środa, 15 grudnia 2010

Kartka z pamiętnika XCIX - Gabriel Ricardo

Najbliższe dni miałem spędzić z Michaelem, jako jego opiekunka. Babcia chłopaka niemal błagała mnie, bym przez czas jej pobytu u koleżanki, zajął się nieporadnym wnukiem, który byłby w stanie zrujnować cały dom, gdyby przyszło zostawić go całkiem samego. Było mi jej żal, więc zgodziłem się od razu. Jakby na to nie patrzeć dwa dni to bardzo niewiele, a mój dom był zaraz za ogrodzeniem, więc na obiady wpadaliśmy do mnie. Wydawało mi się to także dobrą okazją do spędzenia miłego czasu z Michaelem, chociaż w tym wypadku pomyliłem się. Z tym chłopakiem nie dało się spędzać przyjemnie ani chwili, chyba, że wcześniej przeszedłby pranie mózgu, lub niewielką jego operację. Gdyby jednak przyszło, co, do czego na pewno nie zgodziłbym się na najmniejszą nawet zmianę w moim chłopaku. Chociaż...
Wziąłem szybką kąpiel, która miała mnie odświeżyć po leniwym dniu spędzonym na hamaku w ogrodzie. Michael był w kuchni, więc dołączyłem do niego siadając naprzeciwko, za stołem. Chłopak jadł w dalszym ciągu ten sam budyń, z którym go zostawiłem wcześniej. Toffi z dużą ilością grudek, które jego zdaniem smakowały najlepiej, w jakikolwiek sposób je robił. Nie pojmowałem jak mógł tak się objadać, ale czasami miał te swoje "gorsze” dni, kiedy nie potrafił oprzeć się swoim zachciankom.
Ned spoglądał to na mnie, to na jasną maź w garnku.
- O co chodzi? – zapytał w końcu, kiedy chyba zaczął podejrzewać, że coś chodzi mi po głowie. Tak naprawdę chciałem tylko patrzeć na to, jak pochłania wielką porcję słodkości.
- Nie uważasz, że to przesada? – podjąłem jednak nurtujący mnie temat. – Zrobiłeś ten budyń z litra mleka i dwóch opakowań proszku. Coś takiego jedzą minimalnie dwie osoby, a ty pochłaniasz to sam jeden. – wyciągnął w moją stronę swoje mleczne gluty by się podzielić, ale nie o to mi chodziło, więc stanowczo odmówiłem. – Jesz za dwóch! – skwitowałem, na co on odpowiedział wyjątkowo wymownym uśmiechem. – Zapomnij, że o tym wspominałem. – rzuciłem szybko, ponieważ wiedziałem dobrze, co chodzi mi po głowie. Mdliło mnie na samą myśl, o czymś podobnym.
- Wiesz, mam ochotę na rybkę... Chyba jest jakaś w puszce...
- Nie! – wstałem z zamiarem zasłonięcia lodówki swoim ciałem, jeśli byłaby taka potrzeba. – Nie będę spał później ze śledziem, czy tam makrelą.
- Myślałem raczej o tuńczyku... – zaczął, ale nie skończył. Popatrzyłem na niego wymownie, co chyba zrozumiał. Zawsze, kiedy u niego nocowałem spaliśmy na jednym łóżku, a wąchanie rybiego ziewu przez kilka godzin wcale mnie nie zachęcało. Miałem wielką nadzieję, iż dzień zachcianek Michaela szybko się skończy i będę mógł normalnie żyć.
Wyraz jego twarzy zmienił się nagle i trochę mnie to zaniepokoiło. Nie widniał już na niej głupi uśmiech, ale powaga, zaś jego wzrok utkwiony był we mnie. Wtedy uświadomiłem sobie, że jestem niemalże nagi, nie licząc ręcznika, którym zasłaniałem biodra. Moja piżama została schowana gdzieś przez chłopaka i miałem zapytać, gdzie ją upchnął zanim zapomniałem o tym całkowicie.
- Zostań moim ciastkowym misiem z nadzieniem... – powiedział rozmarzonym głosem. – Co powiesz na mleczne nadzienie? – kącik jego warg zadrgał minimalnie i byłem pewny, że wiem, o co mu chodzi. Przeszły mnie chłodne dreszcze, chociaż w pomieszczeniu było bardzo ciepło.
 - Kiepski z ciebie kucharz, wiesz przecież. – westchnąłem ciężko chcąc się uspokoić. Pragnąłem przecież tego samego, czego chciał właśnie Michael. Może podświadomie specjalnie przyszedłem oderwać jego myśli od jedzenia, a skupić je na sobie?
- Udowodnię ci, że jestem najlepszą kuchtą, jaką mógłbyś mieć. – chłopak podszedł do mnie i objął. Pachniał słodko, więc podejrzewałem, że przy jedzeniu ubrudził się budyniem. Nie odpowiadała mi wizja lepiącego się kochanka, więc zdjąłem jego koszulkę zanim jeszcze zgodziłem się na to, by pokazał mi swoją wartość.
Ned zadowolony uprzątnął szybko stół i zwinął obrus, by go nie ubrudzić. Oczy lśniły mu bardziej, niż kiedy oddawał się rozkoszy jedzenia, a jego ciało drżało od czasu do czasu z podniecenia, które w nim kiełkowało. Złapał mnie za rękę i przyciągnął bliżej siebie. Mogłem poczuć jak w moje biodro wbija się lekko sztywniejąca męskość. Byłem ciekaw, co takiego pobudzało chłopaka i nie musiałem długo czekać. Wystarczyło, że kładąc dłonie na moich udach przesunął je wyżej pod materiał ręcznika nie napotykając na żadną bieliznę, a jego ciało stało się sztywniejsze. Widać wyobrażał już sobie scenę, w której wszelkie dzielące nas bariery znikają bezpowrotnie.
- Zaczekaj. – odezwał się powracając do normalności i wyjął z lodówki dżem w tubce. – Muszę się na czymś wsunąć. – skomentował, a moje oczy zrobiły się dwa razy większe. On chyba oszalał, ale nie mogłem protestować, gdyż pocałował mnie mocno. Jego usta miały aromat niedawno jedzonego budyniu, ale niedługo z pewnością miał się go pozbyć. Oparł mnie o stół i z zadowoleniem malującym się na każdym centymetrze twarzy zaczął pieścić wargami począwszy od sutków. Obecność jego dłoni na moich pośladkach, ich miarowe ściskanie i ruchy, mające stanowić rodzaj masażu były bodźcem dolewającym oliwy do ognia. Westchnąłem głośno rozsuwając bardziej nogi na boki, by czuć wszystko dokładniej, by dać mojemu ciału więcej swobody. Wargi Michaela zsunęły się niżej, do mojego pępka. Lizał go i ssał naokoło, a brodą i szyją dotykał mojego stojącego członka, który krył się pod cienkim materiałem ręcznika.
Nagle chłopak odwrócił mnie przodem do stołu i zmusił do pochylenia się. Podwinął ręcznik do pasa, dzięki czemu odsłonił moje pośladki, ale to nie nimi się zajął. Klęcząc przede mną wziął w usta mój członek. Westchnąłem głośno i zacisnąłem pośladki, ale szybko oswoiłem się z rozkoszą tego doznania i moje ciało rozluźniło się. To umożliwiło Michaelowi zaaplikowanie mi dzióbka buteleczki dżemu. Chłodna maź wpłynęła we mnie wyrywając jęk rozkoszy. Było mi naprawdę dobrze, zaś palce chłopaka, które się we mnie wsunęły były już istnym niebem. Nie mogłem dłużej ograniczać jęków, ani tłumić ich swobodnie. Pozwoliłem sobie na wydawanie całej gamy żenujących odgłosów, które tym bardziej mnie pobudzały.
Michael nie czekał aż osiągnę pierwsze spełnienie. Przeszedł pod moimi nogami do tyłu i poczułem, że staje za mną, bardzo blisko. Chociaż spragniony rozkoszy nie byłem w stanie nawet się odwrócić, to czułem na skórze jak mój kochanek zsuwa spodnie, jak jego biodra ocierają się o moje pośladki. Wypiąłem się by zmusić go do wypełnienia mnie i tym samym do zaspokojenia moich potrzeb na równi z jego własnymi. Przez chwilę zastanawiałem się, jaki musieliśmy przedstawiać widok, w tak lubieżnej pozie, z jękami rozkoszy na ustach. Naprawdę pragnąłem by Ned zaspokoił moje pragnienia jak najszybciej.
Zrobił to, chociaż z pewnością dla samego siebie. Krzyknąłem cicho, kiedy jego członek wsunął się we mnie. Czułem jego pulsowanie, wielkie podniecenie, które kumulowało się w tej wyjątkowej części ciała i pragnąłem więcej. Michael pochylił się nad moimi placami oparł policzek na moim ramieniu, jego dłonie sięgnęły jedna do krocza, zaś druga do sutków. Biodra chłopaka rozpoczęły swoje szaleństwo. Nie musiałem pojmować skąd brała się ta rozkosz, której byłem teraz częścią. Ciężki oddech kochanka przy moim uchu sprawiał, że drżałem dodatkowo. Moje ciało wydawało mi się tak niestabilne i słabe, jakby cała sztywność skumulowała się w członku i musiała zostać z niego uwolniona, by ukrócić bolesną rozkosz spełnieniem.
Jęczałem głośniej, Michael lizał moje ucho, jakby brakowało mu zajęcia dla języka, a penis zajmował się pierścieniem mojego wejścia. Zabawne, ale kiedy jego palce na moim członku ułożyły się w niewielkie kółeczko do mojej świadomości przedostała się głupia myśl, której się wstydziłem i na pewno nie planowałem zdradzić nigdy chłopakowi.
Zacisnąłem dłonie w pięści, a Michael odstąpił od ściskania mojego sutka. Zamiast tego jego palce zacisnęły się na moich, a ruchy bioder stały się głębsze, mocniejsze. Z piskiem spiąłem ciało i rozluźniłem je pozwalając by podnieta opuściła mnie wraz z nasieniem. To przypomniało mi obietnicę mlecznego nadzienia, którym miałem zostać wypełniony. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy Michael przeklął cicho, ponieważ moje ciało stało się ciaśniejsze, a tym samym wydawało się zmuszać go do obiecanego końca.
Nie wiem, co przyszło mu wtedy do głowy, ale coś na pewno, ponieważ wcisnął się mocno we mnie, a jego nasienie wpłynęło głęboko. Tym samym mój pomysł z kąpielą był chybiony, a jego budyń został spalony podczas naszego aktu. Jeśli Michael chciał to nazwać wypiekaniem misiów z nadzieniem, to ja nie miałem nic przeciwko, jeśli tylko on był kucharzem.

4 komentarze:

  1. hehe nice :) fajowe opo... oni wiedza jak się zabawić ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham ich!!! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż za perfekcja dodania notki, no no xD O północy Kopciuszek Kirhan czmychnęła, podsyłając nam pantofelek-rozdział xDPomysły Michaela zawsze są naznaczone słodkościami - mógłby podszkolić Remiego xD Dwa dni szaleństw... a to się babcia zdziwi, gdy się okaże, że jej wnusio jest strasznie wyczerpany po jej dwudniowej nieobecności xD Znalazłam 3 literówki ;P (heh, Tobie piszę, a u mnie pewnie co 2 wyraz to błąd XD)"więc przecież" - wiesz przecież "o koleżanki" - u koleżanki."branie mózgu" - pranie mózgu xDWszystko z pierwszej części akapitu xP

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, te zachcianki Michaela, jak dobrze że mieszkają po sąsiedzku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń