piątek, 29 lipca 2011

Rozmowy

19 grudnia
Chociaż czułem się lepiej nie mogłem powiedzieć tego samego o stosunkach między Syriuszem a Andrew. Niemal w ogóle ze sobą nie rozmawiali i nie pozwalali bym zostawał sam z którymś z nich, jakby wiedzieli, że planuję podjąć z nimi rozmowę na temat niezrozumiałego dla mnie odstępstwa od dawnych reguł przyjaźni. Czułem się z tego powodu bardzo nieswojo. Przecież Sheva miał nas opuścić po tym roku szkolnym, a więc im dłużej oni się na siebie gniewali tym mniej czasu mogli razem spędzić. Musiałem znaleźć sposób by pogodzić ich ze sobą i naprawić relacje, które były jeszcze do niedawna idealne. By osiągnąć ten cel zignorowałem wszystkie inne obowiązki, jak nadrabianie zaległości, przesadna nauka, czy odkrywanie „tajemnicy voodoo”. Liczyli się dla mnie wyłącznie przyjaciele i ich drobne kłopoty.
Skoro nie mogłem porozmawiać z każdym z nich na osobności postanowiłem przymknąć oko na wszelkie wynikłe z tego tytułu niewygody i działać bez ułożonego wcześniej planu.
- Co się dzieje? – zapytałem otwarcie, kiedy przed obiadem mieliśmy wolną chwilę. – Gniewacie się na siebie. – rzucałem krótkie spojrzenia to na Shevę, to znowu na Blacka. Potter był zbyt zajęty kreśleniem jakiś wzorów w swoim notesie, by miał zwracać na nas jakąkolwiek uwagę.
- Gniewamy? – Syriusz uśmiechnął się słodko, jak zwykle w sytuacji, gdy coś przede mną ukrywał. – Wcale się nie gniewamy. Po prostu...
- Nie mamy, o czym rozmawiać. – pomógł mu z wyczuwalnym chłodem Andrew.
- Nie umiecie kłamać, albo myślicie, że ta trucizna rzuciła mi się na szare komórki. – prychnąłem. – Jestem w pełni władz umysłowych i fizycznych! – przez przypadek tupnąłem w dziecinnym geście, nad którym już nie mogłem zapanować. Coraz częściej mi się zdarzało, że w chwilach zdenerwowania tupałem niczym pięciolatek. Tylko bardziej się z tego powodu zdenerwowałem i ciśnienie podskoczyło mi o kilkanaście jednostek.
- Spokojnie, Remusie. – Sheva uniósł dłonie w pojednawczym geście. – Różnica poglądów, tylko tyle. Niedługo nam przejdzie, więc nie ma sensu tak się denerwować.
- Jest! – uparłem się, a tłumaczenie chłopaka wcale mnie nie uspokajało. – Wszyscy mamy różne poglądy, ale nigdy się nie gniewaliśmy...
- Jasne. – Syriusz spojrzał na mnie z ironią. – Powiedział ten, który był obrażony na Jamesa. – przywołany przez chłopaka przykład sprawił, że zarumieniłem się zawstydzony.
- To nie to samo. – rzuciłem osaczony, a przecież to ja miałem atakować, nie oni. – To było zupełnie, co innego... – musiałem znaleźć sposób by nie mówiąc całej prawdy wybrnąć jakoś z tej pułapki zastawionej przez przyjaciół.
- Remus ma rację. – odezwał się nagle okularnik znad swoich cennych notatek, z których nikt poza nim nie mógł się odczytać. – Ja jestem upierdliwy, denerwujący, uparty i... Coś by się znalazło, ale nie mam głowy i czasu na myślenie o takich pierdołach. Ja jestem be, Remus jest cacy i dlatego u nas sprzeczki są uzasadnione. Sam siebie mam czasami dosyć, więc jasna sprawa. – po rzuceniu swojej krótkiej mądrości James zabrał się na nowo do snucia swoich planów. Chociaż byłem trochę zaskoczony jego interwencją cieszyłem się, że jednak postanowił mi pomóc, a los przyjaciół leżał mu na sercu. Podejrzewałem, iż po odejściu Shevy J. zmieni się nie do poznania. Teraz był naszym prywatnym wariatem i awanturnikiem, zaś z czasem mógł się stać jeszcze bardziej uciążliwy.
- A, właśnie. – uniósł rękę i po chwili skierował palec w moją stronę. – Mam z tobą do pogadania, Lupin. Później, ale jednak. Przypomnij mi o tym, jeśli sobie zapomnę, a na pewno zapomnę. – i kolejny już raz skierował wzrok na pokreślony notesik.
Chciałem wrócić do swojego ataku na chłopaków, jednak zostałem uprzedzony.
- To naprawdę nic poważnego. – Syriusz pozostawał nieugięty. – Nie zgadzamy się w pewnej kwestii, ale to nic wielkiego. Przejdzie nam po pewnym czasie i będzie jak dawniej.
- Ale my nie mamy czasu! – powiedziałem z naciskiem. Wydawało mi się, że chłopcy wymienili szybkie spojrzenia, którymi porozumiewali się wymowniej niż gdyby mieli używać słów. Nie mogłem pojąć, co takiego mogli sobie przekazać, a mając na uwadze ich relacje obawiałem się, iż wcale nie był to dobry znak.
Czułem się zmęczony i naprawdę dręczyła mnie niezgoda między nimi. Byłem przyzwyczajony do tego, iż akceptowali siebie wzajemnie bez reszty, zaś teraz musiałem walczyć z nieprzyjemną świadomością rozpadu czegoś idealnego. Z tego też powodu usiadłem na swoim łóżku podciągając kolana pod brodę i sam dąsałem się na nich. Ta pozycja miała w sobie coś kojącego, ale wcale nie pomagała mi w uporaniu się z największym dotychczasowym problemem. Wszystko mogło się psuć, ale nie przyjaźń między chłopakami. To było jak fatum, które nawiedzało nas w ostatnich miesiącach roku. Ja i Potter, teraz zaś Sheva i Syriusz.
- Naprawdę nam przejdzie. Musimy tylko znaleźć jakiś wspólny język. – Andrew wydawał się wierzyć w to, co mówi, chociaż wcale nie wydawał się z tego powodu szczęśliwszy.
- Znajdziemy rozwiązanie dla swoich kwestii sprzecznych i jakoś to będzie. Za bardzo cię to dotyka, a przecież to normalne, że przyjaciele czasami mają gorsze dni. – Syriusz również próbował coś zdziałać, jednakże spojrzałem na nich spode łba i tym samym ukróciłem ich plany dalszego tłumaczenia się.
- Zdenerwowaliście Remusa. – James podniósł się ze swojego miejsca. – Wyjdźcie żeby go nie złościć, a porozmawiam z nim na pewien temat. To sprawa między nim, a mną, więc sio!
Mój niepokój tylko się wzmógł, kiedy chłopak wyraźnie podkreślił, iż o czymkolwiek chce ze mną rozmawiać, nie dotyczy to reszty. – I zabierzcie ze sobą Petera. W prawdzie jest połowicznym trupem i widzi tylko to zdjęcie...
- Zdjęcie? – nie rozumiałem, ale rzeczywiście dostrzegłem rozmarzony wzrok chłopaka wbity w jakąś fotografię.
- Sprzedał mu ją jakiś chłopak. – J. machnął niedbale ręką. – Nic wielkiego. Narcyza Black z ukrycia, ale wiesz, że nasz marzyciel nadal do niej wzdycha. Sporo za nie zapłacił, ale teraz jest od niego uzależniony. – szybkie wytłumaczenie i już okularnik wracał do wyganiania niechętnych do wyjścia chłopaków. Nie wątpiłem, że planuje użycie siły, jeśli spokojne namowy nie przyniosą efektu. Znałem go na tyle by obawiać się o jego zdrowie psychiczne, kiedy coś nie idzie po jego myśli.
- Przynajmniej od was odpocznę. – prychnąłem do posprzeczanych ze sobą chłopaków i postarałem się by moja mina zdradzała tylko niechęć lub obojętność. Musiało mi się udać, gdyż wyszli zabierając ze sobą blondynka, jak polecił im Potter. – A teraz słucham. – zmieniłem pozycję na wygodniejszą krzyżując nogi.
- Chodzi o Snape. – to wyznanie zaskoczyło mnie bardziej niż mogłem się tego spodziewać. Nie byłem przecież najlepszą osobą do udzielania rad miłosnych, a już z pewnością, kiedy chodziło o upartego Ślizgona. – Zastanawiam się czy między wami coś jest.
- Hę?!
- No, wiesz. Całowaliście się i wydajecie się żyć mimo wszystko w zgodzie...
- On mnie zaatakował! – czerwony na twarzy wyrzuciłem z siebie te słowa. – Był zazdrosny o Lucjusza, zapomniałeś?! Nie o mnie, tylko o Malfoya. Co ci w ogóle przyszło do głowy? – czułem się tak jakbym miał paść trupem w przeciągu chwili. Nie złościłem się może na Severusa, ponieważ nic złego tak naprawdę mi nie zrobił, a było mi go żal, kiedy Syriusz próbował czasami go gnębić. – Przecież wiesz dobrze, że się z nim nie spotykam. Naprawdę, chyba czujesz się nie najlepiej.
- Ale jednak cię całował...
- James... – starałem się mówić spokojnie i wyraźnie by cokolwiek dotarło do wolno myślącej mózgownicy okularnika. – Severus jest dla mnie takim samym człowiekiem, jak każdy inny niemal nieznany mi uczeń w szkole. Jest mi całkowicie obojętny i naprawdę nie wiem, co ci przyszło do głowy.
- Czyli mogę sobie go zabrać? – kolejne głupie pytanie James przyozdobił czarującym uśmiechem. Nie chciałem nawet tego komentować ani też krytykować. Uznałem, iż lepiej zostawić wszystko jak jest i pozwolić by Potter myślał po swojemu. Wojna z przygłupim dzieckiem nie miałaby najmniejszego sensu.
- Zabieraj i skreśl mnie od razu ze swojej listy wrogów. Mam w nosie Severusa. – westchnąłem tylko widząc zadowoloną minę chłopaka. Miałem cichą nadzieję, że kiedyś zmądrzeje i jego sposób myślenia powróci na normalne tory.

3 komentarze:

  1. Nieszczęścia chodzą parami - jak Potter i Lupin pogodzili się na dobre (James, pewnie gdyby mógł, skakałby z radości tulił Remiego, ale przecież to nudny chłopak jest xP), to Sheva i Syri pożarli się nie na żarty. Czyżby chodziło o to, że Black nie chce, by Sheva odchodził? Albo ten z kolei chce nacieszyć się Lupinem, póki może... no ja nie wiem, nie wiem, ale tez mi przykro, że chłopaki drą ze sobą koty i najwyraźniej czas także ich ogranicza, sądząc po reakcji.Potter z kolei był bezbłędny i czasami się bestia przydaje xD

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Shukumei Yuki29 lipca 2011 23:30

    *mega pisk* Jeny, James i Severus! Dawaj, zrób z nimi coś fajnego! Uwielbiam ich razem! A Sev był taki śliczny jak był mały... Taki kawai... I uroczy, tak, że na myśl przychodziło, że jest drobny i kruchy. No i bezbronny też. Ale co ja nawijam o Sevie... Remi wymiata, ot co! No i... no i... No i ogółem fajnie ci wyszła ta notka. Jestem ciekawa jak to dalej się potoczy między tą dwójką, o której mówiłam przed chwilą... No i Wstaw jeszcze jakieś yaoi, jak możesz. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ho ho, jak dawno mnie tu nie było! Nazbierało się tyle notek, że spędziłam kilka godzin czytając je wszystkie, ale było to bardzo przyjemne zaniedbanie ^^ Jak widzę Syriusz i Remus mają się dobrze, James ma chore pomysły tak jak zawsze, Peter nadal wzdycha do Narcyzy, a Sheva robi za ich małą opiekunkę. Jestem tylko ciekawa o co Black i Andrew się pokłócili, ale podejrzewam, że chodziło o Remusa. Zdawali się jeszcze dogadywać gdy Syri odwiedzał swojego chorego wilczka w Skrzydle Szpitalnym. Nie mogę się doczekać kolejnej notki, by dowiedzieć się o co we wszystkim chodzi, chociaż pewnie nie dowiem się od razu. No i co do sprawy voodoo, to pewnie będzie ich męczyła tak jak, w moim podejrzeniu, sprawa z nauczycielem astronomii ^^

    OdpowiedzUsuń