środa, 19 stycznia 2011

Kartka z pamiętnika CX - Karel Mares

Czy mogło być coś przyjemniejszego od wizyt u dziadków i spania w starym pokoju na strychu, który dawniej, w dzieciństwie, zajmowałem z bratem? Szczerze wątpiłem by istniało coś, co mógłbym porównać do tej jednej niewinnej rozkoszy. Dawniej spędzaliśmy każdy weekend szalejąc i bawiąc się na odludziu, na jakim mieszkała nasza rodzina. Później rozpoczęła się nauka w Hogwarcie i na tym etapie musieliśmy skończyć z częstymi powrotami do lat dzieciństwa. W dalszym ciągu jednak spędzaliśmy wakacje wraz z dziadkiem i babcią, którzy wydawali się niesamowicie cieszyć naszą obecnością. Nigdy nie zmieniali wystroju pokoiku mojego i Thomasa, więc jako jedyni mieliśmy do niego prawo. Co roku dodawaliśmy coś nowego, coś wyrzucaliśmy, czy po prostu chowaliśmy, byleby pokój dorastał razem z nami.
Wydostaliśmy z szafy kufer na nasze stare zabawki i podczas gdy ja grzebałem w środku Thomas przygotowywał nowe rzeczy do upchania w ciasne i zapełnione już dawno wnętrze, które babcia musiała zaczarować, by pomieściło wszystkie nasze szpargały.
- Thomas, popatrz. – rzuciłem do brata machając w powietrzu starą, pożółkłą mapą. – To stara mapa dziadka. Mama skarbów w Hogwarcie, pamiętasz? – uśmiechnąłem się wstając z lekko zakurzonej podłogi. Uwiesiłem się na ramionach chłopaka pokazując mu dokładniej swoje znalezisko.
- Tak, coś mi to mówi. Nie potrzeba nam tego, przecież wiesz, że to jakaś zabawka. – Thomas nie wydawał się nią nazbyt zainteresowany, ale uznałem, że to wina smutku, jaki odczuwa na myśl o pozbywaniu się swoich starych i zniszczonych już zabawek. On nigdy nie lubił pozbywać się czegokolwiek, nawet, jeśli chodziło o starego misia z wieloma łatami na pluszowym ciele. Wolał go ukryć gdzieś w ciemnym kącie, ale trzymać nadal, niż pozwolić by wylądował na śmietniku.
- Możemy ją sprzedać, głupolu. – pocałowałem go w policzek i przylgnąłem ciaśniej do jego pleców. – Znam kogoś, kto zapłaci nam za nią majątek. Kupisz sobie za to nową miotłę, a tego starego śmiecia możesz wywalić. – odwróciłem go do siebie, by nie przyglądał się ze smutkiem połamanej i wyjedzonej przez korniki Bogini z czasów naszego dzieciństwa. Może i była to nasza pierwsza miotła, ale na pewno nie przedstawiała już żadnej wartości. – Dlaczego tak rozwodzisz się nad przeszłością, co? Wtedy byliśmy tylko braćmi, a teraz jesteśmy kochankami i nigdy się nie rozstaniemy. Poza tym pomożesz mi myśleć nad nową fryzurą. Planuję obciąć włosy.
- Co?! – Thomas od razu zapomniał o starociach i skupił się na mnie wybałuszając oczy. – Chcesz je obciąć? Przecież są ładne! – wsunął dłoń w kręconą burzę, którą miałem na głowie. Do tej pory ciężko było nas od siebie odróżnić, za to niedługo będzie to niebywale łatwe. Naprawdę planowałem pozbyć się swoich uciążliwych kołtunów, jednak problemem była fryzura, jaką chciałbym zrobić.
Chłopak wtulił twarz w moje włosy i zaczął je wąchać. Roześmiałem się, ponieważ równie dobrze mógł zacząć używać mojego szamponu zamiast tak przeżywać jego zapach.
- Nie pozwalam ci nic z nimi robić. Lubię je.
