niedziela, 19 czerwca 2011

Sznycel

22 listopada
To wydarzenie naprawdę wstrząsnęło Hogwartem, a przynajmniej jego uczniami. Ledwie ja i moi przyjaciele dowiedzieliśmy się o planach nauczyciela obrony przed czarną magią, a już mieliśmy do czynienia z zajęciami na temat wampiryzmu i jego żywym przykładem. Sala lekcyjna była zaciemniona, wszystkie okna przysłaniały ciężkie zasłony. Ten półmrok wydawał się niebywale groźny.
W kącie sali siedział nawet wysoki mężczyzna, który podniósł się, gdy nauczyciel skinął na niego. Włosy nieznajomego sięgały ramion, były ciemne i niesamowicie kręcone. Okalały lekko opaloną twarz, o ile mogłem mówić o opaleniźnie w przypadku wampira, a ciemne oczy wydawały się być dodatkowo podkreślone czarną kredką. Ostatnim istotnym elementem jego twarzy była krótka i zadbana bródka dodająca mężczyźnie powagi i pewnego klasycznego wyglądu, który współgrał z jego arystokratycznym strojem.
- Sądząc po waszych minach wszyscy wiecie, z kim macie do czynienia. To Sznycel i jest do naszej dyspozycji. – zauważyłem, że brew wampira drgnęła z poirytowania, gdy nauczyciel wymienił to dziwne imię, jeśli było to w ogóle imieniem.
Uważne spojrzenie naprawdę pięknych oczu przesuwało się po każdym z nas bardzo powoli, jednak miałem wrażenie, iż mężczyzna przyglądał mi się dłużej niż innym, jakby dobrze wiedział, kim jestem, jaką tajemnicę w sobie kryję.
- Sznycel? Pierwszy raz słyszę o wampirze o takim imieniu. – James nie potrafił trzymać języka za zębami, a w efekcie stał się głównym celem wampira.
- Jeśli kiedyś dane ci będzie zasnąć w pełnym słońcu na kilka godzin zrozumiesz, o co chodzi. – odezwał się mężczyzna, chociaż jego głos brzmiał ciepło i przyjemnie, jak na kogoś jego pokroju. Prawdę powiedziawszy spodziewałem się chłodu, wyższości w wypowiadanych słowach, a zamiast tego otrzymałem coś zupełnie innego.
Wydawało mi się, iż wzrok Sznycla spoczął ponownie na mnie, jednak nie miałem pewności, czy było tak w rzeczywistości. Nauczyciel kazał nam usiąść w ławkach i otworzyć podręczniki. Zapewnił dodatkowo, iż wampir odpowie na wszystkie nasze pytania podczas kolacji, na którą zaprosił go dyrektor.
- Sznycel... Wampir, na którego mówią Sznycel... – Potter nie mógł tego przeboleć. – To zupełnie nie straszne!
- Doprawdy? – w mgnieniu oka mężczyzna stał już koło okularnika i niemal wysyczał mu pytanie do ucha. Kilka dziewcząt pisnęło, Zardi wydała z siebie głośne westchnienie przypominające „wow!”, J. podskoczył na swoim krześle i niemal spadł z niego na ziemię próbując się odsunąć.
- Zajmij się zajęciami, chłopczyku, zamiast denerwować innych. – doradził z wyraźnie sztucznym miłym uśmiechem i ponownie w zaledwie jednej chwili przemieścił się. Chociaż jego umiejętności robiły wrażenie nie wydawały mi się tak imponujące jak innym. W przeciwieństwie do nich mogłem dostrzec ruchy, które wykonywał. Moje zmysły potrafiły zarejestrować każdą wykonywaną przez niego czynność.
- Jesteśmy do siebie podobni. – odezwał się nagle głos w mojej głowie. Drgnąłem nerwowo i bez namysłu odwróciłem głowę w stronę siedzącego ponownie na krześle w kącie wampira. Nie ulegało wątpliwości, iż wpatrywał się we mnie, co dla innych mogło wcale nie być tak oczywiste. – Jesteśmy inni niż cała reszta. – mówił dalej głos. – Nic do ciebie nie mam, chociaż nie uważam wilkołaków za godnych przeciwników. Jesteście barbarzyńscy i niewychowani, ale jednak podobni. – mimo tych słów miałem wrażenie, że traktuje mnie raczej jak istotę niższą niż on sam, czemu nie mogłem się dziwić. Wampiry mogły żyć wiecznie, podczas gdy wilkołak starzał się jak każdy człowiek. Oni pili krew w dystyngowany sposób nie roniąc ani kropli, zaś my rozszarpywaliśmy ofiarę pożerając ją w mało wykwintnym stylu. A jednak zmysły wilkołaka były zdecydowanie bardziej wyostrzone niż w przypadku ‘nieumarłych’.
Zignorowałem natarczywość wampira skupiając się na zajęciach. Moja ignorancja musiała go dotknąć, jako że po chwili głos zamilkł nie będąc w stanie wciągnąć mnie w żadną dyskusję. Wydawało mi się, że Sznycel nagle wpadł na pomysł by spróbować swoich sił w denerwowaniu mnie, jako że zaczął swoje rozważania na temat smaku krwi, uczucia, jakie wywołuje wbijanie kłów w ciało człowieka i siły, jaką to daje. Miałem ochotę syknął w myślach by się zamknął, jednak zapewne właśnie na to czekał. Mdliło mnie jednakże, kiedy musiałem wysłuchiwać jego „zwierzeń” i przemyśleń. Musiał wiedzieć, że jak do tej pory nikogo specjalnie nie skrzywdziłem, poza paroma śladami na ciele Syriusza, który bezmyślnie zbliżył się do mnie podczas pełni jakiś czas temu.
- Nie zastanawiałeś się nigdy, jak może smakować ludzkie mięso? – ciągnął dalej.
- Jak kurczak. – przyszło mi do głowy, ponieważ kiedyś gdzieś już o tym słyszałem. Zapomniałem się jednak i jasno sformułowałem swoje myśli, co zaowocowało tryumfalnym wyciem w mojej głowie.
- A jednak słuchasz! Mam spędzić tutaj cały dzień, więc porozmawiaj ze mną. W przeciwnym razie usnę. – zastanawiałem się, czy każdy wampir jest równie uciążliwy, czy może tylko ten jeden, jako że nigdy wcześniej żaden nie był chętny posłużyć, jako manekin podczas lekcji w szkole. – Nie masz do mnie żadnych pytań...?
- Mam! – uświadomiłem sobie nagle, że tylko w ten sposób mogę otwarcie dowiedzieć się tego, co mnie najbardziej interesowało. W normalnych okolicznościach mogłoby się wydać podejrzane. – Chcę wiedzieć więcej o zasadzkach, jakie stosuje się podczas łowów na wampiry.
- O, ho, ho. Takie poważne pytania już na sam początek? - chyba śmiał się w myślach szczerze, chociaż z pewnym uznaniem dla mnie. – Nie musisz się tego obawiać. W pułapki wpadają tylko ci, których zaślepia pragnienie krwi. Każdy rozsądnie myślący wampir, czy wilkołak, domyśli się, że coś jest nie tak i nie pozwoli się złapać. Wielu myśli, że im się uda, że są na tyle przebiegli, że nie pozwolą się wykiwać garstce ludzi, ale prędzej czy później zawsze upadają na tyle nisko by dać się zabić. Rzadko jednak giną od razu. Są torturowani by wyciągnąć z nich wszystko, co wiedzą o swoich pobratymcach. Chyba powiedziałem już zbyt wiele. – robił to specjalnie. Zasiał we mnie ziarno niepokoju, może nawet słusznej ciekawości, ale zbyt dobrze wiedziałem, iż nic więcej z niego nie wyciągnę. On wiedział o wiele więcej i postanowił zatrzymać to dla siebie.
Wydawało mi się wątpliwe, żeby w dalszym ciągu stosowano wobec kogokolwiek takie praktyki. Tortury mające na celu wyciągniecie od schwytanego jak najwięcej. Zanim powstało Ministerstwo Magii na pewno nikt nie obawiał się podobnego traktowania więźniów, jednak teraz?
- Remusie. – szturchnięcie. – Remi! – kolejne. Oprzytomniałem skupiając wzrok na Andrew, który dźgał mnie łokciem.
- Co? Co? – zajęło mi chwilę wyrwanie się z ponurych rozmyślań.
- Zamyśliłeś się, to aż nienaturalne. Zajęcia się skończyły, zbieraj się.
- Już?! – rozejrzałem się szybko po sali. Wszyscy pakowali się, rzucali ostatnie spojrzenia na wampira, który wydawał się niezrażony i odpowiadał na ich ciekawe zerknięcia zupełną obojętnością. – Rzeczywiście, zupełnie nie zauważyłem, mój błąd. – zgarnąłem wszystko z ławki do torby i posłałem ukradkowe spojrzenie w stronę Sznycla. Nie odpowiedział na nie, nawet nie zareagował zbyt zajęty podziwianiem zachowań innych uczniów, którzy wychodząc z sali musieli przejść obok niego.
- Do zobaczenia podczas kolacji. – Usłyszałem w myślach zanim opuściłem klasę, jednak nie byłem pewny, czy powinienem się z tego cieszyć, więc pozostawiłem to pożegnanie bez odpowiedzi.
Wychodząc na oświetlony jasnym blaskiem słonecznego dnia korytarz poczułem, że opuszcza mnie całe napięcie, strach i wątpliwości. Byłem uczniem, którego do szkoły przyjął sam Dumbledore, miałem przyjaciół, którzy znali mój sekret i na których mogłem liczyć. Nic mi nie groziło. Przede wszystkim jednak nie byłem niebezpieczny, nie chciałem nikogo krzywdzić, a więc dlaczego miałbym stać się celem łowców? Zamartwiałem się dla samego zamartwiania, a zupełnie nie miałem ku temu powodów. Urodziłem się i żyłem w najlepszym możliwym okresie.

4 komentarze:

  1. Tak właśnie myślałam, że wampir nie będzie siedział cicho xD Drugą sprawą, którą "rozgryzłam" było to, że właśnie Sheva zainteresuje się dumającym nad odpowiedziami Sznycla, Lupinem ;P (tyle się znamy, że niekiedy odgadujemy konkretne fragmenty xD)Oby kolacja należała do udanych (wampir mógłby nauczyć Pottera porządku xP)A! U mnie nowa notka xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego ja wzięłam sobie pół tygodniowe wolne od bloga, żeby ogarnąć egzaminy, a potem mieć wakacje bez poprawek we wrześniu xD Hmm... zawsze możesz napisać notki: poniedziałek, wtorek i środa, a od czwartku mieć więcej czasu na pracę xD (jestem nienasycona Lupinem xD)Oj tak, ciężko mnie ogarnąć (sama ledwo za sobą nadążam xD) Smoki - aczkolwiek małe - musiały być... ot, aby Kio mógł pokazać, że jest silny i rozsądny... dobra - aby dopiec Baalowi xD

    OdpowiedzUsuń
  3. seven_heaven@onet.pl20 czerwca 2011 22:56

    Cześć! Jestem Heaven z ocenialni http://ochrzan.blog.onet.pl/ . Proponuję Ci, żebyś zgłosiła się do nas na ocenę. Na naszym blogu panuje wolność słowa. Ocenę piszemy dla Ciebie, nie po to, aby zamydlić Ci oczy. Chwalimy co dobre, krytykujemy złe, wskazując drogę do zmiany. Masz ochotę na dalszy, bloggowy rozwój? Zapraszamy!

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Niebieski Kot21 czerwca 2011 01:00

    Rozwaliło mnie imię tego wampira. Tu poważny przedstawiciel swojego gatunku, a tu... Zestawienie piorunujące. :)

    OdpowiedzUsuń