niedziela, 13 lutego 2011

Pierwsze podejście

18 września
Miałem wrażenie, że nam się udało i Evans zdecydowanie częściej rozglądała się dokoła niż wcześniej. To mogło oznaczać, iż dostała w końcu list, a teraz była ciekawa, kto taki mógł go wysłać. Żałowałem, że nie wiem, co było w środku, ale może to i lepiej? Nie chciałem cierpieć na niestrawność, gdybym wiedział, jakie głupoty stworzył znajomy Niholasa. W ogóle nie powinienem myśleć o tej sprawie, gdyż teraz to ja koncentrowałem się na rudowłosej, a nie ona na mnie.
Syknąłem cicho by skarcić sam siebie za tracenie czasu, gdy tak kątem oka obserwowałem dziewczynę podczas obiadu. Powinienem skupić się na swoim sznyclu, nie zaś na niej. Tak, zdecydowanie posiłek był bardziej interesujący. Sznycel, sałatka, ziemniaki pieczone... Sznycel, sałatka, pieczone kartofelki... Sznycel, sałatka...
- Remi, przestań maltretować obiad! – Syriusz zabrał mi z rąk widelec. – Uwierz mi, nawet, jeśli zrobisz sekcję zwłok tego sznycla to nie dowiesz się, co dokładnie w nim jest i jakie to mięso. Jedz, a nie dziób. – oddał mi sztućce i uśmiechnął się z widoczną troską. – Nie czujesz się najlepiej?
- Chyba nie mogę przekonać samego siebie, że ona się odczepi i będziemy mogli normalnie funkcjonować. – wyznałem szeptem naprawiając szkody wyrządzone mojemu obiadowi, który i tak po chwili zacząłem pochłaniać.
- Nawykniesz, już James o to zadba. Z resztą musisz się najeść. Zaraz idziemy w teren. J. nie chce czekać i planuje zacząć akcję już dzisiaj. Zaczynamy od jego mapy skarbu. – dołożył mi jeszcze ziemniaków i sałatki, po czym sam wziął sobie kawałek pieczeni, oblał obficie sosem i nabrał na to całą łyżkę ziemniaków. W sumie jego apetyt bardzo mnie cieszył i musiałem przyznać, że podobało mi się to. Nie byłem pewny, dlaczego, ale jednak miałem dziwną słabość do tej części jego natury, która sprawiała, że wydawał się niemożliwie zwyczajny. Jedząc nie był pod żadnym względem paniczem, ale kimś takim jak każdy z nas.
Skupiłem się na umieszczeniu swojego posiłku w żołądku. Wszystko wydawało się inaczej smakować teraz, kiedy miałem większą swobodę i nikt mnie nie obserwował, a przynajmniej nie tak samo, jak wcześniej. Za tydzień na pewno miał mi wrócić wilczy apetyt przed przemianami, radość z każdego szczegółu życia i swoboda w działaniu. Byłem szczęściarzem mając przyjaciół, którzy nieświadomie mi to ułatwią.
- Remusie, pakuj do ust ostatni kęs i wypij sok. Nie ma czasu, trzeba działać. – Potter zapchał usta wszystkim, co zostało na jego talerzu i teraz z trudem mógł wszystko przeżuwać.
- On będzie pierwszym, który padnie z kolką w połowie zabawy. – skomentował to Andrew, który spokojnie dopijał sok z dyni. On jeden nie marnował czasu i zjadł w spokoju, a teraz z wyższością spoglądał na naszą czwórkę. Dziwne, jak bardzo przypominał siebie samego, mimo że spędził z nami tyle lat. Nie wątpiłem, że specjalnie zachował pewną neutralność, by nam tym dokuczyć, ale nie specjalnie miałem czas na rozpatrywanie kwestii jego zachowania. Może kiedyś znowu sobie o tym przypomnę i zapytam o to?
Wstałem od stołu razem z nimi. Czułem się ciężki po tak obfitym posiłku, ale zadowolony. Pomasowałem brzuch i z westchnieniem musiałem przyznać, że pod pewnym względem Sheva miał rację. Bez kolki się nie obejdzie nawet w moim przypadku. Uśmiechnąłem się na tę myśl. Była zabawna.
Z przyjaciółmi od razu udaliśmy się na drugie piętro, gdzie zdaniem Jamesa powinniśmy rozpocząć nasze poszukiwania wskazówek. Chociaż mapa pokazywała sam początek przy drzwiach wyjściowych z zamku, okularnik wiedział lepiej. Jego zdaniem można było pominąć pierwsze etapy i od razu przejść do działania za 1/4 trasy, a więc koło naszego znalezionego wcześniej księżyca. Nie doszliśmy do tego, co ma on wspólnego z tym wszystkim, co nam daje, jak działa. Próbowaliśmy go wcześniej dotykać, naciskać, a nawet głaskać, ale nic się nie działo. Wyryty kształt był niezmienny i niewiele chyba miało się zmienić. Myślałem nawet, że to fałszywy alarm i nie ten znak, którego szukamy, ale nie było innego. Zdeterminowany Potter postanowił zająć się tym jak należy i wykorzystać wszystkie środki, jakimi dysponował.
Tak, więc teraz, kiedy byliśmy na miejscu, J. dłubał różdżką w każdej możliwej szczelnie obok zbroi i na niej. Klekot, który tym powodował zdradziłby nas od razu, gdyby tylko ktoś był w pobliżu, nie wspominając już o zabawie, jaką dostarczylibyśmy Irytkowi. Wątpiłem by dziwne zachowanie Jamesa nie zostało zauważone, tym bardziej, że wymyślał coraz to nowsze sposoby wtykania różdżki gdzie popadnie.
- Może wsadź ją do nosa i wtedy postaraj się stukać w księżyc. – ze słyszalną ironią rzucił Syriusz. Zachowanie przyjaciela chyba zaczynało go irytować, czemu nie można było się dziwić.
- Pokaż mapę. – wciąłem się wymownie wystawiając przed siebie dłoń. Chciałem rzucić okiem na oznaczenia, by, chociaż mieć pewność, że nasze marnowanie czasu może mieć najmniejszy nawet cel. James niechętnie wyjął zwitek z torby i podał mi go, jakby obawiał się, że ją wezmę i uciekną chcąc zagarnąć cały skarb dla siebie. Musiałbym być niespełna rozumu by podjąć się czegoś takiego. W końcu nie wierzyłem w żaden skarb, nie mówiąc już o prawdziwości mapy. Moim zdaniem był to wielki dowcip, który skończy się dla nas kłopotami, ale nie mogłem się wycofać. Okularnik mógłby posunąć się do wszystkiego w obawie, że wyjawię jego sekret komuś niepowołanemu.
Rozłożyłem mapę na tyle, by przyjrzeć się miejscu, w którym znajdowaliśmy się aktualnie i zauważyłem coś bardzo ciekawego.
- James, co to jest? – wskazałem mu palcem interesujący mnie szczegół.
- Kółeczko? – odparł tonem małego dziecka. – Nie. Nie. Bardziej przypomina jajeczko.
Starałem się zachować zdrowy rozsądek i nie zdzielić go mapą przez jego pustą głowę, w której tylko czasami pojawiały się przebłyski myśli zamiast próżni.
- To jest trasa, którą powinniśmy podążać, a ona wije się w tym miejscu i zatacza kółka, a więc powinniśmy je zataczać, jeśli już planujesz korzystać z tej mapy i znaleźć cokolwiek. A więc trzymaj i krąż. – wcisnąłem mu stary pergamin i odsunąłem się pod ścianę. Sam nie planowałem się wygłupić, ale on mógł.
- Sadysta! – prychnął na mnie, ale posłuchał. Od niechcenia, szurając nogami, jakby nie brał moich słów na poważnie, zaczął chodzić w kółko. Brał mniejsze, innym razem większe zakręty, ale ostatecznie i tak kręciło mu się w głowie i krzywił się trzymając za głowę. Miał dosyć i my także, ale w końcu, jakby w ostatnim desperackim geście zrobił kolejne okrążenie jakiegoś niewidocznego punktu i wtedy coś kliknęło. Aż podskoczyłem zdziwiony.
- Patrzcie! – Peter wskazał na księżyc, który nagle stał się wystającym elementem konstrukcji zbroi. Nacisnął go nie myśląc wiele o bezpieczeństwie takiego przedsięwzięcia. Zbroja uskoczyła trochę ukazując szparę między nią, a ścianą.
- Pomóżcie mi ją odsunąć bardziej! – okularnik zainteresował się na nowo działaniem. Razem z Syriuszem usiedli na podłodze łapiąc za niewielki podest, na którym starał zbroja i odpychając się nogami od ściany zaczęli bardzo powoli odsłaniać przejście.
- Nie ma szans, jest zawalone kamieniem. – Andrew przysunął się do szczeliny najbardziej jak się dało. – Jest zablokowane.
- Musimy zacząć od samego początku i najlepiej w niedzielę, kiedy będziemy mieć więcej czasu. – pozwoliłem sobie stwierdzić. Nawet ja zacząłem interesować się mapą i poszukiwaniami, skoro wiedziałem, że jednak jakaś cząstka prawdy musi się kryć w tych starych bazgrołach niewiadomego pochodzenia. – Jeśli przejście jest zablokowane, możliwe, że istnieje sposób na pozbycie się kamienia, ale sekret tkwi w poznaniu wcześniejszej partii trasy. Musimy iść od samego początku dokładnie za mapą.
- Niechętnie, ale się zgadzam. – James przesunął się w inne miejsce na podłodze i oparł stopy o podwyższenie. – Musimy odstawić zbroję na miejsce.
Stanąłem za Syriuszem, zaś Andrew ustawił się za Potterem. Mieliśmy ich blokować, kiedy oni nogami będą przepychać zbroję na poprzednie miejsce. Pettigrew mówił nam ile jeszcze. Kolejne kliknięcie powiedziało nam, że wszystko zostało na nowo ustawione i powróciło do pierwotnego stanu.
- W niedzielę zaraz po śniadaniu rozpoczynamy poszukiwania skarbu. Macie być gotowi. – nakazał okularnik, po czym jęknął podnosząc się z ziemi. – Auć, kolka... – złapał się za bok z miną wyrażającą szczyt cierpienia, jakie odczuwał. Sheva wiedział, co mówi.

6 komentarzy:

  1. Ah, Remissimo xD Potter jako Crusoe... na własnej wyspie poszukuje dziwnych zjawisk xD A 4 przyjaciół to jego Piętaszkowie, którzy - chcąc czy też nie - muszą mu służyć. Oh, co za władza xD Zawsze zastanawiałam się, co by było, gdybym zdobyła mapę i pokierowała się nią od środka na przykład, gdyż rozpoznałabym na niej jakiś szczegół, który według mnie doprowadziłby mnie szybciej do celu... teraz już wiem xDDA mam pytanie... co u Erica? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. *głaszcze* Ale ile Ty potem będziesz miała czasu na pisanie notek! A ja? Licencjat, magisterka... xD U mnie nie jest trudno, choć dużo zależy od "lubienia" wykładowców ^^'' Jak ktoś Cię zapamięta, to jest lżej... a że ja dość dziwna jestem, bo staram się coś na zajęciach powiedzieć (xD), to i taki wykładowca widzi, że się staram ;PNo, a u mnie nowa notka ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Po miesiącu ciężkich prób i wyrzekań w końcu dotarłam do teraźniejszych notek. Muszę ci powiedzieć, że podziwiam twój zapał bo przez prawie 5 lat nie dałabym rady pisać. Twoje opowiadanie jest słodkim oderwaniem się od tego świata :) Pisz dalej, bo to ci naprawdę wychodzi i nie robisz tego na odpierdziel żeby pisać, tylko widać, że masz do tego pasję :*

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Lirit Spenser15 lutego 2011 08:02

    Czytałam to już wczoraj na lekcji (teraz pani dziwnie się na mnie patrzy, bo się całą lekcję uśmiechałam do siebie) i omało co nie pękłam z radości. Uwielbiam Twoje rozdziały. Dobra, do rzeczy:Nareszcie Evans się od nich odkleiła. Może ona jest w kimś w nich, zakochana? Może w J.? xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja stwierdziłam, że ileż to można męczyć bohaterów? Choć nie powiem, że nie dojdzie do głębszych zadrapań... ale z racji tego, że są anioły i diabły, wiadomo, że szybko się wyliżą... albo ktoś im pomoże xP Czekasz tydzień na wyniki egzaminów? O_o Ja ma ustne, więc wyniki mam podane od razu. Ale na pisemne kolokwium ze staropolskiej czekałam tydzień - wyniki dostałam w ostatni dzień wpisów ;] więc wszyscy uczyli się na ewentualną poprawkę xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, więc jednak mapa do czegos prowadzi ciekawe...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń