niedziela, 27 lutego 2011

Kartka z pamiętnika CXII - Syriusz Black

Notka na Ai no Tenshi!


Jakkolwiek nie byłem entuzjastycznie nastawiony do roli posłańca, tak nie miałem innego wyjścia, gdy w grę wchodziły siły wyższe pod postacią nauczycieli. Nie miałem pojęcia, dlaczego upodobali sobie akurat mnie, jednak nie potrafiłem odmówić raczej ze strachu przed konsekwencjami, niż z czystej przyjemności bycia przydatnym. Oczywiście nie miałem nic przeciwko nauczycielce mugoloznawstwa, której byłem winny przysługę za uwolnienie mnie z rąk Wavele, jednak teraz wrzucała mnie w wir licznych uczuć, które krążyły wszędzie, gdy tych dwoje się pojawiało. Nie pojmowałem do końca, co jest między nimi, co niewątpliwie było moim błędem. Nawet nie mogłem określić, czy do siebie pasują, a przecież miałem już okazję oglądać ich wspólnie.
Moja dzisiejsza misja należała do tych banalnie prostych. Dostarczyć nauczycielowi run mały upominek od Seed. Tak naprawdę obawiałem się, że jestem tylko narzędziem w rękach wielkiej intrygi, na którą zanosiło się przecież od bardzo dawna.
Nie chciałem mówić Remusowi o szczegółach mojej wizyty w łazience, którą wieńczyło spotkanie z atrakcyjną profesorką, między zaklęciami, a obiadem. Wydawało mi się, że z jakiegoś powodu nie przepada on za tamtą kobietą, więc trzymałem w tajemnicy wszystko, co wiązało się z Seed. Kiedy myślałem o tym dłużej wydawało mi się, iż powinienem się wstydzić, że okłamuję nie tyle przyjaciela, co mojego chłopaka. Nawet, jeśli tylko ukrywałem przed nim pewne fakty to i tak czułem się wtedy jak oszust. Nie mogłem jednakże dopuścić, by Remi dowiedział się o tym, co łączyło mnie z Wavele poza zwyczajną relacją uczeń – nauczyciel. Remus mógłby nie uwierzyć, iż zainteresowanie ze strony mężczyzny było dla mnie czymś męczącym i unikałem wszelkich niepotrzebnych kontaktów z profesorem. Nie mogłem jednakże unikać go całkowicie, zwłaszcza, gdy jego przedmiot wydawał mi się najbardziej interesujący ze wszystkich.
- Idę zwrócić te notatki i wrócę za kilka chwil. – rzuciłem drobne wytłumaczenie, by Remi nie myślał, że mam przed nim tajemnice, a tym samym nie chciał iść wraz ze mną. Wydawało mi się, iż jest mu całkiem komfortowo leżąc na łóżku z książką i ciasteczkami, które przysłała mu mama. Wydawał mi się na swój sposób rozkoszny, kiedy tak bez opamiętania wpychał do ust coraz to większe kęsy ciastka i pozwalał by czytanie pochłaniało go bez reszty.
 - Nie wpakuj się w żadne kłopoty po drodze. – otrzymałem w odpowiedzi od Lupina, który przerzucił stronicę swojej książki i uśmiechnął się do mnie odrywając wzrok od tekstu. Brakowało tylko pożegnalnego pocałunku i mojego „A co będzie na obiad, kochanie?”.
Wepchnąłem plik kartek do swojej torby i wyszedłem trochę spięty z pokoju. Nie chciałem, pomiąć eleganckiego opakowania, w którym znajdowała się moja dzisiejsza przesyłka dla Wavele, więc liczyłem na to, iż szybko dotrę na miejsce i pozbędę się wszelkiego zbędnego balastu.
- Co takiego kazała ci przynieść dzisiaj? – powitał mnie nauczyciel, chociaż jeszcze nawet nie zdążyłem dobrze wejść do jego gabinetu. Najprawdopodobniej chciał mieć jak najszybciej z głowy nieprzyjemne, jak podejrzewałem, elementy mojej wizyty.
