piątek, 10 czerwca 2011

FavChara III - Przyszłość (Cornelius Lowitt)

Wspólny obiad z kochankiem nieodparcie kojarzył mi się z „przedstawieniem narzeczonego rodzinie”, toteż bardzo sceptycznie podchodziłem do wizji odwiedzin u Erica, które miały na celu świętowanie moich urodzin. Nie mniej jednak byłem mu niezmiernie wdzięczny za brak idiotycznych pomysłów w stylu przyjęcia niespodzianki, czy też „kochanie, czekałam do twoich urodzin by ci to powiedzieć, będziemy mieli dzidziusia!”. Nie mogłem wyobrazić sobie głupszego pomysłu na świętowanie starości i całe szczęście Eric nie mógł być w ciąży, więc ze spokojem w sercu otwierałem drzwi jego mieszkania. Nienawidziłem dzieci, a więc ostatecznie nigdy nie związałbym się na stałe z kobietą. Moim ideałem był rozsądny chłopak, który miał tę jedną wadę, iż potrafił mnie ujarzmić. Nie miałem mu tego za złe, chociaż nie czułem się specjalnie komfortowo wiedząc, że ktoś założył mi niewidzialną obrożę i trzymał cały czas na smyczy.
Przekraczając próg poczułem wspaniały zapach pyszności, które przygotował dla mnie chłopak. Wiedział, co lubię, więc domyśliłem się, że posiłek będzie wyśmienity. Miałem tylko nadzieję, iż mój kochanek nie nasunie mi skojarzeń dobrej żony, lub kochającej narzeczonej, jeśli zobaczę go odświętnie ubranego. Sprzeciwiałem się wszelkim normom narzucanym mi odgórnie, więc tym samym nie odnosiłem się z nadmiernym uwielbieniem do wizji małżeństwa, czy jakiegokolwiek związku potwierdzanego głupim papierkiem. Byłem człowiekiem wolnym, miałem swoje zasady, normy moralne i sposób życia, a jeśli kochałem, to mogłem udowadniać to, na co dzień, nie czekając na żadne uroczystości.
- Czuję pyszności! – rzuciłem wchodząc do kuchni, skąd dochodziły odgłosy krzątania się blondyna. Nie jadłem nic od wczesnego śniadania, by mieć miejsce na wszystko, co przygotować mógł dla mnie Eric. – Mmm... – zatrzymałem się w pół kroku, moje oczy otworzyły się szeroko, ślina zrobiła się lepka, a krocze zaczęło łaskotać. – Wow! – zawyłem z nieskrywanym podziwem. Chłopak stał odwrócony do mnie tyłem, więc widziałem jego nagie ciało za kilkoma wiązaniami fartuszka.
- To prezent, więc zachowuj się jak należy. – blondyn nie spojrzał na mnie nawet, więc podejrzewałem, że jest zawstydzony, chociaż dosyć późno sobie to uświadomił.
- Mój prezent, a ja nie lubię długo czekać. – uśmiechnięty podszedłem do kochanka i uklęknąłem za nim przyglądając się jego pośladkom.
- Co ty robisz?! – syknął z pewnością czując mój oddech na skórze.
Nie odpowiedziałem mu jednak za to złapałem go za pośladki i zacząłem masować z rozkoszą. Były ciepłe i jędrne, idealna, jeśli miałem być szczery. Z przyjemnością przyłożyłem do nich wargi całując i liżąc. Miały przyjemnie słodki smak, więc nawet nie chciałem się od nich odrywać.
- Zostaw gotowanie na później, najpierw zjem ciebie, a na obiad będzie jeszcze czas. – chłopak sięgnął do kieszeni fartuszka i wyjął niewielką buteleczkę, którą od razu poznałem. – Jesteś przygotowany. – stwierdziłem z lekkim zaskoczeniem, chociaż mogłem się tego po nim spodziewać. Kto, jak kto, ale on znał mnie pod każdym względem, a więc mógł przewidzieć, że nie wytrzymam do wieczora, czy chociażby do końca posiłku. Rzucając krótkie spojrzenie na stół stwierdziłem, że nie jest zastawiony, na co nie zwróciłem wcześniej uwagi. To nie było przypadkowym zbiegiem okoliczności. Miałem zacząć od deseru, który właśnie stał przede mną i powoli odwrócił się do mnie przodem. Erekcja Erica unosiła fartuszek tworząc tym samym bardzo interesujący obrazek, któremu mogłem się z powodzeniem przyjrzeć z bliska.
- Mój urodzinowy tort jest na tyle pożądliwy, że pochłonie moją świeczkę. – oblizałem się i wstałem na nogi przyglądając się uważnie chłopakowi, który mimo rumieńców patrzył na mnie odważnie. – Co to za urodziny, jeśli nie mógłbym dzielić się moim szczęściem? – objąłem go w pasie ramionami i przycisnąłem do siebie. Nasze erekcje drażniły siebie wzajemnie i bardzo szybko miałem tego dosyć. Musiałem dostać coś konkretniejszego.
Zaciągnąłem Erica pod stół i posadziłem na nim. Podwinąłem jego fartuszek i przyjrzałem się owiniętemu wstążką członkowi. To nasunęło mi pomysł tortu, jakim powinienem odwdzięczyć się kochankowi, chociaż na to miałem czas.
- Wszystkiego najlepszego, Cor. – powiedziałem do siebie „odpakowując” swój prezent i od razu przystąpiłem do konsumpcji wylizując członek blondyna dokładnie. Dopiero, gdy był wystarczająco napęczniały wziąłem go do ust ssąc zapamiętale. Miałem jeden cel i pragnąłem go osiągnąć, doprowadzić kochanka do szaleństwa, chociaż nie było łatwo stwierdzić, czy przypadkiem już tego nie zrobiłem.
Sięgnąłem ku jego sutkom i ścisnąłem między kciukiem, a palcem wskazującym rozmasowując je. Stwardniały w przeciągu chwili, a głośne jęknięcie wydobyło się z ust Erica. Żałowałem, że nie mam większej ilości rąk, bym mógł pieścić go w każdym czułym miejscu na ciele. Musiałem niestety poradzić sobie z tą jedną parą, więc z bólem pozostawiłem tak przyjemne w dotyku punkciki i przeniosłem się na nowo na pośladku mojego chłopaka.
Po omacku otworzyłem buteleczkę żelu i wycisnąłem go na palce, którymi rozprowadziłem go po drobnym wejściu kochanka. Z większą werwą zabrałem się za ssanie, gdy moje palce wniknęły w miękką, ciepłą dziurkę. Zdecydowanie już na mnie czekała, chociaż nie mogłem odmówić sobie przyjemności pieszczenia, więc sięgając w jej głąb wyszukałem magiczny punkcik, co niczym odkręcenie zaworu spowodowało wypłynięcie nasienia z kraniku Erica.
Wdrapałem się na stół i odwróciłem kochanka tyłem. Nie mogłem pozwolić sobie na zbyt wiele mając do dyspozycji wyłącznie stół, więc postanowiłem zacząć od tej pozycji, którą poniekąd obaj uwielbialiśmy, chociaż zdecydowanie to mi sprawiała największą radość.
Z niecierpliwością pchnąłem biodrami zagłębiając się w ciało kochanka, które odpowiedziało chętnym przyjęciem i jękiem zadowolenia wydobywającym się z ust blondyna. Czułem dokładnie, jak wrażliwe mięśnie zaciskają się na mnie, a później trochę rozluźniają, by nie sprawić mi niepotrzebnego bólu. Nie potrafiłem wytrzymać zbyt długo w bezruchu, więc podniecony w każdej komórce ciała rozpocząłem swój bieg ku rozkoszy. Podniosłem nogę Erica, dzięki czemu mogłem wnikać w niego tym dokładniej, a on nie zdolny do utrzymania się na rękach i jednym kolanie opadł niżej na blat stołu. To dało mu możliwość pieszczenia swojego ciała. Z licznymi jękami na słodkich wargach przekręcił się i rozsunął szeroko nogi, a jego dłonie pieściły jedna członek, druga sutek. Jego zamglone oczy, wydawały się nie dostrzegać niczego poza odległym obrazem spełnienia, gdy pomagał mi ruchami swoich bioder.
Westchnąłem zadowolony. Przy tym stole mieliśmy jeszcze zjeść obiad, a więc nie wątpiłem, że czekała mnie długa i bolesna erekcja spowodowana wspomnieniami chwili, która teraz trwała. Pochyliłem się ku chłopakowi i pocałowałem go w łapiące zachłannie powietrze wargi. Wsunąłem w nie język mając nadzieję, że nie udusimy się przez to. Podniecenie było przecież ogromne, a w gardle zdążyło mi zaschnąć od ciężkiego, szybkiego oddechu.
Nie byłem już w stanie zbyt długo wytrzymać. Zbieranina niesamowitych bodźców dała mi o sobie znać i wzdychałem coraz bardziej nieregularnie, ruchy moich bioder stały się teraz ociężałe i mocne, przylgnąłem ciałem do ciała kochanka i kąsałem go po szyi. On wiedział, jak dobrze zdołał mi zrobić. Odnalazłem swoim członkiem słodką prostatę wewnątrz jego ciała i swoimi ostatnimi pchnięciami drażniłem ją wsłuchując się w coraz to głośniejsze piski Erica. Tym też sposobem chłopak wytrysnął jeszcze przede mną plamiąc nasze ciała i mogłem obserwować jak jego spięte ciało wyczekuje chwili, gdy i ja pozwolę sobie na ostateczne pchnięcie.
Kiedy dochodziłem moje lędźwie wydawały się eksplodować wydobywając z siebie całą odczuwaną do tej pory rozkosz w formie jasnego, gęstego płynu, którym naznaczyłem wnętrze blondyna. Już nie mogłem doczekać się chwili, kiedy będzie zmuszony wstać i podać mi posiłek, a wewnątrz niego moja sperma powoli zacznie spływać w dół ku jedynemu wyjściu, które znała. Może nie należałem do specjalnie ugodowych i godnych zaufania mężczyzn, ale na pewno nie wyobrażałem sobie seksu z nikim innym, jak tylko z tym jednym, wyjątkowym blondynem, który znał mnie tak dobrze, że pozwalał bym wyładowywał na nim swoją seksualną frustrację, gdy miałem na to ochotę nie pytając wcale o to, czy go kocham. Jemu wystarczał fakt, że zawsze go pragnąłem równie mocno.

3 komentarze:

  1. Z jakiegoś powodu Eric zawsze dla mnie był rudy i nie mogę go sobie wyobrazić jako blondyna... XD Ale... kolejna FavChara za nami. I oczywiście w stu procentach mnie zadowala. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko pozazdrościć Ericowi takiego napalonego partnera.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwaga, uwaga, następuje wyznanie miłosne - kocham Cię, Kirhan xDD Rany, kto, jak nie Ty potrafi człowieka doprowadzić do stanu całkowitego uhahania i banana na twarzy XD Jeżeli ich przyszłość będzie miała tak właśnie wyglądać, to doprawdy upewiasz wszystkich w przekonaniu, jak bardzo warto czytać, w jaki sposób doszło do ich połączenia! Motyw z tortem i świecą - no moja droga, leżę i kwiczę xDDziękuję za te 3 notki ;******

    OdpowiedzUsuń