środa, 22 czerwca 2011

Nie dociera

BIORĘ WOLNE DO DNIA URODZIN BLOGA TJ. 2 LIPCA. WYJĄTKOWO TEGO DNIA POJAWI SIĘ NOTKA, DALEJ JUŻ BĘDZIE TAK JAK ZAWSZE.


Kątem oka spoglądałem na Jamesa siedzącego obok mnie przy stole Gryffindoru podczas uroczystej kolacji, jak została nazwana w krótkim przemówieniu dyrektora wygłoszonym dla powitania w naszym gronie Sznycla – nadal nie mogłem nawyknąć do tego ‘imienia’. Potter zjadał już piąty pasztecik grzybowy i trzecią część tarty z kapustą, a było powszechnie wiadome, iż chłopak nie nienawidzi tego równie mocno jak kochał mięso. Okularnik był nazbyt zajęty rzucaniem rozwścieczonych spojrzeń w kierunku Wavele by mógł w ogóle zauważyć, co się wokół niego dzieje. Był tym samym stracony dla świata.
- Remusie, mam wrażenie, że ten wampir się na ciebie gapi. – Syriusz stwierdził znany mi dobrze fakt.
- To nie ulega wątpliwości. – upewnił go Sheva, który odwrócił się na chwilę tyłem do nas by spojrzeć na Sznycla.
- Udajmy, że to wcale nie takie oczywiste, a on się nie gapi w tę stronę. – poprosiłem zmieszany. – To nic ważnego, więc zajmijmy się problemem, który widzimy obok. – wskazałem błagalnym gestem na Pottera. Naprawdę wolałem skupić się na jego problemach niż roztrząsać natrętne zainteresowanie moją osobą, jakie przejawiał wampir. Jeśli miał mi coś ciekawego do powiedzenia, to już to zrobił, a więc teraz najchętniej pozbyłbym się go jak najszybciej. Musiałem jednakże ścierpieć jego obecność podczas posiłku i modliłem się, by nikt nie zauważył wyjątkowych względów okazywanych mi przez ‘nieumarłego’.
Syriusz nie do końca zadowolony z mojej decyzji wzruszył ramionami z widoczną w tym geście ignorancją. On zdawał sobie sprawę z tego, iż okularnika nie da się uratować. Musiałem jednak zająć się czymś konkretnym.
- J. – szturchnąłem go lekko w ramię, a następnie potrząsnąłem nim, jako że poprzedni zabieg nic nie dał. – Na tym talerzu już nic nie ma, nie dźgaj go tak. – zatrzymałem rękę chłopaka, która na oślep starała się wyszukać ostatków posiłku. To trochę go ocuciło. – Wiesz, Wavele ma trochę racji. – rzuciłem, by sens moich słów mógł powoli dotrzeć do ogarniętego letargiem umysłu. Tak jak myślałem James potrzebował dłuższej chwili, by móc uświadomić sobie, że właśnie poparłem profesora odwracając się od przyjaciela.
- Co?! – podskoczył na krześle i wściekły wbił we mnie ostre spojrzenie swoich ciemnych oczu.
- Seed to kobieta, a kobiety boją się nazbyt gorliwych adoratorów. Nawet ona może się ciebie bać. – utkwiłem w nim wzrok chcąc przypomnieć mu, do czego doprowadziły jego zaloty w moim przypadku. Widziałem, jak chłopak przełyka ciężko ślinę i ucieka spojrzeniem w bok.
- Więc może powinienem iść ją przeprosić...
- Daj sobie spokój! – Sheva pochylił się konspiracyjnie nad stołem. – Ona nie jest tym, za kogo się podaje. – machnął na nas ręką byśmy się przysunęli, tak, aby nikt nie słyszał, o czym między sobą szepczemy. – Niedawno, kiedy wracałem z sowiarni przechodziłem koło jej gabinetu. Miała uchylone drzwi, więc zajrzałem, wiecie jak to jest z ciekawością. – mówił powoli budując napięcie. Wydawało mi się, że mrugnął porozumiewawczo, kiedy jego wzrok padł na mnie. – Siedziała do mnie tyłem, więc mnie nie widziała, ale ja widziałem jej odbicie w lustrze, kiedy zmywała makijaż. James, to wcale nie jest piękna nauczycielka mugoloznawstwa. To... stara, paskudna wiedźma, która odmładza się magicznie dzięki porcelanowym lalką, którym kradnie urodę! – gdybym mógł przewróciłbym się. – Mówię prawdę! Widziałem na własne oczy! Jest stara, pomarszczona i kiepsko widzi. Musi mrużyć oczy, żeby widzieć swoje odbicie.
Potrzebowałem kilku chwil, by wyjść z szoku, jaki wywołało na mnie to wyznanie Andrew.
- Tak, tak! To możliwe! – podjąłem jego bajkę i chociaż nie lubiłem kłamać to w słusznej sprawie uważałem to za konieczność. – Nie jednokrotnie wyczuwałem od niej starczy zapach. Na pewno tak jest! To wiedźma.
James przyglądał się nam na zmianę przez dłuższą chwilę.
- Potraficie kłamać, ale ja za dobrze was znam. Kiepski dowcip, tak w ogóle. Dobrze wiem, że to zmyśliłeś. Gdybyś miał jakiekolwiek ciągoty do dziewczyn też byś za nią gonił. – kopnął Shevę pod stołem i powrócił do swojego poprzedniego zajęcia, to jest rzucania niemego wyzwania nauczycielowi run.
- Uparty osioł, a ja wcale nie kłamałem! Pewnie zaczarowała cię tak samo jak Wavele i dlatego teraz obaj jesteście nastawieni do siebie bojowo. Założę się, że pożera swoich partnerów po pierwszej nocy z nimi. – Andrew ponosiła wyobraźnia, jednak z jakiegoś powodu mogłem sobie wyobrazić wszystko, co mówił. – To, że nie pożarła jeszcze Wavele to tylko kwestia czasu. Pewnie chce zdobyć więcej takich zakochanych głupków i wtedy urządzi sobie ucztę. Ma kły ostrzejsze niż ten wampir!
- Jak tak o tym wspomniałeś... – twarz Shevy rozjaśniła się nadzieją, zaś w oczach Jamesa pojawiła się tym większa zaciętość. – Myślisz, że Wavele i ona już... – zwiesił głos, jakby wypowiedzenie całego zdania miało go zabić.
- Czy oni, co? – Syriusz, który dopiero teraz włączył się do rozmowy najwyraźniej nie śledził naszych poczynań mających na celu wyperswadowanie przyjacielowi uczuć do nauczycielki.
- Czy ze sobą spali, oczywiście! – warknął rozeźlony okularnik i z niesmakiem spojrzał na swój talerz zapełniony jedzeniem. – Niedobrze mi teraz...
- To chyba oczywiste, że musieli... – Black naprawdę nie wiedział, co się dzieje. Ukryłem twarz w dłoniach załamany, zaś Andrew uczynił podobnie. – No, co? – zmieszany kruczowłosy zawahał się.
- Spali?! Jesteś w dobrej komitywie z Wavele, mówił ci o tym?! – James złapał Syriusza za szatę i przysunął brutalnie bliżej siebie, jakby miał się z nim pobić w przeciągu chwili. – Opowiadał ci?! Mów prawdę!
- Łapy precz! – Black strząsnął z siebie ręce Pottera i usiadł wygodniej. – Nic mi nie mówił, ale przecież nie są dziećmi. Popatrz na nich, to chyba oczywiste, że się w sobie kochają, nie? A kiedy ludzie są razem to w pewnym momencie przestają tylko trzymać się za ręce. – chłopak pokręcił głową i westchnął głośno. Dobrze wiedziałem, co musiał w tej chwili myśleć: „W naszym wieku nie wiedzieć o takich rzeczach to wstyd”.
- Zniszczę go! – James zacisnął dłonie tak mocno, że zbielały mu knykcie. – Rozpruję i wypcham żeby wiedzieli, co czeka każdego, kto ośmieli się ją tknąć. – odgrażał się masakrując niewinną parówkę, która przypominała już mielone mięso.
- A! O to chodziło... – do Syriusza nagle dotarło, co takiego zrobił. Uśmiechnął się niemrawo, przepraszająco i zapatrzył na kubek z sokiem z dyni. – W sumie, J., to i tak nie miałbyś szans. Victor ma klasę, której tobie brakuje. – niezrażony w tej chwili wściekłym prychnięciem okularnika ciągnął dalej. – Jest przystojny, a ty najwyżej przeciętny. Potrafiłby rozkochać w sobie nawet swoją największą przeciwniczkę, a ty? Robisz sobie wrogów, a nie kochanki.
- Chcesz powiedzieć, że ją zdradza?
- Nie! – Syri walnął czołem o stół załamany do tego stopnia poziomem przyjaciela. Prostując się rozmasowywał bolące miejsce. – Mówię, że gdyby chciał miałby dziewczyn na pęczki, a ty możesz się pokusić, co najwyżej o jakieś pierwszoklasistki i to wyłącznie, kiedy masz na sobie strój do quidditcha... – jego wahanie zmusiło mnie do spojrzenia na Jamesa.
Jego oczy błyszczały, na ustach pojawił się uśmiech, który nie wróżył nic dobrego.
- To jest myśl! – zaczął jeść z apetytem papkę, którą miał na talerzu. – Kiedy zobaczy mnie w akcji od razu da kosza temu staremu capowi i rzuci się na mnie! Nikt mi się nie oprze, kiedy gram! Niedługo mecz, a wcześniej masa ćwiczeń. Muszę tylko zadbać, by mnie widziała.
Syriusz chciał coś powiedzieć, jednak ostatecznie machnął ręką i nie wyraził swojej opinii na temat nowych planów Pottera. Ja również nie miałem sił by uzmysławiać mu jak bardzo się myli w tym wypadku.
- Zostawmy go z jego marzeniami, a my tym czasem powróćmy do nadal patrzącego na ciebie wampira. – Sheva zaczął poważnie za to skończył z ogromnym uśmiechem. Tym razem to ja byłem pod ścianą. Przełknąłem z trudem ślinę czując na sobie wzrok Syriusza, który na pewno od dawna chciał wiedzieć, dlaczego ktoś, kogo po raz pierwszy spotkaliśmy dziś, tak się mną interesuje.
- On wie, kim jestem i nabija się z tego, więc po prostu zapomnijmy o nim, tak jak przed chwilą, dobrze? – ukryłem się za kubkiem soku, który piłem namiętnie byleby zasłaniał moje rumiane policzki i wyraźne zmieszanie.

7 komentarzy:

  1. J. kiedyś przejdzie o jeden most za daleko i źle to się dla niego skończy xD Tytuł jest idealny - do niego nie dociera, że przegrał z kretesem i nawet upiększenie to tu, to tam raczej by nie pomogło xPZa to Sheva zgrabnie przechodzi z jednego tematu w drugi ;3 Ehh, będzie go bardzo brakowało, jeżeli zdecyduje się na wyprowadzkę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny James. Taki głupiutki. Nikt ani chyba nic nie jest w stanie mu do rozumu przemówić.A.. Sheva! Jak zacząłeś mówić o tym, że Seed nie jest tym za kogo się podaje to juz myślałam, ze iesz ze to facet! Nie ładnie mnie tak w błąd wprowadzać xd_______ To już będzie 5 lat tego bloga. Huh, a pod koniec sierpnia 3 lata od tego jak zaczęłam go czytać. Jej, jak to zleciało XD

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Niebieski Kot23 czerwca 2011 13:47

    Kot stęsknił się za Kinnem. Może by jakaś notka z jego osobą się pojawiła?Życzę udanego urlopowania się.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kirhan-sama jesteś najlepsza, cudowna, dobra, utalentowana, boska, wytrzymała, idealna... Opowiadanie jest cudne, romantyczne, czasami ostre, doskonale wyważone i bardzo długie.... Wiem bo przeczytałam wszystkie notki od początku... Czytałam ponad 3 miesiące... A Filip i Marcel też są super... I od razu mówię że nie zawsze skomentuje, ale zawsze na pewno przeczytam. Arigato za to opowiadanie... Do zobaczenia jak wrócisz... Sayonara

    OdpowiedzUsuń
  5. http://rafael-bielecki-yaoi.blog.onet.pl - jest rozdział. Wiecie, co z nim zrobić. Zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiadamiam mojego Kociaka, że u mnie wreszcie nowa notka xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Kootek, znalazłam fajny obrazek http://c.wrzuta.pl/wi13381/51df4307002b5adc46c996ae/0/remus%20i%20syriusz A już kiedyś Syri będzie miał gorszy dzień xP

    OdpowiedzUsuń