niedziela, 20 lutego 2011

Praca, czy lenistwo?

21 września
Zamknąłem oczy, wziąłem głęboki oddech i klasnąłem dłońmi o policzki, by wziąć się w garść. Nasze plany wyprawy poszukiwawczej legły w gruzach, ponieważ chłopcy musieli zjawić się o wyznaczonej godzinie pod gabinetem McGonagall, a później szorować wszystkie zbroje i gobeliny na pierwszym piętrze. To wcale nie oznaczało, że miałem dla siebie chociażby minutę. James wyraźnie zaznaczył, że nie wolno mi leniuchować, nawet gdybym miał poświęcić ten czas na naukę, lub przede wszystkim na nią, i zamiast tego wcisnął mi swoją pelerynę niewidkę z zadaniem szpiegowania nauczyciela astronomii. Skoro oni mieli sprzątać, a ja miałem „wolne” mogłem, a nawet musiałem, poświęcić się naszej sprawie. Nie mogłem nawet walczyć o uznanie mojego zdania w tej sprawie, ponieważ w rekordowym czasie Potter był w pełni gotowy i wybiegł na miejsce spotkania z opiekunką naszego Domu. Nie wątpiłem, że chłopak znajdzie sposób by sprawdzić, czy naprawdę wziąłem sobie do serca jego polecenia, więc postanowiłem wykonać to niezbyt skomplikowane polecenie. Poza tym miałem ochotę pokręcić się trochę po korytarzach i wykorzystać wolność, jaką teraz dysponowałem. Nie obawiałem się Evans, mogłem szaleć, a poza tym z wielką chęcią przyjąłem fakt wykorzystania swoich umiejętności, jeśli tylko nadarzy się okazja. W końcu od dawna nie podsłuchiwałem, nie niuchałem, nie robiłem nic szczególnego, co wymagałoby użycia wilczych zmysłów.
- A jeśli nic się nie będzie działo umrzesz z nudy, Remusie. – szepnąłem do siebie idąc opustoszałym korytarzem niedaleko gabinetu nauczyciela, który tak każdego interesował, a przede wszystkim moich przyjaciół.
Nasz stary punkt obserwacyjny nie zmienił się ani trochę i zdziwiłbym się gdyby naprawdę do tego doszło. Miałem dzięki temu wspaniałe miejsce, w którym mogłem usiąść, a które wcale nie było zbyt daleko od drzwi, więc w razie, czego mogłem wiele usłyszeć, czy nawet zobaczyć. Coś musiało się tylko wydarzyć, a w tym wypadku nie miałem najmniejszych wątpliwości, że proszę o bardzo wiele.
Niemalże przysypiałem czekając bezczynnie na cokolwiek, a to wcale się nie zdarzało. Myślałem nawet o powrocie do dormitorium po książkę, ale zapewne właśnie wtedy coś by się wydarzyło i tym samym umknęło mojej uwagi. Byłem, więc skazany na nudę i oczekiwanie, a to naprawdę mi się nie uśmiechało. Zaczynałem już nawet zataczać kółeczka, ósemki, siódemki i wszystkie inne liczby oraz litery alfabetu pisząc całym sobą niewidzialne wzory. Mogłem podziękować okularnikowi za moją psychiczną niemoc w tamtej chwili, ponieważ nikt normalny nie robiłby podobnych rzeczy ani w Pelerynie Niewidce ani bez niej.
Nagle coś zaczęło się dziać. Czułem jak krew uderza mi do głowy z wrażenia, kiedy tylko usłyszałem kroki. Wydawało mi się to przy okazji niesamowicie idiotycznie, ale po takiej dawce bezczynności nawet przelatująca mucha mogłaby wydawać się interesująca.
Całe szczęście nie miałem do czynienia z muchą, chyba, że byłaby gigantyczna, a to było jeszcze mniej możliwe, niż ewentualne pojawianie się nauczyciela astronomii w pełni swojej tajemniczości.
W tym wypadku zawiodłem się, gdyż nie miałem do czynienia z profesorem, ale dwójką nadchodzących z przeciwnych stron chłopaków. Jak zwykle byli to ci sami uczniowie, jak zawsze nastawieni do siebie niechętnie. Zdecydowanie coś kryło się za ich częstymi odwiedzinami u nauczyciela, ale byłem daleki od odkrycia prawdy, zaś im nie groziło pogodzenie się i współpraca.
- Raphael... – ciemnowłosy skrzywił się widząc nadchodzącego z naprzeciwka chłopaka.
- Nie udawaj zdziwionego, Dariusie. – blondyn wydawał się tym razem poważniejszy i bardziej opanowany, chociaż nie wątpiłem, iż były to tylko pozory. Skupiłem się i nasłuchiwałem, zaś dreszcze powodowane przez używane zmysły rozchodziły się po ciele. Musiałem częściej je wykorzystywać, jeśli chciałem nawyknąć do nich na nowo.
- To twój ostatni rok, więc uznałem, że jednak sobie odpuścisz. – na twarzy wyższego chłopaka pojawił się uśmiech zadowolenia. Przeczesał dłonią krótkie, czarne włosy i westchnął teatralnie, byleby pokazać swojemu rozmówcy jak bardzo cieszy się z tego powodu.
- Ostatni, ale to nie znaczy, że ty tutaj zostaniesz w następnym. Zawsze coś może ci się przytrafić... – niby obojętnie Puchon wzruszył ramionami i zapukał do drzwi. Poprawił krawat, by wyglądać jak przystało na wzorowego ucznia, przygładził szaty i ignorował całkowicie stojącego obok Krukona.
- Jakże mi miło, że dziś zechcieliście się wcześniej zapowiedzieć. – odezwał się znajomy głęboki głos, który sprawiał, że końcówki zdań wibrowały basowo, jakby tonęły w bardzo głębokiej studni. Nie spodziewałem się zobaczyć nikogo, a jednak ku mojemu zdziwieniu wzrok mój spoczął na eleganckich ciemnych butach i spodniach o barwie zbliżonej do czerni. Pospiesznie uniosłem wzrok, jednak nie mogłem już dostrzec twarzy tego człowieka. Był schowany za drzwiami i tylko sądząc po niewyraźnych kształtach mogłem sądzić, iż był średniego wzrostu. Zaskoczyło mnie jednak, że pokazał się w ludzkiej postaci, a głosu takiego jak ten nie dało się naśladować. To na pewno był nauczyciel, chociaż jego buty nie mówiły mi o nim wiele. Straciłem niesamowitą okazję by się mu przyjrzeć, ale nikt nie mógł mieć mi tego za złe. Nie codziennie coś ulega zmianie do tego stopnia.
Rozochocony tym, czego świadkiem byłem, a o czym nie planowałem wspominać Jamesowi, który zabiłby mnie bez skrupułów wiedząc, jak bardzo zawiodłem, podszedłem bliżej zamkniętych już drzwi, za którymi zniknęli dwaj chłopcy. Nie było to najlepszym pomysłem, ale przyłożyłem ucho do miejsca, gdzie zazwyczaj znajdowała się dziurka klucza, a w tym wypadku nie było nic i usiłowałem coś usłyszeć. Gdyby to ktoś inny zachowywał się w ten sposób skrytykowałbym go od razu, jednak teraz nie myślałem rozsądnie. Miałem nadzieję, że po prostu dosłyszę, chociaż skrawki rozmów, jeśli na gabinet nie rzucono zaklęcia wyciszenia.
- To prawdopodobne. – odezwał się nauczyciel, chociaż zupełnie nie wiedziałem, o czym mówi.
- Niesprawiedliwe. – zaprotestował Raphael, na co odpowiedział Darius wyraźnie zadowolonym tonem.
- Idealnie!
I tyle tylko mogłem posłuchać. W przeciągu chwili zaległa grobowa cisza i już byłem pewny, że nic więcej nie wyjdzie poza gabinet.
Nie widziałem najmniejszego sensu by dalej czuwać nad gabinetem. Aż za dobrze zdawałem sobie sprawę z tego, że drugiej szansy na zobaczenie profesora nie otrzymam. Coś, co zdarzało się raz nie mogło się powtórzyć w przeciągu godziny, czy dwóch. Z resztą nie miałem pojęcia ile czasu minie zanim chłopcy opuszczą gabinet. Jeśli mieli pomagać w czymś nauczycielowi mogło im to zająć czas do późnej nocy, jeśli się uczyli również nie mogłem liczyć na szybkie rozwiązanie sprawy. Postanowiłem popatrzeć z ukrycia, jak przyjaciele szorują, co popadnie. Nie mogłem sobie tego odpuścić, więc udałem się zadowolony na pierwsze piętro.
Już na wstępie miałem ochotę śmiać się w głos. McGonagall stała podparta pod boki i nadzorowała pracę chłopaków. Nie dało się ukryć, że przede wszystkim pilnowała Jamesa i właśnie pokazywała mu jakąś plamkę na czole starego czarodzieja. Chłopak usilnie starał się jej wmówić, że to hindus i nieszczęsna plamka jest tam specjalnie, ale w przypadku nauczycielki transmutacji nie mógł liczyć na naiwność. Fuknęła kilka ostrych słów w stronę chłopaka, który poprawił w rękach wielki mop i z niezadowoloną miną zaczął szorować twarz rzeźby, która wydawała się z tego dziwnie zadowolona.
W tym czasie Syriusz wydawał się kląć pod nosem, kiedy wydłubywał gumę z nosa jakiegoś gargulca po drugiej stronie. Irytek byłby dumny gdyby wiedział, że jego dowcipy tak dają się we znaki uczniom szkoły.
Odczuwałem pewną satysfakcję, kiedy pomyślałem, że mnie ominęła tak ciężka praca tylko, dlatego, że miałem ogromne szczęście, gdy chodziło o kary, które łapali przyjaciele. Nie wątpiłem jednak, że dzisiejszy wieczór będzie wypełniony ich jękami i komentarzami. Uwielbiałem ich za to, że mieli ogromnego pecha.

5 komentarzy:

  1. Hej! Szukasz interesującego miejsca w sieci? Zapraszamy nawww.friends.pun.pl <- jedyne w swoim rodzaju forum dyskusyjne. Rozmawiamy o wszystkim, co nasdotyczy, nie ma tematów tabu, a ciepła atmosfera pozwoli każdemu poczućsię jak w domu. ;)Tu poznasz ciekawych, pomysłowych ludzi, zabawisz się, wygadasz, a możenawet okaże się, że TO jest właśnie Twoje miejsce. Spróbuj już dziś, nie masz nic do stracenia. :)www.friends.pun.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnie zdanie wprawiło mnie w błogi uśmiech. Jak ja kocham Remiego za tego jego pocieszające słowa xD Wilczek był coraz bliżej prawdy.. szkoda, że nie udało mi się wśliznąć do środka, ale to mogłoby być dla niego - szokiem, gdyby ujrzał scenę romansów i macanek xD - lub zdemaskowaniem przez nauczyciela, który, kto wie?, może zachowałby się niczym myśliwy i chciał zrobić na złość dwóm 'aniołom' . W końcu Remi będzie w Hogwarcie dłużej, niż rok, czy dwa, co ewidentnie nie spodobałoby się Puchonowi i Krukonowi ;PDarius... coś mi to mówi...

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Lirit Spenser21 lutego 2011 00:57

    To moj najlepszy prezent urodzinowy. Remus jest wstręty. Tak sie naśmiewac z przyjaciół, nieładnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Anioł Ciemności... a to ten film z tym.. no.. Boreanazem? Gościem od Buffy i Kości? xD Starałam się być z tym filmem na bieżąco, ale chyba mi się nie udało xD Dziecko Michaela i Lu będzie normalne... przynajmniej w wyglądzie... chociaż też nie za bardzo... Oj, no, różki będzie miał xD I będzie dosyć... rozwiązłym chłopcem ^^'

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Kaoru & Hikaru23 lutego 2011 12:23

    Ha ha ha, i tutaj też Cię dopadliśmy.Ale jakoś wolę pierwszy blog.Chociaż Remus to akurat wisienka na szczycie tortu, zawsze najbardziej faworyzowana przeze mnie postać i mam banana na ustach, jak widzę go w jakimś ff-ie.Przypomnę się.Informuj o notkach na http://ruda-zaraza.blog.onet.pl/Krytyka mile widziana, ale wyrozumiałości, strona dopiero powstała i jeszcze ledwo zipie.

    OdpowiedzUsuń