środa, 9 lutego 2011

Działanie

11 września
- Nie, nie, nie! Nie wytrzymam tego dłużej! Nie cierpię bezczynności! – właśnie przeżuwałem pierniczek z owocowym nadzieniem, kiedy James zaczął krzyczeć i skakać w miejscu. Prawdę powiedziawszy podzielałem jego pogląd, chociaż zajęty jedzeniem nie miałem chwilowo ochoty ruszać się z miejsca. Z resztą mogłem pozwolić sobie na odrobinę relaksu. Już w tym tygodniu miała się odbyć nasza pierwsza w tym roku wycieczka do Hogsmeade, James ukrywał w swojej szafce gotowy list miłosny do Evans, a więc ja zasłużyłem na ostatnie spokojne posiłki w najbliższym czasie, chociaż w tej chwili raczej podjadałem.
- Nie tylko tobie to przeszkadza. – Syriusz z głośnym skrzypnięciem sprężyn padł na swoje łóżko, rozkrzyżował ramiona i jęknął.- Wszyscy się nudzimy, a do weekendu umrzemy zakurzeni i niezdolni do ruchu. No, może poza Remusem. Jemu będą się ruszać usta, kiedy będzie coś jadł. – wyszczerzył się, zaś ja prychnąłem i sięgnąłem po kolejnego pierniczka.
- Nie możemy gnić, jak moje skarpety w kufrze. Musimy zacząć działać!
- Nie przypominaj mi o tym z łaski swojej. – Sheva skrzywił się z obrzydzeniem.
- Hm... Dziąsło odchodzi mi od zęba, chyba coś źle ugryzłem podczas śniadania... – nie stąd ni zowąd okularnik wykrzywił usta odsłaniając dziąsła, wytarł dokładnie palec o swoją pościel i zaczął obmacywać jeden z zębów. – Ałe młe to dłażni! – wyjął palec z ust. – Musiałem czymś zawadzić i teraz mam reakcje na swoją nieuwagę. Przerzucę się na kleik, będzie po problemie. – zajęty sobą wyszedł do łazienki, coś mruczał do siebie zapewne przyglądając się w lustrze swojemu uzębieniu, które z jakiegoś powodu uszkodził. Nie interesowało nas to specjalnie, ale wątpliwym było, by chłopak pozostawił wszelkie pikantne szczegóły swoich problemów dla siebie.
Kiedy jednak pomyślałem nad tym, co się działo uznałem, że odłożę pierniczki na później. Nie chciałem, by i moje zęby ucierpiały z tego, czy innego powodu, a zawsze były delikatne, a przynajmniej w czasie, kiedy nie było pełni. Tylko w czasie przemian stawałem się kimś niemal niezniszczalnym.
- Trudno, poczekam aż się zagoi. – James wrócił do nas wykrzywiając dziwnie usta, jakby dziąsło nie dawało mu spokoju. Nie mogłem się temu dziwić, ponieważ sam wiedziałem, jak ciężko jest znieść uczucie, jakie powodują wrażliwe dziąsła. – Muszę się czymś zająć, bo mnie to zabije! – Potter wiercił językiem w swoich ustach i wściekał się jak dziecko. – Przestudiowałem mapę... – jego wargi znowu się wyginały. – Zaczniemy od wyszukiwania strategicznych punktów, które są na niej zaszyfrowane. W ten sposób Lisica nie będzie nic podejrzewać, nawet, jeśli będzie nas śledzić. Rozdzielimy się na trzy grupy... Albo na dwie... – poprawił się po chwilowej ciszy, którą na pewno poświęcił na przemyślenia. – Remus i Sheva razem, ja, Peter i Syriusz razem. Sprawdzimy, na kim przede wszystkim zależy Lisicy i którą grupę będzie śledzić. Wezmę pelerynę i schowam się pod nią, kiedy już się rozejdziemy w różnych kierunkach. Dzięki temu będziemy wiedzieć więcej. Przy okazji postaram się jakoś ją zatrzymać, żebyście wszyscy mogli w spokoju zniknąć jej z oczu. Co wy na to?
- Działamy od razu? – Syri usiadł gotowy do powstania. Każde z nas było znudzone, więc nawet nie myślałem o stawianiu oporu. Wiedziałem jednak, że Evans pójdzie za mną. Uwzięła się, chociaż nie rozumiałem, dlaczego nagle przeszkadzali jej także moi przyjaciele.
- Jasne, że od razu! Zaczynam zamieniać się w drzewo i jeszcze przed wiosną wypuszczę listki, jeśli nie zaczniemy działać.
- Niechętnie się z tobą zgadzam. – Sheva energicznie przytakiwał. Potter wydawał się wyraźnie z siebie zadowolony.
- Dobra. Więc bawimy się następująco. – J. zaczął wpychać pelerynę w kieszeń spodni byleby głębiej i dokładniej. W efekcie miał tak wypchane spodnie, że opinały mu pośladki wykrzywiając się do tego stopnia, iż wątpiłem w wygodę, jaką miałoby to zapewnić. – Remus i Andrew biorą drugie piętro, Syriusz i Peter trzecie. Ogólnie szukamy księżyca. – wskazał na mnie. – I słońca. – dźgnął powietrze w stronę Blacka. – Chciałbym szukać z wami, ale będę miał inną zabawę. Teraz idziemy, niech Lisica wie, że coś robimy. – podszedł do drzwi i wtedy wyraźnie dało się widzieć spustoszenie, jakie Peleryna Niewidka wywołała w jego garderobie. Szycie z tyłu spodni miał niemalże na półdupku, w który się wpijało. Nie można było powiedzieć, że wyglądał jak pokraka, ponieważ prezentował się znacznie gorzej.
Starając się zignorować obraz rozpaczy, jaki sobą przedstawiał skupiłem swoją uwagę na niewinnej rozmowie z Shevą na temat, który wymyślił na poczekaniu, w tym wypadku były to ciastka waniliowe.
Grupą opuściliśmy sypialnię, a później Pokój Wspólny. Żaden z nas nie miał zamiaru patrzyć za siebie. Jeśli Evans miała nas śledzić nie mogła wiedzieć, że się tego spodziewamy. To zepsułoby element zaskoczenia.
Jak gdyby nigdy nic doszliśmy do schodów prowadzących w górę i dół. James dał znak skinieniem głowy, że czas nam działać, więc jak gdyby nigdy nic wraz z Andrew ruszyliśmy w swoją stronę nie przerywając jakże istotnej konwersacji o dodawaniu bakalii do ciasta. Dziwiłem się samemu sobie, że miałem na tyle pomysłowości, by snuć wywody na tematy, na które nie miałem większego pojęcia. Nie miałem przecież pojęcia, jak uczynić biszkopt bardziej wilgotnym, nie mówiąc już o zwiększaniu rodzynek.
Pokazałem Shevie by mówił nieprzerwanie, zaś sam zamknąłem oczy podążając przy nim na wprost, więc nie musiałem obawiać się, że nagle upadnę i rozwalę nos. Nasłuchiwałem w tym czasie kroków za nami. Im bardziej zagłuszałem głos przyjaciela obok, tym dokładniej słyszałem, że ktoś się skrada. Nie były to kroki Jamesa, jako że te rozpoznałbym od razu, gdyż chłopak najpierw stawiał pięty, a dopiero później palce stóp, przez co dudnienie o podłogę przypominało grzmoty zapowiadające burzę. To musiała być Evans. Starała się pozostać niezauważona, byłem pewny.
- Idzie za nami. – szepnąłem cicho, a Andrew uśmiechnął się lekko. Zatrzymał się gwałtownie i zaczął poprawiać but, sznurówkę, cokolwiek byleby dziewczyna zdołała nas dogonić. Pokazał mu dyskretnie bym stanął przed nim, a więc tym samym przodem w stronę, z której nadchodziły ciche kroki. Kątem oka zarejestrowałem ruch, kiedy ruda zapędziła się i omal nie stanęła na środku korytarza, gdy wyszła zza zbroi z boku. Teraz miałem pewność, że to ona.
Andrew wstał, przeciągnął się, po czym ruszyliśmy dalej. Krążyliśmy w kółko chcąc ją zmylić, chociaż w rzeczywistości chyba szukaliśmy po prosu kolejnych schodów, które pozwoliłyby nam zejść niżej, a następnie wspiąć się ponownie na drugie piętro.
- Mieliśmy szukać księżyca, nie?
- Yhym. – przytaknąłem nie pojmując, dlaczego akurat w tej chwili chłopak przypomniał sobie o naszym prawdziwym zadaniu.
- Właśnie go minąłeś. Na zbroi, na piersi był znak przypominający rogalik. – rzucił przebiegle przyglądając się mojej reakcji. Jak niby mogłem nie zauważyć, czegoś, co on dostrzegł z taką łatwością? Nie miałem jednakże wiele czasu byto rozpatrywać. Coś w nas uderzyło od tyłu i niemal obaj z Andrew nie wylądowaliśmy na podłodze z rozkwaszonymi nosami. Najzabawniejsze, iż z tyłu nikogo nie było, co wskazywało na jedną tylko osobę.
- James! – syknąłem pod nosem.
- Ja, ja! – odpowiedział głos z nikąd. – Lisica wywróciła się przypadkiem na jakiejś odstającej płycie podłogi, dla nieświadomych, chodzi o moją nogę, a tak w ogóle to znalazłem tajne przejście, które pozwoliło mi tutaj szybciej przybiec.
- Kłamiesz. – Andrew starał się wypatrzeć niewidzialną postać, ale nie był w stanie podobnie jak ja.
- Oczywiście, że kłamię. Musicie się pospieszyć, jeśli macie ją zgubić zanim zrozumie, że to tylko pułapka. Nie możecie chodzić bez celu. – klasnęło, a ja dostałem w tyłek od ukrytego pod Peleryną chłopaka. Niezadowolenie zielonookiego potwierdzało moje przypuszczenia, iż i on został tak samo potraktowany.
- Zginiesz za to, James. – syknął i zachęcił mnie do biegu łapiąc za rękę. Teraz kiedy Evans lizała rany my mogliśmy znaleźć bezpieczną kryjówkę i poczekać tam póki ona nie zniknie nam z oczu, a wtedy nadarzy się okazja wrócić pod zbroję i sprawdzić na ile spostrzeżenia Andrew okazały się właściwe.

2 komentarze:

  1. Dziąsła do zło ;/ Mnie wyrastają dwa zęby mądrości (yhy, mądrości XD) Dziąsła doprowadzają mnie do obłędu ;/Sheva jest spostrzegawczy! Kurcze.. A Remi po prostu zajął się Lisicą, więc nie mógł się tak dobrze rozglądać, jakby chciał. Poza tym Potter i jego peleryna Niewidka działają czasami cuda... a chłopak może sobie (póki co) bezkarnie poklepać Shevę xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, no i szukają, ciekawe czy coś jednak znajdą, a Evans wpadła w pułapkę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń