niedziela, 16 stycznia 2011

Kartka z pamiętnika CIX - Andrew Sheva

Nie myślałem, że zapach lasu i skóry Fabiena mogą tak bardzo do siebie pasować. W sumie to nigdy nie zastanawiałem się nad niczym twórczym, aż do teraz, kiedy to wszystko działo się na bieżąco. Nie mogłem uwierzyć, że tak wielką przyjemność może sprawiać mi przebywanie w ciasnym namiocie, na prawdziwym odludziu, bez bieżącej wody, przyjemności domowego zacisza. Byłem sam z moim ukochanym i naprawdę byłem w swoim żywiole. W końcu mogłem tulić się do niego do woli i cokolwiek bym nie robił on i tak musiał mnie uwielbiać. Nawet po naszych ostatnich nieporozumieniach nie było ani śladu. Po prostu obaj wróciliśmy po naszych wakacjach osobno i wcale nie przejmowałem się tym, jak wyglądam. Zmieniłem trochę fryzurę pozwalając by włosy urosły i zdjąłem z nich koraliki. Póki, co miałem ochotę właśnie na coś takiego, a tym bardziej w warunkach leśnych, które musiałem przetrwać.
Noce i dnie były wyjątkowo ciepłe. Nie obawiałem się przeziębienia nagi i przykryty wyłącznie cienkim śpiworem. Poza tym od ciała Fabiena biło dodatkowe gorąco, które rozpieszczało mnie niesamowicie przyjemnie.
Wtuliłem się mocniej w niego, a tym samym wbijałem mu w szyję swój nos. Nie mogłem nijak znaleźć umiaru w wąchaniu jego ciała. Może było to trochę dziwne i nie do końca odpowiednie, ale byłem już pod wpływem tego narkotyku, którym mogłem się karmić do woli. Było mi tak błogo, że uśmiech nie chciał zejść z mojej twarzy. Postanowiłem sięgnąć po coś więcej niż zwyczajne leżenie. Wspiąłem się na jego ciało i usiadłem na brzuchu mężczyzny. Wyszczerzyłem się dumny, jakbym właśnie stanął na szczycie jakiejś trudnej do zdobycia góry.
- Coś taki zadowolony? – Fabien pogłaskał mój nos palcem. – Nie rozdaję cukierków, więc czemu pokazujesz ząbki? – przypominał mi rozleniwionego, wielkiego kocura, lub nawet pluszowego misia, chociaż takiego bez brzuszka. Fabien był bardzo dobrze zbudowany, chociaż wątpiłem by było to zasługą prac domowych.
- Jestem zdobywcą! – powiedziałem dumnie, po czym od razu zaprzeczyłem samemu sobie. – Nie, nie, nie. Albo nie! Jestem łowcą zbiegłych niewolników i złapałem ciebie! Tak, to brzmi lepiej.
- I łapiesz ich na golasa? – roześmiał się z trudem mogąc nad tym zapanować. Czułem pod sobą, jak jego pierś drży i chyba sprawiałem mu ból uciskając brzuch swoim ciężarem. Nie mniej jednak, mógł się nie śmiać, a on tym czasem chichotał jak szalony. Poczułem się urażony, chociaż wcale nie tak poważnie. – Jestem przekonany, że przychodzi ci to z łatwością. Taką pupką zwabisz każdego. – starał się mi schlebiać, podczas, kiedy niemal płakał z rozbawienia. Za karę podskoczyłem lekko na jego ciele. Stęknął głośno i lekko się podniósł by napiąć mięśnie i tym samym uchronić się przez bólem.
- Będziesz grzeczny? – rzuciłem tonem karcącego dziecko rodzica. Fabien znowu zaczynał się śmiać, ale kiwał głową zapewniając, że nie będzie robił nic złego. Przeczył samemu sobie, jednak zignorowałem to. Wielki dzieciak, więc i musiał popełniać wielkie błędy.
- Ale, ale. – oprzytomniał nagle. – Należy mi się coś na zachętę, prawda? Najlepiej buziaczek. – ułożył usta w dzióbek. Dałem mu dla spokoju szybki pocałunek i przytuliłem się do niego nie potrafiąc powstrzymać. Chciałem wykorzystać wszystkie możliwości, jakie dawał mi w tym wypadku młody wiek, ponieważ aż za dobrze wiedziałem, że wszystko będzie musiało się zmienić, gdy będę starszy. Teraz Fab mi pobłażał i rozpieszczał mnie, ale to nie było wieczne. Prędzej, czy później musiało się to skończyć, tym bardziej, kiedy moje plany stawały się coraz to bardziej realne.
- Rozmawiałeś już z moją mamą? – mruknąłem opierając brodę o jego pierś i starałem się patrzeć w górę na mężczyznę. Ten spoważniał trochę i pokręcił głową na boki.
- Jeszcze nie. Nie miałem okazji, a to może być trudne. Muszę wymyślić bardzo wiarygodną wymówkę, by nie wiedziała, dlaczego miałbyś zamieszkać akurat ze mną i uczyć się akurat tam. – w jego głosie słychać było cięższą nutę rezygnacji. – Twój ojciec, jak zawsze nie sprawia najmniejszych problemów i jeszcze mnie namawia żebym cię zabrał i dbał o ciebie jak należy. Wątpię by reakcja twojej mamy była podobna gdyby wiedziała, co nas łączy. – powiedział to, czego się spodziewałem. W końcu znałem swoją rodzinę, a i Fabien zdołał się do niej w pełni przekonać, chociaż o większości spraw wiedział tylko mój tata.
- To i tak postanowione. – stwierdziłem pewnie. – Będę tęsknił za chłopakami i wszystkim, ale jednak, jeśli się przeniesiemy do Francji będę cię częściej widywał.
Mężczyzna dla potwierdzenia skinął głową. To on jakiś czas temu zaproponował mi właśnie to, a teraz tylko rok dzielił mnie od urzeczywistnienia wszystkich tych planów. Marcel postanowił oddać nam swój stary dom, zaś Fabien zajął się całą resztą. Uczył mnie także języka, bym był przygotowany na wszystko. Prawdę powiedziawszy zastanawiałem się czasami, czy moja decyzja była słuszna. Im więcej czasu spędzałem z przyjaciółmi tym mniej chciałem się przenosić i zmieniać szkołę. Z drugiej jednak strony stał mój ukochany i jego pragnienie powrotu, obowiązki, jakie na niego czekały. Nie do końca rozumiałem wszystko, co się działo w koło niego, jednakże bardzo pragnąłem by wszystko ułożyło się jak najlepiej dla niego.
- Martwisz się tym. – stwierdził i przyciągnął mnie lekko całując pocieszająco. – Masz cały rok i zawsze coś może się zmienić. Teraz jest czas by się bawić i zająć mną, nie rozpaczać.
- Rzeczywiście, ale ze mnie gapa. – uśmiechnąłem się i pocałowałem go bardzo mocno. Miał całkowitą rację i posłuchałem jego rady. Nie należało to do rzeczy najłatwiejszych, jednak smak jego pocałunku w zupełności wystarczał by odciągnąć moje myśli od nieprzyjemnych uczuć.
Kiedy jego duże dłonie spoczęły na moich pośladkach pokręciłem nimi, by lepiej się ułożyły. Zabawne, jak przyjemne potrafiło być uczucie, jakie wywoływała obecność palców mężczyzny z tyłu mojego ciała. Cieszyłem się niesamowicie, że żaden materiał nie przeszkadzał mi w rozkoszowaniu się tym. Mało tego podniecenie powoli oblewało mnie całego falą dreszczy i jęków, których nie dało się powstrzymać. Powoli zacząłem ocierać się kroczem o brzuch mężczyzny. Tęsknota tego dotyku, tej bliskości dała mi się we znaki bardziej niż myślałem. Chociaż miałem już Fabiena dla siebie od kilku dni, to nadal nie mogłem się zadowolić do końca. Zupełnie jakbym przez cały rok karmił się fantazjami i dopiero teraz mógł je uwolnić.
Uśmiechając się do siebie mrużyłem oczy z dłońmi na piersi kochanka. Samo dotykanie jej sprawiało mi satysfakcje i bardziej nakręcało. Czułem zarys mięśni pod skórą, ich ruchy i drgania, kiedy to przez ciało Faba przechodził jakiś większy, lub mniejszy dreszczyk. Mogłem być z siebie naprawdę dumny, skoro wszystko to było wyłącznie moją zasługą. Może i nie wyrosłem jeszcze wystarczająco, by móc uchodzić w pełni za jego partnera, ale planowałem, że w tym roku rozwinę się wyjątkowo dobrze i wtedy będę mógł w pełni zadowalać mężczyznę sobą. W końcu zawsze mógł mu się znudzić seks z takim dzieckiem, jak ja. Tym bardziej, kiedy zawsze więcej dawał niż brał. Dlatego też odwróciłem się do niego tyłem i zsunąłem bardziej materiał śpiwora. Przesunąłem się niżej i objąłem dłońmi sterczący członek Fabiena. Dumny z siebie, gdy usłyszałem westchnienie zadowolenia, zacząłem intensywnie go masować. To było niesamowite, kiedy ten twardy narząd prężył się pod moimi palcami. Miałem ochotę dotykać go tak całe godziny, chociaż wątpiłem by miało to sprawiać równą przyjemność mojemu kochankowi, który musiałby wytrzymywać te katusze i utrzymywać swój członek w pionie przez cały ten czas. Dla mnie byłby to niemożliwe i na pewno doszedłbym po zaledwie kilkunastu minutach tak intensywnych pieszczot, jak te zapewniane przeze mnie.
Poczułem palec wsuwający się ukradkiem we mnie. Wygiąłem się i zacisnąłem mięśnie z przyjemności doznania. W takiej chwili trudno było mi się powstrzymać od głośnych jęków i miałem nadzieję, iż w pobliżu nie znajduje się żaden zapalony grzybiarz, który mógłby usłyszeć moje miłosne odgłosy. Jakkolwiek byłem czasami bardziej lub mniej perwersyjny, tak na pewno nie życzyłem sobie, by ktokolwiek poza Fabienem mógł słyszeć, jak piszczę i wzdycham. Te dźwięki przeznaczone były tylko dla niego, tak samo jak tylko ja mogłem zaciskać swoje palce na jego męskości. Było mi cudownie i z przyjemnością straszyłem wszystkie zwierzęta w okolicy w miłosnym uniesieniu.

6 komentarzy:

  1. Będzie mi brakować Andrew w paczce.... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Sheva odejdzie to się chyba popłaczę. Kto będzie wyrzucać chłopaków, kiedy Remi i Syri będą chcieli się pieścić? Hm? No chyba nie Zardi? Fajnie by było jakby Fabien i Andrew byli razem, ale w Anglii! Czekam na kolejną notkę z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah te uciekające w popłochu zwierzaki xDSheva.. ma jeszcze czas do namysłu - kto wie, czy Fabien nie przeniesie się bliżej Hogwartu lub jego sytuacja, teraz trudna, powoli się ustabilizuje i mężczyzna będzie mógł bez problemu chodzić po ulicach? Szkoda by było, gdyby miał odejść z ekipy...U mnie nowy rozdział ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, jeśli Sheva odejdzie to będzie jakoś tak... smutno bez niego. Ale do tego jeszcze rok, więc trzeba się nim nacieszyć puki jest! A jest i jest cudowny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. chlip... troszkę szkoda, że chce odejść, ale chociaż będzie z ukochanym :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Sndrev nie ma dość Fabiena dobrze że już wszystko w porzadku ale jak to ja się nie zgadzam, Remuskowi będzie bardzo przykro...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń