środa, 23 lutego 2011

Antyklimaks

22 września
Miałem wrażenie, że przyjaciele przesadzają jęcząc, jak bardzo są zmęczeni po wczorajszym sprzątaniu. James utrzymywał, iż nie jest w stanie poruszyć nawet ręką, ale wybieranie ostatnich Czekoladowych Żab z nocnej szafki wcale nie sprawiało mu problemu. Musiałem tylko wytrzymać liczne westchnienia i wysługiwanie się mną, czy to w formie „Remi, podaj mi...”, czy nawet „Remusie, daj mi...”, „Pokarm mnie”, „Zrób mi masażyk”. Połowę ignorowałem, a w szczególności prośby Syriusza, który świetnie się bawił udając śmiertelnie zmęczonego. Postanowiłem coś z tym zrobić i odciąć się od nich. W tym celu pożyczyłem sobie zimowe nauszniki Shevy, białe łapki kociaka z serduszkami. Chłopak specjalnie wybierał dodatki, które miały wyzywać przyjęte standardy słodyczą. Rzuciłem na nauszniki szybkie i proste zaklęcie wyciszające, dzięki czemu zakładając je nie słyszałem nawet jednego dźwięku, który był wydawany w pokoju. Tym samym jęki, stęknięcia i wszystko inne zniknęły całkowicie. Miałem spokój i mogłem oddać się czytaniu książki, którą niedawno przyniosłem z biblioteki – „Historia Hogwartu”. Nie wiem, dlaczego wcześniej się nią nie zainteresowałem, jednak podejrzewałem, iż może kryć w sobie tajemnicę, która wyjaśni mi, czym jest skarb, którego aktualnie szukaliśmy z przyjaciółmi.
Z początku trochę mnie zastanawiało, o czym mogą rozmawiać chłopcy, co takiego robią, że na ich twarzach widnieją zadowolone uśmiechy, jednak szybko wziąłem się w garść i skupiłem na czytanych słowach, które zaczynały mieć głębszy sens. Zacząłem od rozdziału o tajemnicach szkoły. Może i miałem w planach przeczytanie całego tomu, jednak nie musiałem trzymać się wcale numeracji stron. Poza tym wiele się zmieniło, od kiedy zacząłem mieć takich, a nie innych przyjaciół. Niektóre rzeczy traktowałem po macoszemu, a to wcale nie było dobrą cechą.
Zapomniałem całkowicie o tym, że na uszach miałem nauszniki, że wyciszenie działało, a ja odpływałem coraz dalej im dłużej czytałem książkę. Nagle jednak otworzyłem szeroko oczy i powstrzymałem piśnięcie. W środku, na otwieranych dodatkowo zakładkach przedstawiono mapę, taką samą, jak ta, z którą mieliśmy do czynienia z przyjaciółmi. Nic się nie różniło, nawet odległość między narysowanymi kroczkami była taka sama. Szybko odnalazłem wzrokiem interesujące mnie słowa, które mogły mi wytłumaczyć wszystko. Przerzuciłem jedną stronnicę i trafiłem na nagłówek mówiący o skarbach szkoły.
Odchrząknąłem, chociaż nie słyszałem tego nawet, więc uznałem, iż może tylko mi się wydawało, iż wydałem z siebie jakiś dźwięk. Spojrzałem na przyjaciół.
- Yyy... Mam wam coś do powiedzenia. – odezwałem się, ale nie usłyszałem własnego głosu. Przeraziłem się, że go straciłem, ale przecież przyjaciele patrzyli na mnie, poruszali ustami. Przez chwile myślałem, że w takim razie straciłem słuch, ale w następnej sekundzie odetchnąłem z ulgą i zdjąłem nauszniki. Gwar panujący w pokoju niemal podrażnił moje uszy. Nie spodziewałem się, że tak dziwnym doświadczeniem może być nagłe powrót z ciszy do zwyczajnego życia w pokoju.
- Y, coś mówiłem, tak? – musiałem powoli wyjść z szoku, jakiego doznały moje zmysły.
- Coś. – potwierdził James. – I coś miałeś jeszcze powiedzieć. – nie wydawał się jednak szczególnie zainteresowany.
Spojrzałem ponownie na książkę, którą miałem teraz rozłożoną na kolanach i oświeciło mnie ponownie.
- Właśnie! – klasnąłem w dłonie. – Chodzi o tę mapę... Naszą mapę. Patrzcie! – wstałem i trzymając mocno obszerny tom obnosiłem go od jednego łóżka do drugiego na samym końcu podchodząc do Pottera. Wiedziałem, że dla niego będzie to największy szok i tak właśnie było. Zerwał się na równe nogi i gwałtownie wyrwał mi książkę. Rzucił ją na swoje łóżko, wydobył spod niego swoją mapę i zaczął je porównywać z dokładnością, jakiej u niego dotychczas nie widziałem.
- Niech to! Są takie same! Wystawili mnie do wiatru! – zaczął się pieklić. W sumie od samego początku wiedzieliśmy, że ta mapa musi być pewnego rodzaju naciąganiem naiwnego, jednak przecież nikt nie mówił gdzie ma prowadzić. A przynajmniej nie przypominałem sobie by James o czymś takim wspominał.
- Tak naprawdę, J. to ona prowadzi do skarbu... – Sheva pojawił się nagle za moimi plecami. Widać wszyscy nagle odzyskali siły i cudownie ozdrowieli skoro otoczyli mnie i Pottera. – Tutaj jest biblioteka. – wskazał palcem punkt oznaczony krzyżykiem, jako koniec trasy, jako skarb.
- Teraz mi to mówisz?! – okularnik rzucał gromy w naszym kierunku.
- Dopiero teraz zwróciłem na to uwagę. – Andrew wzruszył ramionami. – Poza tym kryjesz wszystko, więc nie miałem czasu się przyglądać.
- W sumie ma racje. – Black objął mnie lekko od tyłu i położył głowę na moim ramieniu. – Skupiliśmy się na trasie, a nie celu.
- A ten skarb? – James wydał z siebie jęk ubolewania.
- To wiedza. – mruknąłem mając nadzieję, że jego złość nie skupi się na mnie.
- ... – mielił słowa w ustach, jakby miał zamiar zaraz je wypluć. – Idziemy! – wypalił nagle, czym zaskoczył nas do tego stopnia, że nie ruszyliśmy się ani na krok, gdy on już był przy drzwiach. – No ruszajcie się! Nie dam wam spokoju póki ni zobaczymy tego tajemnego wejścia. Jest gdzieś na tyłach, za ostatnimi regałami, więc nikt nie będzie pytał, co kombinujemy. Ruszać się, już, już!
- Chyba troszkę przesadzasz... – pozwoliłem sobie na komentarz, ale chłopak nic sobie z tego nie robił.
- Wiem o tym. Przecież nazywam się James Potter, a więc muszę przesadzać. Jeśli mnie nie dogonicie w minutę będę jeszcze bardziej nieznośny. – posunął się do szantażu i wyszedł z wysoko uniesioną głową, szybkim krokiem z sypialni.
Trochę czasu zajęło nam zrozumienie, że on raczej nie kłamie, gdy chodzi o takie sprawy, a więc groziła nam mała apokalipsa, gdy okularnik stanie się gorszy niż dotychczas. Jakby to był wyścig rzuciliśmy się biegiem za nim. Nikt nie chciał mieć do czynienia z czymś równie strasznym.
Potter był już daleko na końcu korytarza za portretem, kiedy go dogoniliśmy. Miał na twarzy zadowolony uśmiech, co świadczyło o tym, iż wyczuł swoją przewagę i teraz planował się nią posługiwać. Wątpiłem w prawdzie, czy Syriusz i Sheva pozwolą mu na to, ale zawsze mógł marzyć.
Nie marnował czasu, a my staraliśmy się dotrzymywać mu kroku. Jak burza parł do przodu mijając wszystko i wszystkich. Zanim się obejrzeliśmy wchodził już do biblioteki. Tam zwolnił udając, iż przyszedł z zamiarem pouczenia się, a więc przyjął cierpiętniczy wyraz twarzy i powlókł się poza pole widzenia bibliotekarki. W tym wypadku wcale nam się nie spieszyło. Osłanialiśmy tyły chłopaka, gdyby ktoś jednak postanowił sprawdzić, co takiego może zmusić Pottera do odwiedzenia miejsca pełnego książek.
Kiedy go znaleźliśmy na klęczkach przeszukiwał wszystkie dziury na tylnej ścianie. Nie miałem najmniejszego zamiaru w niczym mu pomagać. Sam nieźle sobie radził węsząc, dotykając tego, czego nie widział i przyglądając się przesadnie dokładnie wszystkiemu w około. W końcu jednak coś zwróciło jego uwagę. Cieszyłem się, że nie może przybrać bardzie ekonomicznej postaci, ponieważ wtedy zapewne wpychałby się pod regały byleby dotrzeć do jakiegoś ukrytego przejścia. Póki, co tylko macał ścianę za półkami i mruczał coś pod nosem.
- Wąż. – stwierdził nagle. – Okrągłe wejście i wyrzeźbiony na nim wąż.
- Czyli Slytherin także miał swój udział w tworzeniu tej mapy i przejść. – stwierdziłem mało tym zainteresowany.
- Tak, ale mam dziwne wrażenie, że nie o to tutaj chodziło. – okularnik zamyślił się. - Trudno, właśnie rozwiązałem zagadkę mapy i jestem bardzo, ale to bardzo rozczarowany. Możecie mnie pocieszyć słodyczami, chociaż w sumie przyjmuję wszystko, co zechcecie mi dać.
- To się nazywa antyklimaks, panowie. – odezwał się Andrew rozciągając leniwie ramiona. – Wielka zagadka zostaje rozwiązana w sposób banalny i tak oto nasze życie po raz kolejny nabiera sensu.

3 komentarze:

  1. Hmm... ale co kryje się za tym wężem? Może da się go jakoś przekręcić, wcisnąć, okręcić? xD Co do tytułu, to miałam to ostatnio na poetyce (która swoja drogą jakoś mi nie leży) xD Dokarmianie Pottera... chyba nikt by się tego nie podjął xDJesteś uzdrowicielką - przestała mnie boleć głowa xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Niebieski Kot24 lutego 2011 10:26

    Niech coś jednak będzie za tym znakiem, bo się chłopaki namęczyli i nic z tego nie wyszło. Może jakiś zapieczętowany demon? Niech porwie Jamesa i niech karmi go cukierkami do wypęku. Potem można by zafundować Jamesowi płukanie żołądka, po którym miałby wstręt do słodyczy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeglądając google wpadłam na taki oto obrazek: http://i195.photobucket.com/albums/z119/worm_6291/Harry20y20Sirius.jpg I pomimo, że to Black i Harry, to mnie na myśl przyszedł Marcel i Nathaniel xD

    OdpowiedzUsuń