- A ja wolę żeby były krótkie. Poza tym odrosną. I zawsze twoje nadal będą sięgać łopatek, prawda? – złapałem jego twarz w dłonie i ścisnąłem policzki, aż usta ułożyły mu się w zabawny rybi pyszczek. Nie mogłem w tamtej chwili uwierzyć, że jesteśmy bliźniakami. Z każdą chwilą czułem się inny od niego i chciałem różnić się także pod względem wyglądu. Przynajmniej tyle mogłem zrobić by czuć się niezależnym, a równocześnie takim samym jak on. Nie rozumiałem swoich uczuć i pragnień. Po prostu działałem, ale nie robiłem przecież niczego, co miałoby być nieodwołalne i nigdy nie miałoby wrócić do poprzedniego stanu. Byłem zdecydowany działać!
- Niech ci będzie. – Thomas machnął ręką lekceważąco. Miałem wrażenie, iż rozumie na swój sposób moje myśli i nie jest w stanie zmienić niczego w moim postępowaniu. Chyba wiedział o mnie więcej niż ja sam. Uwielbiałem go za to. Zupełnie jakby on był mną, a ja nim w chwilach takich jak ta aktualna. Kiedy mieliśmy kłopoty zawsze wiedzieliśmy lepiej od siebie, co się dzieje, co się nie zgadza i czego nam brakuje. Byliśmy jednym ciałem podzielonym na dwa osobne.
- Jesteś kochany. – szepnąłem mu do ucha, a on przewrócił oczyma.
- Jakbyś potrzebował mojej zgody na robienie czegokolwiek. – objął mnie mocno i wiedziałem już, do czego to prowadzi. Mieliśmy około godziny do obiadu, nikt nie planował nam przeszkadzać w sprzątaniu w obawie o własne zdrowie, poza tym rodzice wybrali się na spacer, a dziadkowie byli zajęci zwyczajnymi obowiązkami domowymi. Bezsprzecznie mieliśmy czas dla siebie i spokój umożliwiający nam pieszczoty. Pocałowałem mocno Thomasa czując jak rozpiera mnie energia, jak chciałbym jak najszybciej obciąć włosy, pokazać mu się i spędzić z nim wspaniałą noc.
Położył się na wąskim łóżku, które nawet dla upartego nie byłoby w stanie pomieścić dwóch osób leżących obok siebie. Liczyłem na to, iż nie wylądujemy na ziemi w trakcie naszej zabawy, więc z przyjemnością usadowiłem się na biodrach brata. Uśmiechając się sam nie wiem, dlaczego zacząłem od całowania jego skóry i kąsania miejsc, które były najczulszymi na jego ciele. Żałowałem, że jego sutki nie były tak wrażliwe, jak moje, ale kiedyś czytałem, co nieco o tym miejscu i zdecydowanie wolałem, by pozostawało niewzruszone, jeśli miałoby to mieć ujemny wpływ na nasz stosunek.
Thomas bawił się wodząc palcami po moich placach. Podczas gdy jego rozpięta kamizelka pozwalała mi na bezpośrednie dobranie się do jego ciała, moja koszulka wcale nie była równie wygodną częścią garderoby. Musiałem zaprzestać swoich zabiegów, by mieć możliwość uwolnienia się od niej. Jednakże przyjemność była zdwojona, kiedy w końcu pozbyłem się całej niewygody.
Przylgnąłem piersią do piersi kochanka, ocierałem się chwilę o niego, by z niechęcią podnieść się i zająć zdejmowaniem jego spodni. Pozbyłem się ich i to w zupełności mi wystarczało. Swoje zdjąłem wraz z bielizną, by on miał do mnie nieograniczony dostęp. Kazałem mu usiąść i sam wcisnąłem się na miejsce, które wcześniej zajmowała górna część jego ciała. Musieliśmy przy tym uważać, by nie spaść, co tylko czyniło zabawę przyjemniejszą. Ułożyłem nogi na kształt litery M i uśmiechając się figlarnie starałem się go zachęcić do współpracy.
Udało mi się, ponieważ brat sięgnął ustami do mojego ciała zaraz poniżej brzucha. Całował lekko okolice, a później jakby w nagrodę za cierpliwość wsunął mnie sobie do ust. Westchnąłem i mocno przyciągnąłem nogi do siebie, by on miał więcej miejsca, a moja rozkosz była pełniejsza. Wzdychałem, gdy jego język robił to, do czego był stworzony, a palce bawiły się moim ciałem, gdyż inaczej nie dało się nazwać tych zabiegów. Opuszki pojawiały się to tu to tam, ale przede wszystkim pieściły mnie od środka.
Spiąłem się i moje ciało odczuło przyjemność spełnienia, więc Thomas zajął się sobą. Podniósł moje biodra, podrażnił pośladki swoim kroczem i wbił się we mnie zakrywając mi usta, bym nie był zbyt głośno. Nie chcieliśmy przecież sprowadzić zaniepokojonych dziadków do pokoju. Chyba umarłbym ze wstydu, gdyby dowiedzieli się, że w naszym dziecięcym pokoju kochamy się jak gdyby nigdy nic.
Zmusiłem go by mnie całował, gdy jego biodra siały spustoszenie we mnie. Czułem jego ciężki oddech, kiedy łapał powietrze gwałtownie i znowu obdarzał mnie pocałunkami. Nie byłem w stanie nie podniecić się po raz kolejny, gdy jego członek uderzał dokładnie w cudowny, złoty punkcik wewnątrz mnie. Miałem ochotę piszczeć i krzyczeć, ale pozostałem tylko przy jękach tłumionych przez poduszkę. Miałem nadzieję, że nie uduszę się i zdołam dotrwać do końca naszego stosunku, kiedy krew uderzała mi do głowy, a ciało pragnęło poruszać się wraz z Thomasem. Było nieziemsko, niestety łóżko zaczynało skrzypieć. Brat roześmiał się cicho, a jego ciało wydawało się sztywniejsze niż jeszcze przed chwilą. Wstydziłem się wsłuchiwać w ciche, miarowe poskrzypywanie łóżka, jednakże nie miałem większego wyboru. To były bardzo erotyczne dźwięki i kiedy mieszały się z moimi westchnieniami, czułem jak blisko ponownego spełnienia jestem, tym bardziej, że Thomas nie próżnował i masował mój członek intensywnie.
Moje nasienie wylało się ze mnie niemal w chwili, kiedy jego znalazło się we mnie. Babcia zaczęła nas wołać na zupę. Roześmiałem się głośno nie mogąc uwierzyć, że akurat teraz musiała skończyć jedno danie. Nie miałem sił jej odpowiedzieć, zaś mój kochanek nie planował się wysilać. Zdecydowanie musieliśmy poczekać aż babcia podejdzie pod drzwi i dopiero wtedy usłyszy nasze głosy, kiedy zapewnimy ją, iż za kilka chwil będziemy na dole. O ile ja zdołam dojść na moich gumowych nogach do kuchni.

3 komentarze:

  1. http://rafael-bielecki-yaoi.blog.onet.pl zaprasza na kolejny, z deka poyebany rozdział. Aż się ciepło robi na myśl, że można tego nie czytać i być szczęśliwszym! A jak cię jednak najdzie ochota na przeczytanie, to polecam zostawić parę słów pod nim. Ave!Anix

    OdpowiedzUsuń
  2. Po 4 i półgodzinnym spaniu czuję się jak zombie... Ten, kto wymyślał literaturę na kolokwia ze staropolskiej musiał być największym osłem pod słońcem. =='Braaciaaa XD Jak ja ich kocham ;3 Są podobni, a jednak różni - jak "moi" bliźniacy. Ale o nich już pisałam xP Ścinać tak ładne włosy? Szkoda ich będzie... fakt, że odrosną, ale mimo wszystko te kędziorki to takich ich znak rozpoznawczy.Hehe, wiem, wiem... Czasami trochę przeciągam z historią, ale to dzieje się samoistnie... płynie xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, no pięknie, dobrze że nikt ich nie nakrył, dobry pomysł z tym ścięciem przynajmniej bedzie można odróżnić...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń