niedziela, 14 sierpnia 2011

Świętowanie

25 grudnia
Te święta były jednymi z najbardziej charakterystycznych. Jakkolwiek drobny wypadek, jaki przydarzył się mi, Shevie, Regulusowi i temu innemu Ślizgonowi, którego już nawet nie pamiętałem, pozornie odszedł w zapomnienie, wiele osób nadal o nim pamiętało. Od czasu wigilijnych prezentów wszędzie widziałem ludzi chodzących z nowiutkimi zegarkami, które miały pomagać im w odmierzaniu czasu, gdyby coś przykrego im się przydarzyło. Sam dostałem od chłopaków naprawdę bardzo ładny model, który musiał ich kosztować majątek. Wstydziłem się tego tak drogiego prezentu, ale oni zbyli wszystko machnięciem ręki. Zabawne, jednak ja sam nie wpadłem nawet na pomysł by obdarować przyjaciół takim prezentem, bo niby, dlaczego mieliby znaleźć się w sytuacji bez wyjścia, gdzie możliwość odliczania czasu byłaby zbawienna? Teraz tykanie zegarków rozchodziło się po korytarzach, w Wielkiej Sali, nawet w Pokoju Wspólnym. Nic nie było wymowniejsze niż to spokojne, miarowe ‘tyk, tyk, tyk’. Pierwszy dzień był najgorszy, lecz już drugiego zdołałem nawyknąć do wszechobecnych odgłosów, które z początku nie pozwalały się skupić. Byłem ciekaw, jak długo będę w stanie słyszeć tykanie zanim zleje się ono z otoczeniem do tego stopnia, iż musiałbym się uważnie wsłuchiwać by wyłapać chociażby jedno przesunięcie się wskazówki.
Śnieg na dworze sypał tak obficie, że nikt nie wystawił dziś nosa z zamku. Wszyscy trzymali się w pobliżu kominków lub grupkami chodzili po korytarzach by zabić tym czas. Ja sam spędziłem wieczorem trochę czasu w bibliotece, by później zaszyć się z książką w pokoju, który wrzał od gorących dyskusji kolegów. James był oburzony, że jego fotel został zajęty przez Evans, a nasza sofa przez jej koleżanki. Z tego właśnie powodu okularnik zataczał koła na samym środku naszej sypialni. Zasłoniłem kotary łóżka, by nie oglądać jego nudnych wycieczek po okręgu, które w niedługim czasie zapewne miały zostawić po sobie wyraźne ślady na dywanie.
Syriusz wcisnął się na mój materac uniemożliwiając mi tym podjadanie. Wsunął zakładkę między stronnice, które czytałem, zamknął gruby wolumin i z niewinnym uśmiechem podał mi szklankę czystej wody.
- Wiem dobrze, co jadłeś przed chwilą, więc musisz wypłukać buzię zanim przystąpię do konsumowania tego, co lubię najbardziej. – rzucił z zalotnym uśmiechem i świecącymi psotnie oczyma.
- To chyba nie jest najlepszy moment. – zawstydziłem się. W pokoju byli wszyscy, a znudzony James w każdej chwili mógł zajrzeć między kotary i nakryć nas w bardzo intymnej sytuacji.
- Nie martw się. Oni są zajęci, a my będziemy bardzo, ale to bardzo cichutko. Nic się nie stanie, nikt niczego nie usłyszy, nie dostrzeże. Z resztą mamy Boże Narodzenie, a więc wypada to uczcić. Choinki, światełka, kolędy, barwne ozdoby, smaczne jedzenie, a w końcu odrobina czułości. Tak troszeczkę, niewiele, tylko tyle żeby mnie zadowolić, a wiesz przecież jak niewiele od ciebie wymagam.
- Kłamczuch. – prychnąłem, chociaż nie byłem na niego zły. Zrobiłem to raczej dla reguły, by oswoić się z myślą o tym, co mówił. Jego argumenty przemawiały do mnie, jakkolwiek nie łatwo było mi się przemóc. – To krępujące, kiedy oni są tutaj.
- Ale ja czuję się świetnie i wcale się nimi nie przejmuję. – Syriusz odłożył książkę na bok i sam zajął jej miejsce przede mną. – Jeśli nie chcesz to nie muszę nic robić. Ty będziesz robił coś miłego dla mnie. Wtedy nie musisz się niczego obawiać, prawda? – wyszczerzył się pokazując białe zęby. Ciemne pasma włosów opadły mu na twarz wpadając do oczu. Odgarnął je szybko nonszalanckim ruchem. To przypomniało mi, iż Black był zupełnie inny niż ja. Uświadomiłem sobie, że jest z nas wszystkich najprzystojniejszy i w niedługim czasie będzie musiał odganiać się od adoratorek. To stawiało mnie na przegranej pozycji i budziło we mnie zazdrość. Przez tak długi czas miałem go przecież tylko dla siebie.
- Niech będzie, ale ja tobie. – rzuciłem w sposób, którego nie mógłby zrozumieć nikt poza samym zainteresowanym, a więc Syriuszem, który kiwał głową zgadzając się bez szemrania i nadal uśmiechał rozkosznie.
Z głębokim oddechem, zbierając w sobie wszystkie siły, podniosłem trochę jego piżamę i położyłem dłoń na gorącym brzuchu. Czułem się tak, jakby przez moje ciało przepłynęła wiązka lodowato zimnego prądu. Dziwnie się czułem śledzony uważnym spojrzeniem Syriusza, dotykając go, podczas gdy przyjaciele byli zaledwie o metr lub dwa od nas.
- Odwróć wzrok, peszysz mnie. – syknąłem mu do ucha. Nie chciałem by nasze rozmowy zwróciły w tej chwili czyjąś uwagę. Spaliłbym się ze wstydu, gdyby chłopcy odkryli, co robimy.
Sam najlepiej wiedziałem ile mnie to kosztowało. Musiałem wsunąć dłoń pod spodnie jego piżamy, by stwierdzić z niejakim zaskoczeniem, że chłopak zdjął bieliznę już wcześniej. Czerwony, jak nigdy do tej pory, rzuciłem szybkie i krótkie spojrzenie na twarz Blacka. Uśmiechał się pod nosem, chociaż bynajmniej na mnie nie spoglądał. Wpatrywał się w kotarę po prawej stronie i mrużył oczy, jak przystało na wyjątkowo bezczelnego typa. Moje kości wydawały się ze sobą zlepione, niezdolne do ruchu. Z wielkim trudem poruszyłem palcami dłoni, która znajdowała się nadal w spodniach przyjaciela. Walcząc ze sobą, ze swoim strachem, niepewnością, wstydem, którego nie mogłem pozbyć się zbyt łatwo, zdołałem jakoś rozluźnić mięśnie. Przełykając głośno kleistą ślinę dotknąłem ciała Syriusza. Było tym gorętsze, jeśli to możliwe. Jego podbrzusze pokryte miękkimi włoskami wydawało mi się irracjonalnym marzeniem, którego będę się obawiał po przebudzeniu.
To jednak nie był sen, a Syriusz niewątpliwie liczył na więcej niż samo macanie. Jego członek był pobudzony, zupełnie jakby chłopak nie mógł się tego doczekać. Ująłem go pewnie, chociaż dłoń drżała mi niemiłosiernie i zwilgotniała. Black na pewno to wyczuł, chociaż nie wiedziałem, co w tamtej chwili mógł sobie myśleć. Ignorując łaskotanie w moim podbrzuszu zacząłem powoli poruszać ręką. Robiliśmy to już kilka razy, więc wiedziałem, jak należy działać. Przez chwilę zastanawiałem się nawet, dlaczego miłość wymaga tak wiele. Dlaczego człowiek nie został stworzony tak by kochać, ale nie oczekiwać przyjemności fizycznej? I jak to w ogóle możliwe, że rodzą się dzieci, kiedy każdy zabieg związany z rozkoszami ciała był tak niebagatelnie krępujący? Nagość, bliskość, brak tajemnic, to wszystko wydawało się mnie paraliżować, zaś dla Syriusza zdawało się czymś zupełnie normalnym. Może wynikało to z pewności siebie? A może z czegoś zupełnie innego, czegoś, co było dla mnie nieosiągalne, jakkolwiek pragnąłem w końcu uznać fizyczną bliskość za normalną.
- Myśl o mnie. – szept kruczowłosego tuż przy moim uchu sprawił, że zlękniony podskoczyłem na łóżku i ścisnąłem jego ciało za mocno. Skrzywił się i rzucił mi pełne żalu spojrzenie. – Delikatniej, on jest mi jeszcze potrzebny.
- P... Przepraszam. – wyjąkałem zmieszany. Może zbyt rzadko pozwalałem sobie na takie akty i dlatego za każdym razem powracały te same uczucia zażenowania?
Black ukrócił moje powracające rozważania całując mnie lekko. To tłumaczyło, dlaczego kazał mi wypić zwyczajną wodę. Smak słodyczy tylko obrzydziłby mu nasz pocałunek, tym czasem teraz mógł bez przeszkód łączyć moje usta ze swoimi, lizać moje wargi, podniebienie, kiedy tylko wsunął język w moje usta.
Zamknąłem oczy, a to sprawiło, że nabrałem większej pewności siebie. Mogłem z powodzeniem poruszać dłonią, pieścić czułe krocze chłopaka i wydawało mi się to teraz zupełnie normalne, jakby zmysł wzroku, jako jedyny przeszkadzał mi we wszystkim.
Na swojej dłoni poczułem palce Syriusza. Objęły moją rękę, zaczęły nią subtelnie sterować. Jego ciało stało się jeszcze bardziej podatne na pieszczoty, kiedy robiliśmy to razem. On bez sprzecznie potrzebował tego wszystkiego, miłość kojarzył nie tylko z uczuciami, ale i z fizycznością. On dorastał, gdy ja stałem w miejscu.
Chyba w przypływie desperacji sam sięgnąłem jego warg. Pocałowałem go z własnej woli jakbym chciał mu w ten sposób powiedzieć, wszystko to, co gromadziło się w mojej głowie.
Do samego końca robiłem, co mogłem by Syriusz mógł zaznać spełnienia, a tym czasem ja podjąłem się kolejnego wyzwania. Musiałem poprosić Zardi o pomoc. Ona na pewno zdołałaby mnie zrozumieć i może nawet znajdzie sposób by nauczyć mnie wszystkiego?

3 komentarze:

  1. Jeny, jaki Remi jest niepewny. Taki ukeś... Ale on czasem nie przesadza? Może powinien się trochę wyluzowac? Ja bym spróbowała. Jakie to dla niego wszystko krępujące. Pozdrówki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świętowanie jest super xD Poza tym uwielbiam momenty, kiedy to Remi całuje Syriusza z własnej woli. Rzadko się to zdarza, a więc tym pełniej przeżywam każdą taką scenę ;3 Haha, no pewnie, że ON jeszcze się Syriuszowi przyda i będzie potrzebny, ale na to jeszcze przyjdzie pora... a problem Remiego z zazdrością może pojawić się już niedługo... W końcu dzieci przestaną zamartwiać się miłostkami, a te nieco poważniejsze nastolatki polować będą na przyszłych chłopaków. xDMiałam się przenosić na blogspota, ale mam to okropne poczucie, jakbym zdradzała Onet xD Dlatego zostaję.. heh.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Darcy d'Angouleme17 sierpnia 2011 12:23

    Twoja twórczość jest pobudzająca do działania. Przeczytałem wszystko na trzy raty i czuję się 'najedzony'. Czasami opowiadanie jest tak słodkie, że aż się robi cieplej na sercu.Para SyriuszxRemus jest dość popularna. Jednak to ty jesteś dla mnie mistrzynią w dziedzinie 'Pełnometrażowych Opowiadaniach SyriuszxRemus'.Z wielką niecierpliwością i tęsknotą czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń