piątek, 18 marca 2011

Widzieć

Eric i Cornel pojawią się w następnym tygodniu. Na specjalne życzenie Kayaczka.


10 października
Zauważyłem, że coraz częściej kręciłem się koło gabinetów nauczycieli. Zupełnie jakbym popadał w paranoję, albo nieświadomie chciał wywęszyć jakiś podstęp. W ostateczności nie potrafiłem jednakże nad tym zapanować i dlatego bez przerwy zapominałem się kierując swoje kroki do wybranych miejsc. W sumie były dwa, bez których nie mogłem się obejść, a należały do nich gabinety Seed i Wavele. Czułem się naprawdę głupio dopuszczając do takiego stanu rzeczy. Zapewne byłem jedyną osobą na świecie, która tak fanatycznie podchodziła do czegoś poniekąd bardzo błahego, gdyż nie wątpiłem, że właśnie tak określiłaby moje problemy większość osób. Denerwowanie się jednak nic nie dawało, ale jakkolwiek próbowałem sobie to wmówić, nie przynosiło to efektów. Od rozmowy z Syriuszem chyba tym bardziej dręczyły mnie pytania, na które on nie mógł odpowiedzieć. Było już między nami zdecydowanie lepiej, jednakże ja nie zapominałem o bólu, jaki czułem wcześniej, chociaż nie trudno było zrzucić go gdzieś na samo dno podświadomości. Przez wiele lat robiłem tak z moim problemem wilkołactwa, więc mogłem nazywać siebie mistrzem sztuki ukrywania czegoś przed samym sobą. Wtedy właśnie pozwalałem by moja znienawidzona dotychczas natura brała nade mną górę. Mogłem się śmiać, bawić, a świadomość prawdziwych uczuć zanikała. Nie lubiłem kiedy niepewność i strach brały nade mną górę, jak w chwilach, kiedy kręciłem się w miejscach, gdzie w ogóle nie powinno mnie być. Wolałem być silny i wytrwały, jak przystało mężczyźnie, a nie zwyczajnemu mięczakowi. Przecież byłem wilkołakiem, więc dlaczego miałem okazywać tak wielką słabość? Wiele musiało się zmienić w moim życiu, a teraz był idealny moment.
I tym razem niespodziewanie znalazłem się niemal pod samym gabinetem nauczyciela run. Wypominałem sobie swoją głupotę, ale mój codzienny patrol musiał się odmyć. Wykorzystałem, więc okazję i wyjrzałem zza rogu, gdyż wyczuwałem zapachy i słyszałem jakieś odgłosy, jakby ktoś był niedaleko. I nie myliłem się. Zarumieniony cofnąłem szybko głowę. Seed i Wavele całowali się przed jego drzwiami i nie dało się nie zauważyć namiętności, jaka objawiała się w tym pocałunku. Niemal się zasysali wzajemnie. Skrzywiłem się z obrzydzeniem i niesamowicie zawstydzony wyjrzałem jeszcze raz. Nie było wątpliwości, że między nimi coś iskrzyło, chociaż to raczej nieodpowiednie określenie. Oni musieli być parą, a Syri musiał o tym wiedzieć! Na pewno właśnie o tym nie chciał powiedzieć, to ukrywał i w tym im pomagał! W byciu razem, może nawet potajemnych spotkaniach! Black był kupidynkiem, który miał czuwać nad tym związkiem, jeśli związkiem to już było.
Odczułem nagłą ulgę. Niesłusznie oskarżałem go w swoim wnętrzu o zdradę, niepotrzebnie przysporzyłem mu kłopotów. Należały mu się wielkie przeprosiny, chociaż nie specjalnie byłem na to gotowy. Teraz, kiedy miałem pewność, co do intencji Syriusza, kiedy chodził do Seed cichaczem w tajemnicy przede mną, byłem także bardziej pewny siebie. Mogłem, więc potrzymać go w niepewności jeszcze jakiś czas, a później wynagrodzić stracony czas. Mogłem także udawać największą ofiarę tego nieporozumienia, co niesamowicie mnie nęciło. Syri starałby się wtedy dogodzić mi możliwie najbardziej, bym się więcej nigdy nie gniewał. Musiałem przemyśleć wszystkie opcje, ale moja mniej układna natura żądała ode mnie większej samolubności. Przecież Remus Lupin nie był całkowicie bezbronny, był grzeczny, ale potrafił przymknąć oczy na to, co kombinowali jego przyjaciele, a mało tego często sam brał w tym udział. A więc dlaczego miałbym rezygnować z wygód na rzecz Blacka?
- Dobra, dobra. Wyszalejesz się Wilkołaku, ale teraz siedź spokojnie. – powiedziałem do samego siebie, by uspokoić moje drugie ja, to siedzące gdzieś głęboko i wychodzące tylko w czasie pełni. Postanowiłem wrócić do dormitorium, by jakoś zapomnieć o tym, czego byłem świadkiem. Do najprzyjemniejszych widoków to przecież nie należało. Nauczycielka, której nie lubię i profesor, którego uważałem za bardzo miłego. Okropne połączenie.
 - Rozmawiasz sam ze sobą, Remi? – Sheva naprawdę mnie wystraszył pojawiając się jakby znikąd za moimi plecami. Ciśnienie na pewno mi podskoczyło, kiedy tak niespodziewanie krzyknął niedaleko.
- Umrę przez ciebie! – rzuciłem nadąsany, jednak cieszyłem się widząc go. Musiałem powiedzieć komuś o tym, co widziałem, a on nadawał się idealnie. Wyszeptałem, więc do jego ucha wszystko, co udało mi się zobaczyć. Andrew słuchał uważnie i uśmiechał się pod nosem.
- Dlaczego ja tego nie widziałem?! – teatralnym gestem osłonił oczy ramieniem, jakby udawał płaczącego. – To musiał być wspaniały widok!
- Był paskudny! – zapewniłem urażony. Przecież on nie mógł uważać, że cokolwiek poza niesmakiem pozostawał po przyłapaniu tych dwojga na namiętnych uściskach i pocałunkach.
- Przesadzasz, Remusie. W końcu masz pewność, że Seed nie interesuje się Syriuszem, a tobie źle. Poza tym ona stanowiła zagrożenie dla każdej dziewczyny w szkole, mogła odbić każdego chłopaka. Nawet ja pewnie byłbym nią zainteresowany, gdyby zaczęła się o mnie starać. Skoro Wavele ją usidlił to możesz oddychać spokojnie, prawda? Poza tym on także był zagrożeniem. Dziewczyny za nim szalały. Dowcipny, miły, uroczy. Ja tam się cieszę i chętnie bym popatrzył. Może planują ślub! Ale by było! James płakałby jak dziecko i błagał ją na kolanach by nie popełniała takiego błędu! – chłopak pozwolił sobie na fantazje i wydawało mi się, że wcale nie były one tak dalekie od prawdy. – Oferowałby siebie zamiast innych, a gdyby musiał sam przygotowałby tort niespodziankę z sobą w środku. Jestem pewny, że właśnie tak by zrobił! A gdyby sam na to nie wpadł to ja bym mu podpowiedział i załatwione. – zaczął chichotać pod nosem rozbawiony.
- Jesteś wredny. – uśmiechnąłem się mimo woli. Sheva miał rację, co do Pottera. Nie wątpiłem nawet, że przewiązałby się czerwoną wstążką nie ubierając na siebie nawet bielizny.
- Ha, widzę ten twój błysk w oczach. Sam masz głupie myśli na ten temat, a obwiniasz mnie! – tryumfalny ton jego głosu sprawiał, że czułem się winny.
- Nie prawda! Chodź, bo nagle mam ochotę spędzić chwilę w bibliotece! – zmieniłem pospiesznie temat. Prawdę powiedziawszy nie wiedziałem, czego miałbym szukać w bibliotece, ale było to niewątpliwie najlepsze możliwe rozwiązanie.
- Czyżby ktoś tutaj wyczuwał młodego Blacka? – podejrzany uśmiech pojawił się na wargach Andrew. – Widziałem Regulusa, który nieodwołalnie zmierzał właśnie w tamtym kierunku.
Zarumieniłem się. Oczywiście, że nie wyczuwałem w żaden sposób młodszego brata Syriusza! Pomagałem mu tylko czasami w nauce, było mi go żal, kiedy Syri go ignorował. Nic więcej mnie nie łączyło z Regulusem, ani nic łączyć mnie z nim nie miało. Jak w ogóle Sheva mógł tak mówić?! Jego śmiech było jednak słychać na całym korytarzu, co mnie irytowało, ale nie potrafiłem gniewać się na przyjaciela. Nie na niego. Zbyt wiele mu zawdzięczałem.
- Tylko nie mów Syriuszowi czegoś takiego! Nie chcę żeby teraz to on się na mnie gniewał.
- O wilku mowa, a wilk tuż. – Sheva objął mnie ramieniem, kiedy dostrzegł Syriusza biegnącego korytarzem.
- Później będziesz robił mi na złość! – kruczowłosy warknął na Andrew, gdy tylko był blisko nas. – Mamy problem i Remus musi nam pomóc. – spojrzał na mnie błagalnie i jednocześnie przepraszająco, co znaczyło, że musiał coś przeskrobać. – Bo widzisz... – wymownie wskazał palcem pełznące za nim dwa węże, które chyba bez celu rozchodziły się po korytarzu.
- Co? – nie pojmowałem, co miałoby to oznaczać, więc Black kontynuował.
- Ja, James i Peter poszliśmy się zabawić kosztem Snape’a tylko, wiesz... Mieliśmy mały problem... Ja schowałem się za chłopakami i oni wzięli na siebie zaklęcie. No i... Z resztą sam zobaczysz! – złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć. Nie opierałem się, chociaż nie wiem, czy on także zdawał sobie sprawę z tego, że od bardzo dawna się nie dotykaliśmy nawet w taki sposób. Czułem ciepło jego dłoni na swoich palcach. To był przecież Syriusz, a on zawsze był niebywale cieplutki. Mój ukochany Syri, który teraz powinien dostać ode mnie po głowie, za to, że dokuczał Severusowi.
Nie potrzebowaliśmy wiele by dotrzeć na miejsce. Co chwilę mijały nas różne węże, a to oznaczało wielkie kłopoty. I rzeczywiście tak było. Przed nami piętrzyła się spora kupka gadów, a wśród niej mogłem dostrzec zaledwie jakąś nogę i rękę. Miałem nadzieję, że poza tymi częściami ciała istniało coś jeszcze. Domyślałem się, że to właśnie to było Potterem i Pettigrew.
- To robota Severusa? – upewniłem się. Nie interesowałem się nigdy tego rodzaju zaklęciami, jednak teraz musiałem dać z siebie wszystko by pozbyć się węży z przyjaciół i oszczędzić im przykrej rozmowy z którymś z nauczycieli.
Za naszymi plecami rozległ się dziewczęcy pisk. Ktoś musiał właśnie zauważyć jednego z pupili moich kolegów, którzy miałem wielką nadzieję, że byli w stanie oddychać. Myślałem nad jakimś zaklęciem, które pomogłoby mi pozbyć się gadów. Na pewno nie mogłem znać przeciw-zaklęcia na czar rzucony przez Ślizgona. Może, chociaż nauczą się, że z pewnymi osobami nie warto zaczynać.

3 komentarze:

  1. ~Niebieski Kot18 marca 2011 16:11

    Kot jest pierwszy!Cieszę się, że Remus dochodzi do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, Remiemu tego brakowało ;3 Nikt nie zastąpi Piecyka-Syriusza xD Remi natrafił na scenę z poprzedniej kartki, prawda? Dobrze, że nie patrzył na dalszą część, bo by się mocno zdziwił... Nauczyciele muszą na siebie uważać ;PWyobraziłam sobie Syriego w postaci kupidyna... XDD Wersja +18 XDEhh, ten wilczek. Chce jeszcze pomęczyć Syriego, ale czy dopełni swego planu?Oj, kochana, o Erica i Corniego prosiłam już od dawna xDDNie wiem, co onet chce osiągnąć wlepianiem tego czegoś z facebooka ==

    OdpowiedzUsuń
  3. Och nasz mały wilczek pokazuje swoją wredniejszą stronę xD jestem jak najbardziej za xD w końcu Syriuszowi się należało ^^

    OdpowiedzUsuń