niedziela, 5 czerwca 2011

FavChara III - Przeszłość (Cornelius Lowitt)

5 czerwca, jest przed 14, a u nas ksiądz chodzi po kolędzie *glebę już zaliczyła, więc teraz już tylko zlewa*. Nie ma to jak odwiedzać babcię siedząc w swoim pokoju, co?


Od dziecka byłem bardzo ambitny i nienawidziłem przegrywać. Jeśli już coś robiłem to musiałem zbliżyć się możliwie najbardziej do perfekcji, zaś o czymś takim jak przegrana nawet nie chciałem słyszeć. Moi rodzice mieli także inne zmartwienia wiążące się z moją osobą. Jakkolwiek byłem pozornie grzeczny tak lubiłem próbować nowych rzeczy, wszędzie było mnie pełno i zawsze pakowałem się w jakieś kłopoty z tego właśnie powodu. Mój wyjazd do Hogwartu był dla nich z całą pewnością wielką ulgą. Kilkunastu nauczycieli musiało mnie przypilnować na tyle bym nie wkładał nosa tam gdzie mnie nie proszą. Poza tym nauka mogła mnie zająć i wybić mi z głowy próby poznania świata na własnej skórze.
Poniekąd mieli racje. Moim celem stało się przypodobanie nauczycielom, by później móc w pełni oddać się swojej pasji odkrywania nowych doznań, które miały mi ukazać pełnię życia. Nic, więc dziwnego, że za punkt honoru postawiłem sobie przyłączenie się do Klubu Ślimaka, o którym dowiedziałem się zupełnie przypadkowo. Minął zaledwie miesiąc, a ja otrzymałem zaproszenie na pierwsze spotkanie, a stopniowo umacniałem swoją pozycję na liście wzorowych uczniów. Sprawy przybrały odrobinę inny obrót w trzy miesiące później, kiedy to na spotkaniu w gabinecie Slughorna zastałem nową osobę. Chłopak był mniej więcej mojego wzrostu, miał bardzo jasne, krótkie włosy i jak dla mnie był nazbyt ugrzeczniony, a okulary, które miał na nosie czyniły z niego urodzonego prymusa. Od razu zaczął mnie irytować.
- Zanim zaczniemy ucztować chciałbym przedstawić wam Erica Lair. – podjął profesor kładąc pulchną dłoń na ramieniu blondyna i uśmiechnął się z widocznym zadowoleniem. – To niesłychanie zdolny uczeń i tak samo, jak Cornel jest zaledwie na pierwszym roku. Na pewno się zaprzyjaźnicie. – dodał z uśmiechem w moją stronę i posadził nowego na krześle obok mnie. Jakoś nie podzielałem jego entuzjazmu, tym bardziej, że chłopak wcale nie wydawał się zainteresowany zawieraniem jakichkolwiek bliższych znajomości. Nie żeby mi na tym zależało, jednak nienawidziłem, gdy się mnie ignorowało. Tym samym blondas podpał mi jeszcze bardziej.
- Czy jest lepszy ode mnie? – zapytałem zanim mężczyzna zdążył zmienić temat na inny. – Nasz poziom nie może być identyczny. – utkwiłem badawcze spojrzenie w nauczycielu nie planując dać łatwo za wygraną on jednak nie należał do nazbyt rozgarniętych toteż wątpiłem by miał wyrazić swoją opinię na ten temat od razu.
- To bardzo trudne pytanie. Nie znam was na tyle dobrze, by oceniać wasze umiejętności na podstawie zaledwie kilku miesięcy. Poza tym obaj mi zaimponowaliście. Ale dosyć tego, czas coś zjeść! – zaklaskał w dłonie, a stół zapełnił się smakołykami nie z tej ziemi. Poczekałem aż mój „nowy towarzysz” nabierze sobie czegoś na swój talerz. Miałem zamiar sprawdzić, czy jest to ktoś, kim powinienem się przejmować, nawet, jeśli miałem próbować swoich sił w jedzeniu na czas.
Chłopak chyba wyczuł, że go obserwuję, gdyż zwrócił na mnie spojrzenie swoich jasnych oczu i zmarszczył brwi.
- Co? – mruknął pretensjonalnie. Nie odpowiedziałem, więc w milczeniu zabrał się za skubanie nogi kurczaka, którą sobie nałożył. Zauważyłem, iż nie je zbyt wiele, więc bez większego zainteresowania zabrałem się za to samo, a jednak w miarę jedzenia blondyn zaczął się rozkręcać, więc zostałem zmuszony do poluzowania paska u spodni i prześcignięcia go. Przez cały ten czas uważnie śledziłem ruchy jego dłoni i ust. Musiałem być lepszy od niego, nawet, jeśli groziła mi niestrawność.
- Jesz jak wieprz. – odezwał się do mnie ściszonym głosem Eric, który musiał przed chwilą zauważyć, że spieszę się z posiłkiem ciągle sprawdzając, co on ma za sobą. Prychnąłem poirytowany i zmierzyłem go chłodnym spojrzeniem, by na mojej twarzy mógł wykwitnąć uśmiech satysfakcji.
- Mówi to chłopak, który poplamił koszulkę tłuszczem. – z lubością mu to wypomniałem i obserwowałem, jak się rumieni sprawdzając, czy aby nie kłamałem. Naturalnie daleki byłem od wciskania mu nieprawdy tylko po to, by wygrać w jedzeniu. Ubrudził się, a więc nie miał prawa nazywać mnie jakimkolwiek obraźliwym słowem, a wieprze nie były specjalnie przyjemnym porównaniem.
Nagle poczułem wilgoć na spodniach, więc spojrzałem spiesznie w dół. Ręka blondyna trzymająca pustą szklaneczkę po wodzie zniknęła na chwilę pod stołem, a później niezauważenie powróciła na swoje miejsce z boku talerza.
- Och, zmoczyłeś się? – powiedział do mnie słodko z nieukrywaną satysfakcją. Miałem ochotę połamać mu palce, ale wtedy zapewne narobiłby niezłego zamieszania.
Porwałem ze stołu jakiś miękki torcik i wziąłem w ręce odpowiedni kawałek, po czym jeszcze zanim chłopak zdołał zaprotestować roztarłem go po jego spodniach.
- Ależ ze mnie niezdara. – syknąłem i wytarłem lepkie od słodyczy palce o nogawkę mojego rywala. To go zdenerwowało, a tym samym był to podwójny punkt dla mnie.
- Czego ty ode mnie chcesz?! – syknął na tyle cicho, by nikt nie słyszał, że się sprzeczamy, a przecież dopiero mieliśmy okazję się poznać.
- Nie wiesz? – popatrzyłem na niego z litością. – Żal mi ciebie. To ja jestem najzdolniejszy na roku, to ja jestem najlepszy na eliksirach, a nie jakiś piękniś z fałszywym uśmieszkiem na wypielęgnowanej buźce panienki. – mój komentarz bynajmniej nie spodobał się Eric’owi, gdyż wydawał się tym bardziej rozeźlony.
- Kto jest pięknisiem o twarzy dziewczyny, co?!
- Ha! A więc nie zaprzeczasz, że masz fałszywą gębę.
- Odezwał się ropuch. Masz brodawkę zamiast nosa i wyłupiaste oczy.
Tego było już za wiele. Nie mogłem pozwolić by tak do mnie mówił, jednak nie mogłem też wbić mu widelca w krocze. Miałem ochotę, jednak raczej nie znalazłbym dobrej wymówki, by się wytłumaczyć z podobnego zachowania.
- No, chłopcy? Jak wam idzie rozmowa? – Slughorn poświęcił nam chwilę. Zmusiło mnie to do udawanego uśmiechu i wtedy też wpadłem na pomysł, który chociaż w pewnym stopniu pozwoliłby mi się na chłopaku zemścić. – Eric właśnie pytał mnie o kilka rad w związku z eliksirami, które niedawno robiliśmy. Cieszę się, że mogę pomóc słabszemu koledze. – blondyn spojrzał na mnie wściekle, ale nie odezwał się. Zapewne nie chciał bardziej wszystkiego komplikować.
- Ja chyba już pójdę. Zaczyna boleć mnie głowa, może choroba wraca. – słowa blondyna zasmuciły Slughorna, który skinął głową nakazując mu dużo wypoczywać by następnym razem był już pełen sił i zaszczycił go swoją obecnością do samego końca.
- Odprowadzę go. Przecież nie może zasłabnąć sam na korytarzu. – zaproponowałem łapiąc Erica pod ramię. Chciał się wytrwać, jednak tylko wzmocniłem uścisk i wyciągnąłem go za drzwi gabinetu. Nie przewidziałem tylko, że poza zasięgiem wzroku nauczyciela chłopak może sobie pozwolić na więcej. Jego pięta wbiła się boleśnie w moją stopę. Pisnąłem puszczając go. Musiałem rozmasować niesamowicie bolące miejsce.
- Przyczepiłeś się do mnie, jak rzep!
- Ja ci wypowiadam wojnę, nic więcej. Nie podoba mi się, że stoisz wraz ze mną na piedestale. Zrzucę cię z niego. – uśmiechnąłem się wrednie. Do tej pory nie miałem nigdy rywala, a teraz mogłem dowiedzieć się jak to jest, czy to może być przyjemne, ciekawe, może nawet pouczające. Nie mogłem odmówić sobie tej przyjemności dowiedzenia się więcej o życiu.
Nucąc coś pod nosem ruszyłem przed siebie bez celu. Musiałem udać, że odprowadziłem chłopaka, chociaż odrobinę, a w rzeczywistości daleki byłem od szczerej chęci niesienia mu pomocy, nawet gdyby naprawdę źle się czuł. Byliśmy wrogami, nie przyjaciółmi, czy chociażby znajomymi.
Byłem z siebie dumny i niebywale zadowolony ze swoich osiągnięć. Miałem, z kim walczyć, jak umacniać swoją pozycję grzecznego i idealnego ucznia. Nie wątpiłem ani przez chwilę, że osiągnę cel, będę lepszy od innych. Za kilka lat z pewnością mógłbym stać się ikoną Hogwartu, chociaż to wymagało czasu, a ja należałem do osób niebywale niecierpliwych. Może i byłem w gorącej wodzie kąpany, ale czułem się z tym jak król. Byłem ponad wszystkimi.

4 komentarze:

  1. Moja kochana Kirhan ;3 Ty wiesz, że Cię uwielbiam i kocham, prawda? xD Wczoraj nie było mi dane przeczytać cokolwiek i kogokolwiek (sporo w niedzielę nie ma mnie u Ciebie, to znaczy, że inni także nie doczekali się mojej obecności - w końcu środę, piątek i niedzielę rozpoczynam od Ciebie ;3) Corni *__* Moje cudne dziecię i król! Aż zaczęłam się zastanawiać, co by było, gdyby został dyrektorem xD...Oj, biedni byliby uczniowie (on sam jeszcze bardziej, bo Eric ukatrupiłby go za każdą zdradę) Nie mogę się doczekać środy! *_* Ahh, ambitny Corni to samo zło xD U mnie nowa notka xP

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się tylko zastanawiam jak oni się wymknęli z tego spotkania bez jakichkolwiek pytań ze strony Ślimaka. Jeden z plamą od wody a drugi z ciastem w kroczu... Sluggi jest ślepy?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kirhan jest boginią - jak przywali młotem, to człowiek od razu jest potulny xDDaniel ma talent do dzieci, po prostu. Niby żołnierz, ale młody jest w tym zawodzie... Jednak wspomniany talent zostanie wykorzystany xDFilozofii już nie mam (ubolewam!), ale za to mam łacinę (jee tam, spisze się pd.) aaale już zaliczoną (chwała wszelka, że dostałam 4 i nie muszę pisać egzaminu xD) Moment, moment... za 3 dni? Masz w czwartek zajęcia? O_O Mnie się kończy w środę xD A tak poza tym, to gratuluję udanego księdza... może się stęsknił? xD

    OdpowiedzUsuń
  4. To Cię nie będzie nic kosztowało; wystarczy, że klikniesz. Z góry dziękuję najserdecznej: http://www.posadzdrzewo.pl/#/profil/karolinas

    OdpowiedzUsuń