piątek, 3 czerwca 2011

Kartka z pamiętnika CXXIX - Edvin Versar

Ann Marie była naprawdę świetną dziewczyną i lubiłem ją zdecydowanie bardziej niż jakąkolwiek inną. Uwielbiałem rozmawiać z nią o sztuce i w głównej mierze właśnie to było tematem wszystkich naszych rozmów. Nadal jednak nie dorównywałem jej w składaniu papieru i chociaż uczyła mnie wszystkiego, czego mogła moja imperfekcja była dostrzegalna. Było to powodem mojej złości na samego siebie i nijak nie mogłem tego odreagować, ani też podzielić się z kimś swoimi smutkami. Moje spotkania z Niholasem ograniczały się do krótkiego powitania i wymienia uprzejmości. Było to kolejnym powodem do narzekań, którym nie mogłem dać upustu. Na domiar złego zauważyłem u siebie niepokojącą tendencję do unikania fizycznej bliskości z moją dziewczyną. Oczywiście umawialiśmy się, rozmawialiśmy, trzymaliśmy za ręce, czy też spędzaliśmy miłe chwile w Hogsmeade jednak do niczego więcej między nami nie dochodziło. Za każdym razem, gdy wyczytywałem z jej oczu chęć pocałunku znajdowałem wymówkę by umknąć. Nie byłem w stanie dać jej nawet tej jednej przyjemności, która była przecież czymś naturalnym w związku. Do tej pory wydawało mi się, iż drobne „rzeczy”, które sam tworzyłem, były najlepszym prezentem dla bliskiej osoby, zaś teraz nie potrafiłem przemóc się, by jedną z moich niedoskonałych prac wręczyć Ann Marie. Próbowałem dotrzeć do sedna mojego problemu, jednak ledwie zaczynałem o nim rozmyślać, a Niholas już okupował moją głowę, jakby to w niej się ukrywał przez cały ten czas, gdy go nie widziałem. Nawet śnił mi się po nocach, chociaż każdy z tych koszmarów kończył się gorzej niż w przypadku przeciętnego marzenia sennego. Nic dziwnego, że marniałem w oczach, chociaż tylko w swoich, jako że nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Jedno w tym wypadku wiedziałem na pewno – coś było nie tak jak powinno.
- Ed? Zamyśliłeś się. – Ann Marie położyła dłoń na moim ramieniu przywracając mnie rzeczywistości. Nigdy jej nie mówiłem, jak bardzo denerwuje mnie sposób, w jaki skracała moje imię i nie chcąc jej urazić nadal milczałem na ten temat. – Coś cię trapi?
- Nie. – rzuciłem nie do końca szczerze.
Niholas właśnie wchodził do Wielkiej Sali w towarzystwie jakiegoś kolegi z roku. Śmiali się i chyba rozmawiali o czymś niebywale zabawnym, gdyż z ich twarzy można było wywnioskować, że zabawę mają przednią. Czułem jak narasta we mnie irytacja, a nawet wściekłość. Dogadywali się tak dobrze, może nawet lepiej niż ja i Niholas zanim zacząłem spotykać się z Ann Marie. Zacisnąłem mocno dłonie.
- Tak naprawdę to jednak coś nie daje mi spokoju. – odezwałem się do dziewczyny, która uśmiechnęła się zachęcająco. – Wydaje mi się, że jednak nie jestem gotowy na związek. – spoważniała momentalnie i co uświadomiło mi, że mogłem być trochę szorstki, więc podjąłem ponownie, już bardziej uczuciowo. – Nie chcę cię urazić. Bardzo cię lubię, ale chyba nie jako kobietę, ale jako koleżankę. Uważam, że powinniśmy zostać znajomymi. Nie sprawdzam się, jako chłopak... – łzy stanęły jej w oczach, a ja poczułem się jak potwór.
Dziewczyna skinęła, wstała i wybiegła z Wielkiej Sali zapłakana. Miałem wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą i uważają za skończonego idiotę. Straciłem apetyt, a moje spojrzenie powędrowało ponownie w kierunku Niholasa. Nie mogłem znieść tego widoku, więc wstałem ze swojego miejsca i podchodząc do krzesła ciemnowłosego strąciłem z jego ramienia rękę kolegi.
- Możemy porozmawiać? To dosyć ważne. – zaskoczony moim pojawieniem się Kinn skinął głową i przeprosił kolegę zabierając ze sobą dwie parówki i kromkę chleba, jakby przeczuwał, że może nie mieć okazji zjeść w spokoju. Poleciłem mu wziąć talerz i zaproponowałem, że usiądziemy w miejscu, które wcześniej zajmowałem. Chłopak rzucił mi wymowne spojrzenie, jako że właśnie wepchnął do ust potężny kęs jedzenia.
„Mogłeś powiedzieć to wcześniej” wydawały się mówić jego oczy. Uśmiechnąłem się przepraszająco. Zaledwie usiedliśmy, a Niholas zdołał wywalczyć ze swoim przełykiem połknięcie parówki i chleba.
- Udławię się przez ciebie. O co chodzi? – upił z mojego kubka potężny łyk soku.
- Zerwałem z Ann Marie. – nie owijałem w bawełnę. Nie było sensu, a poza tym chciałem by o tym wiedział, chciałem znowu mieć w nim przyjaciela. Był bardziej zdziwiony niż chwilę wcześniej, gdy do niego podchodziłem. – Przed chwilą.
- Ale dlaczego? Przecież mówiłeś, że jest dobrze.
- Było dobrze, ale nie, jako para. Jest świetną koleżanką, ale wyłącznie koleżanką. Wolałbym spędzać ten czas z tobą, jeśli możemy nadal być przyjaciółmi.
- Przecież nimi jesteśmy! – Niholas wydawał się podekscytowany. – Ale mnie zaskoczyłeś. Muszę coś zjeść. – zabrał się za pochłanianie śniadania i z pełnymi ustami komentował swoje wielkie zdziwienie. Wywołał tym uśmiech na mojej twarzy i poczułem się zdecydowanie lepiej. Nawet zacząłem odczuwać głód. On miał lecznicze właściwości i wydawał się cieszyć z tego, że między mną, a Ann Marie wszystko było skończone. Mogłem jednak przelewać na niego swoje własne uczucia, więc nie myślałem nad tym wiele.
- Będziesz teraz wrogiem numer jeden dla większości dziewczyn, wiesz o tym? – Niholas uśmiechnął się ironicznie, więc prychnąłem cicho.
- Jak długo nie będę twoim, przetrwam to. - przyjrzałem mu się dokładniej w sposób, w jaki do tej pory na niego nie patrzyłem. Był niewysoki, żywiołowy, miał bardzo ładne wielkie oczy i wydawał się na swój sposób słodki, kiedy wykluczyć pokrętny charakterek. – Zostań moją dziewczyną... chłopakiem, znaczy się. – nie do końca myślałem o tym, co mówię, chociaż miałem pełną świadomość znaczenia tych słów.
Niholas otworzył usta tak szeroko, że wypadł z nich kawałek parówki.
- Co?
- Uświadomiłem sobie, iż jesteś dla mnie tak ważny, że chciałbym sprawdzić, czy może nie układałoby się nam, jako parze. Wiem, że to dziwne. – dodałem od razu. – Ale... No, dobra. Nie ważne, wybacz.
- Nie, znaczy się, tak, ale... – policzki chłopaka były koloru bordowych pasków na naszych krawatach. – Daj mi nad tym pomyśleć. – tym razem to on zadziwił mnie. Nie spodziewałem się, że to powie, że w ogóle weźmie moje słowa na serio. Każdy inny na pewno wyśmiałby mnie, uznał za zboczeńca i zerwałby ze mną wszelki kontakt. Niholas był wyjątkowy.
- Jasne, jasne. – musiałem mieć głupią minę.
- Ale jeśli żartujesz...
- Nie, nie! Pytałem serio. Chyba, że ty żartujesz, wtedy i ja żartowałem. – wyszczerzyłem się zadowolony ze swojej odpowiedzi. Byłem geniuszem zbrodni. Na twarzy Kinna także pojawił się uśmiech i wiedziałem, że niczego nie zniszczyłem. Nawet, jeśli się nie zgodzi będziemy przyjaciółmi. Na jego miejscu sam nie wiem, jakbym się zachował, jednak chłopak był inny i pocieszałem się tym, iż dzięki temu miałem większe szanse. Prawdę powiedziawszy nie miałem pojęcia, dlaczego zaproponowałem mu związek. Nigdy o tym nie myślałem, a jednak w tamtej chwili działem instynktownie. Może kilka razy żałowałem, że Niholas nie jest kobietą, ale wcale nie czułem obrzydzenia do niego, jako chłopaka. Zupełnie mi to nie przeszkadzało i tym też zadziwiałem samego siebie. Dzień pełen niespodzianek.
Mając chwilę spokoju, kiedy jedliśmy, zastanawiałem się dogłębniej nad tym wszystkim i upewniałem się w przekonaniu, iż to mogłoby się udać. Kilka moich nawyków na pewno musiało ulec zmianie i nabrać nowego wyrazi, jak dawanie prezentów, czy pisanie listów, ale powoli mogłem przyzwyczaić się do nowego partnera i jego wymagań. Już myślałem o Niholasie, jako o swoim chłopaku, co było zaskakując, chociaż miłe.
- Jeśli Ann Marie się o tym dowie... – mruknąłem cicho. – Zabije mnie wraz ze swoimi koleżankami. Ciebie też może, więc się nie wygadaj, jasne?
Chłopak spojrzał na mnie, jakbym właśnie tłumaczył mu, dlaczego nie należy używać magii poza szkołą.
- Nie musisz mi tego mówić, mam na tyle oleju w głowie. Chyba nie myślisz, że twoja propozycja tak mi w niej namieszała, że nie mogę nawet racjonalnie myśleć?
- Byłoby miło. – stwierdziłem i obaj uśmiechaliśmy się do siebie chyba trochę rozbawieni tym niewinnym przekomarzaniem.

3 komentarze:

  1. A ja się udławiłam napojem xD Edvin kiedyś mnie ukatrupi - nieświadomie, ale jednak xD Wyskoczył z tą propozycją, jak królik z kapelusza, aczkolwiek niemal skakałam z radości ;3 Co było bardzo fajne - pytanie Kinna na temat tego, czy Edvin mówi poważnie. Tak, bardzo mądry z niego chłopak! Oh, i daj szybko Kartkę z pamiętnika Niholasa ;3 Aż mnie skręca, co on sobie pomyślał i jak się czuje ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Niebieski Kot3 czerwca 2011 22:40

    O Ty! Paskudna Autorko! Jak mogłaś nie napisać o Remusie?!Teraz Kot zdechnie z niecierpliwości, bo miał nadzieję, że ten rozdział poprowadzi Lupin...

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Niebieski Kot3 czerwca 2011 22:48

    Ok, po przeczytaniu niniejszego odcinka dam radę doczekać niedzieli. Edvin coraz bardziej mi się podoba jako osoba. Jest wyrazisty. Fajnie.

    OdpowiedzUsuń