środa, 13 kwietnia 2011

Nieoczekiwane

24 października
 Niewiele działo się ostatnimi czasy, nie licząc większej ilości zadań i nauki, co nie należało do rozrywek godnych osoby Syriusza Blacka, czy Jamesa Pottera, który więcej czasu niż zwykle spędzał na narzekaniu do każdego, byleby tylko trzymać się ode mnie z daleka. Nie wątpiłem, że gdyby mógł przeniósłby się do innego pokoju i tym samym ograniczył naszą znajomość do niezbędnego minimum. Do tej pory nie wierzyłem, że ktoś taki jak on może się do tego stopnia wściekać. Było to jedno z dziwniejszych uczuć, jakie miałem, świadomość, że tracę jednego z przyjaciół. Nie było w tym jednak mojej winy, ale w pełni odpowiedzialność ponosił Potter. Zignorowałem, więc jego głośne i żałosne jęki dochodzące z fotela przy kominku, gdzie dorwał kilku pierwszorocznych zmuszając ich do wiernego słuchania, jego narzekań. Nie interesowało mnie, co robi. Byłem na niego wściekły za to, że nie doceniał mnie i moich starań. Tym samym nie zapowiadało się na szybkie zażegnanie konfliktu.
 - Re-mu-sie! – Zardi pojawiła się w Pokoju Wspólnym ze miłym uśmiechem na ustach, jak to miała w zwyczaju. – Syriuszu, przesiądź się. – wskazała wymownie na krzesło stojące dalej ode mnie. – Nie patrz tak, tylko sio!
- Przecież z nim zerwałaś... – Black niepewnie spoglądał na dziewczynę, jakby obawiał się, że czegoś nie wie. Ona rozwiała wszystkie jego wątpliwości.
- Tak, ale to nie znaczy, że nie mogę czegoś od niego chcieć. Zerwaliśmy w przyjacielskich okolicznościach, więc zabieraj tyłek i odstąp mi miejsce. Już! – rozkazała i nie czekając wcisnęła się na niewielki kawałek krzesła koło Syriusza spychając go sobą, póki sam nie ustąpił i nie odsunął się od nas.
Ja sam nie pojmowałem zbyt wiele. Nie planowaliśmy niczego po naszym fikcyjnym zerwaniu nie mniej fikcyjnego związku.
 - Nie gryzę! – prychnęła kładąc przede mną swoje notatki z transmutacji. – pomożesz mi z nauką. Wyłączyłam się na zajęciach i teraz nie rozumiem tego, o tutaj. – pokazała palcem odpowiedni fragment. – Ale ja naprawdę nie zjadam w całości! – wyszczerzyła się. – Wolę mięso w kawałkach.
- Nie rozumiesz czegoś tak prostego? – Syriusz wychylił się nad stołem zaglądając w notatki dziewczyny, która gdyby mogła na pewno zabiłaby go wzrokiem, lub rzuciła jedno z zaklęć niewybaczalnych.
- Pan się zamknie i nie odzywa. – syknęła na niego, chociaż nie byli wcale na wojennej ścieżce. Raczej drażnili się ze sobą, co przy okazji zostało przez nią wykorzystane. – Evans się wścieka, bo nadal nie znalazła tego, który do niej pisał. Podobno pomaga w nauce wszystkim pierwszorocznym. – zachichotała i nie dziwiłem się temu. – Jest tak pochłonięta dochodzeniem do tego, kto się w niej zakochał, że zapomina o swoich koleżankach. Plan się powiódł i na pewno nie prędko Żmija sobie o was przypomni.
 Byłem wdzięczny Zardi, za uwagę, jaką poświęcała naszym sprawom, za opiekę, jaką nas otaczała i pomoc, na którą zawsze mogliśmy liczyć. Zastanawiałem się, co ona z tego może mieć, jednak w jej przypadku materializm na pewno nie miał nic do rzeczy.
Puknęła mnie palcem w ramię i wymownie wskazała na transmutację. Przypomniała mi, że miałem jej z tym pomóc. Zabrałem się, więc od razu do pracy. Dziewczyna była pojętna i wiele sama już potrafiła, co w ostateczności zaowocowało szybkim zakończeniem małych korepetycji.
- Ha, to wiele tłumaczy! – mówiła rozentuzjazmowana. – Nie, Syriuszu, nie podnoś się, jeszcze się nigdzie nie wybieram. – machnęła ręką i rozsiadła się wygodniej na swoim miejscu. – Dobra, idę!
Dopiero, kiedy spojrzałem na Blacka zrozumiałem, co się dzieje. Tym razem to on słał gromy w stronę dziewczyny i groził jej milcząco torturami, jeśli się zaraz nie ulotni. W takiej sytuacji najlepszym rozwiązaniem było ulotnienie się w pośpiechu.
Zebrałem, więc swoje rzeczy, gdy Zardi już dorwała kuzynkę i zapomniała o nas całkowicie.
Syri wyczuł moje intencje, a na jego ustach pojawił się naprawdę szeroki uśmiech. Zupełnie, jakby czytał w moich myślach zagłębiając się w te jego rejony, do których sam nie miałem dostępu. Aż przełknąłem głośno ślinę, kiedy zaczęło do mnie docierać, o czym musiał w tej chwili myśleć.
- Żadnych pieszczot. – szepnąłem podchodząc do niego blisko, by nikt nie słyszał. Ukryłem twarz we włosach, by nie wzbudzać podejrzeń jej czerwienią. – Nie na stałe, ale na razie. – dodałem by się nie denerwował, albo nie uznał, że nie chcę. Po prostu czułbym się dziwnie, gdyby nagle do pokoju wszedł któryś z chłopaków, co wcześniej miało miejsce. Poza tym nie chciałem zaniedbywać Shevy, który w tej chwili był u dyrektora, a który naprawdę planował się przenieść po tym roku.
- Ale buziaka dostanę, prawda? – powiedział do cicho prosto do mojego ucha i podrażnił je zębami zanim nie odsunął się szybko wspinając po schodach do dormitorium chłopców. Nie musiał słyszeć mojej odpowiedzi, ponieważ dobrze ją znał.
 - Syri! – Sheva wpadł do Pokoju Wspólnego zanim jeszcze zdążyliśmy podejść do drzwi naszej sypialni. - Wavele chciałby żebyś przyszedł do niego dzisiaj. Pyta czy nie chcesz na nowo podjąć swoich lekcji podrywania. – dodał cicho. – Ma trochę czasu i może go poświęcić właśnie na to, gdybyś nadal tego potrzebował.
Chłopak spojrzał na mnie. Skinąłem głową uznając, że nigdy nie możemy być całkowicie pewni, że pozbyliśmy się problemu, jaki stanowiły ciekawskie osoby. Black tupnął za to rozeźlony nogą i nadąsany pomaszerował w stronę dziury za portretem. Wyglądał jak przerośnięte dziecko, ale miał w sobie coś jeszcze, dumę, którą było widać w sposobie poruszania się, wyprostowanej sylwetce.
Wraz z Shevą udałem się do naszego pokoju nie spodziewając się, że James uda się tam za nami. Zrobił to jednak i stanął w drzwiach w rozkroku, podparty pod boki i wyglądał doprawdy komicznie. Ani ja, ani Andrew nie wiedzieliśmy, o co mu chodzi, czego się spodziewać i co mogło przyjść do głowy okularnikowi.
- Lupin. – rzucił wyzywająco, jakby zaraz miał sięgać po różdżkę, by się pojedynkować.
- Czego chcesz? – warknąłem poirytowany. Sam nie wiem, dlaczego, ale Potter sprawiał teraz, że miałem ochotę pokazać kły i pazury. Rozszarpałbym go na kawałki, gdybym miał okazję, ale tylko w marzeniach. Nie byłem chętny krzywdzić kogokolwiek naprawdę.
- Jestem łaskawy i uczyniłem cię właśnie swoją kolejną sympatią. Kiedy chcesz potrafisz być ostry, więc jesteś w moim typie!
Cisza... Cisza... Cisza... Ptaszek przeleciał za oknem, zaświergotał i zniknął... Ktoś krzyknął coś na błoniach... Cisza...
Wpatrywałem się w Jamesa, jakbym oczekiwał, że zaraz coś doda, że się roześmieje mówiąc, że to dowcip i daliśmy się nabrać. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Nawet Sheva nie był w stanie wydobyć z siebie głosu, co nie często mu się zdarzało.
Nie wiem ile czasu mogło minąć.
- Snape podrzucił ci jakiś eliksir i wypiłeś do dna, co? – Andrew objął mnie ramieniem opiekuńczo. – Teraz się znęcasz nad biednym Remusem psychicznie. Nie wstyd ci? – miałem wrażenie, że jednak nawet w głosie chłopaka słychać było swoistą niepewność. On nie wątpił, że Potter jest poważny, a ja również daleki byłem od śmiechu.
- Nie interesuje mnie, co masz do powiedzenia. Remus jest moim nowym celem i tyle. Nawet Black nic z tym nie zrobi, a tylko może skończyć, jako deser dla pupili Hagrida z Zakazanego Lasu. A teraz wybaczcie, ale mam coś jeszcze do zrobienia. – i już go nie było.
Spojrzałem na Shevę, a on na mnie. Miałem ochotę roześmiać się histerycznie. Brakowało mi tylko tego, żeby Potter skończył, jako wariat. Nie wątpiłem, że coś mu się stało i powinien zgłosić się do pani Pomfrey po leki.
- Nie wypada mówić, że ci współczuję, nie? – Andrew wziął głęboki, niepewny oddech i poklepał mnie po plecach. – Wiem, że jesteś w szoku, ja także i właśnie naszła mnie ochota na galaretkę. Jestem pewny, że galaretka pozwoli nam się obudzić z tego koszmaru. Idziemy?
- Wszędzie byleby najdalej od tego wariata. – zgodziłem się na propozycję przedwczesnego podwieczorku, którym miałem ochotę objeść się do nieprzytomności, gdyby było to w ogóle możliwe. Musiałem zasłodzić swój umysł, by mógł znowu sprawnie funkcjonować.

4 komentarze:

  1. Interesujące miejsce w sieci jest na moonlight-secret, phie! xDToo tak. Kilka literówek xD"zarzynany konflikt" - zażegnany... choć z dalszej części rozdziału wiadomo, że jednak to nastąpi... w jakiś sposób xD "miała w zwyczajny" - zwyczaju. Zardi jest super ;3 Taka kochana i lubi jako ostatnia tupnąć nogą... Albo inaczej - lubi się rewanżować xD"włączyłam się na zajęciach" - wyłączyłam. Gdy Black stwierdził, że Zardi nie umie czegoś tak prostego, to aż się w duszy zaśmiałam xD Gdyby nie Remi i jego poganianie do nauki reszty Huncwotów, Syri nie mógłby powiedzieć czegoś takiego xD"poświęcała naszym sprawą" - sprawom - w l.mng dodajemy -om. "naszej sypialni" - nie dałaś po tym myślnika, informującego, że Sheva mówi dalszą kwestię.Gdy przeczytałam o tym, że Remi został sympatią Pottera, to w tym momencie nawet telewizor przycichł. Początkowo myślałam, że James zrobił to.. tak specjalnie, aby nie przyznać się do winy i sztuczką przekabacić Remiego do ugody, a tu... ohhh, biedny Remi xD Aż się strzeliłam z płaskiej w czoło xDD I włosy zmierzwiłam xD Świetny rozdział xD Przy tych ptaszkach płakałam ze śmiechu xDDD Sheva zastąpiony Lupinem.. a co na to Syri? Ledwie pozbył się Evans, a zdobył nową konkurencję xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jamesowi ktoś musiał dodać sfermentowanych wilczych jagód, bo zachowuje się jak ostatni idiota. Co prawda zawsze był zwichnięty umysłowo, ale teraz to już daje czadu na całej linii.Niech go może ktoś sztachetą palnie w potylicę, to mu się rozjaśni.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma sprawy ;3 Ja też jestem ostatnio jakaś ospała. Nic mi się nie chce. Wchodzę na blogi, czytam, a potem mam ochotę iść spać, a przecież zostaje mi się nauka xD Tia.... na jutro referat z leksykologii, potem weekend i harówa od poniedziałku =='

    OdpowiedzUsuń
  4. No akcja z Potterem totalnie wbiła mnie w fotel, teraz już wiem, że potrafisz dalej nieźle zaskakiwać xD

    OdpowiedzUsuń