niedziela, 24 lipca 2011

Kartka z pamiętnika CXXXV - Niholas Kinn

Wielka gula pulsująca nieznośnie w żołądku nie pozwalała mi spokojnie spać, jeść, uczyć się, żyć. Za każdym razem, gdy tylko przypomniałem sobie o dręczącym mnie problemie na nowo przeżywałem swoje katusze i zupełnie nie wiedziałem, jak odreagować stres opanowujący podnieceniem całe moje ciało. Gdyby istniał niezawodny lek wpajający człowiekowi sceptycyzm zrobiłbym wszystko byleby go dostać. Później, każdego ranka łykałbym po tabletce i do wieczora miał spokój. Przed snem zażywałbym kolejną pigułkę, by przespać noc i tak w koło byleby dalej od zmartwień, niepewności i podejmowania decyzji. To właśnie ten ostatni punkt stanowił moją najboleśniejszą dolegliwość. Nie potrafiłem podejmować decyzji szybko i pewnie. Zawsze się wahałem, nigdy nie byłem pewny, czy aby dobrze robię, starałem się przebić wzrokiem zasłony przyszłości by móc zdecydować się na najlepsze rozwiązania. Niestety daleki byłem od stanu wiedzy na tematy związane z tym, co nastąpi, a więc musiałem ciągnąć dalej zabijany powoli przez niepewność i strach przed podjęciem złej decyzji.
Edvin nie mógł wiedzieć, co dzieje się w mojej głowie, co w tej chwili było bardzo męczącym uchybieniem w jego edukacji. Gdyby posiadał odpowiednie umiejętności nie pytałby mnie, co drugi dzień, czy podjąłem decyzję, co do naszego związku. Dla niego było to zwyczajnym ‘tak lub nie, a reszta sama się ułoży’, dla mnie zaś miało to o wiele głębsze znaczenie. Od dawna marzyłem przecież o Edvinie, jednak nie wychodziło to poza marzenia. Nie liczyłem otwarcie na cokolwiek, a tym czasem dostałem więcej, niż sądziłem, iż dostać mogę. Marzenia stały się rzeczywistością, a ja zgubiłem się w nich, niczym w gęstym lesie, gdzie pnie grubych, wiekowych drzew wydają się nogami gigantów gotowych zgnieść cię w każdej chwili.
- To tylko tak lub nie, a reszta sama się ułoży... – znowu jęczał niepocieszony brakiem mojej odpowiedzi.
- Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? – męczony wyrzutami sumienia i złością na samego siebie chciałem odwlec możliwie najbardziej ostateczną decyzję.
- Tak! Z przyjacielem nie robisz tego samego, co z dziewczyną! ... – zawahał się, a ja spoglądałem na niego z wysoko uniesionymi brwiami, jako że nigdy nie potrafiłem zrobić tego samego tylko jedną. Nie jednokrotnie ćwiczyłem to przed lustrem, jednak byłem beznadziejny w sztuce poruszania wybranymi mięśniami twarzy. Skupiłem się, więc wyłącznie na wyrażaniu odpowiednich uczuć poprzez ten zwyczajny dla człowieka gest. – Chłopakiem! Mylę się nadal, wybacz. – jego policzki zarumieniły się lekko pod kolor włosów, zaś w kontraście z oczami.
- Nie ważne. Podaj jakieś znaczące różnice między jednym, a drugim stanem rzeczy. – grałem na zwłokę i liczyłem na to, iż chłopak zapomni, czego ode mnie oczekiwał.
- Chociażby to, że przyjaciela nie całujesz. – rzucił wyzywająco.
- Chcesz mnie całować? – moje nieprzemyślane pytanie zawstydziło nie tylko pytanego, ale i mnie. Teraz także ja byłem rumiany ze wstydu. Nie chciałem znać odpowiedzi.
- Nie zadawaj takich pytań! – Edvin przyłożył czoło do chłodnego blatu stolika w Pokoju Wspólnym.
- Przepraszam, to samo się zapytało. – mruknąłem szukając jakiejś drogi ucieczki, jednak było na to stanowczo zbyt późno.
- Lepiej chodźmy w jakieś bardziej odludne miejsce. Tutaj ktoś może nas usłyszeć. – rudowłosy wstał, a z jego twarzy znikł już obraz wcześniejszego zażenowania. Nie miałem jednak wątpliwości, co do trafności jego oceny. Nasza rozmowa nie należała do najłatwiejszych, a więc nie byłoby rozsądnym kontynuować w miejscu pełnym ludzi. Z tego też powodu zgodziłem się kiwając głową.
Nie zmierzaliśmy do żadnego konkretnego miejsca. Liczyło się tylko to, by oddalić się od ludzi. Nie trudno było znaleźć spokojne, puste korytarze. Ich atmosfera sprzyjała moim poplątanym myślą. Nabrałem nawet odwagi, by w końcu podjąć ryzyko.
- Zgadzam się. – powiedziałem w przypływie sił i odwagi. – Spróbujmy jak to jest być razem, jako para, a nie przyjaciele. Jeśli coś się nie uda, będzie to twoją winą, jasne? – spojrzałem poważnie na chłopaka, który wyszczerzył się do mnie, jakby tylko na taką odpowiedź czekał.
- Wszystko będzie idealnie. Zobaczysz! – objął mnie ramieniem. – Nadal jesteśmy przyjaciółmi, ale dodatkowo łączy nas coś więcej. Nie wstydziliśmy się siebie, jako przyjaciele, więc nie powinniśmy czuć się gorzej, jako para, prawda? – jego pełen dobrego humoru głos zarażał optymizmem.
Gula w moim żołądku zamieniła się w niespokojne motylki, które dręczyły wnętrzności. Nie uświadomiłem sobie jeszcze do końca powagi podjętej decyzji, a przecież właśnie spełniłem swoje marzenie. Miałem Edvina dla siebie. Chłopaka, który z pewnością miał zaspokoić wszystkie moje potrzeby, prostolinijnego, szczerego, dobrodusznego. Wydawał mi się nagle tak idealny, że aż powolny.
Zatrzymał się nagle tym samym uniemożliwiając mi dalszą wędrówkę. Uśmiechnął się zadziornie, jak zwykł czasami robić i pocałował mnie szybko w usta, jakby obawiał się, że go ugryzę.
- Chyba nie jest tak źle, prawda? – jego pytanie przypomniało mi, że chłopak nie wie nic o moim wcześniejszym związku, który przecież ukrywałem przed światem, a o którym sam już niemal zapomniałem, co uważałem za wielkie szczęście. Odrzuciłem, więc szybko wspomnienia, by pozwolić sobie na zupełnie nowy początek.
- Da się przeżyć, chociaż ciężko stwierdzić dokładnie, kiedy tak szybko uciekasz. – tym razem to ja pozwoliłem sobie na odrobinę cwaniactwa. Nie chcąc się poddać bez walki Edvin zmienił odrobinę pozycję. Zbliżył się i podtrzymując moją brodę dla lepszego efektu ponownie nakrył moje usta swoimi. Nadal była to wyłącznie próba, więc nie oczekiwałem wiele. Ot, zwyczajny sposób na przekonanie się, czy przypadkiem któryś z nas nie ucieknie.
- Teraz spróbuję tak naprawdę. – skomentował chłopak, jakby chciał przekonać samego siebie. Roześmiałem się nie potrafiąc powstrzymać. Zachowywaliśmy się jak dzieci, które nie miały o niczym pojęcia. Rudzielec obruszył się prychając. – Nie śmiej się! To poważna sprawa! – jego usta jednakże same wygięły się przyjemnie.
Nie zważając na mój chichot pocałował poważniej i tym samym sprawił, że uspokoiłem się czerpiąc przyjemność z tej pierwszej prawdziwej bliskości. Nie poruszyłem się, jednak oddałem pocałunek. Nie chciałem przecież zdradzać się ze swoimi doświadczeniami, a tym samym poznawałem bliżej swojego ‘już’ chłopaka.
Musiałem stwierdzić, że wcale się nie zawiodłem. Chociaż wszystko odbywało się powoli i ostrożnie to jednak wyczuwałem między nami napięcie, które w przyszłości mogło zaowocować zdecydowanymi pieszczotami. Wcale nie obawiałem się Edvina, nie czułem strachu przed tym, co mogło nastąpić z czasem. Wydawało mi się, iż ten związek jest całkiem naturalny, jakbym już od dawna był z rudowłosym i tylko zapomnieliśmy o całusach i dotyku.
- Zdecydowanie nie jest źle. – ocenił po raz kolejny, kiedy z widocznym na twarzy zadowoleniem złapał mnie za rękę. – Dokończymy spacer, żeby moja dłoń przyzwyczaiła się do twojej.
- Jest gorąca i masz bardzo smukłe palce. – tym razem to ja pozwoliłem sobie na wyrażanie opinii. – Nic dziwnego, że zajmujesz się składaniem papieru. – przez myśl przemknęło mi, że kiedyś te dłonie zajmą się także mną i na pewno będą równie niezawodne. Zawstydziło mnie to, jednak nie speszyło całkowicie. Dopuszczałem do siebie myśli o tym, co mnie jeszcze czeka, jeśli Edvin nie zmieni zdania i nie postanowi uciec. – Będziesz do mnie pisał listy miłosne? – przyszło mi do głowy głupie pytanie, które jednak musiałem zadać. Miny, jaką wywołało na twarzy chłopaka, nie dało się niczym zastąpić.
 - Naigrawasz się ze mnie? – mruknął pod nosem zmieszany.
- Nie! Naprawdę chciałbym. Wiem już jak piszesz, więc byłoby miło dostać kilka takich. Oczywiście, jeśli będziesz chciał i czuł się na siłach. Przecież do tej pory pisałeś do dziewczyn i to takich, które ci się podobały. – zacząłem tłumaczyć, co wydawało się tylko bardziej podejrzane. Niewiele jednak mogłem już na to poradzić.
- Póki, co byłoby to dziwne, gdybym miał pisać do chłopaka, z którym widuję się codziennie i spędzam możliwie wszystkie wolne chwile. Ale może kiedyś poczuję przypływ natchnienia i napiszę, co nieco... – starał się powiedzieć to bezinteresownym tonem, ale nie udało mu się i pozwoliłem sobie na małą nadzieję, iż coś takiego jest możliwe. Przecież miałbym wtedy pewność, że Edvin żywi do mnie bardziej romantyczne uczucia niż przywiązanie wynikające z przyjaźni. Na razie nie mogłem być pewny, że chłopak nie pomylił się w swoich uczuciach po dwóch nieudanych związkach z dziewczynami.

3 komentarze:

  1. Uroczy Kinn rozbraja mnie na kawałki ;3 Hah, jego "samo się powiedziało" wywołuje we mnie niemal piskliwe "kyaaaaa" XD Krok po kroku kształtują swoją znajomość, choć muszę Ci przyznać, że wraz z każdą kartką z pamiętnika widać, jak ich miłość różni się o tych, które tutaj opisujesz, jak innym torem zmierza i nabiera zabawnych, różnych i nietypowych cech, a jednak tak normalnych i realnych.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Niebieski Kot25 lipca 2011 02:33

    Dziękować za Kinna.Teraz będę niecierpliwie czekać na wynurzenia Edvina.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam niecierpliwie jak potoczą się ich losy... Mam nadzieję, że tylko pozytywnie <3 :*

    OdpowiedzUsuń