niedziela, 28 sierpnia 2011

Zaginieni...

30 grudnia
Nie mogłem wyobrazić sobie spokojniejszego poranka niż ten dzisiejszy. Wyspałem się, zjadłem wyśmienitą czekoladkę o kawowym nadzieniu, która miała dodać mi energii na przetrwanie kolejnego dnia, porozmawiałem z Shevą podczas leniwego wylegiwania się na łóżku, które poprzedzało moje niewielkie codzienne ćwiczenia, po czym jak nowo narodzony postanowiłem się ubrać. Syriusz utknął w łazience, gdzie właśnie brał kąpiel i zapewne doprowadzał się do stanu, który jego zdaniem określano mianem „czarujący”, „przystojny”, „obłędny”. Z nas wszystkich on spędzał najwięcej czasu za tymi zamkniętymi drzwiami, więc wątpiłem, by wyłącznie się mył, czy ubierał. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby połowę tego czasu poświęcał na jakieś ćwiczenia, które miałyby nadać jego figurze bardziej męskich kształtów. Zupełnie się na tym nie znałem. Zawsze wydawało mi się, że mięśnie zarysowują się same, jeśli ktoś jest dla nich stworzony, a u innych pojawia się warstwa tłuszczyku, z którym nie mogą walczyć, jako że byłoby to bezowocne i niepotrzebnie męczące. W końcu każdy jest inny i ma swoje liczne ograniczenia, których żadna dieta, ani wzmożony wysiłek fizyczny nie zmieni, a wyłącznie może stworzyć potwora. Syriusz był typem, który nie musiał się starać by jego ciało było idealne, zaś Peter nie zdołałby zmienić swojego. Nawet ja nie miałem większego wpływu na to, co się ze mną działo i byłem skazany na siebie takiego, jakim byłem od zawsze. Słoń nigdy nie mógł być szczupły, a żyrafa otyła, ponieważ stworzono ich takimi a nie innymi. Byłem święcie przekonany, że te same prawa rządzą ludźmi.
Skorzystałem na nieobecności Blacka zjadając jeszcze kilka słodyczy. Nie chciałem, by czuł się źle, gdyby przypadkowo je zobaczył. Czasami lubiłem mu dokuczyć, ale nigdy nie chciałem by się przeze mnie rozchorował.
Nie potrafiąc się powstrzymać sięgnąłem do szafki po kolejną czekoladkę, ale wymacałem pustkę.
- Hę? – marszcząc brwi schyliłem się i podjąłem poszukiwania wyrzucając wszystkie niepotrzebne rzeczy, które tam trzymałem. – Przecież przed chwilą tutaj były... – powiedziałem do siebie, a może do przyjaciół, którzy bezsprzecznie musieli mnie słyszeć. – Gdzie są moje łakocie?!
- Jadłeś je przed chwilą. – James na klęczkach przemierzał pokój w poszukiwaniu swoich skarpet do Quidditcha, które lubił nosić w czasie zimowych chłodów.
- No właśnie. Jadłem, a teraz nie ma już żadnego. Nie, nie zjadłem wszystkich! – dodałem pewnie, gdyż dostrzegłem wymowne spojrzenie okularnika. – Aż tyle ich nie zmieszczę na jeden raz.
- Gdzie są w takim razie?
- Chłopaki? – drzwi łazienki otworzyły się i wyszedł Syriusz z mokrymi włosami, obwiązany ręcznikiem. – Nie zabierałem przypadkiem ze sobą moich ubrań? Wydawało mi się, że je miałem, ale znaleźć nie mogę. Nie leżą na łóżku?
- A powinny leżeć? Tak też jest dobrze. – Sheva uśmiechnął się zalotnie przyglądając się Syriuszowi. Nie czułem najmniejszej zazdrości, a nawet byłem dumny z tego, iż mój chłopak wydaje się innym atrakcyjny. Sam musiałem się niestety dokładnie przyglądać, by dostrzec w nim jakiekolwiek różnice. W końcu miałem go całego, na co dzień. Kiedy jednak myślałem o przeszłości zauważałem, że teraz jest wyższy, szerszy w barkach, a jego pierś nie jest już płaska, ale nabrała wypukłości, ukształtowała się dzięki mięśniom i chyba mogła się podobać. Osobiście wolałem jednak, kiedy była ukryta pod koszulką, a Syri przypominał normalnego chłopaka, a nie łowcę niewieścich serc.
- Jestem całkowicie pewien, że je zabierałem, ale ich nie ma. – zignorował uwagę Andrew.
- Zaraz poszukam. Co to miało być? – zaoferowałem się. Wstałem z łóżka odrzucając męczące mnie myśli o braku moich ukochanych łakoci i zabrałem się za przeszukiwanie rzeczy Blacka.
- Czerwona koszula w kratkę i sweter. Chciałem się dobrze zaprezentować. Raz na jakiś czas nie zaszkodzi, ale widać nie powinienem. – westchnął ocierając twarz, po której spływały wielkie krople wody.
- Nie chcę cię martwić, ale nic tutaj nie ma. – zaglądałem nawet pod poduszkę. Coś mi nie pasowało i powoli zaczynałem analizować wydarzenia dzisiejszego poranka. Nie było tego wiele, ale jednak miało bardzo wielkie znaczenie. – Sheva, sprawdź, czy ty masz wszystko na swoim miejscu?
Chłopak przejrzał swoje rzeczy, po czym wzruszył ramionami. Widocznie nic mu nie zginęło. Wystarczyło jednakże by wszedł do łazienki.
- Moja szczoteczka! – wpadł do pokoju z przerażoną miną. – Nie ma mojej ukochanej szczoteczki do zębów! Zapłaciłem za nią majątek! To kłamstwo, ale coś wypada mi powiedzieć.
James podniósł się z klęczek i rzucił krótkie spojrzenie każdemu z nas. On także wiedział, co jest grane. Mogłem się założyć, że nie tylko nam coś zginęło, ale każdy w szkole miał teraz jakiś mniejszy, lub większy problem. Coś musiało wkraść się do zamku i teraz buszuje po pokojach okradając uczniów, a zapewne także nauczycieli.
- Syriuszu, ubieraj się w cokolwiek. Schodzimy na śniadanie, jestem pewny, że tam dowiemy się więcej o naszym znikającym wszystkim. – starałem się ubrać w słowa to, co miałem w głowie, chociaż nie wyszło idealnie.
Chłopcy zgodzili się ze mną w pełni. Bez wątpienia zależało im na odzyskaniu swoich własności i chociaż nie mogliśmy być całkowicie pewni, co się z nimi stało, to mieliśmy wielką nadzieję, że dyrektor pomoże nam odnaleźć wszystkie zguby. Moja sytuacja była chyba najgorsza, jako że moje łakocie mogły zostać już pożarte, a był to cały zapas, jaki miałem na najbliższe miesiące.
- Co obstawiamy? Wróżki, chochliki, jakieś świństwo? – Andrew naprawdę wydawał się rozbity po utracie swojej szczoteczki do zębów.
Nie otrzymał odpowiedzi od żadnego z nas. Zaledwie wyszliśmy z pokoju, a byliśmy pewni, że szaleństwo ogarnęło wszystkich w naszym Domu. Uczniowie szukali czegoś w każdym możliwym miejscu, niektórzy kłócili się ze sobą oskarżając bezpodstawnie. Wątpiłem, czy znalazłaby się, chociaż jedna osoba, która miałaby wszystko na swoim miejscu, lub zwyczajnie zignorowała swoją stratę. Miałem wrażenie, że cokolwiek ginie, zawsze jest wartościowe dla swojego właściciela.
Zdążyliśmy zejść po schodach do Pokoju Wspólnego, kiedy przez dziurę za portretem dostała się do środka McGonagall. Wyglądała dziwnie bez swoich okularów, ze źle ułożonymi włosami i wyraźnie widocznym zdenerwowaniem.
- Moi państwo, proszę się uspokoić! – powiedziała głośno i twardo. To jedno wcale się nie zmieniło. Ta kobieta nawet w czasie najgorszej klęski zapewne byłaby bezwzględna, chłodna i trzeźwo myśląca. – Zakładam, że cały ten harmider, z jakim mam do czynienia spowodowany jest znikaniem waszych rzeczy. – nie wydawała się wcale nam współczuć, a jej spojrzenie nakazywało nam całkowity spokój. Jedno słowo, a wysadziłaby nas, jak niedawno James Severusa. – Dyrektor wraz z innymi nauczycielami już pracuje nad znalezieniem sposobu na powstrzymanie tej czystki. Proszę, aby każdy pokój zrobił swoją listę zaginionych rzeczy. W miarę możliwości bądźcie dokładni w opisie. Kiedy je znajdziemy będą tam tysiące innych przedmiotów i aby ich nie pomylić musimy znać najwięcej szczegółów. Skrzaty domowe oddadzą wam wasze rzeczy właśnie według tych list. Zajmijcie się, więc czymś pożytecznym i, Merlinie, przestańcie płakać! – zwróciła się do kilku dziewczyn z pierwszej klasy. – Na co wy jeszcze czekacie? Chcę dostać listy jeszcze w czasie śniadania!
Przez kilka chwil patrzyła na nerwowy tłum, który przepychał się do swoich pokoi, a później zniknęła na korytarzu.
- Ja nie wiem ile miałem czekoladowych cukierków w tamtej torbie. – szepnąłem na ucho Andrew. – Myślisz, że powinno być aż tak dokładnie napisane? – może to głupie, ale naprawdę się tym martwiłem i szukałem pocieszenia, którego nie dostałbym od uczulonego, na sam dźwięk słodkiego słowa, Syriusza.
- Podejrzewam, że tylko tobie zginęły słodycze, więc się nie martw. Jakiekolwiek znajdą będą to zapewne te twoje. – chłopak wyszczerzył się i poklepał mnie pocieszająco po ramieniu.

2 komentarze:

  1. Kto kradnie łakocie? O.o O ja... No i po kiego czyjaś szczoteczka do zębów? Czy to nie higieniczne myc zęby czyjąś szczoteczką? No i rzeczy Syriusza... W sumie, pewnie Remi miałby oczy tak wielkie i okrągłe jak pięciozłotówki. No i świeciłyby jak latarnie. XD 3maj się.

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim razie co zginęło Peterowi? (obstawiam zdjęcie Narcyzy)... Ciekawi mnie jeszcze, co mogło zginąć Alenowi.... czy misio gdzieś się nie pałęta po szkole xD To by było okrutne, ale Blood pewnie byłby szczęśliwy xDŁakocie na najbliższe miesiące? O_O To się ten chochlik musiał natachać xD

    OdpowiedzUsuń