środa, 8 czerwca 2011

FavChara III - Teraźniejszość (Cornelius Lowitt)

Oświecenie przyszło nagle. Nie spodziewałem się tego nawet, a jednak obudziłem się mając w głowie sformułowaną odpowiedź na swoje pytania. Nie wiem, czy to sen przyniósł rozwiązanie, czy tylko podpowiedział mi, co powinienem myśleć, jednak zdecydowanie wiedziałem już, co dzieje się z Ericem. Nie myślałem o nim od jakiegoś czasu, ale teraz chłopak ponownie powrócił by zakorzenić się w mojej głowie. Nie mogłem zaprzeczyć, iż kojarzył mi się z rozkoszą i przyjemnościami seksu, jednakże miał w sobie coś więcej niż tylko fizyczne doznania – słodycz z kwaśnym dodatkiem redukującym intensywność mdlącego smaku. To czyniło go lepszym od kobiet, którym brakowało tej wyrazistości.
- Słodki Merlinie, czego ty znowu ode mnie chcesz?! – Eric nie wydawał się specjalnie zadowolony moją obecnością w stałym miejscu naszych spotkań.
- Wiem już, co ci dolega i planuję ci pomóc. – Nie zraził mnie wcale swoim niezadowoleniem, chociaż patrzył z wyraźną ironią błyszczącą w oczach.
- Odczep się ode mnie. Zaczynasz być irytujący.
- A ty masz depresję i nie masz zielonego pojęcia, jak sobie z nią poradzić, trafiłem? – z satysfakcją stwierdziłem, że chłopak zawahał się, zmrużył oczy i wydął lekko usta. Jeden zero dla mnie. Nie było wątpliwości, co do tego, że trafiłem w sedno. Co innego mogłoby zmusić go do pewnych drobnych zmian w wyglądzie, jak nieuczesane włosy, czy też źle założona koszulka?
- Słuchaj, to nie twoja sprawa. Poradzę sobie i bez twojej pomocy, wiec teraz daj mi święty spokój i zabieraj łapę z mojej książki. – odtrącił moją dłoń, którą zasłaniałem tekst, który niedawno jeszcze czytał.
- Gówno prawda! – uniosłem się poirytowany jego upartym odrzucaniem mojej chęci pomocy. Może nie byłem idealny, jednak w tym wypadku miałem zupełnie czyste intencje. To zaskakiwało nawet mnie, chociaż gdybym tylko chciał znalazłbym odpowiednią wymówkę, którą uzasadniłbym swoje postępowanie. Uznałem to za całkowicie zbędne w sytuacji takiej jak ta. Nazbyt zależało mi na poprawie moich stosunków z chłopakiem i powrocie do naszego pokręconego „związku” opierającego się głównie na seksie. Przecież on także tego chciał i chociaż pragnął mnie na wyłączność to sprawiało mi to niebywałą przyjemność. Gdy dziewczyny pragnęły zatrzymać mnie tylko dla siebie byłem na nie wściekły i zazwyczaj oznaczało to koniec związku, zaś z Lair’em było zupełnie inaczej. Schlebiała mi jego zazdrość i, jakkolwiek potrzebowałem czasami rozrywki innej niż on, mogłem poświęcić się oddając wyłącznie jemu.
- Pogrążysz się tylko bardziej niż do tej pory, a ja na pewno znajdę sposób, by cię z tego wyciągnąć, więc dlaczego tak ci to przeszkadza, co? Jesteśmy rywalami w nauce, ale w łóżku możemy być kochankami. A może wolisz bym znowu zaczął się spotykać z twoimi koleżankami? One zawsze na mnie leciały. – nie miałem ochoty udawać przy nim kulturalnego chłopca, którym byłem przy nauczycielach. On jednak nie odpowiedział, co było skrajnie irytujące. Złapałem go za włosy i odciągnąłem jego głowę do tyłu. Skrzywił się, syknął, ale nie próbował wyrwać, jakby z góry godził się na taki los.
- Mam kiepskie dni, a ty tylko je pogarszasz. – syknął mi w twarz.
- Czas to zmienić. – pociągnąłem mocniej burzę jasnych, nieuczesanych włosów, którym i tak nie robił to większej różnicy. – Nie gustuję w blondynach, ale wyjątkowo dla ciebie zrobiłem wyjątek, więc dlaczego się ze sobą nie przeprosisz?
Eric rzucił mi przenikliwe, długie spojrzenie, które jasno wskazywało na to, iż nie specjalnie zdołałem go przekonać. W sumie nie mogłem się dziwić, gdyż nigdy nie byłem dobry w te klocki. Gdybym w tym wypadku mógł do niego przemówić seksem, a nie słowami wtedy na pewno udałoby mi się coś osiągnąć. Nagle pojąłem, iż nie mam nic do stracenia, więc z powodzeniem mogłem wykorzystać swoje umiejętności łóżkowe w warunkach polowych, by dać mu do zrozumienia, że wcale nie żartowałem. Dla zwyczajnego człowieka byłem myślącym kroczem sekciarzem, zaś dla siebie samego po prostu żądnym przygód i przyjemności chłopakiem o własnym stylu. Prawdę powiedziawszy chyba ostatnio zbyt dużo myślałem, przez co moje zwyczajne odruchy były niebywale opóźnione. Myślę, więc nie pieprzę – motto ostatnich miesięcy mojego życia.
- Potrzeba ci dobrego rżnięcia i od razu ci przejdzie. – uśmiechnąłem się z możliwie największą dozą lekceważenia. – Chodź. – syknąłem przez zęby w jego ucho i złapałem go mocno za rękę. Stawiał opór, jednakże nie należał do nazbyt silnych przeciwników. Może złe samopoczucie wpłynęło także na jego siłę fizyczną, a może nigdy jej nie miał? Nie mniej jednak zaciągnięcie go na tyły biblioteki nie stanowiło dla mnie najmniejszego kłopotu. Szarpiąc się z nim zdjąłem z siebie szatę szkolną i rzuciłem ją na podłogę. Nie chciałem by leżał na zakurzonej podłodze, nie byłem aż takim brutalnym gburem, miałem swoje zasady. Nie zmieniało to jednak faktu, że pchnąłem go na swoją szatę i przysiadłem na jego udach by nie mógł mi uciec.
- Podziękujesz mi za to jeszcze. – pocałowałem go mocno, zaborczo, a on nagrodził mnie wbijając zęby mocno w moją wargę. Niemal usłyszałem jak skóra pęka pod naporem jego ostrych kłów. Odsunąłem się ocierając wierzchem dłoni krew spływającą po brodzie. Nie trzeba było wielkiego zranienia, by warga zaczynała krwawić, a Eric zadbał by szybko nie przestało. Już wiedziałem, że przez najbliższe dni będę musiał uporać się z opuchlizną przeszkadzającą mi we wszystkim.
- Cholerna bestia! – warknąłem ssąc wargę. – Ale dobrze, masz chęć przeżycia, więc może być ciekawie. – nie bawiąc się w zbędne uprzejmości zacisnąłem dłoń na jego kroczu. Może trochę zbyt mocno, ale należało mu się. Dopiero, kiedy jęknął udowadniając mi, że nacisk jest zbyt duży pozwoliłem sobie na zaprzestanie tej małej udręki. Zamiast tego wsunąłem dłoń w jego spodnie i sięgnąłem nagiej skóry, która z pewnością od dawna nie była dotykana sądząc po reakcji ciała chłopaka. Był mężczyzną, a więc nie musiał chcieć, by jego członek pęczniał. To przychodziło samo, gdy jakiś wyjątkowo przyjemny impuls sięgał lędźwi.
W mojej głowie zrodził się kolejny pomysł, który jak najbardziej planowałem zrealizować. Oblizałem się i zignorowałem nadal krwawiącą wargę.
- Sprawdźmy, co tam teraz mamy. – rzuciłem i odwróciłem chłopaka na brzuch. Teraz był jeszcze bardziej bezbronny niż wcześniej, a wierzganie nic by mu nie dało. Mógł się, co najwyżej kręcić, a i to nie było specjalnie pomocne.
Zmieniłem pozycję usadzając się na jego pasie zdjąłem z niego spodnie. Jego pośladki jak zawsze miały idealny kształt, więc nic dziwnego, że poczułem podniecenie, gdy przyszło mi się w nie wpatrywać. Rozsunąłem dwie jasne i niemożliwie zachęcające półkule, a przez moje ciało przeszedł tym silniejszy dreszcz. Miałem ochotę skorzystać z dobrodziejstw oferowanych mi przez Erica, jednak wykluczał to mój genialny pomysł. Polizałem palec wskazujący i zacząłem krążyć nim po pierścieniu mięśni, które wydawały się podrygiwać zapraszająco.
- Pamiętasz, to uczucie, kiedy ci wkładałem? – zapytałem bez ogródek zwrócić tym większą uwagę chłopaka na dotykane właśnie przeze mnie miejsce. Pochylając się lizałem wewnętrzną część jego ud, póki nie ociekała moją śliną. Mój rozporek niemal pękał nie mniej jednak wytrzymałem ile tylko mogłem, a później szybko, by chłopak nie zdołał zareagować zsunąłem się z niego, uniosłem jego biodra, złapałem mocno za uda łącząc je ze sobą i wbiłem się między nie. Moje palce zacisnęły się na członku chłopaka masując go. Wyczułem zaskoczenie Erica, który spodziewał się bólu, który nie nastąpił. Zamiast tego mógł wyczuć swoimi nogami mój członek ocierający się o skórę między ciasno złączonymi udami. Jego wejście musiało czuć się bardzo osamotnione, gdyż jęczał cicho i żałośnie.
- Teraz czujesz, jaka jest pusta, co? – westchnąłem. To nie było wcale takie złe, a świadomość, że blondyn musi cierpieć wielkie niezaspokojenie z powodu braku towarzystwa dla swojego tyłka tym bardziej mnie kręcił. Szczytowałem z uśmiechem na twarzy, ale zadbałem by i ciało mojego partnera zostało doprowadzone do ostateczności. Zdecydowanie znalazłem się w o wiele lepszej sytuacji niż on. Jego sutki były wrażliwe i potrafił podniecić się od samego ich drażnienia toteż wiedziałem, że i wejście ma równie delikatne, a penetracja sama w sobie sprawiała mu rozkosz. Warto było poznać jego ciało, by teraz móc to wykorzystać.
- Będę codziennie czekał na propozycję spotkania, by swoim nasieniem przywrócić ci także energię życiową. – szepnąłem mu w ucho i polizałem po nim. Kwestią dni, góra tygodnia było to by Eric się przełamał. Nie zaspokoi swojego tyłka byle, czym, będzie potrzebował mnie i na pewno już teraz miał świadomość, że zapędziłem go w ślepą uliczkę.

1 komentarz:

  1. Ja się Wilczka nie boję xDOhh, mój Corni jest boski! xD Jego pomysły odbiegają od wszelkiej normy, człowiek by na to w życiu nie wpadł, a on... no, Ty tworzysz istną poezję sztuki ;3 Dodatkowo, łącząc ja z osoba Corneliusa, stawiasz mnie w sytuacji nietypowej, bo aż się wyrywam, aby wejść w monitor i to obejrzeć xD Jak on sobie coś postanowi, to osiągnie, choćby nie wiem co xD(U mnie opowiadanie-prezent dla Grelci xD)

    OdpowiedzUsuń