środa, 20 kwietnia 2011

Kartka z pamiętnika CXXII - Thomas Mares

Posiadanie brata bliźniaka było czymś cudownym i nie sposób wyrazić, jak cenna jest ta osoba dla człowieka, który spędza z nią niemal całe życie, a co dopiero, gdy w grę wchodzi miłość bynajmniej nie braterska. Karel był moją prawą ręką, nie tylko w przenośni, co tylko pogłębiało nasze przywiązanie do siebie i sprawiało, że czułem się od niego uzależniony niemal, jak małe dziecko, które by przeżyć potrzebuje opieki matki. Nie przyznawałem się jednak do tego, że, od kiedy naprawdę obciął włosy na krótko podświadomie szukałem jego towarzystwa, byleby w jakiś sposób ponownie być z nim związanym. Zupełnie nie potrafiłem tego wyjaśnić nawet sobie samemu. Nie przywiązywałem wielkiej wagi do wyglądu brata, który nie różnił się do tej niczym, a jednak tak diametralna zmiana wywarła na mnie większy wpływ niż na niego. Jakbym nagle spuścił go ze smyczy i teraz nie mógł nim kierować pozwalając by sam decydował za siebie. Nigdy nie posądziłbym się o podobną chęć posiadania go na wyłączność. Teraz wiedziałem znakomicie, jak bliski był mi mój brat i jak dalece potrafiłem zagłębić się w swoich pragnieniach, byleby nie oddawać nikomu tego, co było moje.
W tej chwili nie byliśmy niestety razem, co wydawało mi się nienaturalne. Wcześniej nie jednokrotnie rozstawaliśmy się na ten niedługi czas przerw między zajęciami, ale nigdy dotąd nie odczuwałem tego tak dotkliwie.
Postanowiłem wyjść mu na spotkanie, chociaż nie specjalnie wiedziałem, gdzie mógł się znajdować. Był moim bliźniakiem, więc liczyłem na jakieś nadnaturalne zdolności, które pozwalałyby nam komunikować się ze sobą niewerbalnie i przede wszystkim nieświadomie. To wiele by mi ułatwiło, chociaż nie miałem jak dotąd pojęcia, czy wszystkie te plotki o więzi łączącej bliźnięta są rzeczywiście prawdą. Nie było okazji byśmy to sprawdzili z Karelem. Teraz chciałem przeprowadzić niewielkie studia na ten temat. Potrzebowałem tego, by być spokojniejszym.
Chociaż błąkałem się bez celu i nie miałem żadnej dobrej wymówki, by uzasadnić moje ewentualne pojawienie się w pobliżu brata, to liczyłem na moją zdolność improwizacji. Nie chciałem przecież by poczuł się w jakikolwiek sposób kontrolowany.
Jakimś nieznanym mi sposobem trafiłem na Karela przy schodach między piętrami. Nie odbyło się to za sprawą żadnych wspaniałych umiejętności telepatycznych, ani żadnych innych. Po prostu miałem szczęście, że wymyślana na poczekaniu wyliczanka wskazywała mi drogę aż do tego miejsca.
Mina chłopaka wskazywała na pozytywne zaskoczenie, kiedy dostrzegł mnie zaledwie o jakieś piętnaście schodów poniżej miejsca, gdzie stał on wraz z kolegą z naszej grupy, z którym się niemal przyjaźnili. Uśmiech, jaki mi posłał był naprawdę imponujący, chociaż trochę inny niż zwykle. Zupełnie, jakby chłopak zmienił się wraz z fryzurą. Nagle wydawał mi się bardziej otwarty na świat i innych ludzi. Mogło to być tylko i wyłącznie moim wyobrażeniem, chociaż nie byłem w stanie zaprzeczyć słuszności swoich spostrzeżeń. Przecież miałem do czynienia ze swoim kochankiem, a więc musiałem znać go na tyle dobrze, by chociaż w nikłym stopniu być w stanie ocenić jego nastrój.
- Dobrze, że tutaj jesteś. Poniesiesz moją torbę, jest ciężka. – jego wargi rozchyliły się ukazując pełne uzębienie.
Nie potrafiłem mu odmówić, kiedy wydawał się prosić tym jakże maślanym wzrokiem, którego jednak nie pokazywał nikomu innemu. Bez zastanowienia ruszyłem żywo do góry. Nie dzieliło nas wcale tak wiele, kiedy zakręciło mi się w głowie, na niespełna sekundę przyćmiło mnie, a kiedy odzyskałem pełne panowanie nad sobą zauważyłem, że mój brat kiwa się niebezpiecznie, a nagle runąć przed siebie. Złapałem go, ponieważ cudem w nagłym przypływie energii moje ciało samo zadziałało. Objąłem go mocno zaskoczony.
- Karel? – rzuciłem mając nadzieję, że to tylko jakaś dziwna forma jego bliższego powitania ze mną, niestety myliłem się. Chłopak zdecydowanie leżał nieprzytomny w moich ramionach, a ja nie miałem pojęcia, co mogło się stać. On zawsze był okazem zdrowia, a jeśli już chorował to rzadko i mało poważnie, zaś o czymś takim, jak utrata przytomności nie było całkowicie mowy. A jednak teraz miałem go bezwładnego w swoich objęciach i poczułem, jak panika przepełzła po całym moim ciele w postaci zimnych dreszczy.
- Biegnij do Skrzydła Szpitalnego i powiedz, że go przyniosę zaraz. – powiedziałem pospiesznie do kolegi z grupy. Sam za to wziąłem brata na ręce. Był tak lekki, że z trudem mogłem uwierzyć, iż jest moim bliźniakiem. Zupełnie jakby wcale nic nie jadł i tylko czasami wkładał coś do ust, by zaspokoić podstawowe potrzeby ludzkie, ale nie przesadzać.
Najbardziej bałem się, że to coś poważnego. Postanowiłem, więc przyspieszyć i czym prędzej dostarczyć chłopaka w odpowiednie miejsce, gdzie ciągle znajdowałby się pod fachową opieką.
- Coś ty w ogóle narozrabiał tym razem? – mruknąłem do nieprzytomnego i wpadłem do wielkiego, jasnego pomieszczenia. To tam na najbliższym z łóżek, byleby było mu wygodnie, położyłem Karela. Nie zdążyłem mrugnąć okiem, a szkolna lekarka już była przy nas i zabrała się za badanie. Zadawała mi przy tym pytanie za pytaniem, a do mnie nie docierała ani ich treść ani tym bardziej sens moich własnych odpowiedzi. Byłem zbyt przejęty tym wszystkim. Bo jak to możliwe, że okaz zdrowia i piękna nagle pada zemdlony? Gdyby nie było mnie wtedy na tamtych schodach może spadłby na sam ich dół, a wtedy mógłbym go nawet stracić. Nie pojmowałem, co takiego miało wtedy miejsce, za to teraz miałem większe powody do zmartwień.
- Co z nim? – zapytałem nie zająknąwszy się nawet, co było na pewno jednym z moich wielkich wyczynów.
- Jest osłabiony. – otrzymałem odpowiedź wypowiedzianą uspokajającym tonem. – Musi brakować mu witamin i na pewno nie odżywia się właściwie. Gdy ukryje wszystko pod ubraniami wtedy ciężko to dostrzec, ale jednak jest za chudy. – pokazała mi jego ciało pod swetrem. Ostatnio nie miałem okazji się z nim kochać, więc nie widziałem zmian, który nastąpiły w organizmie mojego brata.
- Chce pani powiedzieć, że się odchudza? – zamrugałem szybko, niedowierzająco. Przecież Karel był idealny i nie potrzebował się nijak katować. Jak więc było możliwe, że nagle jego stan zdrowia uległ takiej zmianie?
- Nie wykluczam, że to właśnie było przyczyną. – powiedziała poważnie Pomfrey. – Nie mniej jednak zrobię kilka badań, więc wolę by został tutaj na jakiś czas. Powiedzmy, że do trzech dni.
- Ale mogę z nim na razie zostać?
- Yhm... – kobieta zawahała się. – Nie za długo. – przytaknęła mi i oddaliła się niewątpliwie by przygotować się do badań, jakie planowała robić.
Złapałem Karela za rękę i ściskałem ją gładząc przy tym opuszkami palców. Chciałem by szybko poczuł się dobrze i powiedział mi, co się dzieje. Nie zauważyłem przecież u niego jakiś specjalnych zmian, a to teraz dręczyło mnie najbardziej. Przecież byłem jego bratem i jednocześnie chłopakiem, więc jakim cudem mógłbym nie dostrzec, że coś mu jest? To wydawało mi się tak nieprawdopodobne, że z trudem powstrzymywałem gniew na samego siebie i na niego. Powinien mi powiedzieć, jeśli coś złego się z nim działo. Ufał mi, tego byłem pewny, a jednak to, co się teraz działo stawiało pod znakiem zapytania wszystko.
Poczułem, jak jego dłoń mocniej zaciska się na moich palcach, ale nie ocknął się. Jego oddech był równy, usłyszałem nawet ciche chrapnięcie. Najwyraźniej chłopak przeszedł od razu z nieprzytomności do snu.
Patrzyłem na jego twarz, tak zmienioną przez fryzurę, na wyraźne rysy twarzy, usta, które miałem ochotę całować. Postawiłem sobie za punkt honoru zrobić coś z ta sprawą i zadbać o mojego brata. Cokolwiek by mu nie było wydawało mi się bardzo ważnym, by więcej nie dopuścić do podobnej sytuacji.
Kiedy zobaczyłem Pomfrey wychodzącą ze swojego gabineciku ze strzykawką i igłą wiedziałem, co się zaraz będzie działo. Wyprosi mnie pod pretekstem badań, toteż pocałowałem dłoń Karela i szeptem obiecałem, że jeszcze dziś go odwiedzę bez względu na to, czy nadal będzie spał, czy też dojdzie do siebie.

3 komentarze:

  1. O fajnie. Lubię różnorodność.Co nie zmienia faktu, że najbardziej kocham parkę Kinn/Edvin.

    OdpowiedzUsuń
  2. Karel się odchudza? .O_O. A z czego? Kości na ości? Chciał się zmienić aż tak bardzo? Oj, koootek, Karelku, przecież jesteś boski bez wszystkich zmian, noo. A jeżeli już tak bardzo chcesz być inny, to nie za cenę zdrowia!Thom powinien go zlać! XD Przynajmniej tyłek by spuchł i chłopak byłby cięższy xDKotek? A kiedy planujesz kolejną kartkę Blood-Neren? xP

    OdpowiedzUsuń
  3. Och czyżby Karel na serio się odchudzał?! hmm .. jestem ciekawa co też go do tego skłoniło.. Mam nadzieję, że Thomas się już dobrze zaopiekuje bratem ^^

    OdpowiedzUsuń