- No... to znaczy... – zająknąłem się i kładąc przed profesorem najpierw jego notatki, a później woreczek od Seed.
- Ha! Wiedziałem. Ona nie odpuści. – zajrzał do środka prezentu i skrzywił się. Byłem bardzo ciekaw, co takiego mogło kryć się w środku. Prawdę powiedziawszy nie zaglądałem do środka, ani nie dotykałem zawartości przez zawartość eleganckiej sakiewki. A jednak ciekawość wyjadała mnie od środka i musiałem dowiedzieć się więcej niż do tej pory.
- Co tam jest? – okazałem, więc swoje zainteresowanie tematem. Miałem pewność, że Wavele odpowie na moje pytanie. Poniekąd mógłbym nazywać go przyjacielem, gdyby nie to, iż stroniłem od bezpośredniego kontaktu z nim i niepotrzebnej bliskości.
- Trucizna, chociaż tym razem w innej formie. – wysypał na rękę kilka błękitnych kuleczek z jakimś płynem zamkniętym w środku. Przyglądając się im mogłem stwierdzić tylko, iż są urocze i bardzo ładne. Nie wydawały się zawierać trucizny, chociaż rozumiałem przecież, co mężczyzna rozumie poprzez to właśnie określenie. Nie chodziło o coś, co mogłoby go zabić, ale o to, co zniewala zmysły i zdrowy rozsądek.
- Jak to tak w ogóle działa? – drążyłem dalej, zaś on uśmiechnął się ciepło i wskazał mi jeden z foteli przy kominku. Sam usiadł obok naprzeciwko mnie i pokazał mi kuleczkę z bliska. Następnie skrzywił się lekko.
- Zaraz ci zademonstruje. Tylko nie uciekaj w popłochu, kiedy już zobaczysz. – to musiało kosztować go wiele odwagi, gdyż wydając się walczyć zaciekle z samym sobą włożył do ust niewielką perełkę i przegryzł ją. Mogłem wyobrazić sobie, że płyn rozlewa mu się po ustach, jak nadzienie czekoladki, ale nie miałem pojęcia, czy to coś posiadało jakikolwiek smak.
Nauczyciel spojrzał na mnie. Jego zielone oczy rozbłysły, ich barwa stała się o wiele intensywniejsza, zaś źrenice zmieniły kształt na idealne serduszka. Usta wygięły się w beznadziejnym, błogim uśmiechu, który przyprawiał mnie o dreszcze i mdłości. Nie wyglądało to jednak aż tak krytycznie. Przynajmniej do czasu, gdyż nagle z uszu nauczyciela zaczęły wylatywać różnej wielkości czerwone serca i unosząc się krążyły wokół jego głowy. Na domiar złego, ni stąd ni zowąd pojawił się tam mały nagi kupidynek z drobnym łukiem, którego strzały były mniejsze od mugolskich zapałek. Golasek zaczął krążyć w koło głowy profesora i strzelał w nią malutkimi strzałkami, co sprawiało, iż tym więcej serduszek pojawiało się w powietrzu wychodząc uszami z głowy Wavele.
Kojarzyło mi się to z praniem mózgu, chociaż nie odważyłem się powiedzieć tego głośno. Czekałem aż środek przestanie działać, jeśli było to w ogóle możliwe. To było przerażające, jednak siedziałem posłusznie na swoim miejscu i trzymałem kciuki za nauczyciela by wyszedł z tego dziwacznego transu.
Kiedy jego źrenice powróciły do normalnego kształtu, serca zaczęły pękać, a golasek rozpłynął z pstryknięciem w złotej mgle odczuwałem wyraźną ulgę.
- Teraz pojmujesz? Ja sam mam w tym czasie dziwne wizje. – odezwał się zmęczonym głosem profesor. – Od kobiet lepiej trzymać się z daleka. Są niebezpieczne i mają szalone pomysły. Podczas gdy my unikamy skomplikowanych rzeczy one tylko tego szukają. Robią z nas sługi, niewolników, zwyczajnych podnóżków, jakkolwiek wolałbyś to nazwać. Zakochać się w kobiecie to największy błąd życia. Sam z resztą widzisz, do czego cię później zmuszają. Całe szczęście, nie masz pojęcia, czego doświadczam, wewnątrz, kiedy przychodzi mi żywić się tymi truciznami.
- Dlaczego więc pan to pije? – powoli zaczynałem rozumieć, że dla własnego dobra powinienem unikać Seed tak jakby sobie tego życzył Remus, który za nią nie przepadał. Może wyczuwał w niej zło i dlatego ze wszystkich profesorów to właśnie ona wzbudzała jego największą niechęć i brak zaufania? Nie potrafiłem sam odpowiedzieć na to pytanie.
Wavele złapał mnie za rękę, przyłożył ją do swoich ust i lekko pocałował moje palce. Chciałem ją szybko zabrać, ale nie mogłem wyrwać jej z pewnego uścisku, a może nie starałem się nawet tego robić, tak jak powinienem. Wiedziałem już przecież, że to nic nie znaczy, gdyż Seed karmiła go trucizną miłosnych eliksirów, które zapewne miały go do niej przywiązać i zapewnić sobie jego wierność. On był jednakże twardym przeciwnikiem i z własnej woli czasami przypominał mi takim, czy innym gestem, iż interesował się mną do niedawna na poważnie.
- Ona wiedziałaby gdybym tego nie pił. – udzielił mi odpowiedzi typowym tonem nauczyciela. – Wbrew pozorom kobiety wiedzą jak czytać w mężczyźnie, by odnaleźć w jego słowach kłamstwo. Nawet najlepszy kłamca kiedyś trafi na kogoś, kto zdoła go przejrzeć. Dlatego nigdy nie można być zbyt pewnym siebie. Może kiedyś sam trafisz na kogoś równie zaborczego, kiedy zdradzi cię twój ulubiony uczeń i rzuci na pożarcie takiej bestii. – jego uśmiech wydawał mi się teraz złowrogi. Niewątpliwie chodziło mu o mnie i o to, że spiskowałem z Seed by stracił mną zainteresowanie i przeniósł je na zakochaną w nim kobietę. Teraz poczułem, że przesadziłem, a on wyraźnie dawał mi do zrozumienia, iż posunąłem się wtedy za daleko. Przełknąłem głośno ślinę mając nadzieję, że nigdy nie zechce się na mnie za to mścić. Dla własnego spokoju postanowiłem jednak oddalić się, czym prędzej.
- Ja pójdę. Czekają na mnie. – rzuciłem jawnym kłamstwem, które przejrzałby dosłownie każdy. Nie czekałem, aż Wavele powie mi to prosto w oczy. Zwyczajnie wziąłem nogi za pas, byleby uniknąć kłopotów, tak jak prosił mnie o to Remus.

2 komentarze:

  1. Dzisiaj rozdziały dodawały się bez problemu ;)Fajna ta trucizna xD Aż chciałabym zobaczyć te serduszka. Biedny Victor... no i czemu Noel go tak szprycuje? Czyżby musieli tak nadal udawać, aby Syriusz nie wykrył podstępu? Poza tym... Victor jest niesamowity XD Ma Seed, a czasami pozwala sobie na delikatne pieszczoty z Blackiem XD Nie za dobrze mu? XDU mnie nowy rozdział, kotek xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieciątko w inny sposób odpłaci się Lu xD Chociaż będzie to działało też na Michaela, niestety. Bo słowo "niesforny" należy do tych cieplejszych... ale dziecko i tak będzie bardziej wolało obecność Michaela, no xD

    OdpowiedzUsuń