środa, 13 lipca 2011

Zaśliniłem...

6 grudnia
- Nie uwierzycie! – James wypowiedział te słowa po raz piętnasty w ciągu ostatnich dziesięciu minut, kiedy to siedzieliśmy w pokoju wspólnym w pobliżu kominka czekając na ostatnie tego dnia zajęcia, astronomię. Syriusz położył się na sofie z nogami przewieszonymi przez oparcie i głową na moich kolanach. Nie interesowały go domysły innych osób. Był zmęczony i śpiący, a więc żadne argumenty nie docierały do jego szarych komórek, które układały się do snu.
- Masz rację, J. Nie wierzymy. – Sheva machnął ręką ignorując podnieconego okularnika. Blondyn był równie poirytowany, co ma i wątpiłem, czy byłby w stanie utrzymać nerwy na wodzy przez kolejne długie kilkanaście minut. Już i tak stracił dużo czasu wpatrując się w płomienie. Nad czymkolwiek myślał na pewno było to coś ważnego lub przynajmniej jego zdaniem takie się wydawało.
- Dobra, nie będę trzymał was dłużej w niepewności. – nie był to bynajmniej przejaw dobrego serca Pottera, ale sposób na dokarmienie jego ogromnego ego, które dawało nam się we znaki od lat. – Patrzcie! – wyciągnął przed siebie kolorową kopertę ze swoim nazwiskiem. Prawdopodobnie oczekiwał od nas jakiejś entuzjastycznej reakcji, gdyż jego ruchliwe spojrzenie przemieszczało się z jednego końca sofy na drugi. W końcu chłopak wzruszył ramionami. – I co wy na to? – ponaglał.
- Wow, James, coś niesamowitego, masz kopertę! – Syriusz nie silił się na udawanie. Po prostu wypowiedział te słowa przekręcając się na bok, by lepiej widzieć Pottera. – W dodatku czerwoną. Doprawdy niesamowite.
- O, tak. Coś fantastycznego! – podjął wątek Andrew, który wyczuł, iż nadarzyła się okazja do zabawy, nawet, jeśli bardzo kiepskiej. – Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Jesteś wielki!
- A tak poważnie, to, o co chodzi? – wcisnąłem się w upodlające komentarze, które sprawiły, że na czole Jamesa pojawiała się wyraźna zmarszczka.
- Nie rozumiecie?! – okularnik wpatrywał się w nas niczym w bandę przygłupich troli. – To jest list! – rzucił z naciskiem, jakby właśnie ujawnił nam największą tajemnicę wszechświata. – List. – nie doczekawszy się z naszej strony żadnej reakcji zrezygnowany schował kopertę do torby. – Miłosny. List miłosny do mnie. – ponownie wyjął kolorowy kawałek papieru, którym tak się ekscytował. – Od tej samej osoby, co ostatnio.
- Skąd wiesz? – niezainteresowany tematem Sheva wysilił się, by spojrzeć na okularnika i przynajmniej udać, iż cokolwiek go ta sprawa obchodzi.
- Nadal trzymasz gdzieś te poprzednie? – zapytałem zdziwiony. Nie podejrzewałem Pottera o taki sentymentalizm.
- Taa... Gdzieś to dobre słowo. – J. podrapał się po głowie, a następnie zaczął przylizywać włosy, wpatrując się w czerwoną kopertę. – Gdzieś są, ale gdzie? – wzruszył ramionami. – Poznaję za to pismo! Jest identyczne, jak to, którymi pisano poprzednie listy. Może to od Seed? – zaczął fantazjować, co chociaż nie miało sensu przyciągnęło naszą uwagę. – Przecież może się wstydzić swoich uczuć do mnie i z tego powodu wysyła anonimowe liściki. Mówię wam, to musi być ona! – chłopak podniósł kopertę nad głowę i wpatrywał się w nią od dołu.
Ktoś otworzył okno i do środka Pokoju Wspólnego wpadł chłodny powiew. Ogień w kominku zamigotał, zaś trzymana w ręku okularnika kartka wyślizgnęła mu się i upadała na podłogę za fotelem. James zerwał się na równe nogi i rzucił w jej stronę. Odchyliłem się odrobinę do tyłu, by widzieć, co właściwie się dzieje.
Chłopak dorwał kopertę, ale w tej też chwili ktoś pojawił się i nadepnął na jego dłoń w mało delikatny sposób. Potter pisnął cienko i trzymając w mocnym uścisku czerwoną kopertę przycisnął rękę do piersi. Rzucił obrażone i pełne żalu spojrzenie intruzowi, którym okazała się Evans. Dostrzegłszy dziewczynę wstał spiesznie z klęczek.
- Oszalałaś?! Chcesz mnie zgnieść?! Chcesz zgnieść mój skarb?! – naskoczył na nią, jakby specjalnie znalazła się w tym miejscu w chwili, kiedy nastolatek kładł dłonie na podłodze. Nie wątpiłem, iż nie tylko ona chętnie zdeptałaby okularnika nie tylko przypadkowo, ale i całkiem rozmyślnie.
Lisica spojrzała na okularnika i uśmiechnęła się lekko.
- Przepraszam, gdybym wiedziała, że teraz pełzasz zamiast chodzić ubrałabym szpilki. – jej twarz w przeciwieństwie do kąśliwej uwagi nie miała w sobie ani odrobiny złośliwości. Wręcz przeciwnie, odniosłem wrażenie, iż naprawdę było jej przykro i tylko z czystej przekory zachowała się w taki, a nie inny sposób.
- Uważaj gdzie stawiasz te wielkie platfusy! – James niczym urażone dziecko obszedł swój fotel i usadowił się w nim oglądając swoją lekko zaczerwienioną dłoń. Zaczął obcałowywać bolące miejsce i przemawiać czule do samego siebie. Nie wątpiłem, że tym zachowaniem zniechęcił dziewczynę do dłuższego przebywania w naszym towarzystwie, gdyż prychnęła dumnie i oddaliła się bez słowa komentarza.
James zaczął kiwać się w fotelu, jakby odniósł ogromną szkodę i nie mógł sobie z nią poradzić. Uznałem jego zachowanie za normalne, ponieważ okularnik nigdy nie należał od osób szczególnie poważnych, czy rozsądnych. Nie komentowałem nawet tego, iż fotel w końcu nie wytrzyma i przechyli się do tyłu wraz z „pasażerem”.
Nie mogłem ukryć zdziwienia, kiedy Evans wróciła i stanęła ze splecionymi ramionami przed nadal kołyszącym się Jamesem.
- Kiedy masz zamiar przekazać mi rolę i zająć się przedstawieniem? – zapytała bez cienia uprzejmości. – Przez ciebie wszyscy wyjdziemy na kretynów, a w naszym gronie jest tylko jeden. – rzuciła chłopakowi wymowne spojrzenie. Ten jednak zupełnie nie zwracał na nią uwagi i dopiero, kiedy jego fotel zachwiał się niebezpiecznie odchylając do tyłu, J. zareagował w jakikolwiek sposób. Z kolejnym tego wieczora piskiem przechylił się całym ciałem do przodu. Uniknął w ten sposób upadku na plecy, jednak fotel pchnął go w przód wysadzając ze swojej miękkiej poduchy. W efekcie patrzyłem nie wiedząc czy powinienem zareagować w jakikolwiek sposób, jak mój przyjaciel wpada na krzyczącą Evans i razem kończą na podłodze.
- O, fuj! – Sheva skrzywił się głośno komentując. Jego reakcja zainteresowała jednak nie tylko mnie, ale i resztę, więc w mgnieniu oka miałem za plecami większość osób znajdujących się w Pokoju. Wychyliłem się zaciekawiony i wtedy zrozumiałem.
James leżał na rudowłosej, a ich twarze stykały się do tego stopnia, iż ciężko było nazwać to pocałunkiem, chociaż niewątpliwie i to miało miejsce. Tłumek za moimi plecami zaczął bić brawo, a twarz Evans pokryła się rumieńcem. Odepchnęła do siebie Pottera i uderzyła go w twarz z taką siłą, że poprzedni entuzjazm innych ucichł. Każdy w ciszy wrócił do swoich zajęć obawiając się najpewniej, iż i im może się oberwać od wściekłej dziewczyny.
- Ty wstrętny gadzie! – warknęła podnosząc się i owładnięta furią kopnęła okularnika mocno w kolano. Nie wątpiłem w bolesność tego ciosu, ale chłopak mógł się tylko cieszyć, że noga dziewczyny nie została wycelowana w bardziej wrażliwe miejsca na jego ciele.
Przez cały ten czas J. miał możliwość wyłącznie jęczeć, wzdychać i popiskiwać. Nie prędko doszedł do siebie, a Sheva wcale mu tego nie ułatwiał.
- James pocałował dziewczynę, James pocałował dziewczynę. – powtarzał piskliwym głosem jakby był o połowę młodszy. – I jak było? – śmiał się do rozpuku zadowolony.
- Chyba ją ześliniłem... – okularnik wydobył w końcu z siebie jakiś bardziej artykułowany dźwięk. Otarł rękawem szaty brodę. – Myślicie, że zacznie jej gnić twarz?
- Wiesz, J.? Ja bardziej martwiłbym się o twoją. Liszaje, bąble wielkości ropuch. Nigdy nic nie wiadomo, w końcu ją całowałeś. – Syriusz, który w tej chwili całkowicie się rozbudził i walczył usilnie z pełnym zadowolenia uśmiechem podszedł do przyjaciela i poklepał go po ramieniu. – Nie martw się, przynajmniej zęby masz całe.
- Tego nie byłbym taki pewny. – otworzył usta i dotknął jedynki. Nawet z większej odległości było widać, jak podczas wydmuchiwania powietrza ząb unosi się do góry. Ku wielkiej radości niektórych, a mojemu przerażeniu okazało się, iż nie był to jedyny ząb, który „doniósł rany”. Podejrzewałem, iż Evans z pewnością ucierpiała w podobny sposób i współczułem Potterowi, kiedy dziewczyna dorwie go w jakimś ciemnym zaułku w drodze powrotnej ze Skrzydła Szpitalnego.
- Radzę się pospieszyć, póki da się to jeszcze uratować. – rzuciłem wskazując na swoje usta, by dać okularnikowi do zrozumienia, o co mi chodzi. Pojął w mig i nie czekając na nic więcej wybiegł z Pokoju Wspólnego.

3 komentarze:

  1. Potter pocałował dziewczynę xDD Ale że martwił się o nią, a nie o siebie, marudząc, że wyrośnie mu z ust wężowy język, czy coś... mrr, coś tu się kroi ;3 W tym rozdziale James był naprawdę fajny i do polubienia xD Szkoda mi go było, gdy naruszył ząb... i to niejeden. A Syri usypia.. Remi mógłby coś z tym zrobić xDDD"blondyn był równie poirytowany, co ma" - co ja."doniósł rany" - odniósł.U mnie nowy rozdział xPU, uu, no właśnie! Miałam zapytać, co nowego u Kinna xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że demon brzmi dumnie... też ubolewam, ale musiałam wytłumaczyć posiadanie smoka... a zresztą... Kio to tylko elf, a Baal jednak demoni elf - z czego ten drugi człon jest raczej... taki... niewielki. Ot, posiadanie smoka, lżejsza w poruszaniu się zdroja i większa sprawność w bitwie, bo elfom nikt nie dorówna w szybkości, a więc Baal odziedziczył same pozytywne cechy xD A wygląd mu się nie zmienił - tym bardziej charakter xDKochana, każdego ciągnie do odmiany xD U mnie trochę za dużo tych miksów - szczególnie w Kio, ale każdy ma zastosowanie. Już przyjęło się, że Kamio to elf - super. Teraz mamy jeszcze byłego anioła, który też się przyjął, aczkolwiek o tym się zapomina - to też był mój cel. Dalej... a, posiadacz smoka - no tu to już w ogóle nic wielkiego, choć pomogło w ustaleniu elfowatości Baala - a dowodem się ostatnie rozdziały i kotołak.. a too... ujawni się później. I będzie pomocne.. chyba nawet bardzo xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha!!! Aha!!! AHA!!! James pocałował dziewczynę! XDWidzę, że uwielbiasz się nad nim znęcać. :D

    OdpowiedzUsuń