środa, 23 marca 2011

Kartka z pamiętnika CXVI - Eric Lair

Noc była w prawdzie ciepła, jednak ja czułem się jakbym wylądował w piecu starej czarownicy, która postanowiła uczynić ze mnie obiad dla głodnego olbrzyma – swojego pupilka. To właśnie ta nazbyt wysoka temperatura obudziła mnie w samym środku nocy. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że kotary mojego łóżka są odsunięte, zaś materac wydawał się o połowę za mały. Na domiar złego, coś miękkiego było zaraz obok mnie. Zaspany przetarłem oczy i spojrzałem na niewiadomego pochodzenia zapchajdziurę. Sam nie wiem, czy zdziwiłem się widząc Cornela. Nie było nowością, że potrafił zdobyć hasło by wejść do naszego dormitorium, ale nie pamiętałem, czy zakradał się już do mojej sypialni. W tej chwili na pewno na swojej liście osiągnięć mógł odfajkować tę czynność, a ja niezupełnie potrafiłem zrozumieć, co się dzieje. To od Corneliusa biło to nieznośne ciepło, to on zabierał mi tak wielką część wygodnego łóżka i w dodatku spał jak zabity. Cokolwiek chodziło mu po głowie, gdy zakradał się pod moją pościel musiało być równie szalone, co wszystkie inne pomysły chłopaka. Nie mogłem jednak zmusić się by wyrzucić go za drzwi, więc ułożyłem się wygodniej i zamknąłem oczy z zamiarem zaśnięcia.
Nie udało mi się, co było niesamowicie irytujące, jednak nie widziałem żadnej możliwości, by z tym walczyć. Nie miałem sił by otworzyć oczy i co najważniejsze nie miałem na to najmniejszej ochoty. Chciałem zasnąć i tylko to się liczyło.
Obok Cor poruszył się niespokojnie, coś jęknął bardzo niewyraźnie. To zmusiło mnie do porzucenia swoich niedawnych planów. W świetle księżyca, który zaglądał na moje łóżko przez niezasunięte kotary, dostrzegłem wyraźnie zmarszczone brwi Cornela, jego udręczoną twarz. Na czole pojawiły się krople potu, ciało było spięte i kręciło się, jakby bez wiedzy „właściciela” szukało sobie dobrego miejsca. Nie trzeba było geniusza, by wiedzieć, że chłopak musiał właśnie borykać się z jakimś złym snem. To było dla mnie nowością, jako że nigdy nie podejrzewałem go o koszmary. Każdy mógłby się z nimi męczyć, ale nie ten typ, który nie wydawał się być tchórzem. Teraz okazało się, że jednak musi się czegoś bać, skoro nawiedzały go koszmary.
Nie wiedziałem, co robić. Czy człowieka dręczonego przez złe sny można było budzić? A może podobnie jak lunatyka, należało tylko pilnować? Nigdy nie miałem do czynienia z podobnymi problemami, więc byłem zagubiony. Nie chciałem przecież zrobić nic niewłaściwego, ale niewątpliwie Cornel nie wydawał się zadowolony ze swoich sennych majaków. Wydawał się coraz bardziej zmęczony, a jego ciało było już niemal sztywne.  Postanowiłem zaryzykować, mając nadzieję, iż postępuję słusznie.
- Cor, obudź się. – szepnąłem na próbę. Mój głos brzmiał dziwnie wśród panującej w pokoju ciszy, którą zakłócały tylko jęki mojego partnera. – Nie mam zamiaru wciskać ci rzewnych kawałków „to tylko sen”, więc z łaski obudź się. – syknąłem, a jako że nic to nie dawało postanowiłem być brutalny. Rozluźniłem dłoń kilkoma ruchami i uderzyłem Corneliusa w twarz nie za mocno, ale wystarczająco, by powróciły mu zdrowe zmysły.
Lowitt miał oczy otwarte szeroko, źrenice niemal pochłonęły tęczówki, a gdzieś tam w tym jego zazwyczaj kpiarskim spojrzeniu czaił się strach. Był przez chwilę nieprzytomny, nieświadomy tego, co się dzieje. Miałem wielką ochotę skorzystać z okazji i pomęczyć go, jednak wątpiłem by pojął, co robię.
- To ja. – rzuciłem. – Wkradłeś mi się do łóżka.
- Tak, tak... Miałem koszmar, muszę dojść do siebie... – zawahał się nagle i już byłem pewny, że wróciły mu zdrowe zmysły, wiedział w końcu, na czym świat stoi. – To znaczy nie, inaczej.
- Miałeś koszmar, to już wiem, sam powiedziałeś. – uśmiechnąłem się pod nosem. Wpadł jak śliwka w kompot.
- Nie prawda! – syknął, chociaż miał na tyle takty by nie mówić za głośno. – Nic podobnego. Nie ważne, co mi się śniło, zdawało ci się!
- Cornel boi się własnej słabości? A może mały Corni obawia się spać samemu i dlatego leży w moim łóżku? – teraz zdecydowanie mogłem sobie pozwolić na dręczenie go. Nie spodziewałem się tylko tego, że chłopak mógł jeszcze nie do końca panować nad sobą, a jego umysł nadal mieszał strach zaznany we śnie z chęcią zemsty pojawiającą się w realnym świecie. Przekonałem się o tym, kiedy nagle złapał mnie za ręce i przygwoździł je do łóżka całą swoją siłą.
- Niczego się nie boję! – warknął na mnie. – Zaraz ty będziesz się bał, zobaczysz! – jego usta zmiażdżyły moje. Byłem naprawdę bezbronny wobec siły, jaką teraz dysponował. Może wrażenia pozostawione przez nocne koszmary sprawiły, że adrenalina pobudzała go do działania? Jakkolwiek by nie było na pewno stałem się łatwym celem.
Oczy Corneliusa błyszczały niebezpiecznie szaleństwem, które pojawiło się w nich po raz pierwszy.
- Niczego, rozumiesz? – upierał się, więc skinąłem głową. Nawet nie do końca o tym wiedząc pojąłem, co właściwie robi chłopak. Potrzebował sposobu, by pozbyć się niemiłego napięcia wynikającego z koszmaru, a więc tym samym potrzebował mnie. Nie czułem się znakomicie w tej roli, ale nie pozwoliłbym także by Cor poszedł do kogoś innego i znalazł osobę chętną do pomocy w rozładowaniu emocji. Postanowiłem poświęcić się, tym bardziej, że nie wątpliwie miałem odnaleźć w tym także własną rozkosz.
- A może śniłeś o tym, że zepchnąłem cię do parteru i nigdy już nie byłeś górą, co? – próbowałem go sprowokować. To nie mogło być trudne. – Cor się nie boi, ale ma koszmary, co? – zaśmiałem się lekceważąco. – Biedaczek. Co powiedzą inni, gdy im o tym powiem?
- Nikomu nie powiesz! – Cornelius znowu był wściekły. Objął mnie gwałtownie przytulając, chociaż na pewno nie tego się spodziewałem. Pogładziłem go po plecach i ukąsiłem w szyję. Czułem na sobie twardą męskość chłopaka i cieszyłem się, że to właśnie ja miałem okazję zająć się nim w tej chwili. Otarłem się o niego chcąc go zachęcić do działania. Nie liczyłem na delikatność, czy pieszczoty. W tym stanie mój kochanek nie był do końca rozsądny.
Sam, więc zająłem się spodniami jego piżamy, a także moimi. By moje ciało łatwiej przyjęło w siebie chłopaka na szybkiego rozpieściłem samego siebie. Nie było to zbyt komfortowe, kiedy Cor przylegał do mnie całym sobą, ale zdołałem przejść z jednego palca na dwa w rekordowym tempie. Nic więcej nie mogłem zrobić, gdyż on tracił cierpliwość. Ponownie wróciła agresja, którą płonął chwilę wcześniej i bez ceregieli złapał mnie za nogi. Gdybym nie lubił jego brutalności pewnie błagałbym o litość budząc przy tym cały pokój. Ja jednak potrafiłem rozkoszować się bólem, póki był idealnie wyważony z rozkoszą, zaś ten chłopak był mistrzem w tego typu zagraniach.
Pomogłem mu rozluźniając swoje spragnione ciało, nakierowałem jego członek na siebie i ukąsiłem w wargę, kiedy pchnął. Drżał z niecierpliwości i nie czekał na nic. Chociaż czułem nie mały ból i wiedziałem, że moje wejście nie było gotowe na tak wiele, to szybko zatopiłem się w rozkoszy. Te spieszne pchnięcia, desperacja i szaleństwo czające się w oczach, pojawiające na twarzy, wszystko pozwalało mi na poznanie zupełnie innej strony natury chłopaka, który mógł być pewny, że nie zapomnę o tym incydencie i będę wykorzystywał je bardzo często by go szantażować.
- Cykor. – szepnąłem mu w ucho i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Zamknij się! – ugryzł mnie boleśnie w ramię. – Albo będziesz miał mielonkę zamiast tyłka. – te słowa należały do tego Krukona, którego znałem za dnia. Tym większą przyjemność sprawiło mi jego podniecenie. Każdy dokładny ruch wymierzony jak najgłębiej we mnie, syk rozkoszy wydobywający się z gardła Corneliusa sprawiał, że szaleństwo ogarniało mnie całego. Nawet gdyby ktoś usłyszał, co robimy na pewno uznałby to za senne majaki.
Dyszałem w ucho mojemu obłędnemu partnerowi i czułem, że niewiele dzieli mnie od spełnienia. Zupełnie, jakby nagle miał ogarnąć mnie sen. Zamknąłem oczy i oddałem się w dobre ręce, gdy już sam byłem niepewny, czy znajduję się na granicy jawy i snu, czy może wszystko to jest moim wymysłem.
W zaledwie pięć minut później wiedziałem, że zasnę jak dziecko, a Cor nie mógł mieć więcej koszmarów. Zadbałem przecież by mógł myśleć tylko o przyjemnościach i niczym więcej. Miałem wyłączność, gdy chodziło o jego sny przez całą resztę nocy.

4 komentarze:

  1. Mrrrr ... Aż ma ochotę się mruczeć z rozkoszy ^^ Takiej opieki po koszmarach to można pozazdrościć xD A w rozpalaniu Cora to Eric rządzi xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe o czym śnił Cor... Przecież on nie ma raczej jakichś sytuacji, które mogłyby tak go męczyć... chyba, że śniła mu się utrata Erica... wtedy, to jestem go w stanie zrozumieć. Heh, chłopak ma swoje sposoby na włamywanie się do pokojów innych domów xD Ale, że też zamiast pobuszować z Lair'em i skorzystać z tego, że on śpi, wolał się położyć obok niego... to było urocze, no ;3 I dobrze o nim świadczy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hhhmmm a ja nie moge się doczekać tego planu Eric'a ciekawe co temu małemu szatanowi chodzi po głowie ?? Weny życzę i czasu na pisanie

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Niebieski Kot24 marca 2011 01:40

    Czy Kot może mieć prośbę? Kot bardzo, ale to bardzo tęskni za Kinnem i jego słitaśnym nowym kolegą. Jak bardzo Kot się powinien łasić i mruczeć, żeby dostać tę parę w swoje pazurzaste łapska?

    OdpowiedzUsuń