środa, 26 stycznia 2011

Ciche myzi, myzi

4 września
Niczym powoli rozpędzający się pociąg powracaliśmy do szkolnych obowiązków i życia w zamku. Poniekąd nawet nie pamiętałem, jak to było zaledwie tydzień temu, kiedy siedziałem z mamą na Pokątnej i podziwiałem dla rozrywki eliksiry, które sprzedawała. Oczywiście był to czas pełen beztroski i zabawy, ale nie mogłem pozbyć się wrażenie, iż jednak czegoś mi wtedy brakowało. Teraz miałem wszystko. Wielką bibliotekę, codzienne zajęcia i przyjaciół na każde skinienie, chociaż w tej jednej chwili nie nadawali się do niczego.
Syriusz, Andrew i Peter odsypiali wczesne wstawanie przez ostatnie dni, zaś James czytał najnowszy numer „Fantastycznej Miotły” zachwycając się nowymi modelami. Syri wybrał sobie najlepsze możliwe miejsce do spania, a więc moje łóżko, przez co ostatecznie siedziałem obok niego obserwując jak klatka piersiowa unosi się i opada, gdy oddychał spokojnie. Musiał mi naprawdę ufać, skoro nie bał się, że go skrzywdzę. W końcu spał naprawdę mocnym snem i wydawał się niewinny, jak dziecko.
Ciszę w pokoju przerywały tylko westchnienie zachwytu dochodzące z łóżka Jamesa, więc zakładałem, iż jego zdaniem ja także śpię w najlepsze. Nie chciałem go wyprowadzać z błędu, więc cicho dosunąłem zasłony przy kolumienkach do samego końca odgradzając się tym samym od wszystkiego. Z jednej strony czułem się winny, ponieważ w głowie kotłowała mi się jednak myśl, której się po sobie nie spodziewałem. Chciałem wykorzystać fakt, że Syriusz spał nieświadom niczego, by zadowolić swoje dziwne fantazje, które pojawiły się nagle i niespodziewanie. Kiedy tak patrzyłem na jego ładną twarz, włosy w nieładzie i odsłonięty kawałek piersi miałem ochotę dotykać go, przypomnieć sobie, jak to było, kiedy mogliśmy bez przeszkód cieszyć się sobą wszędzie. To uczucie było silniejsze ode mnie i jakkolwiek chciałbym je powstrzymać ono nie dawało za wygraną. Szeptało mi do ucha ciche „nie bój się, zrób to, to nic wielkiego, no dalej”. I w tamtej chwili uległem naleganiom diabełka na moi ramieniu, który jednak kusił lepiej, niż aniołek po drugiej stronie.
Dłonie z początku trochę mi drżały, kiedy zacząłem powoli, niespiesznie rozpinać guziki koszuli chłopaka. Postanowiłem pozbyć się kilku pierwszych, na tyle by mieć dostęp do połowy ciała Syriusza. Nawet się nie poruszył, kiedy to robiłem. Uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy oglądałem lekko opalone ciało, które wydawało mi się gładkie, chociaż bynajmniej takie nie było. Syri nie był typem o skórze lśniącej, mięciutkiej i delikatnej, jak niemowlak. Rozwijał się szybciej niż ja, a tym samym coraz bardziej przypominał typowego nastolatka, który musi się podobać licznym dziewczyną. Wolałem nie myśleć, co będę przeżywał za rok, lub dwa, kiedy to stanie się celem napaści na korytarzach, czy w Pokoju Wspólnym. Machnąłem ręką na swoje niepokoje i zachichotałem nerwowo, kiedy zbliżyłem twarz do twarzy chłopaka. Pocałowałem go w czoło dla pewności, że się nie obudzi i zdał test. Dla własnego spokoju musnąłem także usta, co obeszło się bez żadnej reakcji ze strony śpiącego. Byłem, więc przekonany, że nie łatwo będzie mu otworzyć oczy, a nawet budząc się narobi sporo hałasu, gdy powoli zejdzie z obłoków. Byłem z siebie dumny i niebanalnie zadowolony. Miałem Syriusza dla siebie, jak nigdy dotąd, a moja gorsza część natury widocznie przejęła władzę nad nieśmiałością.
Oblizując usta, jak przed deserem, pochyliłem się znacznie nad szyją kruczowłosego. Pocałowałam ją, polizałem i possałem nieznacznie, gdyż nie mogłem pozwolić sobie na coś więcej. Moje zęby musiały trzymać się stosunkowo daleko od skóry chłopaka, by przypadkiem nie skończyło się to kłopotami. Moje zmartwienia zniknęły jednak, kiedy tylko zasmakowałem w znajomych przyjemnościach, jakimi były zapach skóry Syriusza i jej smak. Pod moimi palcami wyczułem jej gorąco, kształt ciała chłopaka, zabawne w dotyku wzgórki sutków. Od dawna nie dotykałem kruczowłosego, więc wszystko to było naprawdę niesamowitym doświadczeniem. Miałem nadzieję, iż w tym roku zdołamy znaleźć więcej czasu na takie przyjemności, które zbliżały nas do siebie coraz bardziej. Tak było zdecydowanie lepiej, niż tylko ograniczać się do zwyczajnego buziaka.
Z tym większym zaangażowaniem zacząłem działać ustami. Całowałem, ssałem lekko i lizałem pierś chłopaka niemal po brzuch. Kiedy spojrzałem na jego twarz dostrzegłem na niej lekki uśmiech, a więc podobało mu się nawet przez sen. Kiedy jednak moje wargi dobrały się na poważnie do jego lewej brodawki zamruczał i uniósł dłonie do twarzy. To znaczyło, iż się budzi, a więc czym prędzej poprawiłem ubranie, włosy i zająłem się prostowaniem swojego podkoszulka, jakby to była najpoważniejsza rzecz na świecie.
- Mm... – Black ziewnął, ponownie zamruczał i uśmiechnął się lekko wstając. – Było mi przed chwilą tak przyjemnie, dlaczego to już koniec?
- O czym ty mówisz? – zmusiłem się do zachowania obojętnego tonu, chociaż moja twarz poczerwieniała odrobinę. Nie wiedziałem, czy nie popełniłem jakiegoś błędu, czy chłopak, aby na pewno nie wie, co robiłem. Mógłbym później drogo zapłacić za swoje zachowanie, gdyby tylko Syri wyczuł swoją szansę. Nie byliśmy przecież sami w pokoju.
- Przed chwilą miałem wrażenie, że sprawiasz mi przyjemność.
- Ha! Erotoman, kto wie, o czym śnisz po nocach! – zarumieniony uderzyłem go w ramię. Miałem wrażenie, że mój blef nie zostanie odkryty i Black będzie przekonany, iż naprawdę śnił. – Teraz wiem, dlaczego tak się przez sen rozchełstałeś. – wskazałem odsłonięty kawałek piersi.
- Hmm... – Syriusz zamyślił się. – To był przyjemny sen, więc może powinienem wprowadzić go w życie? – wyciągnął ramiona by mnie objąć, ale w tym czasie Potter zdążył usłyszeć nasze rozmowy i rozsunął zasłony jednym szarpnięciem.
- Myśleliście, że się nie dowiem, co takiego robicie?! Ja wiem, że chcieliście żebym usnął z nudy, ale wam się nie uda.
Prawdę powiedziawszy zaskoczył nas, ale raczej nie rozumiał, co przerwał, czy też, przed czym mnie uratował. Gdybym mógł rzuciłbym się na niego i wycałował z wdzięczności, ale nie oszalałem, bym miał tak się zachować. Po prostu przyszło mi to do głowy. Uśmiechnąłem się do niego szeroko i wygramoliłem z łóżka jak najdalej od niezadowolonego Blacka. Dostałem to, co chciałem, a on nie musiał. Byłem niedobrym Remusem, który chciał go gnębić, chociaż troszeczkę.
- Co takiego, więc od nas chcesz? – zapytałem przymilnie, kiedy Syri prychając znowu położył się na łóżku, tym razem jednak całkowicie rozbudzony. James zadowolony z mojego pytania podniósł ze swojej pościeli gazetę i podszedł pokazując mi i obrazek.
- Oto, o czym chce z wami rozmawiać. Mam zamiar zamówić sobie ten zestaw, a wy mi w tym pomożecie. – zdjęcie przedstawiało znicza do ćwiczeń. Najnowszy model, zaczarowany tak, by nie mógł oddalić się od właściciela na więcej niż sto metrów. To upewniało każdego w przekonaniu, iż nie zginie, a prędzej czy później zostanie złapany. Nie rozumiałem tylko, jaka była w tym rola moja i Syriusza. Przecież zamówienie takiego maleństwa musiało być banalnie proste.
- Ponieważ, jak widzisz... – wskazał napis drobnym maczkiem. – Ilość zniczy jest ograniczona i nie koniecznie go zdobędę, ale jeśli złożycie zamówienia razem ze mną wtedy może się nam udać. – przedstawił swój genialny plan, który jednak miał pewną małą usterkę, o której poinformował go Syriusz.
- A jeśli przyślą nam kilka zniczy, to, co wtedy? Ani mi, ani nikomu poza tobą nie są potrzebne, więc nie lepiej dać sobie spokój i wysłać tylko twoje zamówienie? To zdecydowanie bezpieczniejsze.
- Bzdura! – James podparł się pod boki. – Jeśli dostaniemy więcej niż jednego to sprzedam je komuś. Na pewno szukający innych domów będą chcieli takie cudeńko, a ja zarobię na nich dodatkowo. Nie macie wyjścia, to postanowione, a ja nie proszę o pomoc, ale wam rozkazuję, o! – wyszczerzył się zadowolony z siebie. Nie chciałem się kłócić, tym bardziej, iż z jego słów wynikało, ze nie będę musiał zapłacić za to ani grosza. Taki układ mogłem przyjąć, w końcu moje uzbierane do skarbonki pieniądze nie starczyłyby na opłacenie połowy tego znicza, a co dopiero gdybym miał kupować całego? No może na jedno srebrne skrzydełko byłoby mnie stać, ale i tutaj mogłem mieć wątpliwości.
Syri nie powiedział więcej nic. Odwrócił się do nas tyłem i kazał sobie nie przeszkadzać, ponieważ planował powrócić do wspaniałego snu, z którego jego zdaniem się zbudził. Biedak nie wiedział, że to tylko złudne marzenia, które sam w nim obudziłem. Na razie byłem w pełni zadowolony z tego, co robiłem.


  

  

3 komentarze:

  1. Opisałaś scenę tak doskonale i wiarygodnie, że gdy zobaczyłam obrazek na dole, zrobiłam taaakie oczy. Niczego więcej nie trzeba mi było dodawać, bo dokładnie to samo wyczytałam w tekście. Było tak... doskonale obrazowo i przekaz był perfekcyjny ;3 Eh, Kirhan, Mistrzu mój ;3Coś internet lubi Twojego bloga, bo ładuje się w 3, a nie 10 minut. Netia sobie robi żarty, bo od dwóch dni net albo człapie tak wolno, że żółw z powodzeniem mógłby go wyprzedzić, albo po prostu nie działa ==

    OdpowiedzUsuń
  2. Delikatne, subtelne, ale trochę zaspokoiło mój apetyt na Remi&Syri :)I ten obrazek u dołu... mmrrrrry :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, co za niedobry Remusek, ale ciekawe czy black spał naprawdę tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń