środa, 24 sierpnia 2011

Fajerwerki - wysadzanie

28 grudnia
Jedno stwierdzenie Jamesa, a świat wydawał mi się niesamowicie niebezpiecznym miejscem. Chłopak odkrył jakieś „fenomenalne zaklęcie” na fajerwerki i biorąc pod uwagę, że pogoda dopisywała, było ciepło, śnieg stopniał do połowy, postanowił pokazać nam, co potrafi. Miała to być jego wielka próba przed przedstawieniem, jakie chciał wszystkim zaserwować podczas świętowania Nowego Roku. Zbyt dobrze go znałem, by sądzić, że mu się uda. Miałem tylko nadzieję, że nie ucierpię na tym, ani żaden z moich przyjaciół, jednak przy umiejętnościach i szczęściu Pottera wszystko mogło się zdarzyć. Ufałem wielu osobom, ale Jamesowi. On był chodzącym źródłem nieszczęść i wrodzonego pecha, który płynął w jego żyłach zamiast krwi. Jeśli coś miało się stać to właśnie za jego przyczyną i z jego winy. A jednak nie miałem najmniejszych możliwości, by go powstrzymać. Musiałem zacisnąć pięści, zagryźć mocno zęby i wytrwać podczas Wielkiego Przechwalania się Pana Jamesa Pottera. Obiecałem sobie w duszy, że jeśli wyjdę z tego cało to zrobię coś szalonego, jednak znając samego siebie wiedziałem doskonale, że zapomnę o tym małym „przyrzeczeniu” bardzo szybko. W przeciwnym razie nie byłbym sobą.
- Nie podoba mi się to. Wyczarowanie fajerwerków to naprawdę głupi pomysł. A co jeśli nas wszystkich wysadzisz? – jeszcze w ostatniej chwili próbowałem odwieść chłopaka od jego pomysłu. – Tym bardziej, że chcesz im nadać kształt, J. – naciskałem. – To brzmi jak plan samobójczy.
- Nie rozumiem twojego braku zaufania względem mnie. – okularnik mówił, jakby był królem i miał do czynienia z byle doradcą, który wydawał mu się niepotrzebnym problemem.
- Nie o to chodzi. – prawdę powiedziawszy kłamałem. – To zaklęcie, jeśli nawet jest prawdziwe, nie jest na naszym poziomie. Myślisz, że Flitwick bawiłby się z tymi wszystkimi zabaweczkami, gdyby mógł zwyczajnym zaklęciem wyczarować fajerwerki?
- Może nie wie, że takie istnieje? – już po głosie chłopaka poznałem, że niczego nie zdziałam, a on nie zmieni zdania.
- Wolałbym tego nie widzieć... – westchnąłem poddając się. Uznałem swoją przegraną i teraz marzyłem tylko o tym, by było po wszystkim.
- Zrobię wrażenie na Snape i tyle. Później obiecuję, że nie będę się bawić w to wszystko, ale ten jeden raz chce się postarać. Nie łatwo przekonać do siebie kogoś tak zamkniętego...
- Zacznij od uprawy roślin. – mruknął pod nosem Syriusz i westchnął zrezygnowany. – Zaczynaj i miejmy to już z głowy.
James wyjął swoją różdżkę i zadowolony, z ogromnym uśmiechem na twarzy wycelował w powietrze. Zaklęcie było dosyć skomplikowane i nie dosłyszałem go dokładnie, jednak mógłbym przysiąc, iż J. wymówił przy nim nazwisko Severusa. Domyśliłem się od razu, jaki kształt miały przybrać fajerwerki i jakim cudem miał nimi zaimponować Ślizgonowi.
Przez kilka sekund nie działo się zupełnie nic, ale nagle coś zaskrzeczało bardzo głośno, dało się słyszeć przytłumiony odgłos wybuchu i po naszej prawej stronie wielka lawina śniegu wzbiła się z ziemi. Nawet nie mogłem uciec, gdyż zasypała mnie po samą szyję pozostawiając tylko głowę na powierzchni. W miejscy, z którego zwiało śnieg pozostała tylko spora dziura sięgająca do samej trawy. Pisk, jaki nastąpił niedługo później doszedł z drzewa w pobliżu. Podniosłem głowę, jako że niewiele więcej mogłem w tej chwili zrobić. Na jednej z gałęzi wisiał Snape.
- Nie do końca o to mi chodziło... – James, który jakimś cudem zupełnie nie odczuł na sobie skutków nieszczęsnego zaklęcia nawet się na nas nie oglądał. Od razu skierował swoje kroki w stronę ozdobionej Severusem sporej rośliny.
- Widzieliście, jak leciał? – Sheva właśnie otrzepał się ze śniegu. Był przezorniejszy od nas i zaczął się wykopywać, gdy tylko zrozumiał, że jest uwięziony w zaspie, a ja zaczynałem przemarzać od bezruchu.
- Powiedziałeś „leciał”? – Syriusz kręcił się w swojej kupie śniegu, by jakoś zdołać się z niej wydostać. Ja mogłem tylko rozgrzebywać śnieg rękoma od środka. W najgorszej sytuacji był jednak Peter, który przypominał roztopionego gigantycznego bałwana.
- James wysadził... cokolwiek wysadzał... Dokładnie pod nim. Tak go poderwało w górę, że wylądował dosyć boleśnie, sądząc po minie, na tamtej gałęzi. Dobrze, że go nie rozerwało.
- Odkopmy Petera. – zaproponowałem nie chcąc na głos wyrażać wszystkich cisnących mi się na usta określeń, którymi mógłbym nagrodzić Pottera za jego popis umiejętności magicznych.
Przemoczony, zmarznięty i bez większych możliwości cofnięcia czasu zabrałem się za odgrzebywanie śniegu z ciała przyjaciela, który naprawdę nie miał szans by zrobić to samemu.
James w tym czasie wyciągał ramiona z urzekającym uśmiechem do trzymającego się ciasno gałęzi chłopaka. Na miejscu Severusa byłbym tak przerażony, że nie potrafiłbym się otrząsnąć przez dobre kilka miesięcy. Nie codziennie wysadza cię jakiś skończony idiota.
- Skocz, a ja cię złapię! – jego krzyki dało się słyszeć na drugim końcu błoni. – Skacz!
- Gorzej ci z głową, Potter?! – jakby z nikąd pojawiła się Lily Evans i odepchnęła urażonego Jamesa na bok. – Na pewno skończy, a ty go złapiesz. Już to widzę. Nie zgrywaj bohatera. Jestem za to ciekawa, jak Sev się tam dostał i co właściwie się stało. – splotła ramiona na piersi i wpatrywała się wyczekująco w okularnika. Obserwując tę scenę zwolniłem z odkopywaniem Petera, ale nie mogłem oderwać wzroku od tej sceny. Byłem ciekaw, co stanie się dalej.
- A dlaczego ja miałbym cokolwiek o tym wiedzieć? – J. zachował zimną krew. – Nie czepiaj się mnie za każdym razem, gdy źle się dzieje. Nie muszę maczać swoich sprawnych palców we wszystkim, co ma miejsce, czyż nie? To zajście to nie moja wina! – sam byłem zaskoczony, że chłopak potrafił tak świetnie kłamać. Nam zawsze się podkładał, McGonagall znała go nie gorzej niż my i zawsze dawał plamę próbując wciskać jej kit. Każdą inną osobę potrafił okłamać z łatwością i to wydawało mi się zaskakujące. Evans nie miała szans w starciu z kimś takim, jak Potter. Ona myślała racjonalnie, a on improwizował, był szalony i nigdy nie usiedział zbyt długo w jednym miejscu.
Zdołaliśmy wykopać Petera zanim chłopak zamienił się w lodową figurę przedstawiającą jego samego. Tym samym mogliśmy posprzątać po przyjacielu, jeśli było to w ogóle możliwe. Brnąc przez zaspy śnieżne, które utworzył magiczny wybuch dopadliśmy udeptanej ścieżki i z ulgą stawialiśmy kroki bez większych problemów.
- Jesteś pokraką Potter! To, że łapiesz znicze nie znaczy, że złapiesz Severusa! Chcesz go zabić?! – J. właśnie przegrywał potyczkę słowną z rudowłosą. Dziewczyna prychnęła przez nos i związała włosy na karku gumką, którą wyjęła z kieszeni jeansów. Obrzuciła jeszcze raz okularnika pogardliwym spojrzeniem i zaczęła wdrapywać się na drzewo by pomóc z niego zejść oszołomionemu i zapewne nadal niesamowicie przerażonemu Ślizgonowi.
- Dziewczyna właśnie kradnie ci księżniczkę spod nosa. – Syri uśmiechając się pod nosem położył dłoń na ramieniu Jamesa. – Wybacz stary, ale i tak uważam, że nieźle się spisałeś. Snape wygląda jakby miał się popłakać i pewnie narobił już w spodnie. Jak dla mnie sztuczka pierwsza klasa, więc było warto. – Black miał swoje zasady, a jedną z nich była wielka niechęć do Severusa, który uraził jego dumę jakiś czas temu. Tamten nieszczęsny pocałunek miał być tylko zemstą, a tym czasem zwrócił uwagę Pottera i sprawił, że Syriusz czuł ogromną niechęć do ciemnookiego chłopaka.
- Chodź, biedaku. Nie patrz na to, bo jeszcze się nam popłaczesz. – Sheva objął Jamesa ramieniem, chociaż widziałem na jego ustach zadziorny uśmiech. – Niech ruda ratuje twoje fajerwerki, skoro ty oczekiwałeś wyznań miłości zamiast zrobić to, co ona. Co ci w ogóle przyszło do głowy, żeby czekać aż on skoczy?
- W książkach to się udaje. – mruknął nadąsany J., który co jakiś czas odwracał się do tyłu, by popatrzeć na to, jak Evans z kobiecą delikatnością i zdecydowaniem godnym chłopaka przekonuje Seva, aby zszedł na ziemię wraz z nią.
- Naprawdę uważacie, że kradnie mi księżniczkę? – zapytał nagle dziecięcym głosem, co w jakiś dziwny sposób znaczyło, iż pyta całkowicie poważnie.
- Wysadziłeś Snape i wylądował na drzewie. Widziałeś żebym ja robił coś podobnego Remusowi? Jakkolwiek nie lubię tego Smarka, to jednak powiem szczerze, że tym sposobem go nie poderwiesz.

5 komentarzy:

  1. Ja nie mogę, James naprawdę jest idiotą! Nie no, nie prościej poprostu było... aby się go zapytał, czy chce z nim chodzic? No tak, James to James, nie wpadnie na to. XD 3maj się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak robić fajerwerki na kimś xD Potter nigdy ie wyrośnie ze swoich pomysłów... on po prostu musi taki być (Rowlingowa się nie zna xD) Syri ma rację - J. nie zdobędzie Seva takimi zagrywkami, ale może mieć za to zazdrosną Lily xD"Ufałem wielu osobom, ale Jamesowi." - chyba zapomniałaś dodać "- nie"U mnie też nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Darcy d'Angouleme24 sierpnia 2011 22:00

    Pierwsza pani, która skomentowała nie widzi jak James stara się być romantyczny (mimo, iż 'czasem' mu to nie wychodzi). Mam nadzieję, że będzie jakaś scena jak to James w końcu mówi o swoich uczuciach Severusowi. Ciekawe jaka byłaby jego reakcja? Rzut książką? Haha, już to sobie wyobraziłem!Czekam na piątek!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie doszłam jeszcze do serii o Aniołach - przed nią utknęłam ehh xDSpokojnie xD Baal... No właśnie. Wszyscy się go boją, traktują z wyższością. On jest trochę jak niektóre wrażliwe autorki blogów - skrytykujesz, a zaatakują lub strasznie przeżyją xD Baal jeszcze nie spotkał się z takim znieważeniem go, więc... zachował się jak wiadomo jak. Ale!!! Nie uciekał dlatego, że poczuł się niczym ta zraniona dziewica, tylko nie chciał ... o, posłużę się tytułem Twojego rozdziału - wysadzić sali w trzy i trochę. Narozrabia, ale na zewnątrz.. trochę się powkurza, zaszaleje, zniszczy pole treningowe. ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. Baal to wrażliwa bestia i najzwyczajniej w świecie czuje żal. W końcu wiedział, że raczej nie spotka go wielka miłość, ale jednak jakoś przywiązał się do Kio, a ten go po prostu kopnął. A... zawdzięczał mu (Baalowi) będzie życie. Dosłownie ;) Gdyby nie jego reakcja i coś, co kiedyś elf mu powiedział, byłoby po kotołaku. Tylko zastanawiam się, czy moje rozwiązanie będzie dobre, bo... no.. Baal będzie musiał być.. tym razem... na dole... xDOj kochana, jaka bryła lodu? Oko za oko, ząb za ząb - dokładnie. Przecież wtedy nie byłoby zdrady, a odegranie się. Druga strona powinna się liczyć z wszelkiego rodzaju konsekwencjami, phie xD Jak coś, to będziemy razem planować diaboliczne plany, tworząc laleczko voodoo xDD

    OdpowiedzUsuń