem na twarzy. Dziwne, że mąż nigdy nie był o nią zazdrosny. Była przecież piękna i niewątpliwie bardzo miła.
- Chciałbym ulotnić się na kilka tygodni. – zacząłem bez owijania. Spędziłem w jej towarzystwie tak wiele czasu, że nazywała mnie przyjacielem i potrafiła opowiadać o wszystkich swoich problemach. Uśmiechnąłem się szarmancko, na tyle, na ile było mnie stać. Biedna myślała, że jestem dalekim kuzynek jej męża, więc nie precyzowałem, do kogo jadę, ani dlaczego. Po prostu powiedziałem, jakie są moje plany.
- Myślę, że to wspaniały pomysł! – jej oczy rozbłysły, jakby myślała, że mam zamiar spędzić ten czas u jakiejś swojej dziewczyny. Ona wcale nie była skomplikowana. – Wakacje poza domem przydadzą się nam wszystkim. Taki trzytygodniowy wyjazd... – rozmarzyła się. – Masz klucze do domu, więc gdybyś wrócił wcześniej to nie będzie najmniejszych problemów. Niech tylko Serhij wróci z treningu! – naprawdę napaliła się na rodzinne wakacje. Nie chciałem przerywać jej radosnych uniesień, więc machnąłem jej ręką.
- Do zobaczenia i zróbcie dużo zdjęć, chętnie je później zobaczę. – powiedziałem by się jej dodatkowo przypodobać. Tyle czasu zadręczała mnie pamiątkowymi fotografiami, że znałem już wszystkie na pamięć.
Oddaliłem się by przypadkiem mnie nie dopadła w najmniej odpowiedniej chwili. Musiałem skontaktować się teraz z Marcelem i spakować. Postanowiłem zacząć od wysłania mu sowy z wiadomością. By dać czas kuzynowi na pozbieranie się z szoku po wiadomości, jaką otrzyma wybrałem miotłę, jako środek transportu.
- Sowa, pakowanie, sowa, pakowanie. – powtarzałem pod nosem zamykając się u siebie. Tak jak zaplanowałem, a nie były to nazbyt wielkie plany. Zacząłem od liściku, który od razu przytwierdziłem do nóżki sowy i wysłałem ją natychmiast. Mogłem się, więc zabrać za selekcjonowanie niezbędnych rzeczy. Trzy tygodnie spędzone w domu Marcela i Fillipa, trzy tygodnie zabaw z Nathanielem, którego uwielbiałem.
Jakkolwiek czułem się dziwnie opuszczając Andrew bez słowa, to nie widziałem innego rozwiązania. Nie układało nam się tak jak sobie to wyobrażałem, a teraz on był na mnie wściekły, więc by dać mu czas do namysłu i ubrania w słowa swoich prawdziwych zamiarów musiałem się usunąć. Z samego rana jutrzejszego dnia planowałem się zmyć.

7 komentarzy:

  1. Pięćdziesiąta kartka xDPokłócili się... W sumie Sheva nigdy się tak nie zachowywał. Czyżby uchodziły z niego wszelakie stresy i napięcia? Faktycznie niezbyt odgaduje swe myśli z Fabienem... który teraz sprawi mi przykrą niespodziankę, no ale na co on liczył? Fabien to, jak wspominałaś, przywódca Upadłego Rodu, który był ważny, miał władzę, więc nie pozwoli sobie na to, aby to ktoś pierwszy z nim zerwał... czasami ta gorsza strona w nim dominuje XD Tylko co zrobi Sheva, który go bezgranicznie kocha tylko... ma zły dzień. A kopanie w kostkę to już w ogóle dziwny objaw jak na niego XDDPostanowienie noworoczne xD Tylko nie bij - tym razem znalazłam 1 literówkę "dalekim kuzynek jej męża" - kuzynem.Już nie będę poprawiać, bo aż mi głupio... komu, jak komu, ale Tobie zwracać uwagę? To dla mnie takie... niezręczne i wstydliwe xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale wszystko będzie dobrze prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy mi sie wydaje, czy Fab do reszty zglupial?! Jak on tak moze, przeciez jak sie Andrew dowie to go chyba zarznie... -,- Biedni oni sa... tak dlugie rozstania na pewno nie sluza dobru zwiazku...

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, tak, Word czasami wyczynia cuda nie widy. Przekręca wyrazy, albo zjada całe wyrażenia. Kiedyś tak miałam, że przepisywałam notkę, a później, poprawiając ją na blogu, zauważyłam, że nie ma połowy zdania XDHah, fakt *^^*' C to 100... zagalopowałam się, bo czytałam 50 kartkę z Camusem i ta cyfra utkwiła mi w pamięci xD

    OdpowiedzUsuń
  5. NO chyba trochę głupio Fabien zrobił... Wystarczająco długo się nie widzieli, aby ten teraz miał uciekać. W ogóle ucieczka wydaje mi się głupia. Ach, rozmowa, rozmowa... To pierwszy krok do rozwiązania konfliktu ;] Ale i Andrew coś dziwny taki. Jakoś takie zachowanie do niego nie pasuje.. .

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, jak Andrev tak mógł, Fabien myślał, że ten chce zerwać, a teraz bu co z tą romantycznością z tym że nie potrafił się odkleić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń