niedziela, 31 lipca 2011

Kartka z pamiętnika CXXXVI - Cornelius Lowitt

Notka na Ai no Tenshi!


Witaj ponownie, Kaede!


Nie należałem do ludzi cierpliwych i specjalnie wstrzemięźliwych. Prawdę powiedziawszy uważałem się za możliwie najgorsze połączenie cech rodziców, co w efekcie stworzyło Corneliusa Lowitt’a, którego nie znali tylko nauczyciele. Dla nich musiałem uchodzić za wzór cnót wszelakich, co chociaż denerwujące, przynosiło spodziewane efekty. Miałem władzę nad uczniami, którzy unikali mnie w obawie o swoje zdrowie. Sam rozsiewałem plotki na swój temat, co sprawiało mi przyjemność i czyniło ze mnie mściwe bóstwo. Gdyby życie w dalszym ciągu było tak piękne jak przed wiekami, kiedy to arystokracja dzierżyła władzę zaraz po królu, byłbym w swoim żywiole. Co drugie dziecko byłoby moim „bękartem” i nie wiązałoby się to z żadną odpowiedzialnością. Miałbym, kogo zechcę i kiedy zechcę lub ostatecznie pławiłbym się w luksusie, jako kochanek hrabiny, bądź baronowej. Niestety zmieniły się czasy, zmieniły się obyczaje i zostałem skazany na w miarę przykładne życie. Z tego właśnie powodu popełniłem błąd, który kosztował mnie niezależność. Przyzwyczaiłem ciało do jednej tylko rozkoszy i teraz inne miłosne przygody nie sprawiały mi już takiej przyjemności. Miałem dwa wyjścia z tej sytuacji. Albo miałbym do dyspozycji jeden kapryśny raj, albo zrezygnowałbym z niego na rzecz wielu podrzędnych warzywniaków.
Prychnąłem cicho pod nosem, kiedy zobaczyłem siedzące przy stoliku Erica osoby. Jedna dziewczyna i dwóch chłopaków. Musieli należeć do grupy chłopaka, chociaż nie specjalnie mogłem ich skojarzyć. Wybrali zły moment na naukę, gdyż ja miałem sprawę do załatwienia z Lairem, a zbędny tłum tylko mi w tym przeszkadzał.
Dostawiłem sobie krzesło płynnym ruchem i z niewinnym uśmiechem, który wyrażał więcej groźby niż przyjaźni, przysiadłem się do nich. Ich reakcja była natychmiastowa. Nie chcieli mieć ze mną do czynienia, a z takiego, czy innego źródła wiedzieli, że ja i Eric znamy się dosyć dobrze. Wiele razy zaczepiałem go między zajęciami na korytarzu, więc nawet nie wiedząc, co mnie z nim łączy wiedzieli, zdawali sobie sprawę z „przyjaźni” między nami.
Rzucając ciche wymówki wstali niemalże w tej samej chwili. Odczuwałem wielką satysfakcję z tego powodu, chociaż nie chciałem się do tego przyznać otwarcie.
- Odstraszasz moich znajomych. – ton Erica był bardziej obojętny niż zmartwiony. Rzucił w moją stronę wyłącznie przelotne spojrzenie.
- Odstraszam? Ta twoja koleżanka wydaje się mną bardzo zainteresowana.
To zmusiło chłopaka do ponownego podniesienia głowy. Musiał zauważyć, że dziewczyna rzeczywiście zezuje na mnie wyraźnie zadowolona.
- Interesuje się opieką nad magicznymi stworzeniami, a w szczególności tymi niebezpiecznymi i jadowitymi. Pewnie przypominasz jej pupila, którego zostawiła w domu. – odpowiedział równie nieporuszony, co wcześniej. Zaczynało mnie to irytować, więc przesiadłem się na miejsce zaraz naprzeciwko niego i wyciągając rękę położyłem ją na jego dłoni.
- Jestem jadowity? Tyle razy cię kąsałem, a ty nadal świetnie się trzymałeś, więc albo kłamiesz, albo do tego stopnia nawykłeś do mojej trucizny.
- Cor, nie jestem w nastroju. Czuję się średnio, boli mnie żołądek, więc skończ ze swoimi słodkimi słówkami, bo nie robią na mnie żadnego wrażenia. – tym razem podniósł wzrok znad książki na dłużej i musiałem przyznać, że nie wyglądało na to by kłamał. Teraz, kiedy o tym wspomniał, zauważyłem bladość jego skóry i zmęczone spojrzenie nabrało dla mnie znaczenia.
- Najpierw ze samopoczucie, teraz to. Ciąża. – wyszczerzyłem się, co chłopak skwitował głośnym westchnieniem.
- Tak, ciąża. Więc teraz zostaw mnie sam na sam z moim dzieckiem i niestrawnością.
- Naszym! – poprawiłem go zadowolony z powodu nowej zabawy, jaką sobie znalazłem. – Nasze. Wiem, że nie kręcisz tyłkiem na prawo i lewo, więc to ja jestem tatusiem. Musimy pomyśleć nad imieniem.
Eric podnosząc wzrok raził piorunami i tylko dzięki mojemu niezawodnemu zmysłowi zdołałem to przeżyć.
- Miej litość...
- Mam jej tak wiele, ale i tak starcza tylko na mnie jednego. – mimo wcześniejszego uśmiechu spoważniałem w przeciągu chwili, gdyż dziewczyna, która do tej pory tylko nas obserwowała dosiadła się. Rzuciłem szybkie spojrzenie na chłopaka, który zamknął swoją książkę. Wyraźnie było widać, że obecność koleżanki tylko go denerwowała, jednak starał się to ukryć. Dla kogoś, kto nie wystawiał na próbę cierpliwości Erica mogło to być niedostrzegalne. Ja widziałem za to grymas nadąsanego książątka, który czasami pojawiał się na tych ustach.
- Kim, to nie jest dobry moment... – blondyn odezwał się do dziewczyny, która zignorowała go ledwie tylko się odezwał. Widocznie źle oceniłem ich związek, kiedy się dosiadałem. Sądziłem, że jest to jego dobra koleżanka, a tym czasem miałem do czynienia ze zwyczajną znajomą z tego samego Domu.
- Jak to możliwe, że znacie się z Ericem tak dobrze? – dziewczyna uśmiechnęła się do mnie przechodząc od razu do sedna sprawy. Nie miałem wątpliwości, że chodziło jej o mnie i znała moją niedawną opinię. Długim paznokciem zaczęła kreślić szlaczki na wierzchu mojej dłoni. Dawniej wykorzystałbym okazję, niestety już od dobrego roku byłem, jak pies na krótkim łańcuchu, który nie może ruszyć się dalej niż na metr od budy.
- To był przypadek. – podjąłem tonem swobodnym i możliwie naturalnym. Zupełnie jakbym chciał odpowiedzieć na jej flirt swoim. Chociaż nie spoglądałem na Laira czułem jego wzrok na sobie. Jeden fałszywy ruch, a pewnie miałbym jego różdżkę w tyłku.
- Nie widziałam cię ostatnio z żadną dziewczyną... Czyżbyś nie miał nikogo w tej chwili? – wiedziałem, że zada w końcu to pytanie i miałem gotową na nie odpowiedź.
- Niestety mam kogoś. Zazwyczaj sporo się uczy, dlatego się z nią nigdzie nie pokazuję, ale jest o mnie niemożliwie zazdrosna. Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś jej doniósł, że sobie tutaj rozmawiamy. – zawiedziona mina dziewczyny mówiła mi jasno, iż postanowiła mimo wszystko próbować dalej. Nie planowałem, więc czekać, ale atakować. – To bardzo opłacalny związek. Ma bogatych rodziców, więc daje świetne prezenty, a ja nie muszę wcale się starać. Poza tym mam wszystko, czego mi trzeba. Utrata kilku przygodnych romansów to niewielka cena za to, co zyskuję. Nie mniej jednak zapamiętam, że pytałaś. – mrugnąłem do niej.
- Słyszałaś? – Eric był chyba bledszy niż przed chwilą, za to na pewno był nadąsany. – Daj nam teraz odetchnąć. To ważna rozmowa.
Prychając z urazą Kim, bo tak przecież zwrócił się do dziewczyny wcześniej chłopak, wstała z krzesła i położyła dłonie na moich ramionach.
- Wiesz gdzie mnie znaleźć, kiedy już wydoisz tamtą, co do grosza. – szepnęła mi do ucha i wymieniając nieprzyjazne spojrzenie z blondynem oddaliła się od nas.
- Co to było? – rzuciłem nie czekając, aż Eric znajdzie czas na ułożenie jakiejś odpowiedzi.
- Sam słyszałeś. Jestem bardzo zazdrosną dziewczyną, która daje ci drogie prezenty. A że teraz jestem w ciąży musisz zachowywać się jak na przyszłego ojca przystało. Zabierzesz stąd tyłek i wrócisz za tydzień. Będę po porodzie i odzyskam siły, które teraz wysysa ze mnie twój dzieciak.
Przeanalizowałem jego słowa i ich możliwe znaczenie, co ostatecznie dało mi jasny obraz sytuacji. Eric miał problemy z żołądkiem, więc nie nadawał się do niczego, miał z tego powodu kiepski humor i wyraźnie był zazdrosny, gdyż nie mógł mnie usidlić.
- Tylko nie zapomnij mamusiu, że sama mnie zaprosiłaś. Po porodzie nie będzie odwrotu i dostanę to, czego chcę. Nic cię przede mną nie uchroni.
- Później! – rzucił szybko machnąwszy na mnie ręką. Podniósł się z miejsca i zielony na twarzy wybiegł z biblioteki, czym prędzej. Domyśliłem się, że właśnie w tej chwili pędził do łazienki, by zwrócić to, co jadł lub to, co jeszcze się w jego żołądku ostało.
Gdybym mógł dzisiaj spędzić z nim noc pewnie podarowałbym ją sobie z własnej woli. Ani bym się nie zaspokoił, ani nie pobawił. Mógłbym za to ucierpieć na tym, bardziej niż bym zyskał. Zdecydowanie nie miałem szczęścia do Erica ostatnimi czasy.

6 komentarzy:

  1. Eric jest w ciąży, prawda? *błagalne, niewinne spojrzenie* Ale by było... opary jakiejś mieszanki złączyły się ze sobą, przez co dały niepowołany efekt *_* Hah, biedactwo... Nie może konkurować z innymi, boli go brzuch, więc czuje się, jakby tracił kontrolę. Cor musi być cierpliwy, a to popłaca.. tylko niech się mamuśką odpowiednio zajmie po porodzie... i kim będzie ich dziecko? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysł z Ericiem w ciąży jest uroczy, ale zastanawiam się, jakie diabelskie dziecko zrodziłoby się z ich genów XD Dzieciak miałby tyle wad, że naprawdę bym mu współczuła. Teraz jednak bardziej muszę współczuć Cornelowi, że musi utrzymywać wstrzemięźliwość.`

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubie twoje opowiadanie czytam je od dość dawna ( jest to jedno z pierwszych opowiadań tego typu jakie czytałam ) i z przykrością muszę stwierdzić ze brakuje mu tego czegoś co było na początku. Może pomyśl o jakimś dłuższym bardziej dynamicznym i tajemniczym wątku. Mam jeszcze jedną uwagę może wprowadź jaką parę heteroseksualną było by to miła odmianą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, chodzi o Mefiego ;P Rafael został.. sami mu się trochę nudzi.Z Orionem był jeszcze ten problem, że on miał różki, a dziecko Twojej koleżanki urodziło się normalne xD No chyba, że te różki uaktywniły mu się w późniejszym dorastaniu XDD

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Shukumei Yuki1 sierpnia 2011 12:30

    Jej, fajne. Skąd ty bierzesz tyle pomysłów? Mi ich ostatnio brak. No nic, pozdrawiam. I czekam niecierpliwie na newsa.

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Misha Kyomoto1 sierpnia 2011 23:22

    Już dawno się tak nie uśmiałam przy Twoich opowiadaniach! Świetny pomysł z tą ciążą :DJej, dawno mnie tu nie było... Muszę też pogratulować notek o Victorze i Noelu oraz Edvinie i Kinnie. Są takie urocze :)A gdzie podziali się Michael i Gabriel?

    OdpowiedzUsuń