piątek, 29 kwietnia 2011

Większy problemik

Tak jak podejrzewałem moja noga była w całości, jednak skręciłem ją boleśnie i o ile była całkowicie sprawna, o tyle chodzenie na niej oznaczało niesamowite katusze, których nie potrafiłem znieść. Pani Pomfrey zaproponowała mi kule i bez szemrania przyjąłem jej pomoc, chociaż później bardzo tego żałowałem. Miała do dyspozycji wyłącznie jeden rodzaj i tym samym skończyłem z parą różowych, których rączki przyozdobione były kwiatkami. Ostatecznie musiałem się tym posługiwać przez tydzień, nie więcej, więc z zimną krwią wziąłem je od kobiety i wspomagając się moimi „różowymi baletkami”, jak zechciał nazwać kule James, pokuśtykałem na wczesny podwieczorek. Nie wątpiłem, że podczas kolacji z okazji Halloween będę nie tylko pośmiewiskiem wszystkich, ale także główną atrakcją. Wilkołak w różu, to było jednak upokarzające i cieszyłem się tym bardziej, iż tylko przyjaciele wiedzieli, kim jestem.
Szczerze mówiąc wściekałem się niesamowicie, kiedy musiałem przebierać rękoma chcąc się jakoś poruszać. W takiej sytuacji ból nie był dotkliwy, a przybierał postać uścisku na kostkę, zupełnie jakby ważyła cztery razy więcej niż normalnie. Sam nie wiem, jakim cudem potrafiłem utrzymać ją w górze, kiedy tak ciążyła. Może było to tylko moje wyobrażenie, a może rzeczywiście ciągnęło ją w dół? Tak czy owak coś się we mnie gotowało, kiedy zapominałem o swojej dolegliwości, kładłem przez nieuwagę stopę na ziemi i próbowałem zrobić krok. Wściekałem się wtedy na wszystko w około. Nienawidziłem bezsilności, a w tej chwili dokuczała mi bardziej, niż kiedykolwiek. Był to już kolejny raz po tym, jak musieliśmy z Syriuszem znaleźć Thomasa.
- To wszystko twoja wina! – wściekałem się na Pottera, kiedy kolejna mijana przez nas osoba spoglądała na mnie z dziwnym uśmiechem. Nie wątpiłem, że brakowało mi tylko wianuszka we włosach i mógłbym z powodzeniem straszyć młodszych kolegów.
- Moja? Sam stałeś tam gdzie nie trzeba! – James prychając ciskał gromy w moją stronę. – Nie zwalaj na mnie!
- Gdybyś się do mnie nie dostawiał nie musiałbym trzymać się z daleka! Wtedy na pewno uniknąłbym wszystkich nieszczęść! Poza tym, trzeba być idiotą żeby robić wulkan na transmutacji! – sam nie wiedziałem, co mnie ugryzło, ale złość i frustracja narastały we mnie i musiałem dać temu upust.
- Więc sam rób z siebie różowego osła! Nie będę się kompromitował pokazując z tobą! Pieprzona Wiccanka! – chłopak niemal wrzasnął i naprawdę zdenerwowany zostawił mnie na schodach.
Nie miałem pojęcia, co miało oznaczać określenie, którego użył w stosunku do mnie, ale nawet gdybym chciał zapytać, odpowiedzieć mu czymś zgryźliwym, lub po prostu przeprosić, nie miałem możliwości. Poruszałem się zbyt wolno bym mógł go dogonić, czy chociaż zbliżyć się by mój głos doszedł do jego uszu. J. w przeciągu chwili zniknął mi z oczu.
Ja miałem większe prawo do wściekania się na niego. Miałem przecież całkowitą rację, kiedy wytykałem mu winę. Gdyby nie on na pewno nic by mi się nie stało! Teraz za to świeciłem różowymi kulami w kwiatki i bynajmniej nie wyglądałem na kogoś, kto planuje celebrować Halloween.
- Świetnie! – warknąłem. – Po prostu cudownie! Tylko poczekaj, Potter, a w lustrze się nie poznać, kiedy już pozbędę się tych śmieci! – mówiłem do siebie nieświadomy tego, co robię.
W ślimaczym tempie kuśtykałem dalej. Miałem ochotę zwierzyć się komuś ze swojego nieszczęścia i wyżyć w miarę możliwości. Może dobrze się stało, że James zszedł mi z oczu, ponieważ zdenerwowany mogłem sięgnąć po różdżkę, a to na pewno nie skończyłoby się dla niego dobrze.
- Remi! – na dole schodów pojawili się Syriusz i Sheva. – Nic ci nie jest? – byli przejęci sądząc po ich szczerych, wystraszonych trochę spojrzeniach.
- Jak widać. – rzuciłem ozięble, chociaż nie mogłem ich o nic winić. Mój ton chyba trochę ich dotknął, ale podeszli do mnie i pomogli mi szybciej stoczyć się na główny korytarza.
- Te kule... – zaczął Andrew, ale zamilkł, kiedy spojrzałem na niego groźnie. Nie wątpiłem, iż czasami potrafiłem wykrzesać z siebie więcej złych niż dobrych cech. Byłem przecież wilkołakiem! Nawet, jeśli w kwiatki...
Skupiłem się głównie na poruszaniu, by nie ośmieszyć się bardziej, gdybym wchodząc do pełnej uczniów Wielkie Sali potknął się i dodatkowo wyłożył na posadzce. Wtedy już na pewno nigdy nie pozbyłbym się złej opinii, nie wspominając o licznych pioseneczkach, które układałby Irytek. On nie musiał widzieć by się naśmiewać.
- Co tam szepczecie?! – z mojego gardła ponownie wydobył się nieprzyjemny warkot, kiedy spostrzegłem, że przyjaciele mówią coś do siebie cicho. – Naśmiewacie się, co?!
- Nie! – rzucili chórem, co było jak jawne przyznanie się do winy, więc zaróżowiło ich policzki, a przynajmniej na pewno Shevy.
- Remi. – Syriusz wziął głęboki oddech. – Nie obchodzi nas, czym się wspomagasz przy chodzeniu, po prostu się o ciebie martwimy.
- Jasne! A ja jestem głupi i w to uwierzę! – prychnąłem poirytowany.
- Sam dobrze wiesz, że to przez pełnię. W prawdzie to za dwa dni, ale wilkołak już wychodzi, a teraz jest sfrustrowany z powodu bólu. Mało tego w tym stanie jest jeszcze bardziej bezradny niż w zamknięciu. To, dlatego tak się zachowujesz.
- Znawca się znalazł! – syknąłem nie mając zamiaru go słuchać. Widać nie mogłem liczyć na nikogo w takiej chwili, więc postanowiłem być bardziej samodzielny. Straciłem także wszelką ochotę na słodycze, więc zmieniłem kierunek, w którym zmierzałem. Chciałem wrócić do pokoju i tam zostać sam na sam z moimi nieszczęściami. Nikt nie był mi potrzebny! A już w szczególności nie banda bezużytecznych filozofów, którzy nie mieli pojęcia, co czułem.
Niezatrzymywany przez nikogo zacząłem na nowo wdrapywać się po schodach na górę. Ileż ich mogło być w tym zamku?! I dlaczego dormitoria Gryffindoru musiały mieścić się w wieży?!
Różowy osioł, nagle zaczęło mi się to obijać o uszy, aż ostatecznie dotarło do mnie z całą mocą i tym samym wprawiło w ruch moje szare komórki. Wpadłem na świetny pomysł! Już się Potter przekona, kto tutaj jest różowym osłem!
Przyspieszyłem swoje kuśtykanie z zapałem obmyślając szczegóły mojego planu.
Zignorowałem pytania Grubej Damy o moje samopoczucie nie mając czasu na podobne błahostki. Liczyła się zemsta na moim największym wrogu, a o ile dobrze pamiętałem miałem w pokoju książkę, którą niedawno wypożyczyłem, a która była mi w tej chwili niezbędna.
Zaszyłem się w sypialni, niczym szalony naukowiec w swojej pracowni. Potrzebowałem kilku dodatkowych rzeczy, jednak ze zdobyciem ich musiałem poczekać aż do kolacji, kiedy to wszyscy będą się bawić, a ja najpierw zabiorę, co trzeba, a dopiero później do nich dołączę. Nikt nawet nie zapyta, dlaczego pojawiłem się tak późno, kiedy zobaczą kule. Byłem geniuszem, jakkolwiek niedocenionym.
Uśmiechałem się do siebie na myśl o tym, jaką furorę wywoła Potter na chłopakach, kiedy już wcisnę mu jakoś mój wspaniały eliksir. Był banalnie prosty, więc nawet ja mogłem go przyrządzić. Żałowałem trochę, że nie zobaczę efektów swojej ciężkiej pracy, ale nie wątpiłem, że usłyszę o nich zaraz po pełni. Znałem zwyczaje przyjaciół i mogłem dzięki temu dopracować wszystko do perfekcji. Miałem nawet ochotę śmiać się głośno, ale to mogłoby mnie wydać, gdyby nagle ktoś wrócił do Pokoju Wspólnego, lub do sypialni. Z tego powodu swoje emocje trzymałem na wodzy i szykowałem się już do wielkiej uczty zwycięstwa, kiedy tylko będę mógł zemścić się na Potterze za ubliżanie mi.
- Jeszcze zobaczysz, że nie warto zadzierać z Remusem Lupinem. Wbiję ci to do głowy. – znowu mruczałem pod nosem coraz bardziej entuzjastycznie podchodząc do swoich zmierzeń. J. nie oprze się pysznym czekoladowym baryłkom i nawet nie poczuje, że smak nadzienia odrobinę się zmieni. Przyrządzenie i podanie eliksiru okularnikowi było bułką z masłem, podobnie jak czekanie na efekty. Musiałem tylko udawać przyjaźnie nastawionego i skruszonego po naszym sporze, by połknął haczyk. Jeszcze się będzie oblizywał po moich czekoladkach!

1 komentarz:

  1. Remi na syndrom napięcia przedwilkołakowego XD Drażliwy się zrobił i taki nieprzystępny. Czyżby miał na to wpływ Greyback? Specjalne by go tak kierował, aby Remi stracił przyjaciół?"a w lustrze się nie poznać" - nie poznasz ;PNo, no, cóż tam profesor Remi szykuje dla Pottera, ho hoo XDCzytałam o Wiccankach XD Kurcze, Nonsensopedia pięknie je ujęła XD

    OdpowiedzUsuń